Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Alleluja! na Kujawach i Pomorzu

Dodano: 16.04.2017 | 09:30

Sprawdzamy regionalne zwyczaje!

Na zdjęciu: Wielkanocne śniadanie z regionalnymi akcentami.

Fot. Krzysztof Leśniewski

Na Kujawach i Pomorzu rozpoczynano świętowanie Wielkanocy, organizując symboliczny pogrzeb żuru i śledzia. Ponieważ od Środy Popielcowej były podstawą jadłospisu, w Wielki Piątek lub w Wielką Sobotę z radością zakopywano na skraju wsi resztki tych potraw.

Pogrzeby żuru przybierały różną formę. Najczęściej wiejscy chłopcy skrywali się z garnkiem żuru za rogiem chałup, w których mieszkały podobające się im dziewczyny, a następnie wybiegali i oblewali zupą drzwi. Gdy dziewczyny wychodziły umyć pochlapane drzwi, dla chłopców była to okazja do żartów i zaczepek.

Innym symbolem uprzykrzonego postu był śledź. Urządzano pogrzeby śledzia, którego wieszano na drzewach lub wleczono na sznurku przez wieś, a potem go zakopywano. Nieraz do takich ceremonii wykorzystywano szkielet śledzia z głową czy śledzia wyciętego z tektury lub wystruganego z drewna. Pogrzebowi towarzyszyły różne przyśpiewki.

Na Wielkanoc, tak jak w całej Polsce, robiono na Kujawach palmy i niesiono je do poświęcenia w kościele. Nie były one zbyt ozdobne. Najczęściej były to bukiety wierzbiny z baziami. Szczególnie ważne w tej kompozycji były właśnie bazie, które symbolizowały nieśmiertelność duszy, a w obrzędowości wiejskiej – także odradzające się po zimie życie. Łykając „kotki”, domownicy zapewniali sobie duchowe i fizyczne zdrowie na cały rok. Z tą samą myślą bazie z poświęconych palm dorzucano do paszy bydłu. Zatknięte u powały budynków gospodarczych, pod daszki uli, do kaczych i gęsich gniazd, a także na granicach pól, na cmentarzach i za święte obrazy w domach palmy, służyły ochronie przeciwko złym mocom. Służył do tego także proszek ze starych i startych palm.

Malowano również jajka na Wielkanoc. Zarówno na Kujawach, jak i na Pomorzu zdecydowanie popularniejsze od pisanek były kraszanki, czyli jajka barwione gładko, jednobarwnie, bez wzorów. Gotowano je w łupinach cebuli na kolor brunatny, lub w korze olchowej, dębowej czy w oziminie – uroczyście święciło się je w Wielką Sobotę. W okresie wielkanocnym na Kujawach tradycyjnie wzajemnie się nimi obdarowywano. Pisanki zdobiono również rozpuszczonym woskiem przy pomocy pędzelka. Wzory były najczęściej geometryczne.

W pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych odbywały się tzw. przywoływki. W Niedzielę Wielkanocną młodzi kawalerowie wchodzili na wysokie drzewa lub dach stodoły, wywołując imiona dziewcząt w formie tradycyjnych rymowanek, ogłaszając przy tym, ile wody dla każdej z nich nazajutrz przeznaczają. Wywołane  miały albowiem następnego dnia być oblane wodą. Na koniec oznajmiano imię i nazwisko tego chłopaka, który miał je wykupić, czyli który przyjdzie do wywołanej dziewczyny z dyngusem. Przywoływki zachowały się do dziś w inowrocławskiej dzielnicy Szymborze, kontynuowane od 1834 roku przez Klub Kawalerów.

A na Pałukach, opowiada mieszkający tam Krzysztof Leśniewski, pasjonat gotowania i znawca kuchni regionalnych, niegdyś w koszyku przeznaczonym na święconkę znajdowała się szynka, jaja kolorowe w trzech lub czterech kolorach (żółte, zielone, niebieskie i czerwone), pieprz, sól, bochenek chleba, oliwa, ocet, głowa wędzona lub gotowana świniaka, wódka (!), ser, masło i chrzan.

W domu najpierw jedzono kawałek chrzanu, a potem pito kieliszek gorzałki. Gospodarz mówił do żony: „Boże ci daj zdrowie”, a żona odpowiadała: „Pij z panem Jezusem”. Następnie zaczynało się jedzenie święconego i innych potraw. Na pałuckim stole w święta królowały baby drożdżowe, dziady – pulchny placek drożdżowy przekładany dżemem, placki drożdżowe zwane kuchem, mazurki (dopiero w okresie międzywojennym), sękacze i makocze, biała oraz wędzona kiełbasę, szynka pieczona z kością i kaczka pieczona z jabłkami, żur z jajkiem i pokrojonymi wędlinami ze świątecznego stołu, zylce, wątrobianki, salcesony, metki, leberki, kaszanki, malowane jaja na jeden kolor przeważnie gotowane w wywarach z łusek cebuli, obierkach od buraczków czerwonych, korze drzew, no i oczywiście chleb pieczony na młodziach.

W niedzielę wielkanocną nie jadano ciepłych dań, a tylko to, co przyrządzono dzień wcześniej. Jadło stało na stołach od rana do wieczora. Wieczorem odbywały się przywoływki – chłopcy wykrzykiwali rymowanki o zaletach i przywarach młodej panny i ile dyngusa dostanie. Jeśli panna miała chłopaka, to on mógł ją wykupić wódką. Powszechnie było chodzenie przebierańców po wsiach. Orszak prowadził niedźwiedź  opleciony cały powrozami ze słomy, baba, dziad na koniu, szewc i kominiarz.