Eugeniusz Nowak: Mam w sobie jeszcze energię i entuzjazm, aby przez kolejne cztery lata rozwijać KPZPN
Dodano: 28.04.2025 | 12:50Na zdjęciu: Eugeniusz Nowak kieruje Kujawsko-Pomorskim Związkiem Piłki Nożnej od 25 lat.
Fot. Szymon Fiałkowski/archiwum
Eugeniusz Nowak od 25 lat kieruje działaniami Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Mimo upływu czas zapewnia, że nie brakuje mu chęci do entuzjazmu i energii. Jak ocenia ostatnią kadencję? Czym KPZPN może się pochwalić, a co mogło pójść lepiej? Na te i inne pytania Eugeniusz Nowak odpowiada w wywiadzie dla MetropoliaBydgoska.PL.
Przed zaplanowanymi na 30 kwietnia wyborami w Kujawsko-Pomorskim Związku Piłki Nożnej przeprowadziliśmy wywiady z dwoma kandydatami. Rozmowę z Krzysztofem Straszewskim można znaleźć TUTAJ.
Sebastian Torzewski: Pamięta pan jeszcze swoje pierwsze wybory na prezesa KPZPN?
Eugeniusz Nowak (prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej): W 2000 roku. Wtedy była reforma administracyjna i z trzech województw: bydgoskiego, toruńskiego i włocławskiego stworzono jedno. Odbyły się wybory, które miałem zaszczyt wygrać i tak się złożyło, że od tego czasu delegaci co cztery lata wybierają mnie na kolejną kadencję.
Po tylu latach nie brakuje już zacięcia i pasji?
Właśnie nie, chociaż zdaję sobie sprawę, że lata lecą. Dalej mam dużo energii i entuzjazmu do tego co robię, bo lubię to robić i sport, a w szczególności piłka nożna jest moją pasją. Staram się działać na miarę moich możliwości, a one okazały się znaczne dzięki obecności w zarządzie Polskiego Związku Piłki Nożnej, w tym przez trzy kadencje jako wiceprezes. Chciałbym więc dalej wykonywać moją funkcję, szczególnie teraz, bo udało nam się parę fajnych dla Związku spraw przeprowadzić.
No właśnie – jak pan ocenia tę ostatnią kadencję?
Dużo zrobiliśmy pod kątem organizacyjnym. Trzeba wspomnieć, że zawsze dumą jest, gdy uda się pozyskać turniej międzynarodowy. Dzieje się tak praktycznie co roku – mieliśmy turnieje U16 i U17 zarówno wśród chłopców, jak i dziewcząt, a kilka tygodni temu przeprowadziliśmy turniej U19 kobiet z udziałem reprezentacji Niemiec, Izraela, Finlandii i Polski. Trzeba pamiętać, że takie turnieje to nie tylko prestiż, ale też sposób na pozyskanie środków dla Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Chciałbym jeszcze dodać w kwestii tych turniejów, że bardzo cenimy współpracę z prezydentami miast, burmistrzami i wójtami, którym bardzo za to dziękuję.
Pozostając przy Polskim Związku Piłki Nożnej, to udało mi się po kilkunastomiesięcznych staraniach przeforsować zasadę baraży o awans do II i III ligi, co zwiększa szansę naszych drużyn na awans. Miałem również wpływ na taki podział środków z budżetu PZPN, że teraz zwycięzcy i finaliści Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim dostaną odpowiednio 50 i 25 tysięcy zamiast 40 i 10. W dodatku pragnę podziękować panu wojewodzie, ponieważ udało nam się pozyskać kolejne nagrody dla zwycięzcy i finalisty Pucharu Polski KPZPN. Wzrósł prestiż tych rozgrywek, bo wiele drużyn uczestniczy i mają one satysfakcję, gdy na przykład drużyna z A klasy dojdzie do dalszego etapu i zagra z bardziej znanym klubem.
Przeprowadziliśmy też szereg zmian związanych z rozgrywkami młodzieżowymi, wprowadziliśmy już w pełni rozgrywki Od Pasji do Futbolu, gdzie nie ma ewidencji wyników, a jest świetna, rodzinna atmosfera.
Jak ocenia pan ostatnią kadencję w kwestii pozyskiwania partnerów dla Związku?
Udało nam się zawrzeć umowę z partnerem technicznym firmą R-GOL, z którą bardzo dobrze nam się współpracuje. To korzystna umowa, bo wszystkie kluby mają prawo nabywać sprzęt różnego rodzaju z bardzo wysokimi upustami sięgającymi 45-50%. Oprócz tego zawarliśmy z nimi umowę na dostarczenie piłek dla drużyn seniorskich. Na przełomie roku wszystkie drużyny seniorskie dostały piłki.
Ponadto, R-GOL zobowiązał się do nagród w postaci voucherów dla trzech najlepszych drużyn w IV lidze i dla zwycięzców klasy okręgowej oraz A klasy. My zaś przeznaczymy własne środki, aby również zwycięzcy B klasy otrzymali gratyfikacje.
Wiosną przeprowadziliśmy też akcję, w ramach której wszystkie drużyny od juniorów starszych po młodzika dostały piłki. W perspektywie myślimy o młodszych drużynach. Za każdą nadwyżkę, którą udaje się pozyskać, chcemy kupować sprzęt, a przede wszystkim piłki. Z własnych środków wydaliśmy ostatnio na piłki ok. 400 tysięcy złotych. A proszę pamiętać, że dla naszego niewielkiego Związku to duża kwota. My mamy z transferów rocznie ok. 600-700 tysięcy, a Wielkopolski ZPN potrafił uzyskać z jednego transferu półtora miliona.
Niektórzy stwierdzili, że te akcje dostarczania piłek to taka kiełbasa wyborcza. Ale przecież my działaliśmy podobnie trzy lata temu, dwa lata temu i przed rokiem. Wtedy też była kiełbasa wyborcza? W takim razie jeśli dalej będę prezesem, to znowu ta “kiełbasa wyborcza” pojawi się już na jesieni tego roku. Tak samo z jeżdżeniem po klubach. Niektórzy twierdzą, że to dlatego, iż zbliżają się wybory. Ale przecież jak zostaliśmy wybrani, to na drugi dzień byliśmy na meczach. Wtedy też już myśleliśmy o kolejnych wyborach?
A jeśli chodzi o partnera tytularnego rozgrywek? Inne województwa mogą pochwalić się takimi współpracami.
Wysłaliśmy do kilkunastu firm naszą ofertę partnerską. Mamy pierwsze odpowiedzi, ale o szczegółach jeszcze nie będą mówił. Jesteśmy na dobrej drodze. Firmy muszą określić, w jakich rozgrywkach chciałyby zostać partnerem. Staramy się, żeby byli to sponsorzy tytularni.
W czasie ostatniej kadencji pojawiły się transmisje z meczów 4 ligi. Na początku założenie było takie, aby transmitować wszystkie mecze, ale już po pierwszej rundzie okazało się, że wykonawca nie zawsze ma taką możliwość. Dlatego od wiosny przyjęliśmy zasadę, że transmitujemy od 4 do 5 meczów. KP Sport emituje ponadto skróty i wybory bramek kolejki. Jest też skarb kibica, do którego koledzy bardzo ambitnie podeszli.
Jakie działania Związek prowadzi, aby zwiększać liczbę sędziów w województwie?
Kwestię obsad udało się już poprawić. Na kursy zgłasza się dość dużo kandydatów. Nie wszyscy z różnych powodów stają się później sędziami, czasem młodzi ludzie nie wytrzymują tej presji, ale satysfakcjonująca część adeptów pozostaje przy sędziowaniu. Czasem jeszcze zdarzają się kłopoty przy tworzeniu obsady, ale generalnie prawie wszystkie zawody rangi seniorskiej są obsadzane trójkami sędziowskimi, co w innych Związkach nie zawsze ma miejsce.
Jesteśmy też zadowoleni z tego, jak nasi sędziowie się rozwijają. Mieliśmy dwóch sędziów międzynarodowych – Daniela Stefańskiego i Bartosza Frankowskiego, który mam nadzieję wkrótce wróci do sędziowania w Europie po tej niepotrzebnej wpadce.
Niedawno status sędziego międzynarodowego uzyskał też Patryk Gryckiewicz. Były na posiedzeniu zarządu PZPN różne głosy, ale właśnie między innymi dzięki temu, że jestem w zarządzie, mogłem przedstawić argumenty i Patryk zyskał ten awans.
Jest też Szymon Rutkowski, który awansował do II ligi. To jest dla nas satysfakcjonujące. Oczywiście, jest to przede wszystkim praca tych sędziów, ale jest w tym też cząstka Związku, który jest konsekwentny, mobilizuje, wymaga i nie przymyka oka na brakujący punkt.
Jest pan usatysfakcjonowany liczbą i poziomem kursów i konferencji trenerskich organizowanych przez zarząd?
Uważam, że robimy tu dobrą robotę. Jesteśmy jednym z najmniejszych Związków w kraju, jeśli chodzi o liczbę klubów, natomiast liczba kursów plasuje nas w środku, a może nawet w górnej połowie stawki. Bardzo dobrze prowadzi to Michał Żurowski. Robimy też kursy w zakresie UEFA B, UEFA C, ze specjalizacją futsalu oraz bramkarską. PZPN prowadzi takie anonimowe ankiety i przewodniczący Paweł Grycmann przekazuje mi informacje, że kursy są dobrze oceniane. Zaczęliśmy też organizować je we Włocławku i planujemy w Toruniu, gdy pojawia się tam większa liczba chętnych, aby nie musieli oni dojeżdżać do Bydgoszczy.
To są właśnie takie małe sprawy z życia wzięte, które staramy się ułatwiać. Odbywamy szereg spotkań z przedstawicielami klubów w poszczególnych podokręgach. Czasem o jakichś rzeczach się nie pomyśli, a warto je wprowadzić. Na przykład zweryfikowaliśmy liczbę porządkowych, aby dostosować ją do frekwencji na trybunach, dzięki czemu kluby mogą zaoszczędzić. Wsłuchaliśmy się w głosy klubów i od przyszłego sezonu zmniejszymy liczbę młodzieżowców na boisku. Obserwujemy mecze i widzimy, że ci młodzieżowcy i tak grają, często w większej liczbie, a czasem po prostu są przypadki, że nie da się wystawić jednego czy dwóch. Staramy się robić dla klubów, co możemy.
Wprowadziliśmy też jednolite adresy mailowe dla wszystkich klubów. Na nasz koszt, na naszej domenie każdy ma swój adres według jednolitego wzoru. Wcześniej klub sam podawał swój adres do kontaktu, raz do prezesa, raz ogólnie do klubu, raz do osoby od korespondencji. Były z tym problemy, gdy te osoby się zmieniały i adresy nie były aktualizowane, tworzyło się zamieszanie. Teraz już nie będzie takich pomyłek.
A jest coś, co się może w tej kadencji nie udało?
Zauważam, że chociaż mamy dobrą selekcję najlepszych zawodników z województwa, to reprezentacje województwa nie zdobywały medali na mistrzostwach Polski w swoich kategoriach wiekowych. Trzeba jednak przyznać, że sytuacja jest taka, że czasem jesienią zawodnik reprezentuje nasze województwo, ale zimą zmienia klub, trafia na przykład do Lecha Poznań albo Pogoni Szczecin i w decydujących meczach gra przeciwko nam.
Staliśmy się jako województwo takim trochę dostarczycielem młodych zawodników do Lecha, Legii, Pogoni czy nawet Arki Gdynia albo Wisły Płock?
Nie powiem, że aż dostarczycielem, ale na pewno wyławiają nam te najbardziej obiecujące jednostki. Trenerzy starają się namawiać, aby zawodnik jeszcze rok został, ale często młody piłkarz wraz z rodzicami decyduje się na wyjazd. Na to niestety nie mamy większego wpływu.
Pewnie byłoby łatwiej zatrzymać najlepszych, gdyby w województwie był klub z Ekstraklasy albo I ligi. Ale czy Związek ma jakieś narzędzia, aby wspierać te największe, praktycznie profesjonalne kluby?
Formalnie mamy bardzo ograniczone narzędzia. Możemy jednak pomóc w sposób organizacyjny, gdy klub się do nas zwróci, na przykład w sprawach prawnych. Teraz chociażby mieliśmy dużo pracy z Tarpanem Mrocza, aby przystąpił do rozgrywek. I udało się, klub dalej gra. Jesteśmy w stanie pomóc w Polskim Związku Piłki Nożnej, aby coś przyspieszyć, coś podpowiedzieć, poprosić o przedłużenie terminu, aby klubom było łatwiej. Opiniujemy wnioski licencyjne przed ich złożeniem. A na koniec możemy tylko pomóc duchowo, jadąc na mecz i trzymać kciuki za dobre wyniki.
Kiedyś w najwyższej lidze, tyle że kobiecej, mieliśmy KKP. Dziś już tak nie jest, ale Tęcza odnosi ogromne sukcesy w szkoleniu. Jest też klub z Górzna. Macie plan na piłkę kobiecą?
Te kluby kobiece cały czas się rozwijają. Parę tygodni temu byłem w Wojowniku Wabcz, gdzie poinformowano mnie, że zakładają drużynę kobiet. Spytano, czy moglibyśmy udzielić jakiegoś wsparcia, przekazać kilka piłek i oczywiście tak się stało. Rozmawiałem z panią prezes i spytałem, skąd są dziewczyny grające w klubie i w jakim są przedziale wiekowym. Pani odpowiedziała, że są zawodniczki od 16 do 40 roku życia. I fajnie, bo panie się bawią, a przy okazji jeszcze młodsze dziewczynki, gdy to zobaczą, to też przyjdą kopać piłkę.
Jeśli chodzi o nowe kluby, to jeszcze Torunianki Toruń kompletują drużynę na przyszły sezon. Wówczas będziemy mieli możliwość, aby zorganizować rozgrywki na poziomie ligi wojewódzkiej. W zeszłym roku zorganizowaliśmy też festiwal piłki kobiecej. W tym roku również to planujemy.
Piłka kobieca rozwija się też w futsalu. Drużyna KS Nowy Świt Górzno jest o krok od zdobycia mistrzostwa Polski. Potrzebuje remisu w ostatnim meczu. Mamy nadzieję, że osiągną swój cel. To byłby dla nas największy sukces seniorskiej piłki w tym roku. Jest tam niesamowita Agata Bała, która jest prawdziwym fenomenem i trzeba o niej wspomnieć. (rozmawialiśmy w czwartek – w weekend piłkarki z Górzna przypieczętowały mistrzostwo – dod.red)
Co pan powie tym, którzy uważają, że Eugeniusz Nowak rządzi już prawie 30 lat i może przydałaby się świeża krew?
To jest takie modne hasło, że potrzeba zmian, ale ja bym apelował do delegatów, aby zwrócili uwagę na stronę merytoryczną. Nie na to, kto ma ile lat, od jak dawna rządzi, ale jakie są tego efekty. Zdecydowana większość wie, czego się po mnie spodziewać. Czego będzie można spodziewać się po kimś innym? Tego nie wiadomo. Nie chcę oczywiście deprecjonować żadnych działań. Natomiast ja mam w sobie jeszcze tyle energii i entuzjazmu, że jeszcze cztery lata mogę rozwijać ten Związek pod względem organizacyjnym. Jednocześnie chciałbym doprowadzić do tego, aby schedę po nas w bardzo płynny sposób przejęli młodsi ludzie. A my wtedy będziemy już tylko przyglądać się z boku i oczywiście nigdy nie odmówimy im pomocy, jeśli będzie potrzebna.