Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Paweł Skutecki spotkał się Baszszarem al-Asadem. Jak i dlaczego?

Dodano: 02.11.2018 | 20:13

Na zdjęciu: Paweł Skutecki jest posłem od 2015 roku.

Fot. ST

Aktywność Pawła Skuteckiego na Bliskim Wschodzie po raz kolejny sprawiła, że o bydgoskim parlamentarzyście jest głośno. Kilka miesięcy temu poseł spotkał się z jednym z liderów Hezbollahu, a teraz pochwalił się fotografią z wizyty u oskarżanego o zbrodnie przeciw ludzkości prezydenta Syrii Baszszara al-Asada.

Skutecki poinformował o wizycie u prezydenta Syrii w czwartek po południu. Jak tłumaczył, pojechał do Damaszku wraz z między innymi posłem Andrzejem Kobylarzem (także Kukiz’15), żeby na własne oczy zobaczyć bezpieczne, normalnie funkcjonujące miasto oraz przekonać się, jak są traktowane mniejszości religijne. – Zobaczyłem sąsiadujący od czterystu lat z meczetem kościół i muzułmanów z dumą pokazujących ulicę, którą spacerował Jan Paweł II. Na głębsze refleksje jeszcze przyjdzie czas. Na gorąco: na pewno będę tu wracał – napisał Skutecki, pokazując jednocześnie zdjęcie ze spotkania z al-Asadem.

Polityk rządzący Syrią od 18 lat jest oskarżany chociażby o wydawanie rozkazów dokonywania zbrodni przeciw ludzkości. Jego wojskom przypisywane jest użycie broni chemicznej. – Miliony Syryjczyków koczują w nieludzkich warunkach w obozach w Jordanii, Libanie i innych krajach, a poseł Skutecki  spotyka się z krwawym satrapą! Czy marszałek Marek Kuchcinski akceptował ten wyjazd? Czy Sejm to sfinansował? Co na to MSZ? – oburzył się na twitterze poseł Michał Stasiński (PO).

Współpracownicy Skuteckiego jeszcze w czwartek tłumaczyli, że poseł finansuje wyjazdy na Bliski Wschód z własnych środków. Potwierdziła to też Kancelaria Sejmu, do której – jak informuje TVN24 – parlamentarzysta nie wystąpił z korespondencja w tej sprawie. Zapewniła też, że powstały w październiku z jego inicjatywy zespół parlamentarny ds. współpracy polsko-syryjskiej nie jest w żaden sposób powiązany z prowadzoną przez marszałka i kancelarię dyplomacją parlamentarną.

Skutecki, dla którego relacje z państwami Bliskiego Wschodu stały się jedną z głównych aktywności poselskich, wyjaśnia, że jego działalność ma zapewnić bezpieczeństwo polskich obywateli, a także przygotować grunt dla polskich przedsiębiorstw, które po zniesieniu sankcji mogłyby tam rozwijać biznes. – Jeśli traktuje się tematykę Bliskiego Wschodu na serio, to trzeba się spotykać z każdym – mówił w marcu, krótko po tym, jak został skrytykowany za rozmowy z Mohammadem Raadem, członkiem władz Hezbollahu.

Według Skuteckiego oskarżenia o użycie broni chemicznej są „nieweryfikowalne”, a do al-Asada „wchodzi się po prostu z ulicy, jest paru nierzucających się w oczy ochroniarzy”. – Tak nie mieszka jakiś oprawca, na którego życie powinny czyhać tabuny zabójców – zapewnił w piątek dziennikarkę Polityki. Z prezydentem dyskutował przez ponad godzinę. W rozmowie z dziennikarką przyznał, że nie ma takich kompetencji, aby zadać głowie państwa trudne pytania. – Rozmawialiśmy o obecności dziennikarzy, w zwykłej procedurze mają ponoć dostęp do kraju. Poprosiliśmy też o możliwość zwiedzenia kraju, a miejsca, które chcielibyśmy odwiedzić, wskażemy w dniu wyjazdu, żeby nie było malowania trawy na zielono. Powiedział, że nie ma z tym problemu.

Przed spotkaniem z al-Asadem poseł widział się też z miejscową opozycją oraz władzami religijnymi. Pomysł wizyty u prezydenta zrodził się dopiero w trakcie wizyty. Być może dlatego Paweł Kukiz w rozmowie z TVN 24 stwierdził, że o planach Skuteckiego nic nie wiedział. Co więcej, poseł miał powiedzieć mu, że wybiera się do Libanu. – Niedopuszczalne jest też to, żeby jakikolwiek poseł z jakiejkolwiek opcji politycznej prowadził swoją politykę zagraniczną – stwierdził Kukiz, dodając, że od wizyty u prezydenta Syrii odcina się.

We wtorek podczas posiedzenia klubu Kukiz’15 ma zostać poruszony temat aktywności Skuteckiego. Już w marcu prezydium klubu zajmowało się spotkaniem posła z Mohammadem Raadem. Wtedy Sktuecki przyznawał, że mógł wcześniej poinformować kolegów z ugrupowania, z jakim ryzykiem wiążę się ta wizyta. – Przyjąłem to na klatę, wziąłem do serca i wszystko jest już dobrze – zapewniał wówczas.

Sebastian Torzewski