Rozmowa z Przemysławem Semczukiem – autorem książki „Wampir z Zagłębia”
Dodano: 05.11.2016 | 16:24Autor był gościem wczorajszej premiery filmu "Jestem mordercą" w bygoskim kinie "Helios".
Na zdjęciu: Przemysław Semczuk
Fot. Stanisław Gazda
-Pana książka stała się kanwą scenariusza do filmu „Jestem mordercą”?
– No, nie zupełnie. Ja nie wiedziałem, że Maciej Pieprzyca robi film, ani on nie wiedział, że ja piszę książkę, choć obydwa dzieła dotyczą tego samego obszaru zainteresowań. Pieprzyca cały czas podkreśla, że film jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, jednak poza scenami, które są wiernym i dokładnym przełożeniem faktów na język filmowy, są też sceny, które są jedynie wizją artystyczną faktów. Ja oglądając film potrafię to sobie oddzielić.
-I jak się taki film ogląda? Pojawia się w panu jakiś wewnętrzny bunt, taki że chciałoby się z widowni krzyknąć: „To nieprawda!”
–Bardzo źle, bo ja wiem, co będzie się działo dalej…Tak było z każdą sceną. Podczas gdy siedząca obok mnie kobieta prawie podskakiwała z wrażenia, ja siedziałem spokojnie, i ona tego nie potrafiła zrozumieć. Jak przed końcem filmu wie się, kto zabije – wtedy nie ma „zabawy”.
-Skoro film i książka są czymś odrębnym, a za razem wspólnym – to ile filmu jest w książce, albo ile książki w filmie?
-Film naprawdę bardzo dobrze odwzorowuje rzeczywistość, jak chociażby tezę, że główny bohater prawdopodobnie w ten a nie inny sposób nakłonił Zdzisława do tego, żeby się przyznał, iż nie jest mordercą lecz został w tę zbrodnię sprytnie wmanewrowany. To film pokazuje bardzo wiarygodnie.
-Gdyby pan był osobą postronną, ale równie świetnie, jak pan, znającą zarówno film „Jestem mordercą”, oraz książkę „Wampir z Zagłębia”, to co by pan polecił bardziej: obejrzenie filmu, czy przeczytanie książki?
–To są dwie różne rzeczy. Gdy oglądamy film, przemawiają do nas obrazy, które łatwo do nas trafiają, biorąc niekiedy górę nad treścią. Książka przemawia dokumentami, faktami, które tylko dzięki dynamicznemu opisowi nie są suche, sztywne i urzędowe, lecz czytelne i przyswajalne dla czytelnika. Kolejność czytania i oglądania bądź oglądania i czytania – nie ma znaczenia, bo dopiero suma tych czynności pomaga w wyrobieniu sobie zdania, jak było naprawdę.
-Czy dotarcie do dokumentów i innych źródeł historycznych było trudne? Trzeba było może obchodzić klauzule tajności?
-Jakiś czas temu niektóre treści rzeczywiście były ściśle tajne. Dzisiaj wszystkie materiały są jawne. Największym problemem była niekompletność niektórych archiwów. Nie wiadomo, czy celowo, czy po prostu tylko z powodu wybrakowania, bo ktoś tam pisząc pracę, lub artykuł, coś pożyczył i zapomniał oddać, albo na artefaktach (dowodach rzeczowych) zrobił niezły interes.
–Dzisiejsze czasy nie należą do radosnych; życie stało się brutalne, ludzie bezlitośni. Zbrodnie takie jak te opisywane przez film są niemal na porządku dziennym, więc po co jeszcze dokładać się z tym złem, pisząc książkę „Wampira z Zagłębia”?
–Nie sądzę, żeby czytał pan tę wypowiedź na FB, na którą trafiłem dwa dni temu, ale to pytanie dokładnie wpisuje się w opinię jednej z internautek, która tak samo pyta mnie, po co mnożyć zło? Otóż nie. Ja w książce nie chciałem opisywać morderstw, epatować zbrodnią, choć wiem, że są ludzie, którzy się tym uwielbiają karmić i podniecać. Ta książka pokazuje tło i system, który doprowadził do tego, że dwóch niewinnych ludzi trafiło na szubienicę. I chyba to samo przesłanie jest w filmie…
- Pałace Krajny [WIDEO] - 19 maja 2020
- Marny los ruin zamku w Nowym Jasińcu [WIDEO] - 17 maja 2020
- Pośpimy krócej! Tej nocy zmiana czasu na letni! - 28 marca 2020