Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Cienka pozioma kreska. Czy motorniczym – i pasażerom – jest lżej?

Dodano: 12.05.2017 | 14:16

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Tramwaje miały duże problemy z pokonaniem ronda Toruńskiego na jednym cyklu świateł.

Fot. Leszek Grabowski / archiwum

– Jest częściowo lepiej – tak motorniczy komentują zmiany, które zaszły na przełomie kwietnia i maja w funkcjonowaniu sygnalizacji świetlnej na kluczowych skrzyżowaniach w mieście. Ale drogowcy, których do zweryfikowania systemu zmotywował dopiero zastępca prezydenta Mirosław Kozłowicz, nadal wolą mówić o jego rozbudowywaniu niż eliminowaniu braków.

Iskrzyć pomiędzy motorniczymi a Zarządem Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej zaczęło w pierwszej połowie kwietnia, tuż po wypadku z udziałem tramwaju oraz autobusu PKS na ulicy Jagiellońskiej w rejonie dworca autobusowego. Z nagrań wideo i ustaleń samego zarządu dróg wynikało, że po pierwsze – autobus przejechał skrzyżowanie na zielonym świetle, a po drugie – od osiemnastu sekund dla motorniczego paliła się pozioma kreska nakazująca mu zatrzymanie składu. W ślad za tym, drogowcy pokazywali inne przykłady dokumentujące łamanie przepisów przez motorniczych.

Ci ostatni, wywołani do tablicy, kontrowali, że problemy z przejazdami przez główne skrzyżowania, choćby rondo Fordońskie czy Toruńskie, wynikają ze źle skalibrowanej sygnalizacji świetlnej. – Obowiązują nas ograniczenia prędkości przy przejazdach przez zwrotnice. Do tego nie prowadzimy szybkiego samochodu, a ważący kilkadziesiąt ton tramwaj. Przejazd przez skrzyżowania na jednym cyklu był w wielu wypadkach zwyczajnie niemożliwy – komentuje w rozmowie z nami Michał Grossmann, motorniczy Miejskich Zakładów Komunikacyjnych i zarazem instruktor jazdy.

Efekt – motorniczy z aptekarską wręcz dokładnością zaczęli zatrzymywać się przed migającymi sygnalizatorami. Specyficzny strajk włoski miał pokazać problem, który – jak zapewniali – wskazywali od dawna. Niejednokrotnie oznaczało to blokowanie przez składy znacznej części skrzyżowań czy rond.

Drogowcy początkowo nie chcieli komentować akcji, a na próby dociekania reagowali wręcz złością. Autor artykułu od rzecznika ZDMiKP Krzysztofa Kosiedowskiego usłyszał nawet, że ten „nienawidzi zarządu” i „próbuje znaleźć powód, aby w niego uderzyć”. Innego zdania był wspomniany Mirosław Kozłowicz. – Poleciłem drogowcom zbadanie sytuacji i – jeśli to potrzebne – znalezienie rozwiązania – podkreślał jeszcze w kwietniu w rozmowie z nami.

Ostatecznie prace przy sygnalizacji zaczęły się toczyć. Ale optyka drogowców nie uległa zmianie. Nadal twierdzą oni, że problemu – chociażby ze wspomnianym blokowaniem rond – nie było (mimo że dokumentuje to rozbudowana baza zdjęć dostępnych w internecie, chociażby w serwisie społecznościowym Facebook), a podjęte działania mają na celu, między innymi, „zdynamizowanie zjazdu pojazdów tramwajowych z wyspy centralnej ronda”. W tym celu rozbudowano system sygnalizacji o dodatkowe detektory, które mają przeciwdziałać blokowaniu przejazdów (sic!).

– Czy prace faktycznie wpłynęły pozytywnie na działanie sygnalizacji? – pytamy Michała Grossmanna. – Widać poprawę w kilku relacjach – chociażby przy skrętach z Jagiellońskiej czy Fordońskiej w kierunku mostu Pomorskiego. Nadal brakuje jednak kilku sekund, aby tramwaj jadący z centrum miasta w kierunku Łoskonia bez problemów pokonał rondo na jednym cyklu – mówi. Nie wiadomo, czy poprawa nastąpiła na trasie z i na Babią Wieś, gdyż ta jest od 6 maja niedostępna z powodu remontu, który ma potrwać do końca czerwca.