Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Awansu nie ma, ale nie można załamywać rąk. Komentarz po finale

Dodano: 23.09.2024 | 10:13

Na zdjęciu: Żużlowcom ABRAMCZYK Polonii nie udało się wywalczyć awansu do PGE Ekstraligi.

Fot. Szymon Fiałkowski/archiwum

Jeden punkt. Może gdyby Sorensen przytrzymał krawężnik. Albo gdyby Buczkowski nie został wykluczony. Albo juniorzy pojechali lepiej. No i czemu Lyager przez większość rewanżu jechał jak nie on? Można sobie gdybać, ale nie ma to większego sensu. Te wszystkie analizy… jakby ABRAMCZYK Polonia zdobyła punkt więcej, to na większość tych problemów przymknęlibyśmy oko. A że nie awansowała, to będziemy je teraz wyolbrzymiać i rozkładać na czynniki pierwsze. Taki jest sport i trzeba to przyjąć. Ktoś przegrać musiał.

O powody tej porażki, o przygotowanie toru, o taktykę chętnie zapytalibyśmy sztab i zawodników Polonii, ale po meczu trudno było z kimś porozmawiać. Z jednej strony wyszło to słabo, ale z drugiej – można zrozumieć przygnębienie wielu osób. Co ciekawe, jako pierwszy (i niemal jedyny) obok dziennikarzy przeszedł Olivier Buszkiewicz. Jeden z najmłodszych i ten, któremu finałowy dwumecz bardzo nie wyszedł. Nie dał się namówić na rozmowę przed kamerami, ale parę słów z nami zamienił. Może i ważniejsza od treści były jednak forma. Bo Buszkiewicz był autentycznie załamany. Widać, że potężnie mu zależało.

Takich osób, ze łzami w oczach było zresztą więcej. Dlatego te komentarze w mediach społecznościowych, że Kanclerze nie chcieli awansować… No w parku maszyn wyglądało to jednak inaczej.

Faktem jest, że w finale spotkały się dwie bardzo wyrównane drużyny i akurat w tym dwumeczu lepszy okazał się Rybnik. Nawet z dość przeciętnym Bradym Kurtzem utrzymał w Bydgoszczy zaliczkę z pierwszego meczu. Świetne spotkanie pojechał Rohan Tungate. 300% normy przywieźli juniorzy – w Rybniku Borowiak, a w Bydgoszczy Trześniewski. ABRAMCZYK Polonia walczyła do końca, emocje były ogromne, ale to nie był dzień bydgoszczan.

Są solidne fundamenty

Gdy w zeszłym roku Polonia odpadła z Rybnikiem w półfinale, to na wyjście ze stadionu ktoś puścił z głośników „Highway to Hell”. Teraz po dekoracji leciały „Dni, których nie znamy” Marka Grechuty. Może więc rzeczywiście nie rozpamiętujmy poszczególnych biegów, nie szukajmy tego brakującego punktu, tylko myślmy o tym, co przed nami i co w przyszłości można zrobić lepiej.  A jakieś pozytywy na pewno da się po finale znaleźć.

Pierwszym są oczywiście kibice. Około 12 tysięcy widzów na trybunach pokazuje, że bydgoszczanie i mieszkańcy okolicznych miejscowości naprawdę się tą drużyną interesują. Wbrew ukazującym się w ostatnich dniach opiniom nie jest to frekwencja, jakiej Bydgoszcz dawno nie widziała, bo rok temu na meczu Zawiszy z Lechem Poznań było podobnie. Ale to tylko na marginesie, bo ważniejsze jest to, że w tym sezonie ABRAMCZYK Polonia miała naprawdę bardzo dobrą frekwencję przez cały sezon, a nie tylko od święta. Zbudowała w ten sposób duży kapitał. Oby jak najwięcej ludzi wróciło w przyszłym sezonie, bo finałowe doświadczenie było dla nich dość ciężkie.

Polonia – zwłaszcza na tle wielu innych klubów żużlowych – wybudowała w ostatnich latach bardzo solidne fundamenty. Oprócz zainteresowania kibiców jest generalnie życzliwe spojrzenie ze strony zarówno władz miasta, jak i lokalnej opozycji, czyli z każdej strony politycznej. To też ciekawy przypadek świadczący o pozycji klubu. Niech poza corocznym, dużym wsparciem finansowym przełoży się to też na dalszą przebudowę stadionu, a będzie już całkiem dobrze.

Jest też duże grono sponsorów i pewna świadomość wśród przedstawicieli wielu firm, że na żużel warto przyjść. Jest też tytularny sponsor ABRAMCZYK, który tak jak w przypadku Astorii, tak i na Polonii angażuje się nie tylko finansowo, ale też operacyjnie i marketingowo. Nasłuchując wieści z parku maszyn po meczu finałowym, można być optymistą jeśli chodzi o dalsze wsparcie sponsorskie klubu.

Choć w finale juniorzy zawiedli, to o przyszłość formacji młodzieżowej raczej można być spokojnym. W najbliższych latach będzie można ją oprzeć na wychowankach. Już w przyszłym sezonie w lidze będzie mógł jeździć Emil Maroszek, w kolejnym roku fantastycznie się zapowiadający Maksymilian Pawełczak, a później jeszcze młodszy Mieszko Mudło, który także notuje bardzo dobre rezultaty w swojej kategorii.

Czy w sezonie 2025 można wywalczyć awans?

Poza tym, finał to zawsze lepszy rezultat niż półfinały z poprzednich dwóch lat. Jasne, że powrót do PGE Ekstraligi był w zasięgu i taka szansa może się prędko nie powtórzyć, ale ja akurat daleki jestem od przyznawania przyszłorocznego awansu Unii Leszno już teraz. Może i Byki zdominują rozgrywki, ale równie dobrze Janusz Kołodziej może mieć problemy z kontuzjami albo Josh Pickering i Ben Cook nie powtórzą fenomenalnej jazdy z tego sezonu i zaczną się schody. Jak Kołodziej wykręci średnią około 2,500, a Zengota, Pickering i Cook zakręcą się koło 1,800-2,100 to chyba stwierdzimy, że wszystko jest zgodnie z planem. A przecież w tym sezonie w Bydgoszczy seniorzy mieli właśnie takie średnie i nawet pierwszego miejsca po fazie zasadniczej to nie dało.

Różnicę w Lesznie mogą robić juniorzy, a że to ważne – przekonaliśmy się w finale. Ale z tym przyznawaniem awansu, to spokojnie. Z bydgoskiej perspektywy wszystko zależy od tego, jaki skład skompletuje ABRAMCZYK Polonia. W obecnym składzie i na rynku transferowym jest parę nazwisk, z których można złożyć drużynę, która z Unią powalczy.

Awansu nie ma, ale nie można załamywać rąk. Komentarz po finale

Sebastian Torzewski