Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Budowanie poparcia

Dodano: 06.10.2017 | 05:58

Na zdjęciu: Rafał Bruski i Jan Szopiński myślą już o zbliżających się wyborach.

Fot. ST

Przed prezydentem i radą miasta ostatni rok trwającej kadencji. Czy najbliższe dwanaście miesięcy może zadecydować o powodzeniu lub jego braku w przyszłorocznych wyborach?

Tekst pochodzi z wrześniowego wydania czasopisma MetropoliaBydgoska.pl. Zobacz cały numer!

Inwestycje. Słowo-klucz, które przewija się w niemal każdej wypowiedzi dotyczącej najbliższych miesięcy. Trudno zresztą, żeby było inaczej, skoro mówimy o mieście rządzonym przez prezydenta, który do wyborów szedł z hasłem „Ja buduję”. Akurat tak się złożyło, że Rafał Bruski najwięcej budować będzie właśnie w ostatnim roku swojej drugiej kadencji.

– Rok wyborczy oczywiście rządzi się swoimi prawami, ale nie powinno być tak, że prezydent tak przygotowuje budżety, że ten w roku wyborów jest wypchany inwestycjami, jest rozwojowy – mówi Mirosław Jamrozy. Przewodniczący klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości tłumaczy, że rok temu pokazywał, że plan na 2017 rok jest nierealny do wykonania. – Jeśli teraz zaczniemy przebudowywać Grunwaldzką, Kujawską, trasę Uniwersytecką i jeszcze uliczki osiedlowe, to miasto będzie zakorkowane – przestrzega Jamroży.

Według szefa opozycyjnego klubu, prezydent przez siedem lat głównie realizował pomysły poprzednika, a autorskich sukcesów miał dotąd niewiele. – Inwestycje zostały tak rozplanowane, żeby były przeprowadzone w roku wyborczym – podkreśla.

Z takimi zarzutami oczywiście nie godzą się politycy Platformy Obywatelskiej. Jak twierdzi Jakub Mikołajczak, największe inwestycje drogowe  rozpoczną się już po wyborach, a nawet jeśli w przyszłym roku na ulicach będzie widać prace, to będzie to dobry znak. – Ja bym chciał, żeby tempo robót było widoczne. Przed nami rok, w którym będzie więcej merytorycznych zadań niż dotąd, choć walka polityczna na sesjach też się zaogni. Już jest powoli wyczuwalne, że każdy chce zaistnieć z myślą o wyborach – twierdzi radny PO.

Obaw Jamrozego nie podziela – przynajmniej na razie – Jan Szopiński. Wiceprzewodniczący rady miasta uważa, że najważniejsze w najbliższych miesiącach będzie dbanie o kształt budżetu, pozyskiwanie środków i pilnowanie realizacji inwestycji. – Szereg ich rzeczywiście został przesunięty na 2018 rok. Mówi się, że to element kampanii, ale ja bym, przynajmniej na tym etapie, tego tak nie oceniał. To raczej pewna inercja ze strony tych, którzy za te inwestycje odpowiadają – tłumaczy Szopiński.

Były wiceprezydent przyznaje, że SLD, tak jak każda inna formacja polityczna, pracuje już nad listami na przyszłoroczne wybory, ale na razie za wcześnie, żeby zdradzać szczegóły. To jednak on znajduje się w gronie potencjalnych kandydatów lewicy na urząd prezydenta. W najbliższym czasie działacze partii mają wybrać między Szopińskim, Anną Mackiewicz, Mirosławem Kozłowiczem i Ireneusz Nitkiewiczem.

Ostatni z wymienionych, szef zarówno miejskich, jak i wojewódzkich struktur partii, na brak zajęć w ostatnich miesiącach nie mógł narzekać. Zaangażował się szereg inicjatyw, m.in. powstanie jadłodzielni, sadzenie drzew w Myślęcinku, wraz z Tomaszem Puławskim inaugurował pomysł określany mianem „stypendium radnego”. Teraz przewiduje, że na sesjach może być gorąco. – Po każdych obradach widzimy, że polityki będzie coraz więcej, a kwestii merytorycznych zacznie brakować. Dlatego szczegóły powinniśmy ustalać na komisjach, bo wielogodzinne sesje niczemu nie służą – mówił Nitkiewicz w czasie godzinnej przerwy w obradach podczas środowej sesji, która skończyła się po godz. 20 ogłoszeniem… przerwy do kolejnej środy.

Merytorycznych wypowiedzi często nie można odmówić także Szopińskiemu. W jego przypadku wątpliwości co do dalszej działalności budzi jednak miejsce zamieszkania. Niewykluczone bowiem, że zajmie się tym komisja, która ma sprawdzać, czy radni mieszkają na terenie Bydgoszczy. Jednym z tych, którzy chcieli, aby tę kwestię zbadać, był Bogdan Dzakanowski. On jeszcze nie wie, czym będzie zajmował się za rok. Prezydent Bruski komentując działania podczas akcji referendalnej mówił, że radny niezależny próbuje przygotować grunt pod zbliżające się wybory. Dzakanowski reaguje na te słowa z uśmiechem. – Zobaczymy, jak mieszkańcy ocenią to, co udało mi się zdziałać w tej kadencji. Wtedy podejmę decyzję, czy i w jakich wyborach wystartuję – mówi radny.

Według Dzakanowskiego nagromadzenie inwestycji w ostatnim roku będzie przyczyną porażki Bruskiego. – Takie historie już wiele razy się zdarzyły w wyborach. Jak ktoś chce zrobić wszystko w jednym roku, to przegrywa. Bo Bydgoszcz powinna się rozwijać cały czas – prorokuje jeden z największych przeciwników obecnego prezydenta.

Akcję referendalną Dzakanowski organizował m.in. z Marcinem Sypniewskim, który trzy lata temu kandydował na prezydenta z ramienia Nowej Prawicy. Teraz będzie przedstawicielem Nowej Bydgoszczy. Gdy jednak w wakacje zbierano podpisy, nie przedstawiał swojej wizji miasta. I to właśnie brak konstruktywnych propozycji ze strony inicjatorów akcji „Bruski musi odejść” był wymieniany wśród głównych przyczyn porażki.

Decyzji w kwestii startu w wyborach nie podjęto jeszcze w stowarzyszeniu Metropolia Bydgoska. Ugrupowanie kierowane przez Piotra Cyprysa mocno zaznaczyło się podczas poprzedniej kampanii, prezentując się jako nowa jakość na miejskiej scenie politycznej,  jednak w ostatnich miesiącach rzadziej niż można było się spodziewać zabierało głos, aby przedstawiać kolejne propozycje zmian w mieście. – Na razie zarząd nie podjął jeszcze decyzji w kwestii startu w wyborach – mówi Cyprys.

Za rok najgroźniejszym przeciwnikiem Bruskiego będzie kandydat z Prawa i Sprawiedliwość, choć w tym przypadku także nie wiadomo, kto nim będzie. Najczęściej mówi się o jednym z posłów: Tomaszu Latosie, Łukaszu Schreiberze lub Piotrze Królu. – Nie mamy jeszcze decyzji w tej sprawie. Na pewno trzeba będzie to uzgodnić z centralą w Warszawie, bo Bydgoszcz to ważne dla nas miasto – mówi radny wojewódzki Michał Krzemkowski, który w partii odpowiada za przygotowanie do wyborów. – Spotykamy się z mieszkańcami. Motywuję też radnych do organizacji konferencji, czego efektem był na przykład wtorkowy protest ws. czynszów – wyjaśnia.

Prawo i Sprawiedliwość największą rewolucję przed wyborami mogło przeprowadzić, gdyby nie wycofało się z ograniczenia kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Ten pomysł jednak nie zostanie zrealizowany, więc najbliższy rok w Bydgoszczy upłynie pod znakiem inwestycji. Rafał Bruski budować będzie nie tylko nowe drogi, ale też kapitał pod trzecią kadencję. I od tego, czy mieszkańcy  zobaczą korki czy postępujące prace, zależeć będzie, z jak stabilnym fundamentem obecny prezydent przystąpi do walki o pozostanie w ratuszu.

Sebastian Torzewski