Awantura przez Anię. Dwie fundacje i mama niepełnosprawnego nastolatka domagają się przeprosin
Dodano: 16.07.2020 | 06:01Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl
Na zdjęciu: Katarzyna Zwierzchowska jest radną Bydgoszczy od 2017 roku. Fundacją Dum Spiro, Spero kieruje od 2010 roku.
Fot. Stanisław Gazda
Bydgoska fundacja Dum Spiro, Spero ujawniła dokumenty, które były podstawą rozwiązania porozumienia z niepełnosprawną podopieczną Anną Derewienko. Z naszych ustaleń wynika, że w sprawie nieporozumień kobiety z jednym ze sponsorów, a co za tym idzie – również z samą organizacją, kluczowy jest wątek osobisty, a nie polityczny. A na dodatek nie jest to jedyny konflikt, w który zaangażowana jest bydgoszczanka.
Nazwisko Derewienko zdominowało na kilka godzin przekaz medialny w ubiegły czwartek, już na finiszu kampanii przed drugą turą wyborów prezydenckich. Tego samego dnia ogłosiła ona na Facebooku, że otrzymała decyzję zarządu fundacji Dum Spiro, Spero o rozwiązaniu z nią umowy, na mocy której była podopieczną fundacji. Dzięki temu miała możliwość – od jesieni 2016 roku – na specjalnym subkoncie zbierać środki pochodzące chociażby z 1 procenta podatku dochodowego. Twierdzi, że władze fundacji powołały się na „bliżej nieokreślone niestosowne zachowanie, w wyniku którego rzekomo utraciły sponsora”.
Sprawa nigdy nie odbiłaby się tak dużym echem (również w mediach ogólnopolskich), gdyby nie sugestia Derewienko, że za jej usunięciem z grona podopiecznych stoi podtekst polityczny. A konkretnie fakt, że w trakcie kampanii prezydenckiej otwarcie popierała Andrzeja Dudę, podczas gdy prezesem fundacji jest Katarzyna Zwierzchowska, bydgoska radna Platformy Obywatelskiej.
Temat chętnie podchwyciły zwłaszcza media prorządowe, jak i politycy PiS. Derewienko pojawiła się w czwartek na antenie TVP Info. O jej sytuacji wypowiedział się nawet prezydent Duda, który określił postawę względem kobiety jako „koszmarną”. Odbył z bydgoszczanką również kilkunastominutową rozmowę telefoniczną. W czwartek wieczorem Daniel Obajtek, prezes Orlenu, oświadczył, że fundacja powołana przez spółkę „zakupi jej nowoczesny wózek i udzieli wszelkiego wsparcia”. Wyrazy wsparcia płynęły ze środowisk władzy szerokim strumieniem – choćby od wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina.
Pani @ADerewienko jest wspaniałą osobą, której największe marzenie to powrót do pracy. Fundacja ORLEN skontaktowała się już z Panią Anią, zakupi jej nowoczesny wózek i udzieli wszelkiego wsparcia. Sprawimy, by Pani Ania zrealizowała marzenie, które dla wielu jest oczywistością
— Daniel Obajtek (@DanielObajtek) July 10, 2020
Ostracyzm za poglądy polityczne to standardy Platformy Obywatelskiej – my na to się nie zgadzamy! Brawo @DanielObajtek za reakcję fundacji @PKN_ORLEN w sprawie pani Anny. Nikt nie może zostać pozbawiony pomocy, co podkreślił @AndrzejDuda reagując na tę skandaliczną sytuację. — Jacek Sasin (@SasinJacek) July 10, 2020
Rodzina pod ostrzałem
Czy sprawa rzeczywiście mogła mieć tło polityczne? Odpowiedź na to pytanie nie była łatwa. Po pierwsze dlatego, że sama Derewienko opierała się wyłącznie na swoich odczuciach. A po drugie – prezes Zwierzchowska nie chciała ujawnić szczegółów korespondencji, która 1 lipca trafiła na skrzynkę mailową fundacji. Jak przekazała w rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL, jeden ze sponsorów wycofał się z finansowania fundacji ze względu na zachowanie Anny Derewienko. A zarząd fundacji już kolejnego dnia – i to jednogłośnie (zarząd jest trzyosobowy, w jego skład wchodzą jeszcze: wiceprezes Barbara Jagodzińska i skarbnik Leszek Drill) – podjął uchwałę o wypowiedzeniu umowy swojej podopiecznej.
Sytuacja zmieniła się w środę, 15 lipca wieczorem, gdy fundacja Dum Spiro, Spero opublikowała nie tylko nowe oświadczenie dotyczące sprawy, ale również powiązaną z nią dokumentację. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że sponsorem, który złożył oświadczenie o wycofaniu się ze wsparcia i wskazał jako przyczynę Annę Derewienko, jest bydgoskie studio filmowe Proxymedia Films. Jego współwłaścicielem jest Michał Grzelak. I to właśnie jego podpis figuruje pod krótkim pismem, w którym wskazuje on, że grono osób związanych ze spółką zaprzestało przekazywania 1 procenta podatku na rzecz fundacji. „Nasza firma oraz jeden z właścicieli jest notorycznie szkalowany przez Anię za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ofiarą wpisów jest szeroka grupa osób, w tym małoletnie dzieci” – pisze Grzelak. I dodaje, że sprawa została skierowana na policję i jest prowadzona w kierunku artykułu 190a Kodeksu karnego, czyli stalkingu.
Jeszcze w środę wieczorem kontaktujemy się z Grzelakiem. Przyznaje, że widział pismo opublikowane przez Dum Spiro, Spero, ale sprawy komentować nie chce. – Szkoda, bo widać na dokumencie wszystkie dane. Niepotrzebnie wciągnęli mnie w ten spór – podkreśla. Twierdzi, że nie chce też publikować żadnych oświadczeń ani „przepychać się w mediach”. Dla mnie najważniejsza jest moja rodzina i tyle – ucina.
Jak udało nam się dowiedzieć, to właśnie wątek rodzinny może być w tej sprawie kluczowy. Brat Grzelaka to bowiem były partner Anny Derewienko. Tu warto zaznaczyć, że jest ona osobą niepełnosprawną po wypadku, którego doznała kilka lat temu. Docieramy do jednego z wpisów Derewienko (z końcówki maja), w którym wyraża ona żal do swojego byłego chłopaka, ale również jego rodziny. Twierdzi, że jej były partner zerwał z nią kontakt, a jego najbliżsi mają „inne cele”. „Dlaczego jestem złośliwa? Bo uważam, że nie wolno w taki sposób odwracać się od człowieka, któremu życie się nagle zawaliło” – pisze Derewienko. Twierdzi też, że (tu cytat) „rodzina G. to nie jest rodzina, z którą warto się przyjaźnić”.
Wszyscy ludzie Platformy
Anna Derewienko także po wyborach konsekwentnie podkreślała, że to wątek polityczny przesądził o losie jej przyszłości poza fundacją Dum Spiro, Spero. Należy dodać, że nie jest to jedyna organizacja, którą Derewienko określa jako opanowaną przez polityków Platformy Obywatelskiej. Podobne oskarżenia wysunęła pod adresem fundacji Nasza tradycja – nasza przyszłość, na czele której stoi Małgorzata Stawicka, a jednym z jej ważnych ogniw jest pisarz Tadeusz Oszubski.
W materiale opublikowanym przez TVP Bydgoszcz Derewienko twierdzi, że druga z fundacji wykorzystała jej wystawę obrazów w okresie poprzedzającym wybory samorządowe w 2018 roku. – Moja wystawa była organizowana pod hasłami „Wspomagamy osoby niepełnosprawne”. Podpięła się pod to bydgoska fundacja Nasza tradycja – nasza przyszłość, której prezesem jest Małgorzata Stawicka prowadząca Dom Legend w Bydgoszczy, o którym jest dosyć głośno. To wszystko są ludzie Platformy Obywatelskiej – twierdzi Anna Derewienko.
Tyle tylko że Małgorzata Stawicka jest wieloletnią działaczką, ale… Prawa i Sprawiedliwości. Z jego list kandydowała zresztą w wyborach samorządowych we wspomnianym 2018 roku. Wcześniej była nawet sekretarzem lokalnych struktur PiS. W 2014 roku jako kandydatka niezależna startowała w wyborach na fotel prezydenta Bydgoszczy. W jej domu na Bartodziejach, gdzie dzisiaj mieści się Dom Legend, miał siedzibę sztab wyborczy. W jego składzie znajdowali się między innymi Krzysztof Magierowski i Szymon Dankowski, późniejsi działacze Solidarnej Polski. Poparcia Stawickiej udzielał wówczas prof. Roman Kotzbach, w przeszłości zasłużony opozycjonista, dziś autorytet bydgoskich środowisk PiS.
Stawicka w piśmie skierowanym do TVP Bydgoszcz zaprotestowała przeciwko prezentowaniu fundacji jako upolitycznionej. Domaga się usunięcia nieprawdziwych informacji kolportowanych przez Derewienko dotyczących między innymi uprzywilejowania fundacji w miejskich konkursach i dotacjach (za to miałaby odpowiadać również radna Zwierzchowska). „Odnosząc się do kłamstw pani Derewienko informujemy, że w ciągu czterech lat z lokalnych funduszy publicznych fundacji Nasza tradycja – nasza przyszłość przyznano zawrotną sumę 5500 złotych” – pisze do dyrektora bydgoskiego oddziału Telewizji Polskiej Michała Rybickiego Stawicka. Zapowiada, że jeśli bydgoszczanka nie wycofa się ze swoich słów, fundacja podejmie kroki prawne.
Budzik i dzwonek alarmowy
Kontrowersji związanych z działaniami Anny Derewienko jest zresztą więcej. W ubiegłym tygodniu w rozmowie z nami przekonywała, że w swojej niechęci do PO utwierdziła się, gdy do Bydgoszczy w czerwcu przyjechał jej kandydat w wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski. – Trzaskowski i jego sztab posłużyli się niepełnosprawnym chłopcem z porażeniem mózgowym. Wcisnęli mu do ręki flagę Unii Europejskiej i robili z nim zdjęcia – twierdzi Derewienko.
Tyle że chłopca, a w zasadzie nastolatka udało się zidentyfikować. To Krzysztof Fogel spod Warszawy, dziś 17-latek, który kilka lat temu uległ wypadkowi – został potrącony przez samochód. Przez kilka miesięcy pozostawał w śpiączce. Udało się go wybudzić w klinice „Budzik”. Od tego momentu przechodzi intensywną rehabilitację (obecnie przebywa na turnusie w Bielsku-Białej). Jego mama – Anna na fanpage’u „Wielkie budzenie Krzyśka” pisze wprost, że za sprawą Derewienko Krzysztof „znalazł się w środku bardzo obrzydliwej historii”. – Krzysiek ma prawo chodzić na wszystkie polityczne imprezy, które go interesują – wskazuje Anna Fogel, mając na myśli właśnie wiec Trzaskowskiego w Bydgoszczy z 19 czerwca.
Mama Krzysztofa podkreśla, że jej syn stał się obiektem niezrozumiałych ataków ze strony Derewienko. – Pisała między innymi, że „wystarczy na niego spojrzeć, żeby zrozumieć, że nic nie rozumie” – opisuje. – Nam zarzucała, że wykorzystujemy go do poprawy wizerunku, a teraz zrobiła z siebie ofiarę i już podobno w jednej stacji TV poszedł materiał o niepełnosprawnym chłopaku nieświadomym swoich preferencji politycznych, a ciąganym przez rodziców.
Zobacz również:
Awantura o Anię. Czy bydgoszczankę usunięto z fundacji za sympatie polityczne?
Anna Fogel od Anny Derewienko domaga się publicznych przeprosin. Ale bydgoszczanka twierdzi, że za sytuację już przeprosiła w czerwcu (załączyła screeny z korespondencją). „Nie mam siły komentować już każdej bzdury, która się w sieci pojawia. Proszę wnioski wyciągać samodzielnie. Nie będę się tłumaczyć z niczego więcej, bo to się mija z celem. Nie pozwolę się jednak obrażać” – napisała w miniony weekend na Facebooku.
Na epilog poczekamy
Wszystko wskazuje na to, że swój ciąg dalszy będzie miała sprawa fundacji Dum Spiro, Spero i zakończonej niedawno współpracy z Anną Derewienko. Sama organizacja w oświadczeniu zapewnia, że będzie oczekiwała przeprosin, sprostowań oraz wyjaśnienia faktów. Ma to dotyczyć zarówno aktywności Derewienko w mediach społecznościowych, jak również w prasie, radiu i telewizji czy fanpage’u fundacji. Sprawę ma poprowadzić pro bono kancelaria Janusza Mazura.
W komunikacie opublikowanym w środę wieczorem prezes Zwierzchowska pisze także, że wypowiedzenie współpracy zbiegło się w czasie z kampanią wyborczą, co Anna Derewienko „haniebnie wykorzystała”. Szefowa Dum Spiro, Spero deklaruje też – podobnie jak w rozmowie z nami – że fundacja nie zajmuje się badaniem światopoglądu podopiecznych. Przypomnijmy, że w chwili obecnej lista osób, którym fundacja udziela wsparcia, obejmuje ponad pięćdziesiąt nazwisk.
Anna Derewienko we wpisie opublikowanym w czwartek w nocy do oświadczenia Dum Spiro, Spero się nie odniosła. Zabrała za to głos w sprawie oczekiwań Małgorzaty Stawickiej i fundacji Nasza tradycja – nasza przyszłość. „Pan napisał pismo, bo jest pisarzem, a pani podpisała, bo zgadza się z treścią pisma i oboje czekają, co zrobi telewizja” – skomentowała.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022