Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Ekstraklasa po 13 latach. Co czeka Enea Astorię po awansie?

Dodano: 23.05.2019 | 08:19

Na zdjęciu: Grzegorz Kukiełka występował w barwach Astorii w Dominet Basket Lidze w sezonie 2005/2006.

Fot. Szymon Fiałkowski

Trzynastka nie zawsze musi być pechowa. Dla Enea Astorii okazała się szczęśliwa, gdyż właśnie po tylu latach zespół wraca do Polskiej Ligi Koszykówki.

Gdy Enea Astoria Bydgoszcz ostatni raz grała w ekstraklasie koszykarzy (wówczas Dominet Basket Lidze) Prokom Trefl Sopot zdobywał dopiero trzecie z dziewięciu kolejnych mistrzostw Polski. Rewelacją rozgrywek był za to Polpak Świecie z Rickiem Apodacą w składzie. Najlepszym młodym zawodnikiem PLK wybrano za to wychowanka Asty Michała Chylińskiego. W Astorii grał też młody Grzegorz Kukiełka.

Dziś Trefl Sopot nie liczy się w walce o mistrzostwo Energa Basket Ligi, ale kontynuatorem tradycji hegemona sprzed ponad dekady jest Arka Gdynia, która w tym roku ma możliwość odzyskania tytułu po siedmiu latach oczekiwania. Polpak Świecie dawno temu opuścił koszykarskie salony, a rolę drugiej siły województwa przejął Polski Cukier Toruń. Chyliński ma 33 lata. Od dwóch sezonów jest zawodnikiem Stali Ostrów, występował też w reprezentacji Polski i lidze hiszpańskiej. W Astorii gra za to doświadczony Grzegorz Kukiełka.

Bydgoskiej drużyny nie było w koszykarskiej ekstraklasie przez trzynaście lat. Niespodziewany awans cieszy, ale też stawia klub przed sporym wyzwaniem, bo różnica między pierwszą a drugą klasą rozgrywkową jest bardzo duża. Najlepiej świadczą o tym wyniki beniaminków, którzy po awansie plasowali się w dolnych rejonach tabeli.

– Między Energa Basket Ligą a I ligą jest bardzo duża różnica pod względem fizyczności. Będziemy musieli nad tym popracować i wzmocnić zespół, bo w ekstraklasie wszystko odbywa się szybciej, wyżej i mocniej – mówi Grzegorz Skiba. Trener przed sezonem związał się z klubem dwuletnią umową. Ważne kontrakty na następny sezon ma także większość obecnych zawodników Asty.

W ostatnich latach kibice Enea Astorii przywykli do oglądania polskich koszykarzy. Tymczasem w Energa Basket Lidze obecność zawodników zagranicznych jest standardem. Co więcej, od nowego sezonu zmienią się przepisy. Dotąd na parkiecie musiało przebywać dwóch Polaków. Teraz ten zapis został zniesiony, a w zamian wprowadzono zasadę „7+5”, zgodnie z którą w składzie na mecz będzie musiało znajdować się siedmiu graczy znad Wisły.

Najprawdopodobniej koszykarze z Bydgoszczy nadal będą grać w Artego Arenie. Pojawiły się głosy że powinni przenieść  się do wykorzystywanej dotąd przez siatkarskie zespoły hali Łuczniczka, ale prezes klubu Bartłomiej Dzedzej przyznaje, że obecnie bardziej realne wydaje się pozostanie w mniejszej hali. – To jest nasz dom. Kibice stworzyli w niedzielę świetną atmosferę, byli naszym szóstym zawodnikiem i napędzali nas. Zawodnicy wiele razy w trakcie sezonu mówili o ich wsparciu. Dlatego nadal będziemy chcieli grać w tej hali – tłumaczy Dzedzej.

Biorąc pod uwagę, jak szybko rozeszły się wejściówki na finał z FutureNet Śląskiem, na inaugurację rozgrywek oraz najciekawsze mecze bilety ponownie będą towarem deficytowym. A czy hala będzie wypełniać się na każdym meczu? To w znacznej mierze zależy od tego, jak Enea Astoria odnajdzie się w ekstraklasowej rzeczywistości.

Sebastian Torzewski