Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Zaczadzeni i… oczadziali. Procedury droższe od życia?

Dodano: 27.01.2018 | 13:27

Leczenie w komorze hiperbarycznej powinno rozpocząć się maksymalnie od czterech do sześciu godzin po zatruciu.

Na zdjęciu: Komora hiperbaryczna mieszcząca się w szpitalu wojskowym.

Fot. Stanisław Gazda

23-latek podtruty czadem potrzebował leczenia w komorze hiperbarycznej. Ale nie mógł z niej skorzystać w Bydgoszczy, bo jedyna w mieście działała do godziny piętnastej. Został przewieziony do Gdyni. I nie przeżył…

Ten przypadek miał miejsce przed czterema laty, ale mógł wydarzyć się wczoraj, dzisiaj… może wydarzyć się też jutro. Bo przez cztery lata nie udało się w Bydgoszczy wyjść poza sztywne procedury. Liczy się kasę, stawiając pieniądze ponad życie. Jeśli w grę wchodzi jego zagrożenie, trzeba po prostu zacząć działać. Nawet, jeśli oznacza to dla kogoś kłopoty i straty (sic!). Oddychanie czystym tlenem w komorze hiperbarycznej zwiększa pojemność oksydacyjną osocza. Dzięki temu niedotlenione narządy mogą otrzymać więcej tlenu. Co istotne, gdy dostarczamy więcej tlenu, wypiera on z połączeń z hemoglobiną toksyny np. tlenek węgla. Na tej właśnie zasadzie opiera się leczenie zaczadzonych.

Klinika Medycyny Hiperbarycznej i Ratownictwa Morskiego w Gdyni była pierwszym tego typu ośrodkiem w Polsce. Ratowała życie 24 godziny na dobę, więc tam transportowani byli zatruci tlenkiem węgla mieszkańcy naszego regionu. Mogą oni tam trafić także obecnie. Nic się nie zmieniło, poza nazwą. Teraz jest to bowiem Uniwersyteckie Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej. Są późne godziny wieczorne. W centrum dyżuruje doktor Piotr Góralczyk. – Czy istnieją jakieś ramy czasowe, w których trzeba się zmieścić, aby zdążyć uratować osobę zatrutą tlenkiem węgla? – Leczenie tlenem hiperbarycznym stosujemy w średnio ciężkim i ciężkim stopniu zatrucia tlenkiem węgla. Optymalny czas rozpoczęcia leczenia to tzw. okienko mózgowe, a ściślej okno terapeutyczne – jest przedział czasowy od czterech do maksymalnie sześciu godzin. To optymalny czas, w jakim pacjent powinien dotrzeć do ośrodka hiperbarycznego. Rozpoczynamy leczenie w maksymalnym przedziale do 24 godzin od zatrucia zgodnie z wytycznymi European Underwater and Baromedical Society – wyjaśnia doktor Góralczyk.

Wracam myślami do przypomnianej na wstępie dramatycznej nocy sprzed czterech lat. Będąca ostatnią deską ratunku komora hiperbaryczna w Centrum Hiperbarii Tlenowej przy ulicy Powstańców Warszawy czynna była do godziny piętnastej. Zastanawiam się głośno, czy w sytuacjach alarmowych uruchomienie jej w nocy byłoby problemem nie do pokonania? Pamiętam, że prof. Wojciech Gaszyński, kierownik Zakładu Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, zagorzały propagator terapii hiperbarycznej w przypadku zatruć tlenkiem węgla, powiedział kiedyś: No jasne, że mnie też brakuje ludzi i pieniędzy. Ale jak trzeba, to dzwonię po lekarzach w środku nocy. A potem szybko uruchamiamy komorę. Doktor Piotr Góralczyk z Gdyni, słysząc moje rozterki, studzi emocje: – Sam rozruch urządzenia nie trwa zbyt długo. Problem polega na tym, że wielomiejscowa komora hiperbaryczna jest urządzeniem medycznym, do obsługi którego potrzeba kilku wyszkolonych osób: lekarza, atendenta medycznego (pielęgniarki lub lekarza opiekującego się pacjentem w środku komory) i technika. Ekipę składającą się z kadry medycznej i pielęgniarskiej wojskowego szpitala można by było przyuczyć w prowadzącym szkolenia Uniwersyteckim Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej.

Pieniądze też może by się udało jakoś wygospodarować. Rzecz w tym, iż właścicielem komory jest prywatna toruńska spółka HbOT Hiperbariatlenowa, na rzecz której pracują lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni i operatorzy komory hiperbarycznej. – NFZ zawarł umowę na osiem godzin funkcjonowania komory, bo takie warunki przedstawiła spółka, czy zawarliście umowę na osiem godzin, bo taką umowę chcieliście ze spółką zawrzeć? – pytam Barbarę Nawrocką, rzeczniczkę kujawsko-pomorskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. – Świadczenia w komorze hiperbarycznej są świadczeniami udzielanymi w trybie ambulatoryjnym, zgodnie z harmonogramem czasu pracy, który ustala świadczeniodawca, a zatwierdza NFZ. Obecnie kontrakt na komorę hiperbaryczną na pierwsze półrocze 2018 roku wynosi niecałe 930 tysięcy złotych. Planowany jest konkurs ofert na te świadczenia. W związku z powyższym – jaki będzie poziom finansowania na drugie półrocze, okaże się po rozstrzygnięciu przedmiotowego konkursu. Fundusz (zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia) może zakontraktować świadczenia wyłącznie w komorze wieloosobowej. Zgodnie z raportami dotyczącymi czasu oczekiwania, które placówki przesyłają do NFZ wynika, iż pierwszy wolny termin (przypadek stabilny) w Centrum Hiperbarii Tlenowej wskazywany jest na 7 marca, a świadczenie w trybie pilnym – na 15 lutego – wylicza rzeczniczka funduszu. Co stoi na przeszkodzie, żeby ratująca życie wieloosobowa komora hiperbaryczna dostępna była w bydgoskim Centrum Hiperbarii Tlenowej przez całą dobę? Anna Lipińska, właścicielka komory, twierdzi, że zawieranie umów z instytucją państwową (jaką jest NFZ) w niczym nie przypomina kontraktów zawieranych między prywatnymi podmiotami. Negocjowanie kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia to złożony, wieloetapowy proces, gdzie poza aspektem słusznościowym i ekonomicznym jest jeszcze cały szereg obwarowań prawnych i proceduralnych. A co się tyczy utrzymania centrum w pełnej, 24-godzinnej gotowości – wymagałoby to dwukrotnie wyższej wartości kontraktu. Lipińska uspokaja jednak, że w szpitalu im. Jurasza znajduje się jednoosobowa komora ratującą życie, czynna w dodatku 24 godziny i przez siedem dni tygodnia. Tyle że jest to komora typu monoplay, do której wchodzi jedynie pacjent. Pod warunkiem, że jego stan nie jest ciężki i nie ma utraty przytomności. W większości przypadków osoby zatrute tlenkiem węgla są nieprzytomne i nie można ich umieścić w komorze bez stałego nadzoru lekarza.

Jak wygląda więc codzienne funkcjonowanie komory w szpitalu Jurasza? – Komora hiperbaryczna znajdująca się w naszym szpitalu faktycznie pracuje w trybie całodobowym. Poddawani terapii są w niej trafiający do szpitala pacjenci z zatruciem tlenkiem węgla, jak również prowadzone są w niej terapie dla pacjentów naszego szpitala szczególnie w zakresie leczenia ran przewlekłych – wyjaśnia Marta Laska, rzeczniczka Jurasza. I dodaje, że pacjentami korzystającymi z terapii komorą hiperbaryczną mogą być osoby dorosłe i nastolatki oraz, co najbardziej istotne, niewymagające wentylacji mechanicznej (czyli pacjent nie może być zaintubowany).

Z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu otrzymaliśmy dane, które powinny przemówić do rozsądku tych, którzy patrzą na kasę, stawiając pieniądze ponad ludzkie życie. Tylko dwadzieścia trzy dni stycznia naznaczone były w województwie kujawsko-pomorskim trzydziestoma ośmioma przypadkami zatruć tlenkiem węgla, w wyniku czego życie straciły trzy osoby (w tym 9-letnie dziecko). W okresie grzewczym – od 1 września do 23 stycznia stwierdzono z kolei aż 132 przypadki zaczadzenia. W statystyce wypadków zatruć tlenkiem węgla pierwsze miejsce w województwie zajmuje powiat grudziądzki (29 przypadków). W Bydgoszczy było ich 14. W powiecie bydgoskim – 8, w nakielskim – 9 i w inowrocławskim – 6.

Szymon Fiałkowski