Fatalna skuteczność główną przyczyną porażki – oceny po meczu Enea Astorii we Wrocławiu
Dodano: 31.08.2020 | 12:12Na zdjęciu: Michał Chyliński zdobył w piątek 10 punktów.
Fot. Szymon Fiałkowski
Podopieczni trenera Artura Gronka zaliczyli absolutny falstart i bardzo wyraźnie ulegli w stolicy Dolnego Śląska tamtejszemu Śląskowi. Bydgoszczanie zanotowali zaledwie niespełna 36% skuteczności z gry, co znacząco odbiło się na ostatecznym wyniku spotkania. Poniżej noty zawodników “Asty”.
Obwodowi:
Corey Sanders jr – (19 pkt, 6zb., 8as.) – ocena 7.5.
23-letni playmaker był tak naprawdę jedynym jasnym punktem bydgoskiego zespołu. Kilka razy pokazał, że jest naprawdę szybki i swoim zwodami potrafi poradzić sobie z obroną. Niestety defensywa Śląska bardzo skutecznie przystosowywała się do ofensywnych poczynań Astorii i Sanders również kilkukrotnie został zatrzymany przy wejściach pod kosz. Podobnie jak cała drużyna kiepsko rzucał zza łuku. (1/4 za trzy).
Marcin Nowakowski – (2 pkt, 2zb.,3as.) – ocena 3.
Kiepski występ drugiego rozgrywającego “Asty”. W ubiegłym sezonie Nowakowski kilka razy udowodnił, że stać go na wnoszenie bardzo dużej energii z ławki. Tym razem jednak nie potrafił przedrzeć się przez dobrze broniących gospodarzy i podczas niespełna czternastu minut spędzonych na parkiecie zanotował 1/5 z gry i dwukrotnie stracił piłkę.
Michał Chylińśki – (10 pkt, 5zb.) ocena – 5.
Kapitan dobrze wszedł w mecz i wydawało się, że razem z Sandersem będą ciągnęli wynik zespołu. Niestety tak się nie stało i “Chylu” kilkukrotnie oddawał nieprzemyślane i nieskuteczne rzuty. Do poprawy na pewno jest też gra w obronie, bo patrząc na to, jak na tle obwodowych “Asty” wypadli ich vis-a-vis, czyli Nevels i Jovanović, to naprawdę bydgoszczan czeka bardzo pracowity tydzień.
Michał Aleksandrowicz – (0pkt, 0as. 0zb.) – ocena 1.
Popularny “Panda” w trakcie trzynastu minut spędzonych na parkiecie zdążył się “popisać” jedynie dwoma przewinieniami. Ponadto, gdy ten doświadczony rzucający obrońca przebywał na placu gry, drużyna była na –21 punktów. Do tego brak jakichkolwiek punktów, asyst czy zbiórek sprawia, że Aleksandrowicz prawdopodobnie zagrał jeden z gorszych meczów w karierze.
Skrzydłowi:
Jakub Nizioł – (13 pkt, 6zb, 3/8 za trzy) – ocena 6,5.
Niezły występ byłego zawodnika Legii Warszawa. Nawet gdy momentami zacinał się, to nie chował się i odważnie szukał kolejnych prób. Jego trzy trafione rzuty zza łuku stanowią połowę dorobku całej drużyny w tym względzie. Do tego widać, że Nizioł jest dobrze przygotowany fizycznie i powinien być mocnym punktem drużyny w kolejnych spotkaniach.
Michał Krasuski (3 pkt, 2zb.) – ocena 3.
Podobnie jak w większości spotkań w zeszłym sezonie Krasuski wygląda na dosyć przestraszonego i mało pewnego siebie. Trener Gronek dał mu sporo minut, bo nieco ponad kwadrans i w tym czasie wychowanek SMS Władysławowo oddał zaledwie jeden rzut i to w dodatku niecelny. Oprócz tego przewinił aż czterokrotnie.
Tomislav Gabrić (4 pkt, 2zb., 2/10 z gry) – ocena 2
O tym debiucie Chorwat na pewno będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Jako podkoszowy zanotował tylko dwie zbiórki, co jest naprawdę fatalnym wynikiem. Do tego jego skuteczność w ataku mówi sama za siebie. Kibice w Bydgoszczy muszą trzymać kciuki, aby była to tylko pojedyncza niedyspozycja, bo Gabrić pomimo tego bardzo złego występu pokazał, że potrafi dojść sobie do pozycji rzutowej, ale brakowało skuteczności.
Centrzy:
Markus Loncar – (9 pkt, 4zb., 5 fauli) – ocena 4/10
Bośniacki gigant podobnie jak jego bałkański kolega nie będzie mógł zaliczyć swojego debiutu to udanych. W kolejnych spotkaniach musi się poprawić, bo we Wrocławiu wyglądał jak zawodnik dosyć drewniany i koszykarsko ograniczony pod wieloma względami. Kibice „Asty” oglądając potyczkę ze Śląskiem na pewno z tęsknotą wzdychali za Adamem Kempem, który nie dość, że zdecydowanie lepiej wyglądał w grze pick’n’roll, to dawał drużynie bardzo dużo, jako obrońca obręczy.
Łukasz Frąckiewicz (6 pkt, 5zb.) – ocena 4/10
Zagrał więcej minut od Loncara, ale widać było, że też do końca nie był sobą. Troszkę ociężale poruszał się po parkiecie i na pewno nie dał drużynie tyle, ile dawał kilkukrotnie w zeszłym sezonie. Jednakże ten słabszy występ “Frącka” nie powinien nikogo załamywać, bo tego rosłego gracza stać na pewno na wiele więcej.