Burzliwa dyskusja o Camerimage. „Fundacja Tumult ma jeden problem. Dyrektora”
Dodano: 29.11.2018 | 11:15Szymon Fiałkowski | s.fialkowski@metropoliabydgoska.pl
Na zdjęciu: Bydgoscy radni dyskutowali na sesji m.in. o festiwalu Camerimage.
Fot. Stanisław Gazda / archiwum
Na środowej sesji bydgoskiej rady miasta najwięcej emocji wzbudziły dwa punkty: dotyczący dofinansowania siatkarskiej spółki oraz przyszłości festiwalu filmowego Camerimage.
Śmiało można powiedzieć, że najbardziej gorąca dyskusja wywiązała się właśnie w sprawie festiwalu. – Zobowiązałem się przekazać informację radnym o Camerimage. Nie mamy nic do ukrycia – mówił prezydent Bydgoszczy. Rafał Bruski przypomniał, że przed rozpoczęciem festiwalu, jego dyrektor poprosił o spotkanie. – Pytał mnie, co ze współpracą na kolejne lata. Przekazałem mu informację, że chcę na ten temat porozmawiać z nowym składem rady i zobowiązałem się że do 3 grudnia takie kolejne spotkanie zorganizuję – dodawał. Przypomniał, że w trakcie trwania Camerimage odbyło się także spotkanie z przedstawicielem organizatora, w którym udział wzięła wiceprezydent Iwona Waszkiewicz. Bruski zadeklarował, że na propozycje Żydowicza odpowie pisemnie do początku grudnia. – Dyrektor Żydowicz podtrzymał wolę współpracy z prezydentem Torunia i ministrem kultury w sprawie budowy centrum festiwalowego. Ten temat jest cały czas aktualny – dodał, choć przyznał że w budżecie Torunia taki punkt nie został ujęty.
Festiwalu broniła wiceprzewodnicząca koła radnych PiS. – Jak rozumiem, pan dyrektor Żydowicz dwa razy zainicjował spotkanie z prezydentem. Jeżeli do tego doszło, to rozumiem że jest otwarty na dalszą współpracę. Mamy dwie decyzyjne osoby, które są otwarte na współpracę, by ten festiwal organizować w Bydgoszczy. Można w grupie radnych zastanowić się, w jaki sposób ten problem rozwiązać, by Camerimage tutaj zatrzymać – mówiła Grażyna Szabelska, która chciała wiedzieć, czy w trakcie rozmów zostały złożone propozycje i na jakim etapie te rozmowy są obecnie. Bruski odpowiedział: – Pan Marek Żydowicz oczekuje kwoty ok. 3 milionów złotych. W tym roku kosztowało to 500 tysięcy złotych. Udało się? Udało. Drugą kwestią jest to, czy dobrym narzędziem promocyjnym jest wola właściciela, ona może się ziścić w każdej chwili, aby ulokować się w innym mieście poza Bydgoszczą. To jest nadal aktualna kwestia. Prezydent mówił, że podpisanie listu intencyjnego w sprawie budowy centrum sprawiło, że coś się stało i podtrzymuje deklarację sprzed roku. Do Szabelskiej powiedział: – Z punktu widzenia biznesowego wspieranie festiwalu tak dużą kwotą jest bez sensu. Jeżeli pani ma ochotę powiedzieć: Bydgoszczanie, dajmy 3 mln zł, to proszę to powiedzieć Markowi Żydowiczowi, tylko trzeba zapytać skąd te pieniądze weźmiemy, a Żydowicz za rok lub trzy przeniesie się do Torunia lub gdziekolwiek indziej. Szabelska odpierała: – Zasadniczo mam wrażenie, że pan prezydent, ja i inni radni chcemy zatrzymać ten festiwal. Przyznajmy wspólnie, że promocyjno-gospodarcza wartość Camerimage w Bydgoszczy chyba nie została dobrze wykorzystana w poprzednich latach. To, że miasto nie potrafiło obudować tego festiwalu odpowiednimi imprezami, że on żyje cały rok. Nie wykorzystaliśmy tego potencjału. Co do miejsca na festiwal, podkreślałam że miasto jest idealne na niego. Jest wystarczająco dużym miastem i małym miastem na jego organizację. Bydgoszcz żyje tym festiwalem. Przyznała, że w rozmowach Bruskiego z Żydowiczem nie uczestniczyła, ale w przyszłości w takie rozmowy chętnie by się włączyła. – Warto z korzyścią dla Bydgoszczy powalczyć o ten festiwal. Zastanówmy się nad tym, jak to zrobić. Próbujmy szukać tego kompromisu – zaznaczała. Prezydent zasugerował potem, że mógłby ustanowić Szabelską pełnomocnikiem prezydenta do spraw rozmów z szefem fundacji Tumult. Bruski pytał Szabelską, czy jest za tym, aby faktycznie dać na festiwal 3 mln zł. Z jej strony żadna odpowiedź nie padła.
Stanowisko Bruskiego rozumiał inny radny PiS. – Może pan się zdziwi, ale ja podzielam pana rację. Ta deklaracja dyrektora Żydowicza to problem, choć ten festiwal to marka sama w sobie – mówił Paweł Bokiej. – Żaden inny festiwal tak szybko go nie zastąpi – dodawał. Bruskiego pytał, czy interesowałaby go współpraca dłuższa z fundacją Tumult.
– Jeśli wykupujemy usługę promocyjną, to powinniśmy oczekiwać od tej osoby zaangażowania i obudowania festiwalu w tożsamość miasta – mówiła szefowa rady miasta Monika Matowska (Koalicja Obywatelska). Wtórował jej Ireneusz Nitkiewicz (SLD). – Fundacja Tumult ma jeden problem. Dyrektora. Marek Żydowicz lubi obrażać gospodarzy. Nie może być tak, że zapraszamy kogoś do swojego domu, a potem powie, że ta wizyta mu się nie podobała, bo to brak kultury i poszanowania. Nitkiewicz złożył propozycję, aby zorganizować ogólnopolski festiwal teatralny, który cieszyłby się zainteresowaniem mieszkańców. – Camerimage to hermetyczny festiwal, zróbmy coś bydgoskiego, co będzie miało zasięg ogólnopolski – dodał.
Podjęto decyzję, że sprawą Camerimage ma zająć się miejska komisja kultury.
Tło sporu na linii miasto – Marek Żydowicz
Historia „szorstkiej przyjaźni” między miastem i organizatorem Camerimage – fundacją Tumult i jej szefem Markiem Żydowiczem rozpoczęła się pod koniec ubiegłego roku. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia Żydowicz podpisał umowę z wicepremierem, ministrem kultury Piotrem Glińskim i prezydentem Torunia Michałem Zaleskim na budowę w grodzie Kopernika centrum Camerimage. On sam argumentował to faktem, że Opera Nova dla jego festiwalu staje się miejscem zbyt ciasnym. Dla Rafała Bruskiego był to cios, po którym zdecydował się na obcięcie kosztów organizacji tegorocznego festiwalu – z kwoty 2,5 miliona złotych do 500 tysięcy zł. Taka sama kwota została zapisana także w przyszłorocznym budżecie. – Bydgoszcz nie może być przechowalnią bagażu. Bez względu na to, jak bardzo ten bagaż jest cenny. Nie inwestuje się w markę, która odchodzi z miasta – argumentował.
W tym roku doszło do kumulacji emocji. Najpierw tych poza festiwalowych, bowiem znany amerykański operator Matthew L. w jednym z bydgoskich hoteli zaatakował ratowników medycznych i policjantów, będąc pod wpływem alkoholu, zaś ostatniego dnia festiwalu symptomatyczne słowa wypowiedział Żydowicz: – Wierzę, drodze przyjaciele, że tak jak opuściliśmy Toruń, Łódź, pójdziecie za nami, bo dla was nie miejsce jest ważne, ale dusza, idea tego festiwalu. […] Skądkolwiek jesteście, jeśli wrócicie do swoich miast, ojczyzn małych i dużych, rozejrzyjcie się i jeśli znajdziecie miejsce podobne do tego jak Opera Nova, to zaproście proszę Camerimage. My tam przyjedziemy. O obcięciu budżetu ze strony miasta na festiwal mówił wprost: – Nie można jeździć mercedesem za pięć procent jego wartości. Żydowicz w pewnym momencie wypalił nawet, że nie widzi przyszłości festiwalu w kraju. Na te słowa zareagował Rafał Bruski. Prezydent Bydgoszczy odpierał zarzuty i wypierał Żydowiczowi, że to on zachowywał się w sposób nieuczciwy, a te słowa potwierdzają jego tezę, że organizator Camerimage potraktował miasto jako przystanek.
Kilka dni temu miał miejsce kolejny odcinek przepychanki słownej między władzami miasta i fundacją Tumult. Organizatorzy festiwalu przyznali w oświadczeniu, że prezydent Bruski nie odpowiedział na ich pismo dotyczące określenia warunków powrotu do ustaleń z grudnia ubiegłego roku, ani nie chciał spotkać się z przedstawicielami fundacji.