Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Hanna S. Białys: Chcę, by Bydgoszcz była bohaterem książki, a nie tylko miejscem akcji [WYWIAD]

Dodano: 18.11.2024 | 18:00

Na zdjęciu: Hanna Szczukowska-Białys zadebiutowała w tym roku serią kryminałów z charyzmatycznym komisarzem Bondysem.

Fot. Roman Bożejewicz / nadesłane

Bydgoszcz w książkach kryminalnych nie musi być tylko tłem do opisywanej historii. Przekonuje o tym Hanna Szczukowska-Białys, której tegoroczny debiut literacki pozytywnie zaskoczył wielu czytelników i krytyków. Autorka wspólnie z wydawnictwem SQN wydała już trzy książki i nie zamierza na tym poprzestać.

Dlaczego Bydgoszcz jest tak ważna w jej książkach? Skąd autorka czerpie wiedzę o dawnych latach oraz zachowaniu swoich bohaterów? Zapytaliśmy ją nie tylko o to!

Justyna Torzewska: Jesteś z Bydgoszczy i piszesz o naszym mieście – dla wielu osób wybór może wydawać się oczywisty. Dla Ciebie też tak było i Bydgoszcz była pewna, gdy tylko pojawił się pomysł na książkę czy to przyszło z czasem?

Hanna Szczukowska-Białys: To od razu znalazło się w mojej głowie. Wiedziałam, że na miejsce akcji wybiorę Bydgoszcz. Jestem bydgoszczanką i taka decyzja jest dla mnie komfortowa, bo znam swoje miasto i mogę je wiarygodniej opisać. Gdybym chciała pisać o jakimkolwiek innym, dalszym miejscu, musiałabym tam jeździć na research i spędzać wiele czasu na takich wyjazdach. Stwierdziłam, że dużo łatwiej będzie mi dokonać rozpoznania tutaj i będzie ono dokładniejsze, bo na przykład mogę podjechać w jedno miejsce kilka razy albo spytać o nie kogoś, kto mieszka niedaleko.

W swoich książkach opisujesz różne miejsca nie tylko z Bydgoszczy, ale też bliskich okolic. Byłaś w większości z nich przed pisaniem?

We wszystkich. Jak czytam, to również lubię odnajdywać się w danym miejscu, lubię wiedzieć, gdzie mogę iść, co tam znajdę, jaki pies zaszczeka itd. Jest to trochę trudniejsze, pisząc retro kryminały. Opisuję miejsca prawie 30 lat wstecz, więc nie pokażę ich 1:1, ale myślę, że klimat jestem w stanie oddać.

Jeśli dane miejsca zostały zlikwidowane albo zmieniły się – wtedy sięgam po więcej danych źródłowych, bazuję bardziej na wspomnieniach czy zdjęciach. Natomiast jeżeli dana ulica, plac, park nie zmieniły się znacznie, to jest to dla mnie najlepsze rozwiązanie, ponieważ mogę przejść opisywanymi przeze mnie miejscami, mogę sobie je wyobrazić i opisać wszystko skrupulatnie.

Szczególnie często pojawiają się opisy z górnego tarasu miasta – Wyżyny, Kapuściska, Glinki. Dlaczego właśnie te miejsca?

Wychowywałam się na Wyżynach, tuż obok Glinek, stąd te okolice są mi najbliższe, ale też najbardziej pamiętam je z dzieciństwa, czyli z lat 90., w których dzieje się akcja mojego cyklu z komisarzem Markiem Bondysem. Łatwo mi plastycznie opowiedzieć je na kartach powieści, odtwarzam z pamięci detale, kolory, struktury, dźwięki, zapachy, a to właśnie poprzez zmysły najłatwiej zwizualizować czytelnikowi obraz.

To dzieciństwo w latach 90. zaważyło na wyborze czasu akcji?

Powodów było kilka. Po pierwsze wybór lat 90., to sentymentalny powrót do lat mojego dzieciństwa. Z jednej strony pamiętam tamten okres z perspektywy dziecka, a z drugiej – zupełnie nie znam tamtych czasów z życia osoby dorosłej, więc odkrywam je na nowo. Też cofam się do wspomnień, rozmawiam z rodzicami, przyjaciółmi i jest to dla mnie niezwykłe doświadczenie.

Poza tym, dzisiaj techniki policyjne są bardzo rozwinięte, dominuje komputeryzacja, używane są zaawansowane systemy międzynarodowe, a nie jest to strefa kryminału, która najbardziej mnie interesuje. Jako czytelniczka zawsze bardzo lubiłam kryminały klasyczne, takie gdzie śledztwo opiera się na dedukcji śledczego, rozumowaniu, na logice i dużo łatwiej jest mi osadzić akcję takiego kryminału w latach 90. Bohater ma wówczas dużo więcej do powiedzenia, a ja opieram swoje fabuły na ramionach głównych postaci.

Hanna S. Białys: Chcę, by Bydgoszcz była bohaterem książki, a nie tylko miejscem akcji [WYWIAD]

Skąd jeszcze czerpiesz tak dokładną wiedzę o tamtych latach poza rozmowami z rodzicami czy znajomymi? Przeglądasz dawne zdjęcia i publikacje?

Łączę wszystko, czyli rozmowy, bibliografię, źródła archiwalne i internetowe. Dzisiaj jest ogromny wybór książek o Bydgoszczy, historii miasta, poszczególnych dzielnicach, więc je sobie zbieram, analizuję, czytam, szukam różnych ciekawostek. Przeglądam archiwalne zdjęcia, słucham wspomnień osób starszych ode mnie, dopytuję, szukam. Oczywistym źródłem jest dzisiaj Internet. Natomiast staram się, żeby w moich powieściach znalazło się coś więcej, niż zupełnie podstawowa wiedza, którą można zdobyć w najprostszy sposób, poprzez Wikipedię, czy informatory turystyczne. Wydaje mi się, że podanie tak elementarnych danych, byłoby brakiem szacunku dla czytelników. Staram się znaleźć coś ciekawszego, zagłębić się w mniej oczywiste historie, aby nawet czytelnicy z Bydgoszczy i okolic mogli dowiedzieć się czegoś interesującego i odkrywczego o regionie.

Szukam więc takich miejsc czy obiektów, które nie są do końca znane. Nie skupiam się na zabytkach, muzeach, pomnikach z pierwszych miejsc przewodników turystycznych po Bydgoszczy.

Do klimatu mojego kryminalnego cyklu pasują bardziej przemysłowe części miasta, tereny pozachemowskie, blokowiska, stare kamienice, wieżowce, mroczne zakamarki. Miejsca, które tworzą klimat kryminału. Specyficzny, ciężki, duszny.

Czyli lektura kryminału może być też sposobem odkrywania naszego miasta i jego historii.

Pisząc pokazuję historię miasta, regionu i tego, co tu się działo, a jednocześnie staram się to robić w taki sposób, żeby nie zanudzać czytelnika. To nie ma być lekcja historii, piszę powieści fabularne, a nie podręczniki. Zatem skupiam się na przemycaniu ciekawostek albo opisuję wydarzenia w taki sposób, żeby wzbudzały ciekawość, zainteresowanie miastem. Nie wszyscy, którzy czytają kryminały są pasjonatami historii. Dlatego chcę opowiedzieć o Bydgoszczy w sposób dostępny. Bydgoszcz jest dla mnie ważna i zawsze chciałam, by stała się ona takim prawowitym bohaterem moich książek, a nie tylko tłem i miejscem akcji.

Inni bohaterowie twoich książek często mierzą się z poważnymi kwestiami, jak na przykład z problemem przemocy. Wprowadzasz takie trudne wątki z jakiegoś konkretnego powodu?

Faktycznie lubię, gdy historie mają głębię. Nie do końca czuję, że pełnię rolę moralizatora, nie chcę nauczać czytelników, ale lubię ich zostawiać z takim tematem, który zmusza do refleksji, przemyślenia, co by czytelnik zrobił na miejscu bohatera. Wybieram sytuacje, zachowanie, zdarzenia, zbrodnie, które nie są czarno-białe.

Jako czytelniczka lubię zastanowić się, wejść w psychikę bohatera, który podjął jakąś decyzję w książce. Te wybory często są bolesne czy okrutne, lecz jeśli zastanowić się głębiej, to można zrozumieć motywację postaci. Ja nie tłumaczę zbrodni, bo zbrodnie nie są wytłumaczalne i nie można ich usprawiedliwić. Natomiast można spróbować zrozumieć mechanizm, jaki doprowadził do zbrodni – co się stało i dlaczego, a wtedy łatwiej pojąć motywację sprawcy.

Często są to bardzo brutalne zbrodnie, wręcz nierealistyczne.

Faktycznie zbrodnie w moich powieściach są dość teatralne. Wydaje mi się, że to rodzaj kryminału, który mi się kiedyś spodobał i sprawił, że zakochałam się w tym gatunku. Miałam wspomnienia z książek Bernarda Miniera, Jo Nesbø czy później już Chrisa Cartera. To są takie zbrodnie, które się zapamiętuje poprzez bardzo obrazowe opisy. Natomiast zbrodnia zawsze składa się z elementów, które prowadzą do śledztwa i buduje się wątek zagadki kryminalnej, czyli baza powieści kryminalnej.

Dla mnie najważniejsza jest intencja sprawcy i jego motywacja: dlaczego w ogóle doszło do zbrodni. Zgadzam się ze słowami Chrisa Cartera, że trzeba mieć naprawdę bardzo silny motyw, aby kogoś zabić. Jeśli krzywdzi się w taki wyszukany sposób, bolesny czy długotrwały, to ta motywacja musi być bardzo silna. Z czego ona wynika? Jeśli nie jest to osoba o osobowości psychopatycznej, sadystycznej i na przykład jeszcze kilka lat wcześniej nie byłaby gotowa do popełnienia takiej zbrodni, to co się stało w życiu takiej osoby, że stała się bezwzględnym zabójcą?

Doświadczenia psychologiczne z historii, tragedie masowe czy wojny pokazują jak zwykłe osoby mogą pod wpływem czynników zewnętrznych różnie się zachowywać. Dla mnie to jest fascynujące. Przerażające, ale zarazem fascynujące.

Hanna S. Białys: Chcę, by Bydgoszcz była bohaterem książki, a nie tylko miejscem akcji [WYWIAD]

fot. Roman Bożejewicz

Czy miałaś wcześniej doświadczenie z psychologią czy to kwestia dobrych konsultacji ze specjalistą?

Moja mama jest emerytowanym lekarzem psychiatrii i psychologiem, ma kilkadziesiąt lat praktyki. Dlatego ja trochę wyrosłam w tej tematyce. Mamy profesja była wszechobecna u nas w domu. Moja mama bardzo dużo pracowała, w dzieciństwie często mnie zabierała do przychodni psychiatrycznej, do poprawczaka, szpitala psychiatrycznegoi i mam wrażenie, że trochę przesiąkłam tą problematyką. Temat chorób psychicznych, zaburzeń, problemów był dla mnie dosyć naturalny.

Dopiero później zrozumiałam, że nie dla każdego psychiatria jest oczywista i że nadal stanowi tabu. Na szczęście to się zmienia wraz z upływem lat, natomiast w latach 90. był to jeszcze bardzo skrywany i wstydliwy temat. Dużo osób walczyło ze swoimi problemami, zamkniętych w czterech ścianach i wstydzących się pójść do lekarza i poprosić o pomoc. Dzisiaj mówienie, że jest się w terapii jest czymś powszechnym, wręcz modnym, dobrze postrzeganym, wówczas było piętnem.

Mam też bardzo dobrą koleżankę psycholog, której dziękuję na końcu każdej książki za pomoc. Ona ciągle praktykuje, pracowała też w więzieniu, więc zna mechanizmy psychologiczne zbrodniarzy.

Bazuję też na literaturze mojej mamy, którą zgromadziła przez te wszystkie lata. Może są to już materiały, które mają kilkadziesiąt lat, niektóre są starsze ode mnie, ale myślę, że w podstawach psychologii i psychiatrii można doszukać się uniwersalnej wiedzy.

Głównym bohaterem książek jest komisarz Bondys. Skąd pomysł na taką kreację bohatera?

Komisarz Bondys jest mieszanką różnych bliskich mi osób, ale nie jest nikim konkretnym. Imię i nazwisko to połączenie mojego męża Marka Białysa i Jamesa Bonda. Niektóre cechy Bondysa, na przykład wygląd, mizofonię czy palenie papierosów zaczerpnęłam od mojego taty, a pewnie i jakieś moje cechy można odnaleźć w zachowaniu komisarza. Jednak jako całość, jest postacią całkowicie fikcyjną.

I ma bardzo zagmatwane życie prywatne.

Od początku wiedziałam, że nie chcę tworzyć bohatera z pełną rodziną. Nie planowałam komisarza z żoną, dziećmi, bo wymyśliłam sobie osobę całkowicie poświęconą pasji pracy, a to w dużej mierze wyklucza życie rodzinne w przypadku policjanta, przynajmniej szczęśliwe i ułożone. W przypadku mojego bohatera wydaje mi się to bardzo trudne, żeby był prawie nieobecny w domu, a jednocześnie był wspaniałym mężem i ojcem. Konflikt, który by zaistniał, częste kłótnie, zaniedbywanie rodziny, to też nie było to, czego ja bym chciała dla Bondysa. Widzę mojego bohatera takiego prawego, obowiązkowego, więc nie pasowało mi, aby on zaniedbywał własne dzieci, ukochaną żonę i zawsze wybierał pracę.

A czy jego życie uczuciowe w końcu się ułoży?

Jestem w połowie czwartej części i sama się zastanawiam, co zrobić z życiem prywatnym komisarza, ale nie jest to łatwe. Myślę, że czytelnicy mają też oczekiwania wobec tego bohatera. Słyszę, że on nie może być taki niedostępny, że mógłby pogodzić się z Anitą. Nie jest to takie proste.

Między trzecią a czwartą częścią z Bondysem napisałam pojedynczy kryminał współczesny o Żninie. Taką dostałam propozycję z wydawnictwa SQN, która była zaskakująca, a z drugiej strony bardzo się ucieszyłam i stanowiła ono wyzwanie. Napisałam coś innego zamiast Bondysa, żeby wyjść na chwilę z serii. Powieść o Żninie ukaże się 26 lutego.

Natomiast po przerwie, wróciłam do serii z komisarzem i dzięki temu nabrałam dystansu do tego cyklu. Łatwiej i dojrzalej dzisiaj mi się pisze czwartą część przygód komisarza Marka Bondysa, która ukaże się w maju.

Bondys zostaje w Bydgoszczy?

Tego, że zostaje w Bydgoszczy, jestem akurat pewna, bo jego i mojej miłości do miasta jestem pewna. Myślę, że w cyklu z komisarzem pozostanę w nurcie Bydgoszczy i okolic. Za bardzo jestem związana z tym regionem, który do tej pory pozostawał dość zaniedbany w literaturze kryminalnej.

Jak obecnie traktujesz pisarstwo? To hobby czy już sposób na życie?

W tym roku pisarstwo zdecydowanie stało się moją pracą i już przestało być tylko hobby.

Zaczęłam pisać ,,Robaki w ścianie” na koniec 2018 roku, a debiutowałam w 2024 roku. Prawie 6 lat, to długi okres czasu. Tysiące godzin, mnóstwo energii, frustracji, zwątpień, dopóki nie trafiłam na SQN – wydawnictwo, które wiedziałam, że się dobrze zaopiekuje moimi książkami i tak się stało. Oczywiście, 3 premiery w tym roku, ponad 20 spotkań autorskich i targów były wyzwaniem, ale też dały mnóstwo satysfakcji i spełnienia. Na szczęście wszystkie trzy powieści były napisane i zredagowane jeszcze przed premierą pierwszej, co ułatwiło wydanie całej trójki w jednym roku.