Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Wypijmy za Bydgoszcz!

Dodano: 17.04.2016 | 13:25
Wódka Bydgoska

Miasto nad Brdą też ma trunki firmowane lokalnymi nazwami.

Na zdjęciu: Wódka Bydgoska w dwóch wersjach.

Fot. Stanisław Gazda

Najwspanialsze pomysły są zwykle dziełem przypadku, sprytnego wypełnienia niszy lub  wykorzystania nadarzającej się okazji. Nie zaszkodzi przy tym mieć dobrego przyjaciela, najlepiej bogatego. Ze zsumowania tych wszystkich zdarzeń losowych powstała Wódka Bydgoska.

Niepowtarzalny smak i krystalicznie czystą barwę zawdzięcza Wódka Bydgoska wysokiej jakości spirytusowi oraz wodzie pochodzącej z pokładów kredowych. Szczególną właściwością, która wyróżnia Wódkę Bydgoską spośród innych wódek występujących na rynku, jest brak skutków ubocznych. Czyli – skutków dnia następnego po wypiciu alkoholu. Brak bólu głowy czy brak pragnienia spowodowany jest zobojętnieniem odczynów chemicznych w trakcie procesu produkcji.

Roman Rezulak ma w Cerekwicy 2000-hektarowe wielospecjalistyczne gospodarstwo rolne, gorzelnię, prowadzi także hurtownię alkoholu. Rzec by można – ma wszystko, co sprzyja produkcji i sprzedaży własnego trunku. Grzechem byłoby go nie wymyślić i nie wytwarzać u siebie. Owszem, jest to realne i możliwe, ale nie w Polsce, z funkcjonującymi tu przepisami i uwarunkowaniami, których nie można określić inaczej, jak rzucaniem kłód pod nogi. Gdyby nie przyjaciel, który kupił toruński Polmos, Roman Rezulak miałby w Cerekwicy 2000-hektarowe wielospecjalistyczne gospodarstwo rolne, gorzelnię,  prowadziłby też hurtownię alkoholu. I na tym by się sprawa kończyła. A tak ma ciąg dalszy…

Po kupnie Polmosu przyjaciel przyjechał do mnie, żeby podłapać u mnie nieco wiedzy o spirytusie i jego produkcji. Zwierzył się, że zamierza otworzyć tyle hurtowni alkoholu, ile jest w Polsce województw. Mnie przypadła hurtownia w Bydgoszczy. Wódka Toruńska, którą miałem w ofercie, z powodu bydgosko-toruńskich animozji nie schodziła mi w ogóle. Pomyślałem więc, dlaczego nie można by było wyprodukować Wódki Bydgoskiej? – opowiada Rezulak.

Jakość alkoholu wynika z produktów służących do jego wytworzenia. Toruński Polmos akceptuje spirytus wytworzony jedynie z polskich zbóż lub z ziemniaków, a więc z tego, czego Roman Rezulak ma pod dostatkiem. Polmos chętnie więc z nich korzysta. A że trafiają one do gorzelni Rezulaka, korzysta też z jego doświadczeń jako gorzelnika. Wstępny proces produkcji przebiega dwuetapowo: w gorzelni oraz w zakładzie rektyfikacji. Rektyfikacja jest trzykrotna, dzięki czemu spirytus nie ma odoru. Jak wiadomo, ma on odczyn kwasowy, ale toruński Polmos, jako jedyny w Polsce, produkuje alkohol z wykorzystaniem wody z pokładów kredowych. Mówiąc krótko – niepowodującej tzw. kaca.

Ból głowy? Tylko z butelki

Roman Rezulak, wymyślając wspólnie z technologiem z toruńskiego Polmosu recepturę Wódki Bydgoskiej, smak uzyskał dzięki zastosowanej przy jej produkcji, oprócz wspomnianej wody z pokładów kredowych, domieszce spirytusu pszenicznego. To dało Wódce Bydgoskiej łagodność i delikatność. Współdziałając z toruńskim Polmosem pomysłodawca Wódki Bydgoskiej nie musiał się martwić o produkcję, akcyzę, dystrybucję. Jego pierwszorzędnym zmartwieniem była… butelka.

Pierwsze wydanie Wódki Bydgoskiej (bez domieszki spirytusu pszenicznego) pojawiło się na rynku bydgoskim już cztery lata temu. Wtedy w smukłej, półlitrowej butelce ze spichrzami bydgoskimi jako logo. Zadebiutowała podczas Balu Olimpijczyka na obiektach Zawiszy i do dziś jest jego nieodłączną częścią. Powoli stawała się „gadżetem” dawanym w prezencie zagranicznym gościom odwiedzającym Bydgoszcz.

Dziś kupuje się także oczyma – nierzadko opakowanie bywa ważniejsze od zawartości. Trzeba więc było uatrakcyjnić image Wódki Bydgoskiej. Tu Romanowi Rezulakowi z pomocą przyszło Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy, które doszukało się beczułkowatego kształtu butelki o znamionach historycznych. Do niej dodana została twarz Kazimierza Wielkiego i rok, w którym Bydgoszcz uzyskała prawa miejskie.

Wódka Bydgoska z twarzą króla, rokiem założenia i matową, beczułkowatą butelką mogłaby być śmiało produktem firmowym miasta. I znów, jeśli nie działoby się to w Polsce, rzeczywiście, mogłaby być sprzedawana w biurach turystycznych, na lotnisku, w hotelach jako „pamiątka z Bydgoszczy”. Gdyby nie to, że udało się Romanowi Rezulakowi wprowadzić Wódkę Bydgoską na półki bydgoskich supermarketów, pewnie do dziś mało kto by o niej wiedział…

Ale kto już zdążył poznać Wódkę Bydgoską, bierze na imprezy tylko ją, bo wie, że nawet po wypiciu „flaszki na łeb” –  i to bez popijania i zagrychy – następnego dnia nie potrzeba Alka-Primu, butelki wody kolońskiej na twarz, żeby zatuszować swoje „imprezowanie” – zapewnia Roman Rezulak, który ma nadzieję, że jubileusz 670-lecia urodzin Bydgoszczy będzie uczczony właśnie Wódką Bydgoską.

Nie dajmy się wyprzedzić. Do drzwi pana Romana zaczynają już pukać przedstawiciele stolicy z propozycją, czy nie zechciałby opracować Wódki Warszawskiej…

Fordon z domieszką Połczyna-Zdroju

Piwo jasne pełne Bractwo Fordońskie swoją wyjątkowość zawdzięcza uzdrowiskowemu klimatowi Połczyna-Zdroju. Połączenie krystalicznie czystej wody, najwyższej jakości chmielu z tradycją i profesjonalizmem browarników – daje niepowtarzalne i wyjątkowe wrażenia smakowe, których trudno doszukać się gdzie indziej. Cena za półlitrową butelkę to około 2,50 zł. Na zlecenie Kujawianki Inter Sp. z o.o.  mieszczącej się w Fordonie przy ul. Generała Tadeusza Bora-Komorowskiego wytwarzania Bractwa Fordońskiego, według starej receptury, podjął się znany od 1825 roku Browar Fuhrmann w Połczynie-Zdroju.

Fordon jest dziś częścią Bydgoszczy. Fordoniacy zostali zaanektowani do grona bydgoszczan, dlatego lubią czuć się odrębną społecznością. Z myślą o nich właśnie powstało piwo Bractwo Fordońskie. By mieli coś swojego, lokalnego, spajającego, bratającego – z czym mogliby się utożsamiać.

A jest to potężna społeczność. Nawet o wiele mniejsze miejscowości mają prawo ubiegać się o swoje lokalne piwo. Jest więc Kołobrzeskie, Łebskie. Dlaczego nie miałoby być Fordońskie? – wspominają Łukasz Borkowski i Rafał Dolata, szefowie Kujawianki Inter sp. z o.o. w Bydgoszczy-Fordonie. – I choć pomysł piwa fordońskiego nie dawał nam spokoju dużo wcześniej, to właśnie dzięki odwiedzinom prezesa browaru Fuhrmann z Połczyna-Zdroju idea piwa Bractwo Fordońskie nabrała realnego kształtu.

Browar przygotował kilka wersji: bractwo mocne, bractwo smakowe, słodowe, podwójnie i potrójnie chmielone.  Wybrane zostało jasne pełne, o kolorze złocistym, lager typu pilzner, na bazie słodu jęczmiennego czeskiego i polskiego, o smaku lekko goryczkowym i słabo pieniące się.

Każda nowa partia Bractwa Fordońskiego rozlewana jest co trzy tygodnie. Około 20 tysięcy butelek. Wiąże się to nie tyle z mocami przerobowymi niewielkiego browaru, co ze skrupulatnym trzymaniem się przezeń technologii, z długością procesu fermentacji, metodami warzenia. Tam nie idzie się na skróty, nie patrzy na ilość, nie stosuje chemicznych przyspieszaczy i innych substytutów. Piwo jest w stu procentach piwem.

Pierwsze rozlanie Bractwa Fordońskiego miało miejsce ósmego marca. Sprzedała się cała partia. Skoro się sprzedało co do jednego – pewnie się przyjęło. No bo piwo ani nie jest byle jakie, ani byle jak nie wygląda! Butelka na styl premium, ze staniolem, czyli tzw. „pozłotkiem”, ładnie wyglądająca etykieta przedstawiającą to, co najbardziej kojarzy się z Fordonem – stary most na Wiśle. No i cena. Niewygórowana. Kolejny rozlew to „świeżynka” – z 29 marca.

Pomysłodawcy piwa Bractwo Fordońskie nie nastawiali się na komercję, na podbój rynku, toteż Bractwa Fordońskiego nie uświadczysz w sieciówkach, marketach i supermarketach. Mają je, i bardzo ich to cieszy, lokalni sklepikarze w Fordonie. Z racji szeroko rozbudowanej sieci dystrybucji  firmy Kujawianka Inter w województwie, można je spotkać nie tylko w Bydgoszczy, ale również w Koronowie, Toruniu, Chełmnie, Świeciu i Grudziądzu.

Śledząc reakcje klientów, widoczne na przykład na forach społecznościowych, odnosimy wrażenie, że nasze Bractwo daje się lubić – nie ma, póki co, głosów krytycznych, nieżyczliwych. To nas bardzo cieszy, bo Bractwo Fordońskie, to nie tylko piwo, to także inicjatywa lokalna, część tej małej ojczyzny, jaką jest Fordon, a być może jedna ze składowych lokalnego patriotyzmu – zauważa Łukasz Borkowski.

Jako pierwsi mamy przyjemność poinformować, iż pod koniec kwietnia pojawi się w sprzedaży Bractwo Fordońskie o smaku malinowym – takie na letnie upały. Na pewno obecne będzie podczas obchodów Dni Fordonu.