Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Kebab, szczególarz i wielopiła, czyli o kujawsko-pomorskich „misiewiczach”

Dodano: 20.09.2016 | 17:52
Michał Stasiński Nowoczesna

Nowoczesna zaprezentowała w poniedziałek listę siedemnastu osób z Kujawsko-Pomorskiego, które jej zdaniem otrzymały nominacje w spółkach i instytucjach dzięki koneksjom politycznym.

Na zdjęciu: Poseł Michał Stasiński z Nowoczesnej.

Fot. Eryk Dominiczak

Siedemnaście osób znalazło się na liście kujawsko-pomorskich „misiewiczów”, czyli osób, które według Nowoczesnej otrzymały intratne posady w spółkach i instytucjach kontrolowanych przez państwo w następstwie przejęcia władzy w kraju przez Prawo i Sprawiedliwość oraz jego koalicjantów. – Następną instytucją, którą się zajmiemy, będzie urząd marszałkowski – zapowiada poseł Michał Stasiński.

„Misiewicze” to termin i internetowy hashtag – Nowoczesna od kilku dni opisuje nim osoby związane z obozem rządzącym, które swoje stanowiska miałyby zawdzięczać przede wszystkim lojalności partyjnej. Nazwa wywodzi się od nazwiska Bartłomieja Misiewicza, 26-letniego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i doradcy ministra Antoniego Macierewicza. Mimo relatywnie niewielkiego stażu pracy, braku wyższego wykształcenia oraz ukończonego kursu dla członków rad nadzorczych uzyskał on nominację do rady Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jak wynika z najnowszych informacji, sprawie powołania Misiewicza na to stanowisko ma przyjrzeć się prokuratura, która wystąpiła do PGZ o stosowne dokumenty.

Zdaniem posła Stasińskiego to dowód na to, że wypowiedzi przedstawicieli PiS sprzed wyborów nie znalazły pokrycia w faktach. – Idąc do wyborów mieliśmy, co może wydać się dość osobliwe, zbieżne z PiS spojrzenie na sposób zarządzania państwem – naprawę systemu i zneutralizowanie pychy rządzących. Tymczasem za rozdawanie stanowisk posadę stracił Dariusz Jackiewicz, minister skarbu. Stało się to na wniosek prezesa posła Kaczyńskiego, który miał o niczym nie wiedzieć. To skąd wobec tego nominacje dla jego przyjaciółki Janiny Goss, która pożyczyła mu 200 tysięcy złotych czy Wojciecha Jasińskiego? – pyta parlamentarzysta, nie dając wiary tłumaczeniom premier Beaty Szydło, że dymisja Jackiewicza ma związek ze „zmianami organizacyjnymi”, które finalnie mają doprowadzić do likwidacji resortu.

Nowoczesna także chce likwidacji, tyle że wielu państwowych spółek, gdzie w wyniku kolejnych wyborów dochodzi do personalnych rotacji. – Nie uda się tego raczej zrobić w drodze jednej ustawy, ale chcemy ograniczenia liczby firm do grona wyłącznie strategicznych. Resztę należy sprywatyzować – twierdzi Michał Stasiński. Jak zapewnia, w ciągu 2-3 miesięcy pod obrady sejmu miałby trafić projekt regulujący to zagadnienie. – Choć zdajemy sobie sprawę, że szanse na powodzenie tego projektu są niewielkie – dodaje.

Drugą odnogą działań Nowoczesnej jest publikacja list osób, które miałyby otrzymać stanowiska z nadania partyjnego. Jedną z nich, kujawsko-pomorską, liczącą siedemnaście pozycji, Michał Stasiński zaprezentował na poniedziałkowej konferencji prasowej. Jego ugrupowanie kwestionuje kompetencje między innymi radnego wojewódzkiego Andrzeja Walkowiaka, a także byłych i obecnych radnych Bydgoszczy – Tomasza Regi, Mirosława Jamrożego czy Marka Gralika. Na liście znalazł się także inowrocławianin Maciej Szota, politolog, były radny PiS i właściciel punktu z kebabami. Obecnie jest zastępcą dyrektora Departamentu Badań i Rozwoju PGNiG SA. – Należy się cieszyć, że spółka wyprzedziła międzynarodowych gigantów z branży jak choćby Shell – ironizował poseł Stasiński.

Jak na te zarzuty odpowiadają osoby, które znalazły się na liście? Andrzej Walkowiak chętnie wykorzystuje fakt, że Nowoczesna opisała go wyłącznie jako członka rady nadzorczej Radia PiK. – W radiu przepracowałem kilkanaście lat – byłem reporterem, wydawcą, wreszcie – przez sześć lat – redaktorem naczelnym. Odszedłem, gdy w 2001 roku w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji ukształtowała się koalicja SLD – UW – PSL. Od tego zaczęło się psucie mediów – mówi w rozmowie z nami. – Zastrzeżenia budzi jednak raczej piastowane przez pana stanowisko prezesa w bydgoskiej Fabryce Obrabiarek do Drewna – sugerujemy. – Znalazłem ogłoszenie na stronie FOD. Przeszedłem kilkustopniowy etap kwalifikacyjny – wylicza Walkowiak. Gdy pytamy go o motywację do złożenia aplikacji, wyjaśnia: Nie da się ukryć, jestem osobą spoza branży. Fabryka jest w bardzo trudnej sytuacji, a od wielu lat praktykowana była polityka zawijania jej. Chcę to zmienić. Traktuję to jako wyzwanie, bo zdaję sobie sprawę, że może być to dla mnie „ostatnie okrążenie” zawodowe.

Radny Jarosław Wenderlich, również zasiadający w radzie nadzorczej Radia PiK (jest jej przewodniczącym), twierdzi, że nie jest niczym złym, gdy właściciel ma zaufanie do osób, którym powierza określone funkcje. – Mnie dziwi za to, że zostałem umieszczony na liście „misiewiczy” – ani nie znam pana Misiewicza, ani nie jest on moją rodziną. Sam posiadam wyższe wykształcenie, zdałem egzamin państwowy uprawniający do zasiadania w radach nadzorczych, w dodatku jestem radcą prawnym – wskazuje. I dodaje, że najważniejsze powinny być kompetencje do piastowania określonej funkcji. – W radiu dorobiłem się zresztą miana „szczególarza” – zaznacza.

Czy zatem uważa, że Andrzej Walkowiak jako szef fabryki obrabiarek czy Marek Gralik jako członek rady nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2 to trafiony wybór? – Andrzej Walkowiak pełnił już liczne funkcje – był dyrektorem Polonii Bydgoszcz, parlamentarzystą, posiada również zdolności menedżerskie. Zresztą, niedawno chyba przeforsował propozycję zgłoszenia na Targi Poznańskie produktu FOD, który został wyróżniony (chodzi o wielopiłę, która otrzymała złoty medal MTP – dod. red.) – podkreśla Jarosław Wenderlich. Jako dowód na kompetencje Gralika wskazuje z kolei ukończone przez niego studia menedżerskie.

O kompetencje zapytaliśmy też radnego Regę, obecnie – od początku września – dyrektora bydgoskiego oddziału Totalizatora Sportowego (wcześniej był zastępcą dyrektora ds. sprzedaży). – Nie mogę tego komentować – stwierdził krótko i odesłał nas do rzecznika prasowego spółki. Skierowaliśmy do niego pytania, podobnie jak w przypadku spółki Enea Pomiary, która zatrudniła niedawno radnego Jamrożego.

Zdaniem osób znajdujących się na liście „misiewiczów”, zawiera ona sporo błędów. Wskazują między innymi przykład Szymona Durlaka (obecnie m.in. członek rady nadzorczej Belmy, dyrektor regionalnego oddziału Agencji Mienia Wojskowego), który według Nowoczesnej miałby być „byłym strażnikiem leśnym”. – A nigdy nim nie był – twierdzi w rozmowie z nami Wenderlich. Poseł Michał Stasiński odpowiada z kolei, że portfolio poszczególnych osób powstało w oparciu o ogólnodostępne materiały. I zapowiada przeprowadzenie podobnej akcji względem urzędu marszałkowskiego.

Pełna lista „misiewiczów” zaprezentowana przez Nowoczesną: Grzegorz Smytry, Wojciech Jaranowski, Maciej Szota, Jarosław Wenderlich, Andrzej Walkowiak, Jacek Kowalski, Michał Jakubaszek, Mirosław Jamroży, Marek Witkowski, Tomasz Popowski, Marek Gralik, Szymon Durlak, Piotr Popowski, Piotr Psikus, Adam Banaszak, Jarosław Kazimierski, Tomasz Rega.

Do tematu wrócimy.