Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Rafael Prętki: To my jako mieszkańcy tworzymy modę na Stary Fordon [STUDIO METROPOLIA]

Dodano: 19.01.2018 | 07:00

Wywiad z Rafaelem Prętkim, prezesem Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu.

Na zdjęciu: Rafael Prętki bacznie przygląda się planom rewitalizacji.

Fot. ST

Mijają cztery lata, od kiedy razem z sąsiadami zablokował ulicę Bydgoską, co dało początek Stowarzyszeniu Miłośników Starego Fordonu. Teraz w końcu ma doczekać się rozpoczęcia rewitalizacji osiedla, które – jak zapowiada ratusz – ma stać się nową wizytówką Bydgoszczy. Co jednak należy zrobić, aby zapowiedzi znalazły potwierdzenie w rzeczywistości? Dziś w Studio Metropolia Rafael Prętki.

Sebastian Torzewski: Jest pan trochę zawiedziony 2017 rokiem? Miała być rewitalizacja, a żadna koparka na ul. Bydgoską nie wyjechała. Zamiast drogowców nadal pracowali tylko projektanci.
Rafael Prętki (prezes  Stowarzyszenia Miłośników  Starego  Fordonu): No i nadal pracują. Ale czy jestem zawiedziony? Ja już walczę o rewitalizację od 2002 roku. Teraz cieszę się, że w końcu otrzymaliśmy decyzję środowiskową, bo od niej dużo zależało i może w końcu rewitalizacja przyspieszy.

– Decyzja Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska to przełom?
– Można tak powiedzieć. Dlatego chcę podziękować pani Annie Deczyńskiej-Sadowskiej, która zajmowała się tą sprawą w RDOŚ. W środę rozmawiałem z dyrektorem Maciejem Gustem z Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Powiedział, że po Święcie Starego Fordonu, które odbędzie się 9-10 czerwca, mają zamiar wejść na ulicę Bydgoską, a następnie na Promenadę i Zakładową. W najbliższych miesiącach zostaną też podjęte działania w kwestii nabrzeża, które miało być wykonane w ramach trybu  „Projektuj i buduj”, ale ZDMiKP raczej zdecyduje się na tradycyjną metodę, czyli najpierw projekt, a potem wyłonienie wykonawcy,  bo inaczej projektant mógłby nie dać rady.

– A odpowiedzialny za I etap PAS Projekt ostatecznie da radę? Już kilka razy był odsyłany do wprowadzenia poprawek.
– Teraz też je wprowadza. Fakt, że to młody, trochę niedoświadczony zespół, ale poznaliśmy się już dobrze i wiem, że starają się, jak mogą.

– W kwestii ADM-owskich remontów kamienic przy ul. Bydgoskiej też niewiele się wydarzyło.
– Zwykły człowiek  może robić remont z dnia na dzień. ADM nie może wejść do budynku i poprzestawiać ścian. Potrzebuje dokumentacji i uzgodnień z  dostawcami energii czy gazu. Obecnie jest na etapie wykonywania projektów, w niektórych budynkach pojawiają się instalacje gazowe. Wiem, że ludzie chcieliby wszystko od razu, ale w końcu nadejdzie ten czas, gdy zobaczą, że roboty ruszyły.

– W II etapie rewitalizacji prace będą dotyczyć rynku. Na początku grudnia poznaliśmy koncepcję, która wygrała w organizowanym przez urząd miasta konkursie. Nie otrzymała  jednak pierwszej nagrody, tylko drugą. Komisja konkursowa zapowiedziała, że zgłosi swoje poprawki. A jak pan ocenia przedstawioną koncepcję?
– Czekam na spotkanie z projektantami. Nie otrzymali pierwszego miejsca, bo ich koncepcja trochę odbiegała od wytycznych. Poprawki zgłaszane przez komisję mają zawierać życzenia mieszkańców, którzy wypowiadali się w ankiecie. Na pewno nie będzie  to jeden wielki parking, tak jak jest teraz.  To musi być miejsce bezpieczne dla odwiedzających. Będę jednak postulował utworzenie dwóch miejsc na postój do trzydziestu minut, aby klienci sklepów czy kwiaciarni mogli podjechać i zrobić zakupy. Nie mamy zbyt dużo lokalnych sklepów, więc o nie też trzeba zadbać i zapewnić im dojazd.

– Dojazd komunikacją miejską do Starego Fordonu też wymaga zmian?
– Nie mamy tych autobusów za wiele. Jedna linia 81 to  mało. Nie dojechał do nas tramwaj i już się nie łudzimy, że dojedzie, ale taki mniejszy autobus, nie ten długi, na pewno ułatwiłby życie. Nie musiałby nawet jeździć do centrum, wystarczyłaby linia dowozowa dla Fordonu

– Na ścianie zakładu karnego ma pojawić  się mural. Podoba się panu projekt?
– Wie pan, zdania są mocno podzielone. (śmiech). Jak pierwszy raz go zobaczyłem, to pomyślałem: Co to w ogóle jest? Co oni tam namalowali? Po kilku razach trochę się oswoiłem i nie mogę powiedzieć, że mi się nie podoba. W stowarzyszeniu było kilka bardzo krytycznych głosów. W lutym mamy mieć spotkanie z plastykiem miejskim i projektantem, podczas którego ustalimy ostateczny kształt. Na pewno wprowadzonych zostanie kilka zmian. Zarys zostanie, ale dodanych będzie więcej fordońskich akcentów.

– Na jednym muralu ma się nie skończyć.
– Podobno w konkursie było kilka projektów, które się panu Iwińskiemu spodobały i chce je wykorzystać na ścianie od strony Rynku. Te projekty jednak były inne. Nie były to takie malunki, a raczej miały odtwarzać architektonicznie budynek.

– Mural nie zmienia faktu, że w budynku nadal jest więzienie. Zdaniem wielu – nawet zrewitalizowany rynek nie będzie przyjaznym miejscem, dopóki będzie przy nim zakład karny.
– My oczywiście byśmy chcieli, aby więzienie przenieść, ale powiedzmy sobie szczerze, że szanse są niewielkie. To jest droga sprawa na poziomie ministerialnym, więc zakład karny jest i pewnie jeszcze długo tu będzie. Poza tym, jestem na rynku co drugi dzień i nie zauważyłem przestępczości.  Nie można  marginalizować ani osadzonych, ani tych, którzy ich odwiedzają. Nie przypuszczam, żeby do więźniów przychodzili ich koledzy, którzy z nimi kradli, bo wtedy raczej by już w tym więzieniu zostali. Przyjeżdżają do nich ich matki, żony oraz inni członkowie rodzin. Mamy stały kontakt z osadzonymi. Wiemy, jacy to są ludzie i chwalimy współpracę z nimi przy wielu inicjatywach.

– Robert Szatkowski widziałby w budynku więzienia obiekt kulturalny na wzór pałacu w Ostromecku. Wymienia też hotel, restaurację, niewielkie centrum handlowe.
– Przenosiny zakładu karnego to taka bajka jak odbudowa Wyszogrodu. Takie marzenia w obecnych czasach są raczej nierealne. Zacznijmy od budynków, które  naprawdę  na ten cel się nadają, czyli od spichlerza i synagogi. Wyremontowanie ich będzie dużo tańsze niż budowa nowego więzienia.

– Obiekt kulturalny właśnie w synagodze chce stworzyć Fundacja na rzecz UKW. 
– I to jest dobra myśl. Wydarzenia organizowane w Fordonie przyciągają wiele osób, więc potrzebne jest takie właśnie miejsce.  Synagoga jest idealna – nieduża, ale z historią, klimatem, duszą. Zabiegamy też o to, żeby wpisać spichlerz do Gminnego Programu Rewitalizacji. Na pierwszym piętrze urządzilibyśmy tam miejsce przyjęć i mniejszych spotkań kulturalnych albo biznesowych, a na ostatnim przygotowana zostałaby wystawa historycznych przedmiotów związanych z Fordonem. Na dole za to powstałaby kawiarnia. Cafe Rynek pokazało, że takie miejsce może cieszyć się powodzeniem, ale skończyło się dofinansowanie na jego działalność i kawiarni już nie ma.

– W Cafe Rynek spotykaliście się jako stowarzyszenie. Gdy w 2014 roku zablokowaliście ulicę Bydgoską, spodziewał się Pan, że tak się to rozwinie?
– Do głowy by mi nie przyszło. Drogę chcieliśmy zablokować już w 2002 roku, mam to nawet nagrane. To był taki okres, kiedy myślałem, co zrobić, żeby dom się nie zawalił, bo gdy obok przejeżdżał autobus, to cała konstrukcja się trzęsła. Dostałem pozwolenie na wykonanie bariery przeciwdrganiowej. Na własnej skórze przekonałem się, ile czasu trwa projektowanie, pozyskałem materiały, ale na koniec okazało się, że musiałbym płacić 1,5 tysiąca złotych rocznie zarządowi dróg za zajęcie pasa. Wtedy coś we mnie pękło. Przeszedłem się po Fordonie i okazało się że jest więcej ludzi, którzy podobnie jak ja mają dosyć. Zablokowaliśmy ulicę, a że akurat zbliżały się wybory, to przyjechali wszyscy lokalni kandydaci . To była taka iskra, która rozpaliła ognisko. Stwierdziliśmy z mieszkańcami , że nie można tylko krzyczeć, ale trzeba coś też samemu zrobić. Miało być święto ulicy Bydgoskiej, ale potem uznałem, że zrobimy coś większego. I tak powstało Święto Starego Fordonu.

– Tegoroczna edycja odbędzie się 9-10 czerwca.  Co planujecie?
– Mamy już nowy pomysł na rekonstrukcje, które będą. Na pewno przyciągną rzesze widzów. Będzie też oczywiście jarmark, gwiazda wieczoru, dobry kabaret, kilka młodych zespołów bydgoskich, orkiestra, defilada. Ale na razie nie chcę zdradzać wszystkich smaczków.  Będzie się działo, bo Fordon tego chyba po prostu oczekuje. Nawet dużo ludzi z centrum miasta i okolic przyjeżdża do nas na tę imprezę i bardzo ją chwalą.

– W innej dzielnicy mogłoby się to wszystko udać?  Fordon jest jednak specyficzny, w nim najbardziej czuć odrębność.
– Wszędzie może się udać, choć Fordon to rzeczywiście jest takie miasto w mieście. Gdy ktoś jedzie do centrum to nadal mówi „jadę do Bydgoszczy”. I to nie tylko starzy fordoniacy, ale też ci nowi, którzy dopiero się tu wprowadzili.  Szybko się aklimatyzują, zaczynają czuć ten małomiasteczkowy klimat oraz też mówić, że jadą do Bydgoszczy. W gruncie rzeczy jesteśmy perełką, którą ma Bydgoszcz i którą trzeba troszkę wypolerować.

– Ratusz, ogłaszając, że wydano decyzję środowiskową, zapowiedział, że Stary Fordon będzie wizytówką miasta.
– Jako mieszkańcy tworzymy taką modę na Stary Fordon, ale potrzebna nam jest rewitalizacja terenowa, która może pozwoli przyciągnąć nowych inwestorów. Ludzie przychodzą z różnymi pomysłami. Ostatnio ktoś proponował, aby zrobić fordoński finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Bardzo chętnie, ale my już nie mamy czasu i możliwości. Urzędnicy dostają za takie rzeczy pieniądze, a my robimy to społecznie i nikt z członków stowarzyszenia nie dostaje za to profitów. Aby dostać dofinansowanie, trzeba wystąpić w różnych konkursach.  Aby napisać projekt na taki konkurs, trzeba poświecić wiele godzin, a często efektem jest marne dofinansowanie. I wtedy czujemy, jakby nasza praca nie była doceniona.  Nagrodą  dla nas jest ilość osób przychodzących na nasze imprezy. Jesteśmy mocnym społeczeństwem lokalnym, które robi taką robotę, jak chyba żadne inne. A jeśli jest jeszcze ktoś taki, to mogę się ukłonić, bo wiem, ile potrzeba zaangażowania. Dlatego dziękuję naszym partnerom oraz sponsorom, bo zawsze możemy na nich liczyć.

– Wsparcie dla Waszych działań z urzędu miasta nie jest wystarczające?
– Troszkę jesteśmy zawiedzeni pracami nad strategią  miasta. Skupiają się one na centrum, a pozostałe osiedla w ogóle nie są ujęte. Przecież Leśne, Osowa Góra czy Piaski też są w Bydgoszczy. Nie wspomnę już o Fordonie, w którym mieszka ¼ bydgoszczan. Z wydziału promocji dostaliśmy propozycję, aby w ramach Steru na Bydgoszcz promować Brdę. Tymczasem Wisła, którą my się zajmujemy, w ogóle nie jest ujęta. Trzeba patrzeć trochę szerzej, jak np. pani Anna Rembowicz-Dziekciowska z Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. Ktoś taki jak ona powinien się zajmować strategią miasta.  Prezydent Bruski też patrzy szeroko, ale wielu spośród urzędników już nie. Czasem żartujemy w stowarzyszeniu, że na wzór Brexitu zrobimy FordonExit.

– „Platforma Obywatelska w najbliższych  wyborach do rady miasta chce postawić na takich ludzi jak fordoński społecznik Rafael Prętki” – to cytat z październikowego artykułu Gazety Wyborczej.
– Ooo, to dobrze. Niech stawia na takich ludzi.

–  Czyli idzie pan w politykę?
– Nie, nie. Nie mówię, że nigdy nie pójdę. Ale  cała  motywacja, którą mam obecnie, to zasługa ludzi ze stowarzyszenia. Jeśli miałbym kiedykolwiek startować, to nie z listy żadnej partii. Nie będę też namawiał do głosowania na konkretnego kandydata. Pan Bruski często jest atakowany, ale moim zdaniem bardzo wiele robi dla miasta i idzie się z nim dogadać. Wiem, że będą inni  kandydaci na miejsce prezydenta z różnych  partii, którzy także będą działać dla Fordonu i Bydgoszczy. Mogę więc tylko zachęcać ludzi, aby tłumnie poszli na wybory, żeby pokazać, że z Fordonem trzeba się liczyć. Będziemy też wspierać kandydaturę radnej Katarzyny Zwierzchowskiej, bo to nasz człowiek i bardzo dużo robi dla Fordonu. A ja mam swój warsztat i swoich ludzi, których nie chcę zostawiać. Jako radny musiałbym zajmować się także innymi rzeczami, a ja wolę ten czas przeznaczyć, żeby działać tutaj na miejscu.  W ten sposób zrobię dużo więcej.

Sebastian Torzewski