Obecny i były prezes Polonii spierają się w sądzie. Poszło o teksty w programach
Dodano: 19.07.2018 | 06:56Spór byłego i obecnego prezesa Polonii rozstrzygać będzie bydgoski sąd.
Na zdjęciu: Władysław Gollob nie szczędził słów krytyki pod adresem Leszka Tillingera. Teraz spotkają się w sądzie.
Fot. Stanisław Gazda
Były szef bydgoskiej drużyny żużlowej pozwał obecnego. Sprawa ma swój finał w bydgoskim Sądzie Okręgowym.
O tym, że Władysław Gollob i Leszek Tillinger nie darzą się sympatią, wiadomo nie od dzisiaj. Panowie regularnie krytykowali swoje poczynania, apogeum konfliktu obu dżentelmenów miało miejsce w ubiegłym roku. Obecny prezes Polonii nie szczędził słów krytyki pod adresem poprzednika w tekstach, które były zamieszczane w programach zawodów. To najwyraźniej rozwścieczyło Tillingera, który przeciw seniorowi rodu Gollobów skierował pozew do sądu.
– Ten pan odnosi się do mnie w sposób szczególnie sympatyczny – mówił w ubiegłym roku Władysław Gollob w wywiadzie udzielonym WP Sportowym Faktom. I dodawał: – Wszystkie te wypowiedzi są efektem wściekłości pewnej grupy ludzi, która została odsunięta od wpływu na losy Polonii. Jak zaznaczył, Tillinger jest członkiem zespołu, który zarządzał klubem i doprowadził do katastrofalnego zadłużenia, które miało sięgać nawet sześciu milionów złotych. W jednym z programów w ubiegłym roku prezes Gollob przedstawił wyliczenia długu Polonii. Składały się na niego zobowiązania między innymi wobec PZMot, zawodników, którzy reprezentowali klub w sezonach 2014 i 2015 czy firm BSI i IMG, która posiadają prawa do organizacji cyklu Grand Prix i Drużynowego Pucharu Świata. Do tego Władysław Gollob wypomniał, pisząc odręcznie: „Tillinger, wyrok sądu za genialną organizację deficytowego Grand Prix, tylko 2 miliony złotych” i dopisek „Szanowny kibicu żużla, czy przypadkiem Leszek Tillinger nie robi z was idiotów”. Z kolei w innym programie zamieścił tekst, który nazwał „miałem sen”. – „Śniło mi się, że mój przyjaciel Leszek T., z mojego upoważnienia zawierał kontrakty z zawodnikami. Sen był bardzo pogodny, wspomniany Leszek zakontraktował samych czołowych zawodników, światowej klasy oczywiście dla Polonii Bydgoszcz” – tak brzmiał wstęp tego tekstu. Później było tylko ostrzej – W poprzednich latach budowanych na tyłkach Gollobów, za wyniki tychże zawodników zapomnieli zapłacić. Zresztą dzisiaj w tym śnie niepotrzebnych z tego powodu, że nie dali sponsorom, pseudobiznesmenom wtrącać się do budowy składu, mieszać w parkingu i żyć na doskonałych etatach. Tak było za czasów świetności Polonii Bydgoszcz” – dodawał prezes. Próbowaliśmy porozmawiać z Władysławem Gollobem o konflikcie z Tillingerem. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że sprawa jest w sądzie – enigmatycznie nam odpowiedział i dodał, że tego tematu nie chce dalej komentować.
Dla Tillingera oskarżenia były kroplą drążąca skałę. Z klubem rozstał się w 2009 roku, ale pozostaje do dzisiaj blisko czarnego sportu. – Wiadomo, że dług jest i kto go zrobił. Nie można jednak wrzucać wszystkich do jednego worka – przyznaje w rozmowie z Przeglądem Sportowym. Jego zdaniem, aktualny szef bydgoskiej Polonii nie radzi sobie na stanowisku. – Obecna trudna sytuacja klubu go przerosła i po prostu nie wytrzymuje ciśnienia – dodaje Tillinger. Sam w innej rozmowie wypominał obecnemu szefowi klubu ze Sportowej wysokość zadłużenia. Przypominał, że media podawały różne kwoty długu, który miała Polonia. Zadłużenie miało sięgać nawet pięciu milionów złotych. – Dziwne jest to, że padła kwota zadłużenia 5 mln zł, potem że spłacono 3,8 mln, a do spłaty pozostało jeszcze 2,3 mln. Z tych wyliczeń wynika, że początkowe zadłużenie powinno wynosić 6,1 miliona zł – podkreśla były prezes klubu. W jego opinii, Władysław Gollob przypisuje mu zadłużenie, które nie jest jego dziełem. Zapewnia, że osobiście nigdy nie występował do sądu z pozwem o zapłatę za organizację turnieju Grand Prix w 2014 r., a także odpiera zarzuty o deficyt finansowy imprezy, który miał opiewać na kwotę 2 mln zł. Tillinger przedstawia wyliczenia: – Na organizację turnieju klub otrzymał od BSI 350 tys. zł, a przewidziane w preliminarzu koszty miały wynieść ok. 600 tys. zł. Jakie było końcowe rozliczenie imprezy, tego były prezes Polonii nie wie, bo – jak zaznacza – nie miał już wglądu w dokumenty, ale podkreśla, że mogły być jakieś inne dodatkowe przychody.
Tillinger kategorycznie odpiera też zarzuty, które obecny szef Polonii przedstawił we wspomnianym wyżej tekście w jednym z programów w ubiegłym roku. – Władysław Gollob oskarżył mnie o pranie brudnych pieniędzy, otrzymywanie pod stołem pieniędzy od zawodników za zawarte kontrakty oraz zarzucił że kierowany przeze mnie klub otrzymywał wielomilionowe dotacje z urzędu miasta. To wszystko jest nieprawdą – zapewnia. Dla Tillingera ta sytuacja zaszła już zdecydowanie za daleko.
Niedawno w bydgoskim Sądzie Okręgowym ruszył proces z oskarżenia cywilnego, jaki były prezes Polonii wytoczył obecnemu. Na razie w sprawie przesłuchano pracowników klubu, a sąd interesowało to, czy mieli oni wiedzę, jakie materiały znajdują się w programie zawodów na dany mecz ligowy. Świadkowie oznajmili jedynie, że jedyna wiedza dla nich, to tabela biegów i to, który zawodnik pojedzie w danym wyścigu.
O sprawę związaną z zadłużeniem Polonii w naszym cyklu Studio Metropolia pytaliśmy na początku kwietnia obecnego menedżera klubu Jerzego Kanclerza, który przedstawił nam następujące wyliczenia: kiedy klub obejmował Władysław Gollob, to zadłużenie Polonii wynosiło 5 mln zł, a w tej chwili wynosi ono jeszcze 1,4 mln. zł. – We wrześniu br., musimy wpłacić transzę długu do banku PKO. Jej drugą część zapłacimy w przyszłym roku i wówczas z bankiem będziemy rozliczeni – dodaje, przyznając, że na cztery lata Polonia otrzymała ze środków miejskich 8 mln zł. Kanclerz podał nam również dane odnośnie pozostałych należności, jakie do zapłacenia mają włodarze klubu ze Sportowej 2. – Ok. 70 tysięcy funtów musimy spłacić do BSI za organizację turniejów Grand Prix, a do tego także musimy spłacić zadłużenie w ProNaturze – podkreśla. Przypomina także, że w sądzie toczy się inna sprawa przeciwko zarządzającym Polonią. Chodzi o spłatę 35 tysięcy zł wobec byłych członków rady nadzorczej klubu: Józefa Gramzy i Wacława Berdycha. Menedżera Polonii zapytaliśmy także o to, jaki był finalny efekt finansowy organizacji w grodzie nad Brdą turniejów Grand Prix oraz Drużynowego Pucharu Świata (barażu i finału) w 2014 roku. – Ich organizacja przyniosła nam stratę. Zamiast zarobić na tych imprezach, to doszły nam jeszcze koszty w wysokości blisko pół miliona złotych – kończy Jerzy Kanclerz.