Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Wybrzeże pachnące komuną. Gdański epizod Gollobów

Dodano: 17.04.2017 | 14:15

W 1989 roku bracia Gollobowie stanowili o sile gdańskiego Wybrzeża.

Na zdjęciu: Jacek Gollob nie wspomina pobytu w Gdańsku najlepiej.

Fot. ST

W świąteczny poniedziałek żużlowcy Polonii mieli zmierzyć się z Wybrzeżem Gdańsk. W klubie z Trójmiasta na początku swojej kariery jeździli bracia Gollobowie.

Najsłynniejsze rodzeństwo polskiego żużla trafiło do trójmiejskiego klubu w 1989 roku. Obaj bracia zdali egzamin na żużlową licencję rok wcześniej, ale tylko Tomasz zdążył zadebiutować w I lidze w barwach Polonii, występując w pięciu meczach, w których zdobył jedenaście punktów.

Po osiągnięciu pełnoletniości młodszy z braci musiał udać się na służbę do wojska. Wstąpił na ochotnika, a przygoda z armią miała skończyć się po tygodniu, gdy zgodnie z planem przyszły mistrz świata miał zostać oddelegowany do należącego wtedy do resortu Wybrzeża Gdańsk. – Z tygodnia zrobiły się cztery miesiące. Dodam, że niezbyt ciekawe – wspominał Gollob w swojej biografii napisanej razem z Dariuszem Ostafińskim.

Żużlowca nie ominęło bicie wojskowymi pasami, czyszczenie toalet szczoteczką do mycia zębów oraz wycieranie podłóg sznurowadłem. Jak sam wspomina, gdy wrócił do domu, jego mama przeżegnała się i zabroniła wracać. Gollob pojechał jednak z powrotem do Gdańska i spędził w koszarach jeszcze kilka tygodni. Gdy dostał rozkaz pakowania się i przejścia do rezerwy, nie dowierzał.

Czas spędzony w wojsku nie wpłynął źle na formę 18-letniego wówczas sportowca. Po powrocie na tor był czołowym zawodnikiem występującego w najwyższej klasie rozgrywkowej Wybrzeża, zdobywając średnio ponad dwa punkty na bieg. Dobrze spisał się m.in. w wyjazdowym meczu z Polonią. Na Sportowej zdobył jedenaście punktów z bonusem. – Tak naprawdę był to pierwszy rok startów Tomka, bo poprzedni w Bydgoszczy był nieudany. Przeprowadzka do Gdańska zaowocowała dobrymi wynikami – wspomina Władysław Gollob.

Jego syn stawał wówczas na podium mistrzostw Polski juniorów oraz Srebrnego i Brązowego Kasku. Największy sukces w tamtym roku wywalczył w październiku w Lesznie, zajmując trzecie miejsce w indywidualnych mistrzostwach kraju. – Tylko przypadkiem nie został mistrzem, bo w wyścigu, w którym prowadził, jego konkurent wywrócił się i w powtórce już nie udało się wygrać – mówi Władysław Gollob. Wybrzeże z Gollobem w składzie zdobyło wtedy także młodzieżowe mistrzostwo Polski par klubowych.

Zdecydowanie gorzej pobyt w Gdańsku wspomina starszy z braci. Jacek w 1989 roku czekał dopiero na debiut w rozgrywkach ligowych, ale już na początku sezonu złamał nogę. Na tor wyjechał dopiero w końcówce rozgrywek i zdobył cztery punkty w dwóch biegach wysoko wygranego meczu z ówczesnym outsiderem I ligi – Ostrovią Ostrów Wlkp.

O sile Wybrzeże stanowili w tamtym sezonie, oprócz Golloba, także wspomniany Olszewski, jak również Dariusz Stenka. Mimo to, gdańszczanom nie udało się utrzymać w I lidze, która akurat przechodziła reorganizację i liczbę zespołów zredukowano z dziesięciu do ośmiu. Wybrzeże zajęło dziewiąte miejsce i wraz z Ostrovią oraz Unią Tarnów pożegnało się z elitą. Mistrzem kraju została – trzeci raz z rzędu – Unia Leszno.

Po zakończeniu sezonu Gollobowie mogli wrócić do Polonii, choć ich ojciec przyznaje, że rozmawiał z gdańskimi działaczami o pozostaniu nad morzem. – My w tamtym czasie proponowaliśmy amatorskie warunki. Potrzebowaliśmy tylko mieszkania, a w przyszłości jakiegoś motocykla. Z tym jednak były problemy, bo pachniało jeszcze komuną i nie udało się niczego ustalić. Wróciliśmy więc do Polonii i kariera synów rozwinęła się zgodnie z oczekiwaniami – mówi Władysław Gollob. Młodszy z jego synów dobrze wspomina czas spędzony w Gdańsku. – Robiłem tam szybkie postępy, ale nie ukrywam, że powrót do Bydgoszczy był mi bardzo na rękę. Tęskniłem i chciałem jeździć w domu – pisał na łamach swojej książki. W Bydgoszczy działacze wiedzieli, z jakimi talentami mają do czynienia i po powrocie na braci czekały mieszkania na osiedlu Leśnym. Dalszy ciąg historii wszyscy doskonale znają.

Sebastian Torzewski