
PO i SLD przeciw bezpartyjnym
Wyobraźnia to pojęcie obce dla większości radnych - pisze Konstanty Dombrowicz.
Na zdjęciu: Bogdan Dzakanowski (z lewej) nie znalazł się w zespole ds. konsultacji na temat utworzenia metropolii.
Fot. ST
Jak wynika z najprostszych statystycznych porównań i dodawania 130 plus 100 to niewątpliwie mniej niż 350 tysięcy. Takie właśnie są proporcje ilości członków partii ( PO – 130 osób i 100 SLD) do ilości bezpartyjnych bydgoszczan. W Radzie Miasta Bydgoszczy przewagę ma koalicja partyjna PO i SLD i koalicja ta decyduje o losach miasta. To dzięki temu , tak jak już kiedyś pisałem , będziemy mieli efektowny architektonicznie kurnik z 300 miejscami na widowni zamiast europejskiego lodowiska. Ale radnym to pasuje. Wyobraźnia … to pojęcie obce dla większości z nich.
Na wniosek prezydenta Bruskiego, radni PO i SLD wczoraj wykluczyli z możliwości pracy w zespole do spraw przeprowadzenia konsultacji na temat utworzenia Związku Metropolitalnego jedynego bezpartyjnego radnego – Bogdana Dzakanowskiego. Czego się boi prezydent? Pomysł by tylko przedstawiciele partyjnych klubów uczestniczyli w pracach zespołu świadczy o lekceważeniu mieszkańców, którzy mają prawo współdecydować o mieście. Coś podskakiwanie podczas zakodowanych manifestacji nie służy prezydentowi. Pan Bruski zakodował sobie , że trzeba walczyć . Tyle tylko , że według działań prezydenta teraz także bezpartyjni radni są wrogami, a rację ma ten, kto ma większość. Jakoś się to kłóci z dewizą wspomnianego KOD-u, który upomina się o rzekomo naruszane prawa opozycji. No cóż – jest jak jest. Ale czy tak być musi? Otóż nie musi. Jest taki przewidziany w ustawie o samorządzie gminnym przepis umożliwiający zmianę sytuacji i wybór nowej Rady Miasta i nowego prezydenta. Czy aby pora referendum nie nadchodzi?