Trotyl w wodach gruntowych Łęgnowa i na terenach pozachemowskich. Nitro-Chem: To nie jest efekt naszej produkcji
Dodano: 15.10.2018 | 17:13Na zdjęciu: Podczyszczalnia ścieków na terenie zakładów Nitro-Chem została uruchomiona pod koniec czerwca.
Fot. Sebastian Torzewski / archiwum
Badania wód gruntowych na terenie Łęgnowa oraz terenach pozachemowskich przylegających do Nitro-Chemu, jak i ścieków przemysłowych spółki przeprowadzone przez podlegającą miejskim wodociągom spółkę Chemwik wykazały w nich obecność materiałów wybuchowych. Jeden z największych krajowych producentów zbrojeniowych stanowczo zaprzecza, że to on jest źródłem zanieczyszczeń. Temat pojawi się na najbliższej, środowej sesji rady miasta.
O tysiącach ton odpadów chemicznych znajdujących się na terenach zlikwidowanych kilka lat temu zakładów Zachem głośno jest od przynajmniej kilkunastu miesięcy. Wiadomo też, że koszt ich rekultywacji będzie liczony w setkach milionów złotych. Tylko niemal 100 mln złotych ma pochłonąć projekt usunięcia skutków wieloletniego istnienia składowiska „Zielona”, gdzie znajdują się odpady po produkcji fenolu. Projekt obejmie jednak obszar jedynie 27 z około 500 hektarów dawnego Zachemu. Pod koniec czerwca podpisano umowę na jego sfinansowanie pomiędzy Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej a Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, zaś realizacja ma nastąpić do roku 2023.
Tyle że według informacji, które w minioną sobotę upublicznił „Superwizjer” TVN, w wodach gruntowych na terenach pozachemowskich oraz w strefie ich oddziaływania, czyli między innymi na osiedlu Łęgnowo, odkryto również substancje wybuchowe, w tym trinitrotoluen (TNT, czyli popularny trotyl) czy dinitrotoluen (DNT). Zdaniem autorów reportażu koncentracja niebezpiecznych substancji przypada na tereny w otoczeniu Nitro-Chemu, choć śladowe ilości (liczone w mikrogramach na litr) pojawiły się nawet w okolicach domostw na wspomnianym Łęgnowie. Problem w tym, że dla żadnej z odkrytych substancji nie ma norm, bowiem w wodach gruntowych w ogóle nie powinny się znaleźć.
Blisko cztery tygodnie temu Robert Marcińczyk, prezes Chemwiku, który zarządza infrastrukturą wodną po dawnej Spółce Wodnej Kapuściska oraz nieistniejącym Zachemie, skierował do RDOŚ pismo, w którym poinformował o możliwości wyrządzenia szkody dla środowiska. Jak przekonywał już w poniedziałek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej prezydent Rafał Bruski, nie wskazał on jednak winnego, podając przy tym (można było o tym usłyszeć w „Superwizjerze”), że stężenie trotylu w pobranych próbkach wyniosło nawet 6 mg na litr. – Przy trzech miligramach na litr odnotowuje się śmiertelność ryb, a my wykazaliśmy stężenie wyższe – mówił Marcińczyk w reportażu telewizji TVN. Bruski twierdzi z kolei, że ani Chemwik, ani on nie są władni, żeby weryfikować te informacje i powinny to zrobić instytucje ochrony środowiska, w tym wspomniany RDOŚ.
Pytania jednak mnożą się, bowiem w „Superwizjerze” wypowiadali się pracownicy Chemwiku wskazujący, że podczas jednej z kontroli nie chciano ich wypuścić z terenów zakładów (mówiła o tym Magdalena Dłutkowska, specjalista ds. ochrony środowiska), z drugiej strony przekonują, że innej instalacji, z której pochodzi TNT czy DNT, nie ma (to już Olgierd Sadowski, dyrektor ds. technicznych, w przeszłości wieloletni pracownik Zachemu).
Sam Nitro-Chem sugestie o swoim udziale w skażeniu środowiska stanowczo odrzuca. Spółka w odpowiedzi na pytania dziennikarzy TVN podkreśla, że nic nie wie o wniosku Chemwiku do RDOŚ. Sama zapewnia, że jej monitoring środowiska „wyklucza wpływ prowadzonej przez spółkę produkcji na jakość wód gruntowych”. Przedstawiciele Nitro-Chemu przypominają też, że ścieki przemysłowe przed odprowadzaniem do urządzeń kanalizacyjnych poddawane są podczyszczeniu („do poziomu określonego jak dla ścieków komunalnych”). Przypomnijmy, że specjalną instalację podczyszczającą otwarto, między innymi w obecności prezesa Krzysztofa Kozłowskiego i dyrektor RDOŚ w Bydgoszczy Marii Dombrowicz, na początku ostatniej dekady czerwca.
W poniedziałek władze Nitro-Chemu na specjalnie zwołanej konferencji prasowej przypomniały, że spółka posiada tzw. pozwolenie zintegrowane umożliwiające produkcję materiałów wybuchowych. Przedstawiciele rady nadzorczej, projektanta instalacji podczyszczającej, jak i reprezentanci związków zawodowych (pojawili się również w ratuszu na konferencji prezydenta Bruskiego) stanowczo podkreślali, że łączenie firmy z obecnością w wodach gruntowych m.in. TNT i DNT jest nieuzasadnione. Jako źródło pojawiania się trotylu w wodzie wskazywali dawne instalacje produkcyjne Zachemu, a DNT – Centralny Zbiornik Uśredniający eksploatowany przez Chemwik, w którym także mają zalegać pozostałości po zachemowskiej produkcji.
W środę podczas sesji rady miasta, którą zwołano na wniosek grupy radnych i która miała dotyczyć miejskiego programu in vitro, ma zostać wprowadzony punkt z informacją o badaniach Chemwiku. Prezydent Bruski zapowiada zaproszenie w trybie nagłym przedstawicieli ministerstwa, władz wojewódzkich, ekspertów od środowiska. Na sesji mieliby także pojawić się przedstawiciele Nitro-Chemu.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022