Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Koniec procesu po tragedii na Toruńskiej. Za kilka dni wyrok w sprawie śmiertelnego pobicia ojca

Dodano: 04.07.2018 | 14:50

Sąd przedłużył oskarżonemu areszt o dwa miesiące - do początku września.

Na zdjęciu: Śledczy chcą dla Remigiusza P. kary siedmiu lat pozbawienia wolności, obrońca - pięciu lat.

Fot. Szymon Fiałkowski / archiwum

W bydgoskim Sądzie Okręgowym zakończył się proces 23-letniego Remigiusza P. Mężczyzna w lipcu ubiegłego roku śmiertelnie pobił swojego 43-letniego ojca. Do tragedii doszło na terenie ogródków działkowych „Kolejarz” przy ulicy Toruńskiej.

Mężczyźnie postawiono zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi kara od dwóch do dwunastu lat pozbawienia wolności. 23-latek podczas rozprawy w sądzie przyznał się do winy. – Żałuję, że w ogóle doszło do tej sytuacji – mówił na pierwszej rozprawie. Na drugim posiedzeniu sądowym zeznawali biegli lekarze, którzy badali stan zdrowia mężczyzny. – Bywa drażliwy, nieraz odbija mu po alkoholu – mówił lekarz-psychiatra, potwierdzając, że Remigiusz P. był uzależniony od alkoholu i narkotyków.

Podczas środowej rozprawy zeznawali dwaj kluczowi dla sprawy świadkowie. Pierwszym z nich był lekarz, który tamtego dnia przyjechał karetką na miejsce tragedii. – Mieliśmy problem w dotarciu na miejsce zdarzenia – opisywał sądowi. Jak dodawał, syn pobitego był agresywny w stosunku do ratowników, stąd też ci zdecydowali się wezwać także patrol policji. Po przybyciu na miejsce tragedii stwierdzono zgon 43-latka. – Dopytywałem dwie kobiety, jak doszło do tego zgonu, ale nie pamiętam ich odpowiedzi – dodawał lekarz. Dopiero później miała paść informacja, że pobity 43-latek cierpiał na padaczkę.

Drugim świadkiem była kobieta, u której tamtego dnia doszło do spotkania na działce, które skończyło się śmiercią 43-letniego mężczyzny. – Spotkaliśmy się wtedy, 23-latka kojarzę, ale wtedy widzieliśmy się po raz pierwszy – przyznała. Podkreśliła, że na początku spotkania było spokojnie. – Rozmawiali ze sobą, było normalnie. Piliśmy alkohol w dużych ilościach, zarówno piwo, jak i wódkę – opisywała dalej. Zaznaczyła, że położyła się spać, bowiem spożyła za dużo alkoholu. I to wówczas Remigiusz P. i jego ojciec zaczęli się kłócić. – Doszło do rękoczynów, syn uderzył ojca – mówiła. Na pytanie sędziego Tomasza Pietrzaka, jak dochodziło do uderzeń, kobieta przyznała, że najpierw były to uderzenia pięścią, a potem także kopanie. – Kopał go, gdzie popadnie. Ten atak trwał jakiś czas. Wyglądało to w ten sposób, że najpierw go bił, potem przestawał, a następnie znowu bił – podkreśliła. Nie była jednak w stanie sprecyzować, ile było uderzeń i ile kopnięć. Odpowiadała, że ciosy zadawane przez 23-latka mogły być silne.

To właśnie ona w nocy z 10 na 11 lipca zadzwoniła po pogotowie. – W nocy oskarżony przybiegł do mnie i powiedział, że ojciec chyba nie żyje – opisywała dalej. Przyznała, że 43-latek w żaden sposób nie prowokował swojego syna. Oskarżony był za to agresywny w stosunku do swojego ojca. – On krzyczał: Biłeś moją mamę, a teraz ja będę ciebie bił – opisywała w sądzie. Kobieta dodała, że nie spodziewała się, iż na skutek tych uderzeń może dojść do śmierci Mariusza P. – Nic nie wskazywało na to, że dojdzie do takiej sytuacji – powiedziała i potwierdziła przy tym, że oskarżony stał się agresywny po spożyciu alkoholu. – Ja również się go bałam, też groził mi pobiciem – opowiadała dalej. Podkreślała, że nic nie było jej wiadomo o jakimkolwiek konflikcie między ojcem i synem.

Podczas mów stron prokurator zażądał dla Remigiusza P. kary siedmiu lat pozbawienia wolności. Również jego obrońca przyznał, że wina 23-latka jest bezsporna i uważa, że adekwatna do popełnionego czynu będzie kara pięciu lat więzienia. Wyrok zapadnie w przyszłą środę. Sąd podjął za to decyzję o przedłużeniu tymczasowego aresztu wobec oskarżonego o kolejne dwa miesiące, tj. do początku września.

Szymon Fiałkowski