Jaki ojciec, taki syn. Sebastian Chmara kontynuuje rodzinną tradycję
Dodano: 27.02.2018 | 09:00Syn Sebastiana Chmary zaczął odnosić pierwsze sukcesy w skoku o tyczce.
Na zdjęciu: Sebastian Chmara zdobył w ostatnich tygodniach dwa medale mistrzostw Polski.
Fot. Tomasz Kasjaniuk/ mat. PZLA
W gronie najlepszych polskich tyczkarzy pojawił się kolejny zawodnik Zawiszy Bydgoszcz. W ostatnich tygodniach zdobył dwa medale mistrzostw Polski, a jego kolejnym celem jest start w mistrzostwach świata do lat 20. Nazywa się Sebastian Chmara. I jest synem Sebastiana Chmary.
11 lutego został w Toruniu mistrzem Polski do lat 20. Startował z bólem pleców po niefortunnym upadku cztery dni przed zawodami. Wygrał pewnie, z 30 centymetrami przewagi nad drugim zawodnikiem. – Pierwsze wysokości skakałem trochę zachowawczo. Dopiero jak już zostałem sam w konkursie to postanowiłem trochę zaryzykować – mówi 19-letni Chmara. Ryzyko popłaciło. Zawodnik Zawiszy ustanowił swój nowy rekord życiowy – 4,65 m, choć trener Wojciech Dakiniewicz przyznaje, że jeden ze skoków był na tyle dobry, że wysokość mogła być jeszcze lepsza.
Tydzień później, także w Toruniu, Chmara zdobył swój pierwszy krążek w seniorskim gronie. Pod nieobecność Karola Pawlika i Mateusza Jerzego spodziewał się 4 lub 5 miejsca. Zaliczył wysokość 4,60, a trzy próby na 4,80 zakończyły się niepowodzeniem. Identyczne skoki oddał o sześć lat starszy Damian Tomalik z AZS AWF Warszawa i obaj zawodnicy ex aequo prowadzili, gdy w konkursie było jeszcze trzech zawodników, którzy dopiero mieli zacząć skakać. Pierwszy z nich, Borys Dżaman nie oddał jednak żadnej udanej próby z poprzeczką zawieszoną na 5,00, więc Chmara wskoczył na trzeci stopień podium. Lepsi byli tylko faworyci – Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski, którzy skakanie na dobre rozpoczęli przy wysokości na 5,50 m.
– Oczywiście brąz wśród seniorów znaczy więcej niż juniorskie złoto. Ale pamiętajmy, że szczęście się do mnie uśmiechnęło, nie można tego traktować jako taki wielki sukces – skromnie mówi Chmara. Dakiniewicz odpowiada jednak, że może i wynik nie był imponujący, ale z medalu trzeba się cieszyć. – Sebastian szybko się uczy i widać, jakie postępy robi. U nas tworzy się teraz dziura pokoleniowa. Są Lisek, Wojciechowski i Sobera, następnie Pawlik, Jerzy i Dżaman, a potem już nikogo. Wszyscy wolą trenować piłkę nożną niż skok o tyczce – wyjaśnia trener.
Słowa o szybkich postępach nie były przypadkowe. Młody Chmara zaczął od wieloboju w wieku dwunastu lat, a regularnie przygotowuje się do skoku o tyczce od zaledwie pół roku. Trenuje sześć razy w tygodniu, a wolne ma w niedziele. – Szkoły nie opuszczam. Jedynie jeśli sa jakieś obozy, ale wtedy to na półtora tygodnia, więc wszystko da się odrobić – mówi młody sportowiec. Trener dodaje: Widać, że ma warunki i możliwości po tacie oraz wujku. Oczywiście to nie jest tak, że w kilka miesięcy można stworzyć tyczkarza, więc trzeba go paru rzeczy nauczyć, ale jest już dobrze przygotowany fizycznie.
Rozwijającej się karierze 19-latka przygląda się jego ojciec. – Jeszcze rok temu czasem skakał jak z nut, a innym razem nie był sobą. Choć to się zdarza nie tylko w tym wieku. Skok o tyczce jest na tyle skomplikowaną konkurencją, że nawet Lisek, Wojciechowski czy Lavillenie popełniają błędy – mówi Sebastian Chmara senior. To on zabrał syna na pierwszy trening. Nie musiał specjalnie namawiać, bo w domu sport od zawsze był czymś normalnym. W 1999 roku, w którym młody Sebastian się urodził, on został mistrzem świata w siedmioboju. Teraz tłumaczy, że początkowo treningi syna były bardziej ogólne i nie do końca usystematyzowane. – Ostatnio chyba poczuł, że może osiągać naprawdę dobre wyniki – mówi.
Sebastian Chmara i jego kuzyn Mirosław należeli do najlepszych polskich lekkoatletów ostatniej dekady XX wieku, więc młody Sebastian nie mógł uniknąć porównań z nimi. Trenerzy, którzy mieli styczność także z jego ojcem, często mówili mu, co ten robił w jego wieku. – Ale tata za każdym razem wspierał mnie i jak coś mi się udawało, to mówił, że on na pewno tak nie robił i nie był tak dobry – wspomina młody Chmara.
Ojciec przyznaje, że – choć to niełatwe – stara się trzymać z boku i jedynie obserwować poczynania syna. – Wiem, że musi tak być. Rodzice zbyt emocjonalnie podchodzą do startów własnych dzieci. Nawet mając takie doświadczenie jak ja, można co najwyżej przekazywać tylko drobne sugestie – mówi. Jeśli już dyskutuje, to raczej z trenerem. – Sebastiana staram się tylko motywować. Pokazywać mu, co jest ważne w sporcie i że jak czasem nie wychodzi, to nie jest to koniec świata – przyznaje.
Rola obserwatora potrafi być jednak stresująca. Zdecydowanie bardziej niż własne występy. – Nerwy są 1000 razy większe. Jak ja startowałem, to wiedziałem, na co mnie stać. A jak on startuje, to nie wiem, co zrobi – mówi Chmara. – W tym roku chyba trochę to opanowałem, ale jeszcze w zeszłym, gdy na jednej imprezie nie do końca poszło po naszej myśli, to bardzo to przeżywałem.
W najbliższych miesiącach celem Chmary juniora będzie wysokość 5,10 m, czyli minimum na mistrzostwa świata juniorów. – Nie ukrywam, że to dosyć wysoko, więc czeka mnie dużo pracy, ale jestem zmotywowany – mówi Sebastian. – Musielibyśmy się w ciągu roku poprawić o metr. To dużo, ale do zrobienia – dodaje Dakiniewicz, który bardzo chwali współpracę z podopiecznym – Skupia się na treningu i jest strasznie nakręcony do pracy, a to jest najważniejsze – przyznaje.
Sebastian Chmara – aktualny mistrz Polski w skoku o tyczce do lat 20, a także brązowy medalista mistrzostw Polski seniorów. Urodził się w 1999 roku. Tym samym, w którym jego ojciec, także Sebastian został w japońskim Maebashi halowym mistrzem świata w siedmioboju. Jego wujek Mirosław to wielokrotny mistrz Polski, a także były rekordzista kraju w skoku o tyczce.
- Nowości w Multikinie. Od dzisiaj jedna z głośniejszych premier tego roku! - 19 kwietnia 2024
- Zabawa i restauracje nad Kanałem. Zobacz, jak bydgoszczanie spędzali czas wolny 100 lat temu - 19 kwietnia 2024
- 22-letnia bydgoszczanka zatrzymana. Miała narkotyki w mieszkaniu - 19 kwietnia 2024