Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Złomiarze w odwrocie?

Dodano: 03.04.2017 | 18:50

Stanisław Gazda | s.gazda@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Obrotni złomiarze potrafią dostarczyć na teren skupu nawet tonę materiałów dziennie.

Fot. Stanisław Gazda

Jeszcze kilka lat temu nie było tygodnia, żeby bydgoscy policjanci i strażnicy miejscy nie łapali złodziei złomu. Złomiarze kradli co się dało: uliczne kratki ściekowe, kable, metalowe elementy z byłych budynków Zakładów Chemicznych „Zachem”. Ba, wchodzili nawet na prywatne posesje, żeby wytargać metalowe ławki ogrodowe, rozkręcali także torowiska. – Dziś na złomowisku więcej poszukiwaczy ciekawych rupieci niż złomiarzy – śmieje się kierownik dużego bydgoskiego skupu złomu. – Co mieli rozkraść, to już rozkradli. Nie bez znaczenia są też restrykcyjne wymagania przy sprzedaży metali, zwłaszcza brak anonimowości.

Złomiarze byli jedną z największych bolączek polskich kolei. Większość bowiem urządzeń sterowania ruchem kolejowym wykonanych jest z metali kolorowych – aluminium i miedzi. To bardziej opłacalny towar w punktach skupu złomu niż zwykła stal. Zdarzały się więc również kradzieże sieci trakcyjnej, która wykonana jest z miedzi. W związku z kradzieżami PKP ponosiły nie tylko potężne straty finansowe. Brakujące elementy infrastruktury kolejowej to przecież ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa.

Ostatnio, najbardziej spektakularna kradzież miała miejsce 1 stycznia 2017 roku. O godzinie 18:40 funkcjonariusze z Komendy Regionalnej Straży Ochrony Kolei w Bydgoszczy podczas patrolu stacji towarowej Bydgoszcz Wschód zauważyli mężczyznę, który na ich widok rzucił się do ucieczki. Po podjętym pościgu został ujęty. Posiadał przy sobie sześć miedzianych cewek piast osi lokomotywy oraz różnego rodzaju klucze do odkręcania śrub. Funkcjonariusze ustalili, że skradzione cewki zostały odkręcone od lokomotywy  ET 22 – 694, co spowodowało, że nie można jej było uruchomić i musiała zostać wyłączona z eksploatacji.

Bogdan Worytko, inspektor ds. prewencyjno–operacyjnych i bezpieczeństwa Komendy Regionalnej Straży Ochrony Kolei w Bydgoszczy mówi nam, że SOK-iści podejmują wiele działań służących ograniczeniu kradzieży. Są to patrole prewencyjne szlaków kolejowych czy prewencyjne kontrole punktów skupu złomu. W styczniu na terenie województwa kujawsko-pomorskiego przeprowadzono 65 kontroli, w lutym – o dziesięć mniej. Wspólne z policją cykliczne akcje sprawdzające punkty skupu złomu prowadzone są przynajmniej cztery razy w miesiącu. W skupach są co prawda katalogi najczęściej kradzionych rzeczy, ale niestety trudno jest zweryfikować, czy towar, który trafia do skupu, pochodzi z kolei, gdyż na złomowisko dostarczany jest w postaci opalonych kabli lub doszczętnie zdewastowanych urządzeń.

Bydgoska straż miejska wspólnie z policją w 2016 roku przeprowadziła 130 kontroli punktów skupu złomu. Jak informuje nas Arkadiusz Bereszyński, rzecznik municypalnych, „nie ujawniono elementów pochodzących z kradzieży ani nieprawidłowości w dokumentacji”. Niejako przy okazji stwierdzono czterokrotne naruszenie ustawy „prawo o miarach”. Chodzi o brak legalizacji wag. Za to wykroczenie mandatami ukarane zostały trzy osoby.

– Kilka lat temu mieliśmy do czynienia nie tylko z dużą liczbą kradzieży złomu, ale też z szeregiem nieprawidłowości przy jego skupie. Obecnie obowiązujące przepisy eliminują anonimowość sprzedającego, ułatwiając jego identyfikację i ukaranie w przypadku stwierdzenia, iż sprzedany towar pochodził z kradzieży – informuje Bereszyński.

Każdego dziesiątego dnia miesiąca podawane są nowe ceny skupu złomu. Ostatnio poszły w górę, ale korekta za dwa tygodnie może przynieść obniżkę. Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Wynika między innymi z notowań giełdy londyńskiej, ale także z ustalanego przez huty cennika.

– W mikroskali, z punktu widzenia złomiarza, czy ten biznes się opłaca? – pytamy.

– Jeżeli ktoś pozyskuje złom za darmo, to ma czysty zarobek przy jego sprzedaży. Gdy komuś brakuje na flaszkę 15 złotych, to jest gotów przytargać tu chociażby kaloryfer – i takiemu z pewnością się opłaca. Są tacy wózkowicze, którym gdy się pofarci i dostaną od kogoś np. wannę, silnik, kilka akumulatorów lub beczkę metalową, potrafią wyciągnąć i kilkaset złotych. Ale zdarzają się też tacy, dla których jest to sposób na życie – jeżdżą od warsztatu do warsztatu, od budowy do budowy, na miejsca rozbiórek domów i zbierają złom. Robiąc kilka kursów w ciągu dnia i potrafią sprzedać nawet tonę! – informuje właściciel jednego z większych skupów złomu w Bydgoszczy.

Właściciel zakładu obrotu złomem zauważa, iż policja coraz rzadziej zagląda na złomowiska, co może świadczyć o mniejszej liczbie zgłoszeń kradzieży, o uporządkowaniu się rynku właścicieli obiektów, którzy mocniej pilnują swoich własności, ale też o skuteczności przepisów, zgodnie z którymi sprzedający złom musi wypełnić formularz przekazania odpadów zawierający dane osobowe i oświadczenie, że złom jest jego własnością. Jeżeli coś ewidentnie wygląda na towar skradziony np. kratka ściekowa z napisem MPWiK – takiego przedmiotu po prostu się nie przyjmuje do skupu. Ukraść jest trudniej, ale sprzedać – jeszcze trudniej.

– Kiedyś tych drobnych wózkowiczów było znacznie więcej. Być może to, co miało być ukradzione, zostało już ukradzione, albo teren jest już tak oczyszczony, że nie mają z czym przyjeżdżać. Dziś na skupie złomu więcej jest szperaczy poszukujących ciekawych staroci (moździerze, maszyny do szycia, projektory filmowe, stare urządzenia elektryczne) niż tych, którzy je sprzedają – podsumowuje szef złomowiska.