Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Andrzej Walkowiak: Prezydent Zaleski chce unikać odpowiedzialności za port

Dodano: 10.11.2016 | 00:18
Andrzej Walkowiak

W ciągu kilku tygodni muszą znaleźć się środki na wsparcie finansowe Portu Lotniczego Bydgoszcz. Kto je wyłoży - pytamy radnego sejmiku Andrzeja Walkowiaka.

Na zdjęciu: Andrzej Walkowiak, radny wojewódzki klubu Prawa i Sprawiedliwości.

Fot. Eryk Dominiczak

We wtorek odbyła się nadzwyczajna sesja sejmiku województwa poświęcona sytuacji bydgoskiego lotniska. Zdaniem Andrzeja Walkowiaka, niewiele zabrakło, aby przyniosła ona oczekiwany efekt.

CZYTAJ WIĘCEJ: Trudny start do miękkiego lądowania. Czy Toruń pokryje część strat bydgoskiego lotniska?

– Z punktu widzenia pańskich oczekiwań względem nadzwyczajnej sesji sejmiku – który element spełnił, a który nie spełnił tych oczekiwań?
– Niewiele brakowało, aby postawić kropkę nad „i” i byłoby w porządku. Zabrakło jednego – jednoznacznej deklaracji prezydenta Torunia. Jest propozycja głównego akcjonariusza, czyli marszałka. Przyjmuje ją prezydent Bydgoszczy, czyli drugi z najważniejszych akcjonariuszy. I mimo że ze strony Torunia padały deklaracje o wzięciu odpowiedzialności, to ta ostateczna jednak nie padła.

– A mogła? Z jednej strony mamy deklarację dokapitalizowania spółki ze strony Torunia, z drugiej – koncepcję marszałka o przejęciu przez to miasto docelowo 17 procent udziałów w spółce, a prezydent Michał Zaleski mówi tymczasem, że odpowiedzialność powinna być adekwatna do posiadanych obecnie udziałów.
– Wniosek – pan prezydent Zaleski chce unikać odpowiedzialności za lotnisko, szacuje ją na 0,04 procent (tyle akcji ma obecnie Toruń – dod. red.). Co więcej, przy tak niewielkim udziale ma swojego członka w radzie nadzorczej (jednym z trzech desygnowanych przez marszałka jest zastępca Zaleskiego – Andrzej Rakowicz – przyp. red.). To jest nieprawdopodobne zachwianie. Toruń ma bowiem dużo więcej, niż wskazywałby na to jego akcjonariat. Jestem sceptycznie nastawiony do tego, że Toruń ogłosi, że solidarnie chce się dzielić kosztami generowanymi przez port lotniczy.

– Tyle że czasu jest niewiele – marszałek cały czas przypomina o grudniu jako terminie granicznym. Wówczas ma zabraknąć pieniędzy w kasie spółki.
– Dlatego też pytałem marszałka, na ile wycenia 17 procent udziałów, które chce sprzedać Toruniowi. Perspektywa rzeczywiście nie jest odległa, a należy pamiętać, że w budżecie województwa nie są zapisane pieniądze na pokrycie straty lotniska. W kontekście widma ogłoszenia upadłości mówimy więc o decyzjach, które muszą zapaść w ciągu kilku dni, maksymalnie kilku tygodni. Dlatego przedziwne jest, że Toruń się tak obsunął i jasno nie zadeklarował osiągnięcia porozumienia.

– Kto i z jaką inicjatywą może teraz wyjść?
– Piłka jest po stronie głównego akcjonariusza, który przedstawił propozycje stronom gry. A najbardziej niezdecydowana z nich to Toruń i prezydent Zaleski – niech więc marszałek z nim negocjuje.

– Tyle że propozycja leży już na stole.
– Prezydent Zaleski musi więc dać wsteczną. Marszałek musi na nią poczekać, ale nie może też czekać w nieskończoność.

– A co jeśli prezydent Zaleski się nie określi?
– Nie sądzę, aby w ciągu kilkunastu dni doszło do przeformatowania układu własnościowego, bo usłyszeliśmy, że ma być to dłuższy proces. Marszałek Całbecki będzie więc musiał znaleźć pieniądze. Ewentualne ogłoszenie upadłości byłoby wizerunkowym koszmarem i hańbą dla regionu. O takiej możliwości marszałek mówił, ale mam nadzieję, że hipotetycznie. I zupełnie niepotrzebnie.