Na zdjęciu:
Fot. nadesłane przez autora
Jakże łatwo i skutecznie można zabełtać ludziom w głowach. Oto po raz kolejny wmówiono mieszkańcom Bydgoszczy, że ich głos się liczy, że decydują o wydawaniu miejskich pieniędzy na najważniejsze ich zdaniem inwestycje na ich osiedlach. Jakaż to piękna i owocna zasłona dymna przysłaniająca faktyczne nieróbstwo i brak pomysłów władzy samorządowej , zasłona miejskiej stagnacji.
Urząd Miasta rozpisał konkursy. Mieszkańcy zgłosili więc bardzo wiele projektów jak wydać od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych przydzielonych na osiedle – na osiedlowe „inwestycje”. Zachwyt w mediach, a jakże – pełen. Same ochy i achy jak to władza bierze pod uwagę głos ludu.
A przecież 5 milionów na całe miasto, powtarzam- 5 milionów złotych na budżet obywatelski to po prostu tylko ochłapy rzucone przez prezydenta. To zaledwie 0.3 % półtoramiliardowego budżetu Bydgoszczy. Powtórzę – trzy dziesiąte procenta! Ale jaki to temat zastępczy! Ile przy tym zaangażowania, ile roboty dla Rad Osiedli, dla działaczy. Jak łatwo zamknąć buzie niezadowolonym – przecież macie pieniądze do dyspozycji. Wygrają najlepsze pomysły. Decydujcie, starajcie się. Ileż wokół medialnego szumu, konsultacji. Iluż urzędników ocenia te pomysły i projekty. A potem postępowania związane z wykonaniem zakwalifikowanych pomysłów. I tu nie patrzy się na koszty, które powstają po drodze do realizacji projekcików. Większość tych „inwestycyjek” w jakiś tam sposób, wycinkowo poprawia samopoczucie niektórych mieszkańców lub działaczy osiedlowych. Tu lampa, tam kawałek chodnika, tam kamerka monitorująca… lub krzesełka na stadionie Chemika. Ot na miarę wyobraźni pana Michała – urzędnika pilotującego sprawy „obywatelskiego budżetu”.
Jeśli jednak ochłapowy budżet obywatelski jest tak istotny, tak ważny– to po co radni? Po co Rada Miasta? To przecież radni powinni być obywatelskim głosem mieszkańców – po to byli wybierani. To oni konsultując się z mieszkańcami powinni wskazywać prezydentowi najpilniejsze do rozwiązania problemy. Także te drobne osiedlowe inwestycyjki ułatwiające życie.
Zatem – jeżeli budżet obywatelski, który rzekomo ma się dalej rozwijać – to, powtórzę pytanie , po co radni? Po co wydawać sporo pieniędzy na ich diety. Każdy z radnych kosztuje mieszkańców około 24 tysięcy rocznie. Nie licząc kosztów ich obsługi i pensji pracujących przy tym urzędników.
Zatem: jak obywatelski budżet to i obywatelskie zarządzanie w całej pełni… niekoniecznie z platformy obywatelskiej , może z platformy samorządowej.