Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]
Metropolia BydgoskaBydgoszczFotorelacjeBydgoski konwój humanitarny zawiózł dary dla Ukrainy. Wkrótce kolejna wyprawa! [ZDJĘCIA]
20.04.2023 | 13:56

Bydgoski konwój humanitarny zawiózł dary dla Ukrainy. Wkrótce kolejna wyprawa! [ZDJĘCIA]

Zdjęcia: nadesłane

Kolejny konwój humanitarny bydgoskiej “Fundacji Polskiej” i Zgromadzenia Ducha Świętego kilka dni temu szczęśliwie wrócił do domu z Ukrainy. Tym razem pomoc humanitarna (głównie żywność) trafiła do odległych regionów obwodu kijowskiego, chersońskiego i czernihowskiego, a sprzęt medyczny do szpitali w Kijowie, Czernihowie i Czerkasach.

– Dostarczyliśmy szpitalom kilkadziesiąt wózków inwalidzkich, setki ortez, tysiące sztuk jednorazowego sprzętu medycznego, opatrunków oraz sporo leków i pampersów dla dzieci i dorosłych. Podarowaliśmy cywilnym ofiarom wojny ok. 600 gotowych, dużych paczek żywnościowych i dodatkowo setki kilogramów mąki, soli, ryżu, kaszy, cukru, makaronu, całe kartony chińskich zupek, konserw, słodyczy i innych specjałów, 150 butelek oleju spożywczego, a także masę środków higienicznych (mydła, szamponów, past do zębów itd.) oraz dwa niezwykle potrzebne generatory prądu. Myślę, że pomogliśmy ponad tysiącu rodzin naszych ukraińskich braci, cierpiących w wyniku tej strasznej, barbarzyńskiej wojny. To już coś – mówi Oskar, wolontariusz fundacji.

Ponad 4000 kilometrów żmudnej jazdy

Było to już piąte takie przedsięwzięcie zorganizowane przez Fundację Polską oraz Zgromadzenie Ducha Świętego. Procedury graniczne dla konwojów humanitarnych są bardzo uproszczone i szybkie, a na miejscu przewodnikiem jest Igor, Ukrainiec, ale od wielu lat także bydgoszczanin.

Bardzo pomagają też znajomości o. Marka Myślińskiego, prowincjonała Zgromadzenia Ducha Świętego. Dzięki nim uczestnicy konwoju znaleźli gościnę  w parafii prowadzonej przez Polaka, ks. Wołosa w Irpieniu i u polskich sióstr franciszkanek w Krzywym Rogu.

Zanim konwój wyruszył na Ukrainę, tygodniami trwało  zbieranie środków i darów, robienie zakupów, składowanie i pakowanie. Zwieńczeniem starań było ponad 4200 km żmudnej jazdy.

– Podróżowaliśmy w niewygodnych dostawczakach, codziennie ledwie 4-5 godzin snu i masa ciężkiej fizycznej pracy przy rozładunku aut, wszystko w atmosferze mniejszego lub większego strachu, ale było warto. Powiem nieskromnie, że odwaliliśmy kawał dobrej i ciężkiej roboty – mówi o. Marek Myśliński, Prowincjał Zgromadzenia Ducha Świętego,

– Wróciliśmy zdrowi, cali – nie licząc jednej rozbitej wargi, jednego złamanego nosa, zderzaka i chłodnicy od naszego renault, tylnych drzwi transita i lampy w vivaro – i co najważniejsze żywi – mówi Krzysztof Szperkowski, członek zarządu „Fundacji Polskiej.

Nie tylko dary, ale też nadzieja

Na miejscu wolontariusze spotkali się z wdzięcznością i wzruszeniem mieszkańców, którzy zawsze dziękują za wsparcie i sam przyjazd w niebezpieczne miejsce. Bydgoszczanie szczególnie mocno odczuli to w Beryslaviu, który leży nad samym Dnieprem i jest ostrzeliwany prawie codziennie. Tam pomoc dociera naprawdę rzadko.

– Bycie z nimi, chociaż przez chwilę, miało duży sens. Myślę, że dało im to nadzieję, że o nich nie zapomnimy. Dla mnie osobiście, to oni są cichymi bohaterami tej wojny – mówi Agnieszka, wolontariuszka fundacji.

– Dotarliśmy do samej linii frontu, do strefy „zero”, gdzie w tragicznych warunkach wciąż żyją umęczeni cywile, głównie kobiety, ludzie starsi, chorzy. Tam potrzeby są największe, a pomoc dociera najrzadziej. Tam paczka makaronu, konserwa mięsna i świadomość, że świat o nich nie zapomniał jest bezcenna – dodaje Leszek.

W strefie prawdziwego zagrożenia wolontariusze byli przez kilka godzin, a w strefie „zero”, w Beryslaviu tylko godzinę, ale nigdy nie zapomną strachu w oczach zgromadzonych przy autach mieszkańców, kiedy któryś z nich krzyknął, że widzi rosyjski dron zwiadowczy.

– 20 minut po naszym wyjeździe z miasta Rosjanie przeprowadzili ciężki nalot lotniczy, który zniszczył 15 okolicznych domów. W trakcie pospiesznego wyjazdu z miasta towarzyszył nam ostrzał artyleryjski. Jakieś 3-5 km od nas co chwile pojawiały się słupy dymów i grzyby eksplozji. Wtedy wszyscy mieliśmy stracha i modliliśmy się o szczęśliwy powrót – relacjonuje Imre, wolontariusz ze Szwajcarii.

– Chłopaki żartowali sobie, że ja jestem odpowiedzialny za to, żeby nic nam na głowy z nieba nie spadło, ale mówiąc poważnie nie był to wyjazd turystyczny i wszyscy byliśmy świadomi grożącego nam ryzyka. Obawy o nasze bezpieczeństwo towarzyszyły również naszym rodzinom, bliskim, przyjaciołom i współpracownikom – dodaje o. Mariusz

Jak mówi Krzysztof Szperkowski, Rosjanie nie respektują znaków Czerwonego Krzyża, a wręcz na nie polują.

– W dniu naszego przyjazdu zmarł polski wolontariusz, którego samochód został trafiony sterowaną rakietą, kilka dni po naszym wyjeździe, w Beryslawiu Rosjanie obrzucili z drona granatami wyraźnie oznaczony ambulans. Zabili starszą kobietę. Ciężko ranili lekarza i kierowcę. To nieludzkie i niezgodne z międzynarodowymi konwencjami, ale w ten sposób Rosjanie chcą złamać opór miejscowych i wyhamować pomoc organizacji humanitarnych. Ani jedno, ani drugie im się nie uda – mówi Szperkowski.

Dziwna wojna

Wyjazd obfitował w wiele trudnych, ale zarazem wzruszających chwil. Dzieci zbierające na sprzęt dla żołnierzy i dziękujące za przywiezione rzeczy, wręczanie darów wdowom, matkom i dzieciom zabitych ukraińskich żołnierzy, wizyta na cmentarzu w Krzywym Rogu, widok zniszczeń wojennych.

– Mnie uderzało, jak dziwna jest ta wojna. Ludzie już do niej przywykli. W Kijowie nikt już nie reaguje na dźwięk syren alarmów lotniczych. Nawet, kiedy na niebie rozgrywa się pojedynek artylerii przeciwlotniczej i dronów, a niebo rozbłyska jak od fajerwerków, nikt nie podnosi oczu znad telewizora – mówi Mariusz.

– Mną wstrząsnęła przejmująca, bezpośrednia relacja emerytowanej nauczycielki z Krasnego pod Czernihowem. Zatrzymaliśmy się tam przypadkiem, widząc parę staruszków krzątających się wokół ruin domu i lejów po bombach. Kobieta opowiedziała nam o tym jak cudem ona i jej mąż przetrwali nalot, który zmiótł z powierzchni ziemi ich dom a potem o bestialstwie Rosjan, którzy przez wiele dni okupacji przetrzymywali w piwnicy jej uczennicę i kilkunastu innych mieszkańców wioski, zabijając kilkoro z nich i nie pozwalając ich pochować, torturując i zastraszając pozostałych, dopuszczając się gwałtów na bezbronnych kobietach. Usłyszeć takie historię na własne uszy od bezpośredniego świadka to zupełnie inne przeżycie niż wojna widziana w telewizji – mówi Imre.

Jedyna kobieta

– Byliśmy grupą kompletnie różnych osób, ale stworzyliśmy wyjątkowy team. Spędziliśmy razem 7 dni i nocy. Razem ciężko pracowaliśmy, razem spaliśmy, choć dostawałam oddzielny pokoik, żartowaliśmy, jadąc prowadziliśmy ciekawe rozmowy. Najedliśmy się razem trochę strachu i sporo barszczu albo odwrotnie – wspomina Agnieszka, która była jedyną kobietą w konwoju.

– Bałam się nie mniej i nie więcej niż inni, nie jestem panikarą. Jestem osobą konsekrowaną, popularnie nazywaną: Dziewicą konsekrowaną, co panowie natychmiast zmienili na „konserwowaną”. Trochę się ze mną droczyli i żartowali, ale wszystko było z sympatii. Myślę, że fajnie się dogadywaliśmy, co przy takim wyjeździe, trudnym fizycznie, psychicznie, emocjonalnie, było ważne. Byliśmy zespołem. Skupiam się w moim życiu na tym, by w czynach realizować Słowo Boże, więc ten wyjazd był dla mnie ogromnie ważny i jestem szczęśliwa, że mogłam dołożyć moją cegiełkę – dodaje.

Krzysztof Szperkowski przyznaje jednak, że Aga jest trochę zbyt skromna. – Świetnie dała sobie radę w konwoju, pracowała na równi z nami, a chciałbym też podkreślić, że była niezrównana w organizowaniu darczyńców i sponsorów. Uzbierała mnóstwo pieniędzy, leków i żywności – mówi członek zarządu fundacji.

Wkrótce kolejna wyprawa

Następny konwój ma wyruszyć, kiedy tylko uda się naprawić samochody i zebrać środki. – Myślę, że ponownie ruszymy już za kilka dni, na koniec kwietnia. Każda pomoc będzie  mile widziana – mówi prezes fundacji Magdalena Szperkowska.

Pomoc finansową można kierować bezpośrednio na konto:
„Fundacja Polska”
PKO BP
59 1020 1462 0000 7102 0375 1393

Dary rzeczowe przynosić można do magazynu udostępnionego Fundacji w budynku Domu Prowincjonalnego Zgromadzenia Ducha Świętego przy ul. Jana Pawła II nr 117 w Bydgoszczy (najlepiej uprzedzając telefonicznie pod nr 503-350-402).

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments