Zawieszeni. Czy po wielu latach oczekiwania mieszkańcy Kapuścisk staną się właścicielami swoich mieszkań?
Dodano: 14.05.2020 | 07:00Na zdjęciu: Od blisko dwudziestu lat mieszkańcy bloków na bydgoskich Kapuściskach walczą o możliwość wykupu swoich lokali komunalnych. Każdy z nich posiada obszerne archiwum korespondencji z kolejnymi ministerstwami odpowiedzialnymi za sprawę.
Fot. Stanisław Gazda / archiwum
Po niemal dwudziestu latach oczekiwania, dziesiątkach wysłanych i odebranych pism mieszkańcy kilku bloków na bydgoskich Kapuściskach wreszcie są o krok od możliwości wykupienia lokali komunalnych na własność. MetropoliaBydgoska.PL dotarła do decyzji Ministerstwa Rozwoju, która jeszcze nie przesądza, ale znacząco przybliża epilog historii z korzeniami na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Decyzja, na którą czekało ponad stu mieszkańców budynków przy ulicach: Baczyńskiego, Kapuściska, Wojska Polskiego oraz Ciesielskiej, zapadła 27 marca. Ministerstwo Rozwoju odmawia w niej stwierdzenia nieważności orzeczenia prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej z końca grudnia 1951 roku dotyczącego wywłaszczenia Władysławy Czajkowskiej, właścicielki liczącej niemal dziewięć tysięcy metrów kwadratowych działki przy ówczesnej ulicy Bełzy. Obecnie na tym terenie stoi sześć bloków, w których do dzisiaj znajduje się kilkadziesiąt mieszkań komunalnych. Ich lokatorzy chcieliby je wykupić, ale nie mogą. Spadkobiercy dawnej właścicielki domagają się bowiem od dwóch dekad uchylenia decyzji z lat pięćdziesiątych (i de facto wypłaty odszkodowania). A to w praktyce uniemożliwia urzędowi miasta jakiekolwiek transakcje.
Spór i spory
Spór prawny sięgający 2000 roku trafił lokatorów bloków na Kapuściskach rykoszetem. Na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych kilkadziesiąt mieszkań zyskało status własnościowych. Osoby, które nie zdążyły wykupić swoich lokali, stały się mimowolnymi – choć nie: biernymi – obserwatorami ruchów urzędniczej machiny. A ta funkcjonowała bardzo powoli. Dość powiedzieć, że wniosek o uchylenie decyzji WRN trafił jeszcze na biurko prezydenta Romana Jasiakiewicza, a ten skierował go do nieistniejącego już od kilkunastu lat Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast.
Spory kompetencyjne i wielokrotne zmiany ministerstw odpowiedzialnych za sprawę były jednym z czynników, który spowodował wieloletnie oczekiwanie na decyzję. Ale była jeszcze druga strona medalu – to ogromna, bo licząca niemal dwieście pozycji, liczba stron postępowania. Są nimi bowiem nie tylko spadkobiercy Władysławy Czajkowskiej czy występująca w imieniu miasta Administracja Domów Miejskich, ale również wszyscy właściciele lokali znajdujących się na spornym terenie. A to paraliżowało proces decyzyjny. Przez wiele lat – z uwagi na poszukiwanie stron – rozpoznanie wniosku było po prostu zawieszone. Kolejne interwencje ratusza czy bydgoskich posłów nie przynosiły efektu. Kodeks postępowania administracyjnego nakazuje zapewnienie czynnego udziału w postępowaniu wszystkim stronom. To zamykało jakąkolwiek dyskusję.
Światełko w tunelu pojawiło się w 2018 roku. Ustalono wówczas ostatnie trzy rodziny, które miały prawo do dziedziczenia po właścicielach wykupionych mieszkań. Procedura, którą pilotował Wydział Mienia i Geodezji urzędu miasta, trwała kolejnych kilkanaście miesięcy. Aż wreszcie, pod koniec listopada ubiegłego roku, do dyrektora wydziału Andrzeja Beredy trafiło ostatnie postanowienie o nabyciu spadku. Otwierało to drogę do wznowienia postępowania wszczętego na wniosek spadkobierców dawnej właścicielki.
Postępowanie zostało – po czterech latach – wznowione 10 stycznia. Termin wydania decyzji określono maksymalnie na koniec kwietnia. Gdy na początku maja zapytaliśmy o szczegóły Ministerstwo Rozwoju, okazało się, że decyzja nie tylko została wydana (wspomnianego 27 marca), ale wpłynęło już odwołanie od niej (20 kwietnia). A mówiąc precyzyjniej – wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. W obu instancjach zajmuje się nim minister rozwoju.
Powrót do przeszłości
Sama decyzja, o czym pisaliśmy już wyżej, odmawia stwierdzenia nieważności decyzji o wywłaszczeniu podjętej przez prezydium WRN 28 grudnia 1951 roku. Gdy kilka lat temu rozmawialiśmy ze spadkobiercami dawnej właścicielki (chcieli pozostać anonimowi), swój wniosek motywowali tym, że wywłaszczenia nie dokonano na cele mieszkaniowe (ostatecznie budując na działce zaplecze mieszkaniowe dla Zachemu), ale „cele publiczne” (np. budowa trasy tramwajowej, drogi). W rzeczywistości w aktach sprawy motywacja była inna – wywłaszczona działka była gospodarstwem rolnym. A dekret o nabywaniu i przekazywaniu nieruchomości niezbędnych do realizacji narodowych planów gospodarczych z 1949 roku, który był podstawą wywłaszczenia, nakazywał w takim przypadku wskazanie nieruchomości zamiennej. Tymczasem Władysławie Czajkowskiej zaproponowano wypłatę odszkodowania.
Ministerstwo Rozwoju w swojej decyzji podkreśla jednak, że jedynie część wywłaszczanego terenu była przeznaczona na cele rolnicze. A to oznacza, że podnoszone przez spadkobierców zapisy dekretu (i aktów wykonawczych do niego) nie mają zastosowania. Resort uznał także, że w tym wypadku nie ma mowy o wydaniu decyzji z rażącym naruszeniem prawa. Urzędnicy wskazywali też, że jedynie częściowo udało im się dotrzeć do dokumentów sprzed niemal siedemdziesięciu lat. A zgodnie z dominującymi orzeczeniami sądów administracyjnych braki w dokumentacji nie pozwalają domniemywać uchybień przy wydawaniu decyzji i skłaniają ku jej pozostawieniu w obrocie prawnym. Co więcej, uznano, że wniosek o wywłaszczenie do prezydium WRN, który złożył Centralny Zarząd Budowy Miast i Osiedli, był przygotowany prawidłowo i zawierał wymagane załączniki. „Nie budzi wątpliwości, iż przedmiotowe orzeczenie (o wywłaszczeniu – dod. red.) zawiera wszystkie wymagane elementy” – pisze w decyzji Rafał Korzeniowski reprezentujący Departament Orzecznictwa Ministerstwa Rozwoju. I podsumowuje, że „nie została spełniona żadna z przesłanek stwierdzenia nieważności decyzji” (jest ich siedem i są one wymienione w artykule 156, paragraf 1 k.p.a).
Z uwagi na złożony wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy decyzja nie jest ostateczna i nie podlega wykonaniu. W normalnych okolicznościach odwołanie powinno być rozpatrzone w ciągu miesiąca, czyli do 20 maja. Sytuację komplikuje jednak trwający w kraju stan epidemii. – Specustawa związana z COVID-19 zawiesiła bowiem bieg terminów postępowań, także w przypadku postępowań administracyjnych – przypomina Przemysław Piątek, radca prawny i ekspert portalu MetropoliaBydgoska.PL. Oznacza to, że Ministerstwo Rozwoju nie jest zobligowane do wydania decyzji w trybie odwoławczym w standardowym terminie.

Zobacz również:
Dekret Bieruta po bydgosku. Mieszkańcy Kapuścisk od lat czekają na wykup mieszkań
Twarde prawo, ale prawo
Z dużą uwagą czeka na nią między innymi Jan Chabowski, od wielu lat zaangażowany w walkę o możliwość wykupienia mieszkań z bloków na Kapuściskach. Jako pełnomocnik Obywatelskiego Zespołu ds. Nowej Polityki Mieszkaniowej w Bydgoszczy wysyłał w minionych latach wiele pism do kolejnych ministerstw, prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego, kancelarii: sejmu i senatu czy wreszcie do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Zwracał w nich cyklicznie uwagę na wieloletni zastój w sprawie i paraliżujące ją prawo.
Na zakończeniu trwającego od dwudziestu lat sporu czeka też ratuszowy Wydział Mienia i Geodezji. W segregatorach złożonych przy ulicy Grudziądzkiej czekają lokatorskie wnioski o wykup. Mieszkańcy budynków przy ul. Baczyńskiego, Kapuściska, Wojska Polskiego i Ciesielskiej mają zapewnienie prezydenta Rafała Bruskiego, że będą mogli wykupić mieszkania na zasadach panujących na początku XXI wieku (za 2 procent wartości). – Gdy decyzja stanie się ostateczna, cały proces powinien potrwać około ośmiu miesięcy – mówi w rozmowie z nami dyrektor Andrzej Bereda. Weryfikacji zostaną poddane udziały w częściach wspólnych budynków, potrzebna będzie też wycena wartości mieszkań sporządzona przez rzeczoznawcę. Wreszcie – zostanie sporządzona umowa sprzedaży.
Jeśli Ministerstwo Rozwoju podtrzyma swoją decyzję odmawiającą unieważnienia orzeczenia z lat pięćdziesiątych, spadkobiercom Władysławy Czajkowskiej pozostanie jeszcze skarga do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Sąd może (na wniosek strony) zawiesić wykonanie decyzji. Wcześniej (w tym wypadku z urzędu lub na wniosek) może to także zrobić organ wydający decyzję. W sprawie mieszkańców Kapuścisk klamka została więc naciśnięta, ale jeszcze ostatecznie nie zapadła.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022