MZK stoją nad przepaścią? Związkowcy i Bydgoska Prawica apelują do prezydenta [AKTUALIZACJA]
Dodano: 09.08.2024 | 12:11Na zdjęciu: Pracownikom MZK Bydgoszcz kończą się limity nadgodzin. Już teraz z powodu braków kadrowych autobusy nie wyjeżdżają na trasy, lecz apogeum problemów ma nastąpić od września.
Fot. Wiktoria Marciniak
Kryzys w komunikacji miejskiej trwa. Związkowcy apelują do prezydenta Rafała Bruskiego o podjęcie rozmów z pracownikami MZK w sprawie polepszenia warunków pracy – w przeciwnym razie będą zmuszeni do wykorzystania „każdej prawnej możliwości”. Czy to widmo kolejnego strajku? Postulaty związków popierają radni Bydgoskiej Prawicy, którzy również naciskają na gospodarza miasta, by traktował komunikację jak misję, a nie jak element zarządzany według reguł wolnego rynku.
W tym tygodniu „Gazeta Wyborcza” ujawniła list, przesłany bydgoskim radnym przez przewodniczących związków zawodowych działających w MZK – Dariusza Piotrowskiego (Solidarność) i Andrzeja Arndta (Związek Zawodowy Pracowników Komunikacji Miejskiej). Z jego treści wynika, że po rozpoczęciu roku szkolnego transport miejski znów nie będzie funkcjonować poprawnie – podobnie jak rok wcześniej spółce kończy się limit nadgodzin. Problemy kadrowe już trwają – dziś (9 sierpnia) wypadły kursy na liniach 52, 71 i 83.
– Jeśli nam nie pomożecie wybrnąć z tej tragicznej sytuacji, będziemy zmuszeni wykorzystać każdą prawnie zagwarantowaną możliwość do stworzenia odpowiednich warunków pracy naszym pracownikom – podkreślają związkowcy. Czy widmo strajku znów krąży nad Bydgoszczą? Wiele na to wskazuje, dlatego radni Bydgoskiej Prawicy zaapelowali do prezydenta Rafała Bruskiego, by podjął rozmowy ze związkowcami oraz ogłosił plan naprawy komunikacji miejskiej. Podczas piątkowej konferencji prasowej przedstawiciele klubu przypomnieli, że podczas kampanii wyborczej przedstawili propozycje uzdrowienia bydgoskiego transportu publicznego. – Pan prezydent odniósł się do nich i składał swoje zobowiązania, m.in. wykonania audytu – podkreślił przewodniczący klubu Paweł Bokiej.
Jak pisaliśmy przed kilkoma dniami, analiza komunikacji miejskiej w Bydgoszczy wciąż jest na etapie przygotowania. W odpowiedzi na interpelację radnego Szymona Roga zastępca prezydenta Łukasz Krupa napisał, że wykonawca audytu nie został jeszcze wybrany. – Obecnie trwają konsultacje ze stroną społeczną dotyczące funkcjonowania i oczekiwanych zmian w zakresie rozwiązań komunikacyjnych. Rozmowy dotyczą także wytycznych do przygotowania zlecenia planowanego audytu – dodał. Jak się dowiadujemy, spotkania ze stroną społeczną już się odbyły, a do kolejnego dotyczącego audytu ma dojść w tym miesiącu.
WIĘCEJ: Co z obietnicą audytu bydgoskiej komunikacji? Ratusz odpowiada
Łukasz Schreiber – poseł PiS i niedawny kandydat na prezydenta miasta – podkreślał, że przez cztery miesiące nowej kadencji Rafała Bruskiego w komunikacji miejskiej nic się nie wydarzyło. – Nie rozwiązano żadnych problemów, nie przedstawiano żadnych propozycji. Mamy poczucie – podobnie jak mieszkańcy i pracownicy MZK – że sytuacja kryzysowa się pogłębia – powiedział. Tłumaczył, że dobra komunikacja rozwinie Bydgoszcz i apelował o dokapitalizowanie spółki, które pozwoli podnieść pensje kierowców, motorniczych i pracowników technicznych.
Wiceprzewodnicząca opozycyjnego klubu Grażyna Szabelska uważa, że miejski przewoźnik znalazł się „na skraju przepaści” i zostanie przejęty przez podmiot prywatny. – Problemem są niskie pensje, co powoduje niedobory kadrowe. Wynikają one z tego, że źle oszacowano wozokilometry – dodała. Szabelska apelowała do Bruskiego, by zweryfikował kwotę za wozokilometr na korzyść MZK. – Od właściciela spółki, czyli miasta zależy, czy spółka upadnie, czy też nie – powiedziała.
– Nie można stosować rynkowych zasad wobec spółki miejskiej, która realizuje misję. Komunikacja miejska jest misją
– zakończyła radna. Wojciech Bielawa przekazał natomiast, że Bydgoszcz wydała na komunikację 468 złotych rocznie w przeliczeniu na jednego mieszkańca (dane za rok 2022, źródło Portal Samorządowy), a porównywalne miasta znacznie więcej: Lublin 542 złote, Katowice 575 złotych, Szczecin 670 złotych, a Gdynia 713 złotych. – Prezydent Bruski mówi o ograniczeniach finansowych, tyle że wszystkie miasta mają takie same warunki finansowe. Do bydgoskiej komunikacji trzeba dosypać pieniądze, stąd apelujemy do prezydenta, by na kolejnym spotkaniu Unii Metropolii Polskiej zapytał gospodarzy wyżej wymienionych ośrodków, jak udaje się im znaleźć więcej pieniędzy – dodał radny Bydgoskiej Prawicy.
Zapytaliśmy urząd miasta, czy prezydent zamierza podjąć rozmowy z przedstawicielami związków zawodowych w MZK. W odpowiedzi ratusz wydał oświadczenie.
– Apel związków zawodowych jest przedmiotem analizy m.in. ZDMiKP jako organizatora transportu publicznego w mieście. Jednocześnie warto zauważyć, iż braki kadrowe sygnalizowane przez stronę związkową dotykają wielu przewoźników w całym kraju. Miasto aktywnie włącza się w promowanie informacji o naborach organizowanych przez MZK nie tylko na terenie miasta, ale także gmin Metropolii Bydgoszcz – tłumaczy magistrat.
CZYTAJ TAKŻE: Linia 99 pojedzie dalej. Wiemy, od kiedy
– Jednocześnie nie sposób pominąć fakt, że aktualna umowa z MZK zawarta na lata 2023-31 uwzględnia wyższe wynagrodzenie dla spółki w stosunku do operatorów wybieranych w postępowaniach przetargowych, korzystniejszą, kwartalną waloryzację stawki za wozokilometr – czytamy w komunikacie prasowym. Dalej urzędnicy twierdzą, że miasto, w przeciwieństwie do prywatnych właścicieli, „nie oczekuje od zarządu spółki generowania zysków” i „wspiera i będzie wspierać funkcjonowanie spółki MZK”.
Przykładem wsparcia, wymienionym w oświadczeniu jest zakup nowych tramwajów, modernizacja zajezdni tramwajowej czy budowa punktów socjalnych dla kierujących pojazdami. Ratusz deklaruje też „powierzanie możliwie największej części usług komunikacyjnych spółce, zagwarantowanie corocznego wzrostu wydatków na komunikację publiczną w Wieloletniej Prognozie Finansowej, dalszą promocję zatrudnienia w spółce” i… wdrażanie i utrzymywanie systemów ITS wspierających kierujących pojazdami. W komunikacie nie zabrakło też klasycznej formułki o zabraniu miastu pieniędzy przez rząd PiS.
10 pomysłów Bydgoskiej Prawicy na naprawę bydgoskiej komunikacji miejskiej
– Z zapowiedzi medialnych wynika, że Bydgoszcz otrzyma dodatkowych środków centralnych do budżetu miasta. Postulujemy, by te pieniądze posłużyły do wprowadzenia planu naprawczego w komunikacji publicznej – czytamy w apelu opozycji do Rafała Bruskiego. Radni przedstawili też dziesięć propozycji, które miałyby uzdrowić sytuację, rzecz jasne wymagają one dołożenia pieniędzy i wprowadzenia wielu zmian organizacyjnych.
1. Zwiększenie częstotliwości kursów i liczby kierowców. Najważniejsze linie w godzinach szczytu powinny kursować co 5-10 minut, poza szczytem co 10-15 minut.
2. Stworzenie sprawnego systemu przesiadkowego.
3. Wzrost płacy dla kierowców, motorniczych i obsługi technicznej – wynagrodzenie na poziomie średniej miesięcznej pensji w sektorze przedsiębiorstw dla miasta Bydgoszczy z poprzedniego roku. Dla przykładu w roku 2024 obowiązywałyby stawki z 2023 roku – wówczas średnia pensja to 5259 złotych „na rękę”.
4. Zakończenie dalszej prywatyzacji usług komunikacyjnych w mieście. Wzmocnienie i dokapitalizowanie miejskiej spółki.
5. Reorganizacja ZDMiKP oraz MZK w zakresie planowania, organizacji i nadzoru nad komunikacją (tu możliwe jest uzyskanie oszczędności)
6. Nowe linie autobusowe i tramwajowe, które realnie uwzględniają zapotrzebowanie mieszkańców (tramwaj nocny do Fordonu, przywrócenie linii 61 na Kapuściska i tramwaju na Babią Wieś, budowa tramwaju na Błonie)
7. Lepsze skomunikowanie Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego
8. Ulgowe bilety i sieciówki dla osób posiadających Kartę Bydgoszczanina (jej wprowadzenie było jednym z postulatów Bydgoskiej Prawicy – przyp. red.)
9. Więcej biletów minutowych i czasowych, nowe stawki (np. bilety weekendowe czy grupowe)
10. Bydgoska Kolej Miejska
Ratusz w swoim oświadczeniu negatywnie ocenia propozycje radnych Bydgoskiej Prawicy. – Cechują się one populizmem oraz brakiem znajomości realiów finansowych i technicznych. Obecnie wpływy ze sprzedaży biletów pokrywają niespełna 30% kosztów funkcjonowania systemu komunikacji publicznej, a miasto obecnie dokłada z budżetu wszystkich mieszkańców około 170 mln zł do jego utrzymania – uważa UMB.
Zdaniem miasta, proponowanie znaczącego wzrostu wynagrodzeń dla pracowników MZK (ratusz uważa, że wysokość wynagrodzeń jest wyłączną kompetencją przewoźników), przy jednoczesnym postulacie zwiększenia częstotliwości połączeń i obniżenia cen biletów o 50% dla mieszkańców miasta są propozycjami oderwanymi od realiów i możliwości finansowych miasta.
- Posłowie Bogucki i Schreiber przekonują: Sytuacja finansowa samorządów nie uległa zmianie - 11 grudnia 2024
- Konfederacja z rózgą dla rządu Tuska. „Tłuste koty PiS-u zostały zamienione na tłuste koty KO i PSL” - 11 grudnia 2024
- Sztuka wychodzi z Politechniki. Uczelnia nawiązała współpracę z III LO - 11 grudnia 2024