Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

W SLD mówią o zdradzie. Co z lewicą po odejściu Nitkiewicza?

Dodano: 30.07.2019 | 11:04

Na zdjęciu: Ireneusz Nitkiewicz w poniedziałek poinformował o rezygnacji ze stanowisk w Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Fot. Leszek Grabowski

Zaskoczenie, szok, a nawet przykrość i zdrada – to określenia działaczy SLD na odejście Ireneusza Nitkiewicza. Dotychczasowy szef partii w mieście i województwie na niespełna trzy miesiące przed wyborami postanowił opuścić ugrupowanie, choć miał mieć zagwarantowane pierwsze miejsce na liście do Sejmu. Teraz lewica musi znaleźć nowego kandydata.

Nitkiewicz był zwolennikiem porozumienia SLD z Platformą Obywatelską. Od razu po wyborach do europarlamentu zdecydowanie wypowiadał się za jak najszerszą koalicją w jesiennym głosowaniu. – Dzisiaj chyba już nie ma innego wyjścia, jeśli chcemy stworzyć alternatywę dla obecnej władzy – mówił na początku czerwca w rozmowie z cyklu Studio Metropolia. – Mamy dwie możliwości – stworzyć szeroką koalicję albo pozwolić na rozdrobnienie, co sprawi, że PiS będzie się umacniał – tłumaczył wtedy.

Gdy Nitkiewicz wypowiadał te słowa, partia szykowała się do referendum mającego określić, w jakiej konfiguracji wystartuje w wyborach. Większość działaczy wypowiedziała się za startem w koalicji. Ale – nie określono w jakiej. Z dotychczasowej Koalicji Europejskiej najpierw wycofał się PSL, a w połowie lipca okazało się, że nie będzie też porozumienia Grzegorza Schetyny z Włodzimierzem Czarzastym. Wtedy SLD dogadało się z Wiosną i Lewicą Razem. I wówczas właśnie pojawiły się pierwsze informacji, jakoby Nitkiewicz miał trafić na listę Koalicji Obywatelskiej.

Pierwszym znakiem mogła być nieobecność lidera partii na konferencji prasowej, którą tydzień temu wspólnie zorganizowały bydgoskie struktury SLD, Lewicy Razem i Wiosny. Nitkiewicza nie było. Działacze partii uspokajali jednak, że szef jest na urlopie. Zapewniali, że chcą, by został liderem listy. – Ta jedynka była już prawie ustalona – mówi teraz Anna Mackiewicz.

W SLD mówią o zdradzie. Co z lewicą po odejściu Nitkiewicza?

Zobacz również:

Zmiana w radzie miasta. Agnieszka Bąk przenosi się do Brukseli

W poniedziałek Nitkiewicz poinformował jednak, że rezygnuje z wszystkich funkcji w SLD i prosi o uszanowanie tego kroku. – Czasem trzeba podjąć taką decyzję. Przekazuję kolegom i koleżankom wszystko, co wypracowałem – stwierdził na MetropoliaBydgoska.pl, przyznając, że prowadzone są rozmowy na temat jego startu z listy KO.

W kolejnych godzinach okazało się, że Nitkiewicz nie jest sam. Jak poinformowała w poniedziałek wieczorem Rzeczpospolita, na podobny krok zdecydowali się Jerzy Wenderlich, Katarzyna Piekarska, Kazimierz Chrzanowski z Małopolski i Henryk Milcarz z województwa świętokrzyskiego. W przypadku Nitkiewicza mówi się nawet o trzecim miejscu na liście. Według „Rz” zarząd Platformy ma we wtorek zatwierdzić listy Koalicji.

Na pewno jest to zaskoczenie – mówi Anna Mackiewicz. – Szok. Przykre, że przewodniczący zostawia nas w takim momencie – wtóruje Zdzisław Tylicki. Moment rzeczywiście jest niefortunny, bo czasu do ogłoszenia list zostało niewiele, a z SLD wypadł właśnie najpoważniejszy kandydat. Tymczasem Sojusz mandatu poselskiego potrzebuje jak tlenu, bo od kiedy Janusz Zemke przestał być europosłem, lokalne struktury mają zdecydowanie mniej środków na utrzymanie.

Odejście jednej osoby nie burzy całego naszego świata. Nie jesteśmy przecież partią wodzowską – mamy działaczy w praktycznie wszystkich powiatach – zapewnia Mackiewicz. W najbliższym czasie SLD ma więc poradzić sobie bez przewodniczącego, dzięki zarządowi wspieranemu przez radę wojewódzką. Mackiewicz przypomina też, że o ile sytuacja wyborcza w Bydgoszczy stała się trudniejsza, to już pod kątem działania partii w województwie należy pamiętać jeszcze o działaczach z Torunia czy Włocławka, którzy w wyborach będą stanowić osobny okręg. – Po tamtej części województwa też mamy sporo liderów – wyjaśnia Mackiewicz.

Pozostaje pytanie, kto zastąpi Nitkiewicza na liście lewicy. Z uwagi na koalicję z innymi ugrupowaniami, tym razem wiele do powiedzenia mają centralne organy ugrupowań. – Tworzymy listy w partnerstwie z Wiosną i Razem. Nie w każdym okręgu liderem będzie ktoś z SLD. Będziemy ważyć, kto w naszym regionie będzie najsilniejszym kandydatem. Może ktoś z Wiosny albo Razem. To musi być zgrane, żeby nie powodowało sporów – mówi Mackiewicz.

Była wiceprezydent Bydgoszczy nie chce mówić o rozważanych nazwiskach. Kandydata przedstawia za to Zdzisław Tylicki. – Może to niepopularne, ale dla mnie nową twarzą musi być Jan Szopiński – rekomenduje przewodniczący klubu radnych SLD. Przypomina też, że rok temu Szopiński został odsunięty. Ówczesny wiceprzewodniczący rady miasta zmierzył się w prawyborach z Mackiewicz. Przegrał, po czym nie znalazł się nawet na liście Sojuszu do rady miasta. Musiał zadowolić się startem do sejmiku województwa, gdzie szanse na mandat były nieduże.

Szopiński na razie unika deklaracji. – Do mnie żadna propozycja jeszcze nie dotarła. Nie chciałbym również komentować odejścia pana Nitkiewicza z SLD. Powiedziałbym, że jestem ogromnie zaskoczony, ale niech skomentują w Warszawie, jak oceniają to z perspektywy całego sojuszu – mówi Szopiński. Z centrali odpowiedź, choć mało oficjalna, napłynęła szybko. Pod postem Nitkiewicza wypowiedziała się rzecznik partii Anna-Maria Żukowska. – Nie szanuję i nigdy nie będę szanowała ZDRAJCÓW – napisała. Później zapewniała, że komentarz był przemyślany i podtrzymuje swoje zdanie.

Sam Szopiński także nie stronił od aktywności na Facebooku i udostępnił grafikę, na której oprócz informacji o odejściu Nitkiewicza zarzucono byłemu przewodniczącemu także „bezwzględny sposób rozprawiania się z tymi, którzy mieli inny pomysł na SLD”. Swoje trzy grosze postanowił w mediach społecznościowych dorzuć także nieco już zapomniany Grzegorz Gruszka.

Całej tej wymianie uprzejmości w gronie byłych i obecnych działaczy Sojuszu przyglądają się – być może nieco skołowani – nowi koalicjanci. – Na pewno jesteśmy nieco zaskoczeni – przyznaje Ewa Sypniewska z Wiosny. Drugą osobą, która dotychczas była wymieniana jako „jedynka” na lewicowej liście w Bydgoszczy była Wanda Nowicka, której kandydatura otwierała propozycje partii Roberta Biedronia w wyborach do europarlamentu. Tym razem jednak jej nie zobaczymy. – Wanda Nowicka jest członkiem sztabu i działa w centrali. Na pewno nie będzie tutaj brana pod uwagę – wyjaśnia Sypniewska.

Odejście Nitkiewicza może też nieść konsekwencje w radzie miasta. W ramach porozumienia z Koalicją Obywatelską SLD dostało posady wiceprezydenta (został nim Mirosław Kozłowicz), a także wiceprzewodniczącego (właśnie Nitkiewicz). Koalicja Obywatelska co prawda samodzielnie miała w radzie większość (16 z 31 mandatów), ale głosy z SLD stanowiły cenne zabezpieczenie. Teraz Sojusz stał się nieco słabszym koalicjantem, choć należy pamiętać, że jeśli Nitkiewicz przeniesie się do Sejmu, to jego miejsce zajmie kolejna osoba z ubiegłorocznej listy lewicy.

0 0 votes
Article Rating
Sebastian Torzewski
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments