Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Enea Astoria wraca do Artego Areny. Niedzielny rywal niedawno dominował w lidze

Dodano: 26.10.2019 | 21:34

Na zdjęciu: Mateusz Zębski w starciu z Anwilem przeprowadził kilka udanych akcji.

Fot. Szymon Fiałkowski

Enea Astoria Bydgoszcz wraca do Artego Areny. W niedzielę podopieczni Artura Gronka zagrają ze Stelmetem Zielona Góra.

Enea Astoria na razie dwa mecze wygrała na wyjazdach, a u siebie dwukrotnie schodziła z parkietu pokonana. We własnej hali grała jednak z nie byle kim. Anwil Włocławek i Polski Cukier Toruń to zespoły z czołówki tabeli, a w Bydgoszczy nie miały łatwych przepraw. O ile w meczu z torunianami Asta prezentowała się dobrze w I połowie, tak już w starciu z mistrzem Polski dobrze wyglądała przez praktycznie całe spotkanie. W IV kwarcie nawet zdecydowanie prowadziła, ale ostatecznie to włocławianie cieszyli się z triumfu. Stelmetowi na razie jednak daleko do wspomnianych rywali Asty. W czterech meczach podobnie jak bydgoszczanie zespół z Zielonej Góry wygrał dwukrotnie.

Najbardziej znany przeciętnemu kibicowi zawodnik Stelmetu to Łukasz Koszarek. Rozgrywający reprezentacji Polski gra w Zielonej Górze już 7 lat. Tylko o rok krótszy staż w drużynie ma Przemysław Zamojski. Oni pamiętają czasy, w których drużyna z Zielonej Góry trzy razy z rzędu zdobyła mistrzostwa Polski. Po ostatnim złotym krążku (2017) Stelmet nie potrafi jednak wrócić na podium i w ostatnich dwóch sezonach plasował się na czwartym miejscu. Dlatego przed sezonem drużynę Żana Tabaka oceniano raczej jako zespół złożony z graczy „na dorobku” niż z wielkich gwiazd.

Nowym zawodnikiem w grodzie Bachusa jest Marcel Ponitka, który w ostatnich latach wyróżniał się w Asseco Gdynia. Ponad 18 punktów w meczu zdobywa jak dotąd Jarosław Zyskowski, który latem trafił do Stelmetu z Anwilu Włocławek. Warto też zwrócić uwagę na Drew Gordona, który grał w Philadelphia 76ers.

Początek niedzielnego meczu w Artego Arenie o godz.18:00. Na nieco ponad 24 godziny przez rozpoczęciem meczu w sprzedaży pozostawało tylko ponad 100 biletów.

Sebastian Torzewski