Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

11 listopada 1918 w Bydgoszczy. Co działo się w mieście, gdy Polska odzyskała niepodległość?

Dodano: 10.11.2018 | 07:41

Na zdjęciu: Bydgoszcz świętuje 11 listopada. Co tego dnia w 1918 roku wydarzyło się w mieście?

Fot. Stanisław Gazda/archiwum

„Będzie w historii naszej dniem pamiętnym po wszystkie czasy. W tym bowiem dniu 1918 r. Polska zrzuciła jarzmo ciemiężcy, które 150 lat nieomal dźwigała” – tymi słowami Dziennik Bydgoski opisywał jeden z dni listopada 1918 roku. A dokładnie dziewiąty dzień miesiąca. Dlaczego nie jedenasty?

W najbliższą niedzielę minie sto lat od momentu podpisania przez Niemców kapitulacji wobec Ententy. Tego samego dnia Rada Regencyjna przekazała Józefowi Piłsudskiemu zwierzchnictwo i naczelne dowództwo nad podległym jej Wojskiem Polskim.

Następnego dnia Dziennik Bydgoski informował z pierwszej strony, że „Rewolucya zwyciężyła na całej linii”. W gazecie można było przeczytać o warunkach rozejmu, nowym kanclerzu Niemiec Friedrichu Ebercie i – co dla nas najważniejsze – przebiegu „rewolucyi” w Bydgoszczy. Jej punkt kulminacyjny wcale jednak nie przypadł na 11 listopada.

Dwa dni przed dniem traktowanym dziś przez nas jako dzień odzyskania niepodległości doszło do pierwszych wystąpień w stolicy Niemiec. W Bydgoszczy było wtedy dość spokojnie. Jak informował Dziennik Bydgoski, „cała ludność żyła pod wrażeniem wielkich nowin z widowni walk i niemniej ważnych z Berlina”. Dzień później, 10 listopada, w mieście rozeszła się wieść, że wojska lotnicze w Bydgoszczy zbuntowały się i wybrały radę żołnierską. Wkrótce dołączyły do nich kolejne formacje, a korpus oficerski musiał zwołać zebranie delegatów żołnierskich.

Komendantem miasta był generał Krause. Gdy wybuchła rewolucja, na jego życie kilka razy próbowano zorganizować zamach, jednak bezskutecznie. Następnie Krause zniknął wraz z komisarzem policyjnym Beckerem. „Obaj zapisali się w pamięci żołnierzy i obywateli tutejszych bardzo niekorzystnie i obawiali się słusznie zemsty tych, którym dali się we znaki” – donosił Dziennik Bydgoski.

Jak się później okazało, Krause najprawdopodobniej uciekł z miasta w przebraniu. Po mieście krążyły także pogłoski o zniknięciu innych znanych osobistości, jednak ówczesnym redaktorom nie udało się ich potwierdzić.

10 listopada, już po zniknięciu Krausego, rada żołnierska mianowała komendantem kapitana Pretzlla, kierownika placu lotniczego. Wybory odbyły się spokojnie i formacje wojskowe wybrały swoich przedstawicieli do rady. O godzinie 15:00 w koszarach artylerii przeprowadzono spotkanie wojska z przedstawicielami władz rządowych oraz miejskich i dziennikarzami. Komendant batalionu zapasowego artylerii pieszej stwierdził, że „chodzi o to, aby przewrót, któremu sprzeciwiać się nie można, odbywał się jak dotąd tak i nadal spokojnie”.

W trakcie rozmów uchwalono odezwę do ludności, w której informowano o objęciu władzy przez radę żołnierską i proszono o zachowanie spokoju. Jeszcze tego samego dnia była ona kolportowana wśród mieszkańców, do których trafiła jedynie wersja niemiecka. Drukowanie tekstu poróżniło obradujących. Najpierw przywódca socjalistów Stoessel sprzeciwił się tłumaczeniu, gdyż „Polacy rozumieli niemiecki”, a poza tym Bydgoszcz cały czas jeszcze znajdowała się w Niemczech. Po długich negocjacjach zdecydowano jednak wydrukować polską wersję, ale koniec końców i tak okazało się, że niemiecka drukarnia nie posiada dostatecznej liczby polskich liter, aby dokument nanieść na papier.

Jeszcze w czasie trwania obrad uformował się na ulicach pochód żołnierski, który uwalniał więźniów. Śpiewano oraz zrywano naramienniki i kokardy wojskowe. Do poważniejszych ekscesów jednak nie doszło. W mieście pojawiły się plotki, że polskie wojsko ma nadejść od Gniezna, ale w Dzienniku Bydgoskim zaprzeczono tym doniesieniom: „Naiwni tylko takim bajkom uwierzyć mogą. W Gnieźnie panuje jak największy spokój”. Czytelnikom zalecono umiar w dążeniach niepodległościowych.  „My Polacy wszelkie nasze życzenia narodowe odkładamy na później , gdy stosunki będą uporządkowane. Tak też pojmuje sprawę nowa władza, która z sympatią odnosi się do polskości”.

Pretzell zaczął dowodzenie od wydania rozkazu dziennego. Każdy przyłapany na plądrowaniu, grabieży i morderstwie miał być na miejscu zastrzelony. Ustanowiono sąd wojenny, a batalion piechoty został skierowany na dworzec, aby do miasta mogli przedostać się tylko podróżni z dokumentami.

Wszystkie miejskie instytucje, kolej, poczta i policja miały funkcjonować jak dotychczas. Ludności cywilnej doradzono, aby w najbliższych dniach nie gromadziła się na ulicach oraz zakazano jej – tak samo jak wojskowym – nosić broń.

Kierownik placu lotniczego nie rządził długo. Obok rady żołnierskiej 11 listopada powstała też rada robotnicza. Wchodzący w skład tej drugiej socjalista Stoessel tłumaczył później, że wojskowi nie byli zadowoleni ze swej rady, a próba przywrócenia obowiązku salutowania oficerów spotkała się z oburzeniem. Doszło do strzelaniny. Zginęło ok. 10 osób. Na nowego komendanta wyniesiono „zwyczajnego żołnierza” Knacka. Rada żołnierska połączyła się z robotniczą, a Stoessel zaczął odgrywać jedną z głównych ról w nowej władzy.

Nowa rada kontynuowała rozmowy z magistratem, komisją żywnościową i koleją, na której dalszym funkcjonowaniu wszystkim zależało. Policja została usunięta z ulic, a służbę zaczęły pełnić patrole i warty. Zakazano nosić pruskich kokard, lecz pozwolono niemieckie.

Mieszkańcy zaczęli się obawiać, że może zabraknąć mięsa, na co Stoessel zareagował stwierdzeniem, iż są jeszcze majątki, które oddały mało bydła i trzeba będzie je przymusić przy użyciu siły zbrojnej. Początkowo ludność cywilna miała do godziny 20:00 opuszczać ulice, co tłumaczono coraz trudniejszym położeniem miasta. Po kilku dniach zakaz zmodyfikowano i obywatele do 20. roku życia mogli o tej porze przebywać w mieście tylko w obecności rodzin. Tym, którzy się nie stosowali, groził 14-dniowy areszt lub grzywna.

W wielu kwestiach życie w mieście toczyło się normalnie. Przypominano na przykład o nadsyłaniu darów na bazar gwiazdkowy na rzecz bezdomnych, który miał rozpocząć się 8 grudnia. W Dzienniku Bydgoskim skarżono się, ze w Poznaniu rada wydała pozwolenie na rozmowy telefoniczne dokąd się chce, a „u nas w Bydgoszczy trzeba o każde polskie słowo prawdziwe walki staczać z telefonistkami”.

16 listopada powstała Polska Rada Ludowa. 18 z 35 miejsc w niej trafiło do robotników. Następni byli rzemieślnicy i kupcy. Miało to być wierne odbicie stosunków społecznych, które zapewni robotników, że ich interesy nie są zagrożone. W kolejnych miesiącach to właśnie ta rada podtrzymywała polskość i organizowała ustrój państwowy, przygotowując miasto do powrotu w polskie granice, co nastąpiło w styczniu 1920 roku.

Sebastian Torzewski