Bydgoskie wodociągi kontra warszawskie spółki. Kto jest winien przerwania prac przy wielkiej inwestycji?
Dodano: 01.02.2022 | 14:20Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl
Na zdjęciu: Bydgoskie wodociągi deklarują, że część prac wykończeniowych przy kanalizacji deszczowej przeprowadzą własnymi siłami. Kilka ulic w Bydgoszczy - jak ul. Sowińskiego - w dalszym ciągu pozostaje nieprzejezdnych.
Fot. Szymon Fiałkowski
Dwa miesiące po zerwaniu wartego niemal ćwierć miliarda złotych kontraktu na budowę kanalizacji deszczowej w Bydgoszczy obie strony sporu nadal formułują względem siebie pretensje o fiasko współpracy. Zarówno Miejskie Wodociągi i Kanalizacja, jak i konsorcjum IDS-BUD oraz DIM Construction nie ukrywają, że sprawa roszczeń może rozstrzygnąć się dopiero na sali sądowej.
Zanim zajmiemy się jednak argumentami, które mogą pojawić się w sądzie, spójrzmy na bydgoskie ulice. A zwłaszcza te, które od miesięcy są rozkopane i nieprzejezdne z uwagi na realizację olbrzymiej bądź co bądź inwestycji MWiK-u. W dalszym ciągu zamknięta jest część ulicy Sowińskiego przy skrzyżowaniu z Hetmańską oraz Sobieskiego. Nie da się przejechać również ulicą Fredry za skrzyżowaniem z ulicą Warszawską. Ślepą ulicą jest kolejna ze śródmiejskich ulic – Reja, chociaż prowizoryczny przejazd przez prostopadłą do niej ulicę Piotra Skargi został już wytyczony. Podobne działania łagodzące skutki zerwania kontraktu deszczówkowego MWiK deklaruje także w innych miejscach – przy ulicy Wyszogrodzkiej, Polanka, Rekinowej czy na Wałach Jagiellońskich.
Miejska spółka utrzymuje, że winę za ten stan rzeczy ponoszą wyłącznie wykonawcy, czyli wspomniane konsorcjum IDS-BUD i DIM Construction. MWiK ma w rękach zresztą solidne argumenty. O opóźnieniach w realizacji inwestycji obejmującej budowę lub przebudowę kilkunastu kilometrów kanałów deszczowych czy powstanie kilkudziesięciu zbiorników gromadzących wodę opadową była mowa już dwa lata temu. Do tego dochodzą liczby – z ponad dwustu obiektów określonych w umowie powstał do grudnia zeszłego roku zaledwie co dziesiąty. Pełną dokumentację odbiorową miał z kolei… jeden. Wypłacone w skali kontraktu pieniądze też są niewielkie – zgodnie z wypowiedzią prezesa MWiK Stanisława Drzewieckiego to 8,7 mln złotych (z 234 mln zł, na które opiewa całość umowy).
Fakty (nie)wygodne
Tyle że zasadne pozostaje pytanie, czy przy tak dużej umowie winę może ponosić tylko jedna jej strona. Zwłaszcza że MWiK chętnie podaje wygodne dla siebie dane, ale już – na przykład – przemilczał fakt otrzymania odstąpienia od umowy ze strony wykonawców. I to dzień przed tym, jak sam je sformułował (pismo miejskiej spółki datowane jest na 24 listopada 2021 roku). Rzecznik MWiK Bydgoszcz Marek Jankowiak przekonuje, że wodociągi nie informowały o nim „z uwagi na oczywisty brak podstaw prawnych do odstąpienia od kontraktu przez wykonawcę”. – Traktowaliśmy je i traktujemy jedynie jako chybioną próbę uchylenia się od realizacji swoich zobowiązań kontraktowych przez wykonawcę. Zostało ono złożone na dzień przed upływem wyznaczonego przez nas terminu do podjęcia przerwanych robót, co w ocenie MWiK jasno świadczy o intencjach wykonawcy, czyli braku woli do kontynuowania prac – podkreśla Jankowiak.
Jako że woleliśmy sami zbadać, czy rzeczywiście wykonawcy nie mieli podstaw do wypowiedzenia umowy i czy owe braki były „oczywiste”, podjęliśmy próbę odtworzenia elementów trudnej współpracy na linii MWiK – wykonawcy. Dołączyliśmy do tego także urząd miasta, którego wydziały uczestniczyły w licznych uzgodnieniach związanych z inwestycją. Obraz, który się wyłania, absolutnie nie rozgrzesza spółek IDS-BUD oraz DIM Construction, ale pozwala spojrzeć na sprawę szerzej i wielowątkowo.
Władze MWiK-u od wielu miesięcy przekonywały, że pierwotną przyczyną problemów z kontraktem deszczowym była niewystarczająca liczba osób zaangażowanych do inwestycji przez konsorcjum wykonawców. Początkowo chodziło oczywiście o projektantów, którzy mieli w dodatku nie znać lokalnych uwarunkowań. A to doprowadziło do obecnego stanu – pozwolenia na budowę posiada zaledwie co trzeci obiekt zaplanowany w ramach robót (łącznie jest takich 69), a kolejnych 60 może je otrzymać dopiero po dokończeniu dokumentacji. Wodociągi wskazywały również na niedostateczną liczbę pracowników na rozpoczętych już budowach.
Projekty (nie)dokończone
Jak ustaliliśmy, perturbacji przy kontrakcie było jednak więcej. Przykład – zbiornik retencyjny przy ulicy Szubińskiej. Z naszych informacji wynika, że w ciągu trzech lat nie udało się uzgodnić jego ostatecznej lokalizacji. I to pomimo powstania przynajmniej sześciu wersji projektu. Jak twierdzą w rozmowie z nami przedstawiciele IDS-BUD SA, w wielu innych przypadkach opiniowanie dokumentacji projektowej trwało bardzo długo. Nierzadko – nawet ponad 100 dni.
Ekstremalny przykład to doskonale znany mieszkańcom Osowej Góry zbiornik przy ulicy Kolbego (powstawał wraz z budową buspasa), gdzie samo uzgadnianie projektu wykonawczego miało trwać – uwaga – niemal rok. – Wykonawca podkreślał, że aby zrealizować prace projektowe w wymaganym terminie 400 dni od podpisania umowy – czyli do końca 2019 roku – potrzebna jest pełna mobilizacja po stronie MWiK. Tymczasem zamawiający zignorował te wskazania, doprowadzając do gigantycznej spirali opóźnień dla ponad 140 projektów – zauważa Dominika Górska z agencji Martis Consulting obsługującej IDS-BUD.
Wykonawcy twierdzą też, że do opóźnień doprowadziły liczne zmiany wprowadzane przez MWiK i inżyniera kontraktu. Jako przykład podają kanał przy ulicy Skłodowskiej-Curie i Koszalińskiej, gdzie kilkakrotnie aktualizowano wycenę. – A następnie inżynier kontraktu i tak wydał kolejne polecenie zmiany, które w zasadniczy sposób wpłynęło na projekt, uzgodnienia i cenę – twierdzi Górska. Z kolei przy ulicy Racławickiej, gdzie zaplanowano zbiornik, MWiK miał wprowadzić uwagi już po wielomiesięcznych ustaleniach z gestorami sieci i Zespołem Uzgodnień Dokumentacji Projektowej. – Na jednym z ostatnich etapów opiniowania zamawiający wprowadził korekty, które wymuszały zmianę geometryczną samego zbiornika. W praktyce oznaczało to rozpoczęcie procesu projektowego na nowo – mówi MetropoliaBydgoska.PL Dominika Górska.
IDS-BUD i DIM Construction zarzucają także miejskiej spółce, że nie zaktualizowała listy obiektów koniecznych do budowy, doprowadzając do strat finansowych po ich stronie. Znowu posiłkują się przykładem – chodzi o retencję kanałową zaplanowaną na ulicy Strzeleckiej. Wykonawcy deklarują, że zgromadzili tam większość potrzebnego (i nietypowego) materiału budowlanego, rozpoczęli roboty rozbiórkowe, po czym otrzymali polecenie wyłączenia 50 procent kanału. „Zauważyć należy również , iż zamawiający miał trzy lata, aby wyłączyć z kontraktu wskazany zakres i naprawić własny błąd, jednakże uczynił to dopiero w momencie rozpoczęcia robót przez wykonawcę” – czytamy w oświadczeniu IDS-BUD SA.
Rozmowy (nie)kontrolowane
Po grudniowej publikacji dotyczącej zerwania kontraktu z naszą redakcją skontaktował się informator, który wskazał również na rolę wydziałów urzędu miasta. Rozpiętość projektu kanalizacji deszczowej wymagała bowiem ustaleń z wieloma z nich. Głównie, co zrozumiałe, Wydziałem Gospodarki Komunalnej i Wydziałem Administracji Budowlanej. Z jego informacji wynikało, że ratusz dostrzegł tarcia we współpracy i wyznaczył osobę do pośredniczenia w pracach z miejskimi wydziałami. Udało nam się to potwierdzić w dwóch źródłach. Między innymi – u samego wykonawcy.
I choć miało to wpłynąć pozytywnie na proces uzgodnień, to nie rozwiązało wszystkich problemów. Między innymi – nie udało się finalnie ustalić lokalizacji infrastruktury deszczowej w odniesieniu do projektów rozbudowy sieci tramwajowej na ulicy Wyszyńskiego czy Szubińskiej. Jak przekonują wykonawcy, właśnie ustalenia z Zarządem Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej oraz WGK były najbardziej czasochłonne. – Pomimo trójstronnych rozmów nie udało się chociażby ustalić lokalizacji zbiornika na placu Weyssenhoffa. Po wielu tygodniach negocjacji strony przedstawiły bowiem ponowne uwagi – wyjaśnia Dominika Górska. Wykonawcy twierdzą też, że MWiK nigdy nie przyznał się do winy w jakimkolwiek zakresie, a jego pracownicy jedynie nieoficjalnie mieli przyznawać, że występują problemy między innymi z dostępem do działek, gdzie ma powstać sieć kanalizacji deszczowej.
Rozmiar wzajemnych pretensji niechybnie prowadzi do rozstrzygnięć w sądzie. Obie strony konfliktu oceniają ten scenariusz jako „bardzo prawdopodobny”. W formułowaniu konkretów są jednak ostrożne. MWiK Bydgoszcz do dzisiaj nie nałożył kar umownych na swojego niedawnego kontrahenta. Z odpowiedzi od rzecznika spółki Marka Jankowiaka wynika jedynie, że analizuje taką możliwość. Choć deklaruje też „podjęcie wszystkich działań, aby uzyskać jak najpełniejsze zaspokojenie swoich roszczeń”. Przypomnijmy, że maksymalna (ale i mocno teoretyczna) wartość kar może sięgnąć 20 procent wartości kontraktu, czyli blisko 50 mln złotych. Z kolei wykonawcy ogólnikowo zapowiadają reakcję na wszelkie zarzuty i bronienie swoich racji z uwagi na to, że „skala zaniechań MWiK w priorytetowym dla Bydgoszczy kontrakcie nie powinna pozostać bez echa”.
Z naszych ustaleń wynika, że dobiegła końca inwentaryzacja wszystkich przeprowadzonych dotąd prac. Obecnie trwa ich ocena oraz wycena, która będzie podstawą do rozpisania nowego przetargu. Z najnowszego harmonogramu wynika, że wszystkie obiekty kanalizacji deszczowej mają zostać zaprojektowane do czerwca. Sama budowa ma być prowadzona w kilku etapach. Pierwszy z nich ma zakończyć się w drugiej połowie wakacji. Kolejne – w czerwcu oraz listopadzie 2023 roku. Przesunięcie terminów jest możliwe z uwagi na zgodę na późniejsze rozliczenie dofinansowania unijnego, które wynosi aż 154 mln zł.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022