Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Bitwa na bydgoskość. Poseł Stasiński kontra urząd wojewódzki

Dodano: 08.03.2018 | 19:48

Na zdjęciu: Michał Stasiński twierdzi, że Bydgoszcz jest marginalizowana przez wojewodę Mikołaja Bogdanowicza. Powód - brak bydgoszczan w jego najbliższym otoczeniu.

Fot. Sebastian Torzewski

Podczas czwartkowego briefingu prasowego poseł PO Michał Stasiński przekazał, oprócz życzeń na Dzień Kobiet, listę urzędników wojewody, którzy nie wywodzą się bądź nie mieszkają w Bydgoszczy. Jego zdaniem, to dowód na marginalizowanie największego miasta w regionie. Riposta z urzędu wojewódzkiego przyszła równie szybko. W ruch poszedł nawet dowód osobisty, Bydgoska Karta Miejska i… Strzała Łuczniczki.


CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czy Paulinę Wenderlich dosięgnęła „dobra zmiana”? Kulisy odwołania dyrektor generalnej urzędu wojewódzkiego


Rzecznik wojewody Adrian Mól (z Torunia), pełnomocnik ds. kultury Jarosław Jakubowski (mieszkający w Koronowie) oraz pełnomocnik ds. równego traktowania Paweł Klamka (wywodzący się z Chełmna) – to tylko niektóre nazwiska, które pojawiły się na liście Stasińskiego. – W gronie najbliższych współpracowników wojewody nie ma ani jednej osoby z Bydgoszczy – dowodził poseł Platformy. Nie ma, choć jeszcze kilka dni temu była. Konkretnie – dyrektor generalna Paulina Wenderlich odwołana w trybie ekspresowym we wtorek. Zastąpiła ją związana z Włocławkiem Monika Berger, wcześniej szefowa Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców. – To jeszcze jeden dowód na umniejszanie roli największego miasta w województwie – podkreślał Stasiński.

Na tym jednak zarzuty Michała Stasińskiego się nie skończyły. Dopytywał Mikołaja Bogdanowicza (nieobecnego w czwartek w urzędzie, przebywał w Warszawie na naradzie wojewodów), jakie były powody odwołania wspomnianej eks-dyrektor Wenderlich, przekonywał, że wszystkie ruchy w i wokół urzędu wojewódzkiego służą jedynie „tworzeniu pisowskiej nomenklatury” oraz „nowej oligarchii”. – Tak tworzy się składająca się z rodzin i działaczy pisowska ośmiornica – grzmiał Michał Stasiński.

Nie zabrakło również głosu posła PO w sprawie wynagrodzeń pracowników sfery budżetowej. Przypomnijmy, że kilka dni temu właśnie w Bydgoszczy zawiązał się komitet strajkowy kilkudziesięciu organizacji zrzeszających pracowników „budżetówki”. – Dla swoich PiS ma, nie ma za to dla urzędników, którzy po dwudziestu latach pracy zarabiają 2200 złotych brutto – wyliczał parlamentarzysta. I wywołał też do tablicy szefa okręgu bydgoskiego PiS Tomasza Latosa, którego pytał o nowe miejsce pracy dla Pauliny Wenderlich. W środę na łamach MetropoliaBydgoska.PL poinformowaliśmy, że prawdopodobny jest scenariusz, iż jej nowym pracodawcą będzie spółka Anwil wchodząca w skład Grupy Orlen.

Proszę, oto dowód
Znajdujące się na liście Stasińskiego trio Mól – Jakubowski – Klamka pojawiło się na specjalnie zwołanej, i to zaledwie dwie godziny po wystąpieniu Stasińskiego, konferencji. Wszyscy zapewniali jak jeden mąż, że ich związki z Bydgoszczą są silne. Jakubowski podkreślał na przykład, że urodził się w mieście nad Brdą, od blisko 30 lat jest związany z nim, także zawodowo (przez wiele lat był dziennikarzem „Expressu Bydgoskiego”), a kapituła nagrody literackiej „Strzała Łuczniczki” czterokrotnie przyznawała mu nagrodę za książkę roku. – Bydgoską książkę roku – zaznaczył.

Gwóźdź programu miał jednak dopiero nadejść. Gdy naprzeciwko dziennikarzy stanął Paweł Klamka, w ruch poszedł dowód osobisty („miejsce urodzenia Chełmno, ale dowód wydany przez Prezydenta Miasta Bydgoszczy”) oraz Bydgoska Karta Miejska („trochę już sfatygowana”). – Ożeniłem się z bydgoszczanką, mieszkam na Osowej Górze, dwójka moich dzieci chodzi w Bydgoszczy do szkoły – wyliczał pełnomocnik wojewody ds. równego traktowania. I na koniec wyciągnął asa z rękawa (i własnego podwórka). – Chciałbym przypomnieć panu posłowi Stasińskiemu, że artykuł 32 konstytucji zabrania dyskryminacji kogokolwiek i z jakiegokolwiek powodu – wskazywał Klamka.

Jakubowskiemu oraz Klamce wtórował rzecz jasna Adrian Mól, choć ten więcej niż o sobie mówił o wojewodzie Bogdanowiczu (wywodzącemu się z Kruszwicy). – Pan wojewoda oddaje serce Bydgoszczy i województwu, a jego zaangażowanie jest przeogromne – przekonywał Mól. I wyliczył długą listę spraw, w które zaangażował się rząd Prawa i Sprawiedliwości, wojewoda bądź jego urzędnicy. – To chociażby sprawa ubiegłorocznej nawałnicy, wsparcie rządu dla Pesy, bez którego tysiące bydgoszczan nie miałoby pracy, powołanie Urzędu Żeglugi Śródlądowej oraz Regionalnego Zarządu Dróg Wodnych w Bydgoszczy, a także pieniądze na rekultywację terenów Zachemu czy rozbudowę szpitala Biziela – wyliczał Adrian Mól.

Proszę, oto odwołanie
Na konferencji przedstawicieli wojewody wrócił również temat odwołanej 48 godzin temu Pauliny Wenderlich. Jeszcze we wtorek urząd nie chciał komentować tego ruchu. W czwartek Mól przekazał, że „nieprawdą jest, iż pani Wenderlich nie poznała przyczyn odwołania”. – Powodem była utrata zaufania oraz wyczerpanie formuły współpracy – przekazał rzecznik Bogdanowicza. Nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, czy to uzasadnienie nie koliduje z propozycją objęcia funkcji radcy wojewody, a więc nadal jednej z osób z jego bliskiego kręgu. – Nie mamy jeszcze odpowiedzi od byłej pani dyrektor generalnej i dla dobra sprawy nie chciałbym jej komentować – uciął Adrian Mól. Wiadomo natomiast, że od momentu odwołania Wenderlich nie pojawiła się w urzędzie. – Jest to nieobecność usprawiedliwiona – zapewnił w odpowiedzi na nasze pytanie rzecznik wojewody.

Przypomnijmy, że Paulina Wenderlich została pozbawiona stanowiska w miniony wtorek. Powodem miały być konflikty personalne ze współpracowniczkami, które chciała nawet usunąć z urzędu dyscyplinarnie, brak reakcji na pisma związków zawodowych, które domagały się informacji na temat polityki kadrowej oraz płacowej w urzędzie, a także sprawa przedłużenia trasy Uniwersyteckiej i związanej z tym procedury wywłaszczeniowej.