Michał Chyliński: Chcę, żeby Astoria była rozpoznawalną marką w naszej lidze
Dodano: 28.08.2020 | 09:30Na zdjęciu: Michał Chyliński był w minionym sezonie kluczowym koszykarzem Enea Astorii Bydgoszcz.
Fot. Szymon Fiałkowski
Wychowanek Enea Astorii Bydgoszcz – Michał Chyliński był w ubiegłym sezonie jednym z liderów swojego zespołu. Z byłym zawodnikiem m.in. Anwilu Włocławek porozmawialiśmy o jego stanie zdrowia oraz o obowiązkach, które spoczywają na jego kapitańskich barkach.
Gdy przed rozpoczęciem ubiegłego sezonu Michał Chyliński podpisał kontrakt z “Astą” zdecydowana większość ekspertów i kibiców koszykówki znad Brdy była zgodna, że transfer zawodnika pochodzącego z Bydgoszczy, który z niejednego koszykarskiego pieca chleb jadł będzie strzałem w dziesiątkę.
Teraz z perspektywy czasu można stwierdzić, że Chyliński na pewno nie zawiódł i zanotował bardzo udany sezon. “Chylu” zdobywał średnio ponad dwanaście punktów na mecz i trafiał za trzy z ponad 42-procentową skutecznością, co było najlepszym wynikiem w zespole. Ponadto można było liczyć na niego w końcowych fragmentach meczu, kiedy to trafiał bardzo ważne rzuty i nie mylił się z linii osobistych.
Niestety, skazą na udanym sezonie Chylińskiego była kontuzja, której kapitan nabawił się przed meczem z Legią Warszawa w początkowej fazie rozgrywek. Przez przedłużającą się rehabilitację były koszykarz m.in. Stali Ostrów opuścił dziewięć meczów, z których jego koledzy przegrali aż pięć. W związku z tym zdrowie tego weterana koszykarskich parkietów jest dla bydgoskich fanów szczególnie istotne.
– Mogę powiedzieć, że przed startem tegorocznych rozgrywek jestem w 100% zdrowy. Jesteśmy wszyscy bardzo dobrze przygotowani, bo naprawdę ciężko pracowaliśmy przez te ostatnie 7-8 tygodni, więc naprawdę cieszymy się, że teraz te treningi będą już trochę lżejsze i zacznie się prawdziwie granie. Rozegraliśmy naprawdę sporo sparingów i dzięki temu weszliśmy już w rytm meczowy – powiedział Chyliński.
Zobacz również:
ARTUR GRONEK ANALIZUJE SKŁAD ENEA ASTORII
W porównaniu z poprzednimi rozgrywkami skład Astorii uległ wyraźnemu przemeblowaniu. Do drużyny dołączyło kilku nowych graczy, którzy postarają się wypełnić luki po odejściu ubiegłorocznych liderów. W koszykówce, niezależnie od ligi czy poziomu sportowego danej drużyny, odejście czterech podstawowych zawodników zawsze stawia zespół w skomplikowanej sytuacji, a następcy muszą wpasować się w nowe realia. Corey Sanders, Markus Loncar i Tomislav Gabrić nigdy nie mieli okazji występować w EBL. Jak po tylu zmianach wygląda atmosfera w drużynie i czy Chyliński – jako kapitan – pomógł nowym kolegom zaaklimatyzować się w zespole?
– Oczywiście atmosfera jest bardzo ważna w każdej grze zespołowej, więc ja jako jeden z najstarszych zawodników starałem się pomóc. Dodatkowo jestem z Bydgoszczy, więc gdy któryś z zawodników czegoś potrzebował, to byłem do ich dyspozycji. To są naprawdę bardzo fajni chłopacy, grają już od paru lat zawodowo w koszykówkę, więc wiedzą, z czym to się je. Większość z naszych nowych kolegów jest jeszcze dosyć młoda, więc nie było tu żadnych problemów z aklimatyzacją. Jeśli chodzi o budowanie atmosfery, to z uwagi na obostrzenia związane z pandemią w tym sezonie wyglądało to trochę inaczej. W poprzednich latach zawsze wychodziło się np. do restauracji. Teraz z uwagi na pandemię ten “team spirit” tworzył się głównie podczas wyjazdów na mecze i wspólnych treningów. Atmosfera jest naprawdę bardzo fajna, ale oczywiście najlepiej zawsze budują ją zwycięstwa, które mam nadzieje będziemy odnosić.
Chyliński bardzo dobrze odnalazł się w ofensywnej i intensywnej koszykówce, którą “Asta” grała w zeszłym sezonie. Druga średnia zdobywanych punktów w zespole, najlepsza skuteczność rzutów zza łuku oraz imponujące 80% na linii rzutów wolnych pokazują, jak ważnym elementem układanki trenera Gronka był ten doświadczony rzucający obrońca. Najważniejszą rzeczą jest jednak fakt, że gdy Chyliński był na parkiecie, od razu w oczy rzucał się większy spokój i pewność w poczynaniach zespołu na boisku.
– Ja już jestem w takim wieku, że właściwie nie patrzę na pomeczowe statystyki. Wiadomo, że dobrze jest rzucać wiele punktów, ale moje zadanie jest w Astorii nieco inne. Przede wszystkim zależy mi na wygrywaniu meczów i na tym, aby klub był coraz bardziej docenianą i rozpoznawalną marką w naszej lidze. Rzecz jasna zdaję sobie też sprawę z tego, że jeżeli gram dobrze, to drużynie łatwiej jest wygrać, ale indywidualne statystyki zdecydowanie nie są dla mnie kluczową sprawą – ocenił swoje indywidualne obowiązki “Chylu”.
Bydgoscy koszykarze ligowy sezon zainaugurują meczem we Wrocławiu. Ubiegłoroczna potyczka obu drużyn na Dolnym Śląsku zakończyła się minimalnym triumfem gospodarzy, a rozgrywający drugi mecz po powrocie do zdrowia Chyliński zapisał na swoim koncie 15 “oczek”. Czy rywalizacja z drużyną, którą czarno-czerwoni odprawili dwa sezony temu w finale I ligi, wzbudza w zawodnikach dodatkową motywację?
– Motywacja jest bardzo duża, ale głównie dlatego, że jest to pierwszy mecz sezonu. Nie ma co wracać do meczów z poprzednich lat, ponieważ obie drużyny zmieniły swoje składy. Teraz jest nowe rozdanie i na nim się skupiamy. Inauguracja to zawsze jest dodatkowy stres dla wszystkich i na pewno będzie duża energia ze strony obu drużyn, bo każdy po 1. kolejce chce dopisać sobie na konto zwycięstwo, dlatego dodatkowego bodźce nie są potrzebne – skomentował.
Sezon 2019/2020 w Energa Basket Lidze koszykarze Enea Astorii ukończyli na 11. miejscu. Gdyby nie przedwczesne zakończenie sezonu, lokata mogłaby być wyższa, ponieważ przed lockodownem podopieczni trenera Artura Gronka byli w naprawdę doskonałej dyspozycji. Jaki cel wyznacza dla siebie i swojej drużyny Michał Chyliński w nowym sezonie?
– Na dziś, po tych wszystkich wydarzeniach związanych z pandemią, nasza liga będzie trochę nieprzewidywalna. Dla nas ogromnym sukcesem byłoby zagranie w play-offach, ale jest za wcześnie na takie dyskusje. Teraz musimy skupić się na najbliższych meczach i zobaczymy, co dalej – zakończył kapitan Astorii.