Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Bariery i barierki Torbydu. Lodowisko musi się zmienić na zewnątrz i w środku

Dodano: 27.02.2018 | 08:43

Na zdjęciu: Prezydent Rafał Bruski na otwarciu Torbydu w towarzystwie radnych: województwa - Macieja Świątkowskiego oraz miasta - Moniki Matowskiej.

Fot. Stanisław Gazda

Niemal dwa miesiące po otwarciu nowy Torbyd nadal jest obiektem pełnym funkcjonalnych defektów. I nie zmieni tego apel projektantki, aby pisać o nim jako o „pięknym, nowoczesnym, bezpiecznym i ekologicznym lodowisku, z którego mieszkańcy Bydgoszczy mogą być dumni”.

Sobotnie popołudnie, 24 lutego. Kibice wstają z miejsc i oklaskują pierwsze, historyczne zwycięstwo hokeistów Budowlanego Klubu Sportowego na nowej tafli z Oliwa Hockey Team Gdańsk 5:3. Równie dobrze jednak sympatycy hokeja, którzy po raz trzeci szczelnie wypełnili skromne, liczące niespełna trzysta miejsc, trybuny, mogliby w ogóle nie siadać na swoich miejscach. Dla przeciętnego wzrostu amatora najszybszej gry świata przeszkodę nie do przejścia stanowią metalowo-szklane barierki usytuowane przed każdym z trzech (słownie: trzech) rzędów.

Kilka dni po uroczystym otwarciu Torbydu bydgoski ratusz powtarzał jak mantrę, że trybuny zostały wykonane zgodnie z projektem, wszelkimi normami, rozporządzeniami etc. Podobnego zdania jest Magdalena Brzezińska z TBi Architekci, firmy, która zaprojektowała lodowisko. – Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, balustrady wymagane są przy wysokości przekraczającej pół metra. Balustrady muszą spełniać warunki bezpieczeństwa również w przypadku ataku paniki. Brak barierek może spowodować zagrożenie życia – tłumaczy.

Tyle że te formalne tłumaczenia nie przekonują dzisiaj już nawet urzędu miasta. Po fali krytyki urzędnicy postanowili „uwagi ujawnione w okresie rozruchu oraz pytania w tym zakresie skierować do projektanta”. – Po otrzymaniu jego stanowiska podejmiemy działania w zakresie poprawy widoczności na trybunie zaakceptowane przez projektanta – wyjaśniała nam już w połowie stycznia Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta Rafała Bruskiego. Minęło kilkadziesiąt dni od tamtego momentu, więc sprawdziliśmy, jakie są szanse na oglądanie tafli w normalnych warunkach. Okazuje się, że na razie żadne, bo… – Dostaliśmy odpowiedź od projektanta, ale niesatysfakcjonującą nas, więc dalej analizujemy temat i możliwe rozwiązania – mówi lakonicznie Stachowiak.

Jak oceniasz funkcjonowanie nowego Torbydu?

Zobacz rezultat

Możliwych, a czasami w zasadzie jedynych słusznych rozwiązań trzeba było lub trzeba będzie na Torbydzie zastosować więcej. Mimo że urzędnicy przekonują, że bydgoska tafla spełnia wszystkie wymogi Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF), to niekoniecznie spełnia wymogi zdrowego rozsądku. Przykład – boksy przeznaczone dla sędziów oraz ławki kar dla zawodników, na które nie sposób dostać się inaczej niż przez lód. Powód – brak choćby jednej pary drzwi umożliwiających dostanie się tam spoza band. – To jest kompletne nieporozumienie. I wymogi IIHF nie mają tutaj nic do rzeczy. To jest po prostu fuszerka – tłumaczy nam jedna z osób dobrze zaznajomiona z lodowiskami krajowymi i zagranicznymi. Problemem są też zaledwie dwie szatnie, ale to akurat efekt zapowiedzi prezydenta Bruskiego, że Torbyd ma być głównie ślizgawką dla mieszkańców, a nie obiektem stricte sportowym. Po stronie niedoróbek można było zaliczyć nawet niedopasowanie grubości gum chroniących podłogę od ostrzy łyżew. Wskutek tego nie można było otworzyć w pełni drzwi do niektórych pomieszczeń.

Nie ochroniły się za to ściany wykonane z fazowanej wełny skalnej (zastosowano ją z uwagi na konieczność spełnienia przepisów przeciwpożarowych). Jeszcze przed otwarciem trzeba było obłożyć je płytami gipsowo-kartonowymi. W zamyśle miało być to zabezpieczenie przed uszkodzeniami mechanicznymi. Ale już wiemy, że ten manewr się nie udał. – Przed ich zamontowaniem ściany wyglądały jak po ostrzale z kul gumowych. Wgłębienia były widoczne gołym okiem – tłumaczy nam osoba, która wizytowała obiekt krótko po otwarciu. Wspomniane płyty czy kątowniki zamaskowały ostatecznie mało estetyczny wygląd ścian.

Poprawiać trzeba będzie też otoczenie Torbydu. Od strony północnej, tuż przy moście Esperanto, pojawił się bowiem zjazd dla wózków, który w pewnym momencie zakręca pod kątem… 90 stopni. Mało efektowne i efektywne rozwiązanie wyłapali społecznicy oraz użytkownicy forum SkyscraperCity. Ratusz już zapowiedział, że choć zjazd wykonano zgodnie z dokumentacją projektową, to będzie wymagał jego korekty z uwagi na jakość połączenia zjazdu z istniejącym wcześniej chodnikiem.

Zakończone właśnie ferie zimowe kolejny raz potwierdziły natomiast niedostatki Torbydu w zakresie przepustowości. Bydgoszczanie tłumnie oblegali lodowisko, ponownie tworzyły się kolejki, nierzadko nawet kilkudziesięciometrowe. Sprawę opisywaliśmy już w połowie stycznia w artykule „Kolejki na Torbydzie mają zniknąć. Ale płacić kartą nadal nie można”. Tyle że choć płatności kartą zostały wprowadzone, dostawiono budkę, w której wydawane są zegarki odmierzające czas spędzony na tafli, a także uruchomiono drugą kasę, problem nie zniknął. Teraz głównym winowajcą są kołowrotki. Choć są trzy, to są zaprogramowane sztywno jedynie na wpuszczanie bądź wypuszczanie amatorów jazdy na łyżwach. Zarządca obiektu chce, aby kierunek działania jednego z nich móc ustawiać w zależności od potrzeb (opuszczenie Torbydu też nie należy do najszybszych, w tym wypadku kolejki to również nie rzadkość). Wymaga to jednak ustaleń z administratorem systemu wejść i wyjść. – Tak naprawdę, choć brzmi to kuriozalnie, ratunkiem może być dopiero spadek popularności nowego lodowiska. Trudno jest w bardzo krótkim czasie obsłużyć bowiem ponad dwieście osób, a taką maksymalną pojemność ma przecież nowa tafla – podsumowuje w rozmowie z nami jeden z urzędników ratusza.