Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Co zrobić z antyszczepionkowcami? [FELIETON RADOSŁAWA SIKORSKIEGO]

Dodano: 05.08.2021 | 10:00

Na zdjęciu: Radosław Sikorski w Parlamencie Europejskim

Fot. nadesłane

Szanowni Państwo!

Dziś tekst długi, ale temat bardzo ważny. Szczepienia. Mam nadzieję, że Państwo przeczytają, przekonają innych do szczepień lub – jeśli jeszcze tego nie zrobiliście – zaszczepicie się sami.

Grozi nam kolejna fala pandemii. Liczba dziennych szczepień maleje. Około 30 proc. Polaków w ogóle nie chce przyjąć szczepionki i ten odsetek od kilku miesięcy nie spada. Co więcej, w siłę rośnie ruch antyszczepionkowców, którzy nie tylko sami odmawiają szczepień, ale zaczynają atakować tych, którzy szczepienia wykonują i przyjmują.

25 lipca doszło do incydentu przed punktem szczepień w Grodzisku Mazowieckim. Do środka chcieli się dostać antyszczepionkowcy, raniąc przy okazji pracowników punktu. Interweniowała policja. W sobotę, 31 lipca zaatakowano szczepionkobusstojący na bulwarze w Gdyni. W niedzielę, 1 sierpnia antyszczepionkowcy wtargnęli na teren szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Poznaniu, gdzie odbywał się piknik informacyjny dla przyszłych rodziców. Powód? Szczepienia dla kobiet w ciąży. W nocy z 1 na 2 sierpnia w Zamościu podpalono punkt szczepień oraz Państwową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną.

„Niestety obserwujemy eskalację niezwykle brutalnych i wręcz bandyckich zachowań środowisk antyszczepionkowych”, przyznaje komendant główny policji Jarosław Szymczyk. Premier zapowiada politykę „zero tolerancji”. „Będziemy z całą determinacją ścigać wszystkie przypadki tego typu”, mówił Mateusz Morawiecki. Słusznie, ale równie ważne jak ściganie sprawców jest przyznanie, że to rząd ponosi za te ataki część odpowiedzialności.

Po latach pobłażania różnego rodzaju prawicowym ekstremistom; po podbijaniu przez lata teorii spiskowych dotyczących Smoleńska; po szczuciu na rzekome „elity”, do których zaliczano między innymi prawników, nauczycieli, ale i lekarzy; po kolejnych przypadkach wykorzystywania policji do celów partyjnych; po bezwstydnym podlizywaniu się najbardziej radykalnym frakcjom Kościoła; po przemianowaniu mediów publicznych na partyjny radiowęzeł, nagle PiS-owcy orientują się, że zaufanie do instytucji państwowych spada, tysiące obywateli wszędzie wietrzą spisek, a dla obrony swoich szkodliwych przekonań są gotowi atakować innych.

To kolejny dowód na to, w jakim stanie Jarosław Kaczyński zostawi państwo (które przecież miał wzmacniać), kiedy wreszcie zostanie odsunięty od władzy. Dzisiejsza opozycja będzie musiała odbudowywać, leżące obecnie w gruzach: wiarygodność i szacunek dla instytucji: sądów, szkół, policji, ochrony zdrowia. Nie wierzę, że ten rząd poradzi sobie z demonami, jakie sam wywołał. Ale gotowa do przejęcia władzy opozycja musi sobie zadać pytanie, co kieruje przeciwnikami szczepień i jak na ich działania odpowiedzieć.

Często słyszymy – słusznie, moim zdaniem – że przeciwnicy szczepień to nie jest jednolita grupa. Są wśród nich tacy, którzy naprawdę się boją. Część obawia się po prostu odczynów poszczepiennych, czyli różnych niepożądanych reakcji po przyjęciu szczepionki. Rzecz jednak w tym, że prawdopodobieństwo negatywnych konsekwencji jest znacznie mniejsze niż niebezpieczeństwo związane z chorobą. W „Dzienniku” czytam, że na 33,6 miliona wykonanych w Polsce szczepień zanotowano 13,6 tysięcy odczynów. To 0,04 procenta, co oznacza, że na 10 tysięcy zaszczepionych 4 osoby mają jakiekolwiek problemy.

Dla porównania na COVID do tej pory zachorowało w Polsce 2 883 120 osób, z czego zmarło 75 261 [dane z 2 sierpnia za „Puls Medycyny”]. To 2,61 procent przypadków śmiertelnych, co oznacza że na 1000 chorych średnio 26 osób umiera! Nie chodzi o niepożądane odczyny, nie chodzi o to, że źle się czują. Umierają. A przecież powyższa liczba to wyłącznie ofiary śmiertelne. Nie obejmuje wszystkich tych, którzy chorobę przeszli ciężko i do dziś mają problemy ze zdrowiem.

Rozumiem strach – niektórzy ludzie boją się na przykład podróży samolotem, mimo że prawdopodobieństwo wypadku jest niższe niż wypadku samochodowego. Należy się jednak kierować chłodną analizą, nie emocjami. A rachunek jest prosty – szansa na to, że stanie się Państwu coś złego w wyniku COVID jest znacznie, znacznie większa niż, że coś złego stanie się po szczepieniu.

W Polsce mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem – wyjątkowo mało zaszczepionych jest w grupie najstarszej (powyżej 70 lat) i młodej (18-30 lat).

Ci pierwsi być może nie wiedzą, czy mogą przyjąć szczepienie ze względu na jakieś dolegliwości – choroby serca, cukrzycę, nadciśnienie. Znów, rozumiem obawy, ale przecież zawsze można zapytać lekarza. Jeśli ten stwierdzi, że nie ma przeciwskazań, proszę się zaszczepić, bo korzyści są większe niż koszty!

Z kolei ci młodsi być może sądzą, że nie muszą się szczepić z powodów dokładnie odwrotnych – bo są zdrowi, szczupli, w niezłej formie, a chorują przecież tylko starsi, schorowani, otyli, zaniedbani. To nieprawda. Sam słyszałem o osobach, które teoretycznie powinny przejść chorobę bardzo ciężko, a przechodziły ją w miarę łagodnie i takich, które powinny przejść łagodnie, a kończyło się tragicznie. Nie ma reguły. I nie pojmuję, dlaczego ktoś chciałby ryzykować.

Druga, szeroka grupa przeciwników to ludzie, którzy wierzą w rozmaite teorie spiskowe. Mamy wśród nich takich, którzy twierdzą, że w szczepionce są jakieś urządzenia, przez które wielkie firmy zdobędą prywatne informacje na nasz temat. W rzeczywistości wiele firm już te informacje ma. Sami ich dostarczamy! Chwalimy się zdjęciami swoimi i swoich rodzin, płacimy bezgotówkowo, zamawiamy rzeczy przez Internet, dzielimy opiniami, piszemy o swoim miejscu pracy, o uprawianych sportach, mamy na rękach urządzenia mierzące nam tętno, monitorujące liczbę kroków czy miejsca, w których jesteśmy. Po co jakaś firma technologiczna miałaby podstępem wymuszać informacje o nas, skoro sami je regularnie oddajemy?

Jeszcze inni twierdzą, że firmy farmaceutyczne kierują się tylko żądzą zysku i to na pieniądzach im zależy, nie na leczeniu ludzi. Nie mam wątpliwości, że firmom zależy na zysku. Ale to nie znaczy, że ich produkt nie działa. Jest wręcz odwrotnie. Im skuteczniejsza szczepionka, tym więcej można na niej zarobić. Cena preparatu Pfizera już wzrosła po tym, gdy okazało się, że lepiej chroni przed nowymi wariantami wirusa. Poza tym, jak to jest, że wiele osób nie wierzy firmom farmaceutycznym, gdy idzie o szczepionki, a jednocześnie przyjmuje rozmaite leki czy suplementy diety produkowane przez te same firmy?! Zażywanie suplementów diety – które nie podlegają tak restrykcyjnym kontrolom jak leki – deklarowało w 2020 roku 72 proc. Polaków, a łącznie w 2019 roku na „suplementy diety i dietetyczne środki specjalnego przeznaczenia wydano niemal 6 mld zł” [1]. Zresztą wystarczy włączyć blok reklamowy w radiu lub telewizji żeby zobaczyć, że co druga reklama dotyczy właśnie takiego produktu. Zażywamy je często bez umiaru i bez kontroli lekarzy. To jak to jest z tym wierzeniem firmom farmaceutycznym i dbaniem o zdrowie?

Na zakończenie grupa, która sprzeciwia się szczepieniom w imię wolności. Protestują przeciwko przymuszaniu ich do szczepień oraz straszą „segregowaniem” obywateli na lepszych i gorszych, czyli szczepionych i nieszczepionych.

Po pierwsze, choćbyśmy przyjęli ten argument, to nie da się zrozumieć, dlaczego ci ludzie atakują punkty szczepień. Nawet jeśli sami szczepić się nie chcą, nie mogą odmawiać tego prawa innym, którzy chcą ze szczepienia skorzystać.

Po drugie, musimy pamiętać – indywidualna wolność nie jest nieograniczona. Godzimy się na rozmaite ograniczenia naszej wolności, bo żyjemy w społeczeństwie, a życie w grupie byłoby niemożliwe, gdyby każdy robił wszystko na co ma ochotę. Akceptujemy nie tylko zakazy zabijania, kradzieży, pobić, ale wiele praw regulujących codziennie życie – na przykład przepisy ruchu drogowego, przepisy nakazujące producentom żywności spełnianie określonych norm, przepisy regulujące relacje w pracy (czy zakaz pracy dzieci to ograniczenie ich wolności?).

Jeden z najważniejszych filozofów liberalizmu, John Stuart Mill, mówił, że jedynym celem, dla którego społeczność ma prawo ograniczyć wolność dorosłego, sprawnego intelektualnie człowieka, „jest zapobieżenie krzywdzie innych”. Państwo ma prawo ukrócić indywidualne swobody tylko wówczas, gdy korzystanie z nich szkodzi innym. Mówiąc inaczej, wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność i prawa drugiego. Gdzie przebiega ta granica? To oczywiście temat kontrowersyjny, a jednej odpowiedzi nigdy nie ustalimy. Niektórzy uważają na przykład, że już ograniczenia prędkości na drogach to naruszenie wolności jednostki. Większość uznaje jednak, że dzięki ograniczeniom chronimy osoby postronne przed skutkami ewentualnego wypadku. Pirat drogowy może się zabić, ale nie ma prawa narażać innych.

A jak jest ze szczepionkami? Są tacy, którzy twierdzą, że szczepienie to indywidualna decyzja, a władzy nic do tego. Chcesz, szczep się, ale mnie nie zmuszaj. Ale to nie takie proste.

Czasami indywidualne decyzje, z pozoru niewinne, jeśli podejmuje je wiele osób, mają negatywne skutki społeczne. Proszę sobie wyobrazić małą wieś, 10 gospodarstw, a w niej niewielkie pastwisko. Jeśli każdy z gospodarzy wypasa na nim jedną krowę, wszystko jest w porządku – trawy starcza dla wszystkich, krowy są syte i dają dużo mleka. Kiedy jeden z gospodarzy doda drugą krowę, zyskuje przewagę. Ma więcej mleka, więcej sprzedaje, jest bogatszy. Inni idą więc jego śladem – to rozsądne z ich punktu widzenia. Ale gdy nagle krów na polu jest dwa razy więcej, pastwisko zostaje zadeptane i zniszczone. Ostatecznie traci cała wieś.

I podobnie jest ze szczepieniami. Gdy nie zaszczepi się tylko mała grupa, nic wielkiego się nie stanie. Ale kiedy ta grupa rośnie, to skutki ich indywidualnych decyzji odczujemy wszyscy. Jeśli nadejdzie kolejna fala pandemii, a niezaszczepieni zajmą szpitale i lekarzy, to znów zabraknie miejsc dla innych chorych potrzebujących pomocy. Jeśli – żeby odciążyć ochronę zdrowia – potrzebny będzie kolejny lockdown, straci wielu przedsiębiorców i pracowników, którzy nie będą mogli zarabiać. Jeśli rząd przyzna tym ludziom odszkodowania, sfinansuje je z podatków, które płacimy wszyscy. Jeśli z powodu dużej liczby chorych inne państwa zamkną granice z Polską, stracą ci, którzy korzystają ze swobodnego przepływu ludzi, towarów i usług. Tym samym wszyscy ci ludzie zapłacą za decyzje antyszczepionkowców.

Kiedy więc słyszą Państwo, że sprzeciw wobec szczepionek to obrona wolności, zapytajcie czyjej – bo na pewno nie tych, którzy chcieliby wrócić do normalności, prowadzić firmy, spotykać się z rodziną, podróżować i żyć bez strachu.

Czy zatem władze powinny wprowadzić obowiązkowe szczepienia? Zawsze lepiej jest zachęcać niż zmuszać. A twardy nakaz może mieć skutki odwrotne od zamierzonych i zamiast ludzi przekonać, tylko ich wystraszy – zwłaszcza te osoby, które nie są radykałami, a po prostu brakuje im informacji.

Ale państwo ma obowiązek bronić swobód wszystkich, także tych, którzy wzięli szczepionkę i chcą normalnie żyć. I w imię obrony wolności tych Polaków można i powinno się wprowadzić wymóg szczepienia dla każdego, kto chce korzystać z restauracji, teatrów, kin, plaż itd.

Nie chcesz się szczepić w imię wolności? Rozumiem. Ale Twoja wolność nie może ograniczać wolności innych.

Przypis:

[1] Patrycja Otto, Klara Klinger „Stawiamy na samoleczenie. 72 proc. Polaków deklaruje zażywanie suplementów diety”, Dziennik, 10 marca 2020.