Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Bydgoszczy zabraknie pieniędzy? Może nas czekać agonia

Dodano: 24.11.2022 | 14:01

Na zdjęciu: Dyskusja na temat budżetu miasta przybrała bardzo polityczny wymiar.

Fot. Szymon Fiałkowski

W środę odbyło się pierwsze czytanie budżetu Bydgoszczy na 2023 rok. Władze miasta tłumaczyły, że robią, co mogą, ale polityka Prawa i Sprawiedliwości doprowadza finanse samorządów do ruiny. Radni PiS odpowiadali, że to nie wina rządu, tylko nieudolności bydgoskiego ratusza.

– Budżet, który przedstawiliśmy to budżet przetrwania. Za rok, jeśli nic się nie zmieni, może być budżet agonii – mówił Bruski.

Skąd zła sytuacja finansowa miasta? Inflacja wpływa na koszty inwestycji, funkcjonowania samorządu oraz obniża efektywne dochody mieszkańców. Z powodu podnoszenia stóp procentowych rosną odsetki od kredytów. Wzrasta też płaca minimalna, a ceny energii i paliwa przekładają się na koszty komunikacji publicznej.

To najprostsze i najkrótsze wyjaśnienia. Jak jednak tłumaczą władze miasta, załamanie nastąpiło w 2019 roku, gdy rząd wprowadził Polski Ład. Wcześniej nadwyżka operacyjna, a więc parametr, który można porównać do zysku przedsiębiorstwa, wyglądała coraz lepiej.

Jest coraz gorzej

– Zbudowaliśmy olbrzymi potencjał inwestycyjny, zbliżając się do 292 milionów złotych nadwyżki operacyjnej. Krach spowodowany Polski Ładem był taki, że w projekcie przyszłorocznego budżetu mamy nie 292 miliony, a 8 milionów – wyliczał Bruski. Tak niskiej nadwyżki operacyjnej nie było jeszcze w czasie jego rządów, czyli od 2010 roku.

Prezydent po raz kolejny podkreślał, że rządowe zapewnienia o pomocy samorządom niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Zdaniem Bruskiego rząd zdecydowanie więcej bowiem zabiera niż przekazuje włodarzom miast.

Szczególnie bolesne były zmiany we wpływach z PIT, z których mniej pieniędzy trafia teraz do samorządów. Prezydent wyliczał, że gdyby nie Polski Ład, to miasto w przyszłym roku miałoby 209 milionów złotych więcej. Tymczasem wpływy państwa z PIT i CIT łącznie wzrosły dwukrotnie. Na wpływy do budżetu państwa korzystnie wpływa także inflacja.

Rząd – jak podkreśla ratusz – nie tylko odbiera dochody, ale też narzuca nowe zadania, jak na przykład sprawy związane z dodatkiem węglowym i dystrybucją węgla. Kością niezgody pozostaje też finansowanie oświaty. Miasto od dawna powtarza, że rząd spycha na samorządy coraz więcej wydatków z tym związanych, a subwencja nie rośnie w odpowiednim tempie.

– W 2019 roku wydatki bieżące na oświatę wyniosły 658 mln zł, a subwencja 417. W przyszłym roku mamy wydać już 898 mln zł, ale subwencja wzrosła tylko do 590 mln. Dokładaliśmy 202 mln, a teraz dokładać 282 mln – wyliczał Bruski, który swoje wystąpienie zakończył słowami.

– Ktoś tu kłamie: albo Bruski, albo Morawiecki. Kto? Proszę sobie odpowiedzieć samemu. Ja mogę tylko powiedzieć, że mówię prawdę – stwierdził prezydent.

Niepewność

Na ten moment miasto nie ma też zabezpieczonej energii. Najpierw Enea zaproponowała 500 proc. podwyżki, w drugim postępowaniu nikt się nie zgłosił, a gdy miasto zdecydowało się na zamówienie z wolnej ręki, to najpierw odmówiła Enea, a następnie PGE. Energii oczywiście nie zabraknie, bo dostawy są gwarantowane ustawowo. Jednak wiąże się to z dodatkowym kosztem w wysokości ok. 0,5 mln zł.

Oprócz dyskusji o budżecie w porządku obrad znalazła się także dyskusja na temat wieloletniej prognozy finansowej miasta. Jak jednak przyznał skarbnik Piotr Tomaszewski, przedstawiona prognoza to po prostu jeden z możliwych scenariuszy.

– Dokładaliśmy największej staranności, ale niepewność dotycząca planowania uniemożliwia jakąkolwiek wyższą dokładność prognostyczną na 2023 roku, a co dopiero na kolejne lata – wyjaśniał Tomaszewski.

Radni PiS z argumentami ratusza się rzecz jasna nie godzili. Tłumaczyli, że sytuacja finansowa miasta wynika z niekompetencji władz Bydgoszczy, środki państwowe także trafiają do Bydgoszczy, a czynniki zewnętrzne (jak np. inflacja czy wojna w Ukrainie) wpływają na wszystkich.

Kłótnie

– Przeraża mnie, że musicie pójść do domu i powiedzieć sąsiadom, że to wasza wina. Ale oczywiście wy tego nie zrobicie. Powiecie, że to wina Bruskiego, wojny w Ukrainie i opłat za emisję CO2 – mówił w czasie dyskusji radny Jakub Mikołajczak (KO) i niestety tak wyglądała większość sesji – mocne hasła, a niewiele konkretów pozytywnie wpływających na miasto.

Zdecydowaną większość obrad zajmowały polityczne przepychanki dwóch zwaśnionych stron.  Na przykład mniej więcej takie:

– To budżet drenowania portfeli bydgoszczan przez Platformę. Wychodzi Wasze nieudacznictwo w zarządzaniu miastem i realizowaniu inwestycji – mówił radny Jarosław Wenderlich, który odczytał całą treść pisma do Bruskiego z ministerstwa finansów (wcześniej prezydent także je odczytał, ale tylko w części). Spytał też między innymi o finansowanie ratuszowego biuletynu Bydgoszcz Informuje.

Prezydent Bruski: – Rozumiem, że z ekonomią jest ciężko, nawet mimo tytułu MBA, więc najczęściej pan radny posługuje się treściami ze szmatławców albo rządowych pism, ale niech pan radny odpowie, dlaczego skoro było tak dobrze, teraz jest tak źle. Dlaczego z 300 milionów spadliśmy na 8? To jest proste pytanie, nawet nie trzeba być ekonomistą

Wenderlich: Niech się pan poda do dymisji, może to jest odpowiedź.
Bruski: Czarujecie rzeczywistość. Zostawicie Polskę zrujnowaną. I centralnie, i w samorządach. Zadałem panu proste pytanie. Czy umie pan odpowiedzieć? (włącza na swojej prezentacji slajd z napisem „CISZA???”)
Wenderlich: To jest tylko projekt budżetu, wiemy, że po jego wykonaniu bywa inaczej.
Bruski: Czyli pan nie chce odpowiedzieć
Wenderlich: To pan nie odpowiedział na moje pytania.
[…]
Bruski, odchodząc z mównicy: Mam jedną prośbę, przestańcie kłamać.
Wenderlich, po chwili: Ale to pan do swoich kolegów mówił?

Dyskusja zahaczyła jeszcze o spór, kto ma swojego partyjnego zwierzchnika w Toruniu, a skończyła się na tym, że Wenderlich domagał się przedstawienia radnym wydrukowanego pisma z ministerstwa finansów (tego, które wcześniej odczytał), Bruski mówił, że Wenderlich może je sam rozdać kolegom i koleżankom, we wszystko wtrącała się przewodnicząca Matowska, Wenderlich zawnioskował o 15 minut przerwy, wobec czego radny Langowski ogłosił zbiórkę po 30 groszy na ksero, skoro Wenderlich nie może sam rozdać kopii pisma.

Cały spór o pismo był – jak to określił Bruski – jałowy. I trudno oprzeć się wrażeniu, że ten przymiotnik dobrze opisałby też rejony, w które zawędrowała cała budżetowa dyskusja na tej sesji. Nie powinno to jednak dziwić, bo obrady radnych często tak wyglądają.

Rozmów o konkretnych zapisach w budżecie było niewiele. Próbowali radni Paweł Bokiej i Szymon Róg, którzy pytali o rezygnację z organizacji Steru na Bydgoszcz, inwestycje nad Kanałem Bydgoskim, drogi gruntowe oraz trasę Eurovelo. Ze swoimi zagadnieniami nie przebili się jednak na dłużej.

Sebastian Torzewski