Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Czy bydgoskiemu pogotowiu grozi paraliż? Kilkudziesięciu ratowników medycznych zapowiada złożenie wypowiedzeń

Dodano: 22.08.2021 | 11:36

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Ratownicy medyczni zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych domagają się podwyżek. W przeciwnym wypadku 31 sierpnia mają złożyć wypowiedzenia.

Fot. archiwum

80 bydgoskich ratowników medycznych zatrudnionych na kontraktach może z końcem sierpnia złożyć wypowiedzenia. To efekt fiaska rozmów w sprawie podwyżek wynagrodzeń z dyrekcją Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy. – Dla pracodawcy jesteśmy znacznie tańsi niż pracownicy na etatach. Ale to praca ponad siły – po 300-400 godzin w miesiącu – przekonuje Przemysław Senski, który uczestniczył w rozmowach z dyrektorem Krzysztofem Tadrzakiem.

Od kilku dni ratownicy medyczni z wielu polskich miast zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych gremialnie składają wypowiedzenia. I apelują do kolegów, aby nie zgłaszali akcesu do pracy tam, gdzie możliwe będą z tego powodu braki kadrowe. Głośna stała się chociażby historia z Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie z pracy chce zrezygnować wszystkich 41 ratowników. Podobne sygnały płyną chociażby z Białegostoku czy Wrocławia, a także mniejszych ośrodków – Zamościa czy Człuchowa. W piątek dołączyła do nich Bydgoszcz.

W piśmie skierowanym do dyrektora WSPR Bydgoszcz Krzysztofa Tadrzaka czytamy, że w związku z brakiem efektów rozmów w sprawie waloryzacji wynagrodzenia ratownicy zamierzają zakończyć współpracę z bydgoskim pogotowiem. „Zarówno warunki współpracy, jak i nasze wynagrodzenie pozostają na gorszym poziomie aniżeli pracowników etatowych czy ratowników medycznych świadczących usługi na rzecz innych stacji pogotowia ratunkowego w kraju” – podkreślają sygnatariusze listu do Tadrzaka. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, 31 sierpnia zrezygnują ze współpracy z bydgoską WSPR z zachowaniem miesięcznego okresu wypowiedzenia. A to oznacza, że od 1 października mogłoby dojść do paraliżu przy obsadach większości bydgoskich karetek (jest ich osiemnaście – 15 zespołów podstawowych i trzy specjalistyczne, do tego dochodzi funkcjonujący sezonowo motoambulans). Bo – jak szacuje w rozmowie z nami Przemysław Senski – 80 kontraktowych ratowników (wśród nich 35 kierowników zespołów i 45 ratowników-kierowców) to nawet dwie trzecie osób pracujących w bydgoskim pogotowiu.




Senski zaznacza, że wspomniany paraliż nie jest celem protestujących ratowników. Ale ma zwrócić uwagę na trudną sytuację w wielu stacjach. – Wtorkowe (17 sierpnia – red.) rozmowy nie były jedynymi. Z dyrekcją o podwyżkach rozmawiamy od początku roku. Bez skutku – podkreśla. Jako główną przyczynę aktualnego sprzeciwu wskazuje wejścia w życie ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Jak dodaje, pracownicy etatowi zyskali w ten sposób podwyżki około 1000 złotych brutto.

W Bydgoszczy podstawowa stawka za godzinę pracy ratownika-kierowcy to 29 (dni powszednie) lub 32 złote (weekendy i święta) brutto. Kierownika zespołu – odpowiednio 30 i 33 złote. Do tego należy doliczyć dodatek tzw. zembalowe, które przekłada się na około 10 złotych za godzinę. Co warte podkreślenia – od lipca ratownicy mieli być go pozbawieni, ale po ich protestach Ministerstwo Zdrowia zagwarantowało jego utrzymanie. Od czerwca ratownicy nie otrzymują już natomiast dodatku covidowego, który podwajał ich stawkę w szczycie epidemii.

Jak relacjonuje Przemysław Senski, podczas ostatnich rozmów z kierownictwem WSPR Bydgoszcz nie padła żadna konkretna propozycja zmian stawek. – Usłyszeliśmy, że stacja jest „lekko na plusie”. Ale to mogłoby przełożyć się na wzrost wynagrodzeń o 1-2 złote na godzinę – mówi. Dla porównania – nadal nie ma zgody na zmianę stawek w przywoływanym Gorzowie, gdzie zaproponowano wzrost z 31 do 55 złotych. Bo ratownicy domagają się, aby stawki wzrosły do wysokości, która była już dyskutowana na poziomie ministerstwa – od 84 do 100 zł za godzinę pracy.

Senski zauważa, że nierozwiązanym od lat problemem jest liczba godzin pracy ratowników. – Pracujemy ponad siły – po 300-400 godzin miesięcznie. Sam właśnie zszedłem z 48-godzinnego dyżuru, a niebawem idę na kolejny – wyliczał w sobotniej rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL. Twierdzi, że gdyby wszyscy zaczęli pracować w wymiarze etatowym, w pogotowiu zabrakłoby nagle kilkudziesięciu osób. – Chętnych do pracy brakuje. Nie ma motywacji finansowej, a odpowiedzialność jest bardzo duża – podsumowuje.

Jak dotąd nie udało nam się uzyskać stanowiska WSPR w Bydgoszczy związanego z deklaracją bydgoskich ratowników kontraktowych.

Do tematu wrócimy.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ktoś
Ktoś
2 lat temu

Witam popieram roszczenia ratownikow,zadac jak najwiecej ,dzieki Waszej pracy wielu chorych przezylo,jest to praca odpowiedzialna za zycie,zdrowie ludzi

JFK
JFK
2 lat temu

Dla qootasów w krawatach z wiejskiej kasa jest a dla tych co ratują życie innych nie ma! Co za poyebunny kraj! Walczcie o swoje i nie dajcie się spławić!

ByłaMedyczka
ByłaMedyczka
2 lat temu

Ok, ale żądanie 300% wzrostu stawki to jednak trochę zuchwałość. Niech zabiorą doktorkom covidowe i dzielą równo. Lekarz i ratownik powinni mieć zbliżone pensje