Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Karuzela z komisjami. Wojewoda uchylił uchwałę bydgoskich radnych

Dodano: 26.01.2019 | 14:34

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Posiedzenia komisji można pomylić obecnie z sesjami rady miasta - na sali zasiadają bowiem wszyscy radni.

Fot. Stanisław Gazda

Tuż przed świętami bydgoscy radni przegłosowali zmiany w składach komisji, ograniczając także liczbę komisji, do których może należeć każdy z radnych. Wojewoda uznał jednak, że przy tej ostatniej regulacji naruszyli prawo i uchwałę w piątek uchylił.

CZYTAJ TAKŻE: Bydgoscy radni kontra wojewoda Bogdanowicz. „Narażacie miasto na śmieszność”

Od początku nowej kadencji bydgoskiego samorządu trwają polityczne spory o podział stanowisk w radzie miasta. O ile brak miejsc dla opozycji w prezydium rady to sytuacja w Bydgoszczy mająca już wątpliwej jakości tradycję, o tyle novum było podzielenie stanowisk przewodniczących komisji niemal wyłącznie między członków Koalicji Obywatelskiej (PO + Nowoczesna + Inicjatywa Bydgoszcz) oraz SLD Lewica Razem. Niemal, bo klubowi Prawa i Sprawiedliwości miało przypaść w udziale jedynie stanowisko przewodniczącego komisji rewizyjnej (pełni je Jarosław Wenderlich). W pozostałych dwunastu komisjach fotel przewodniczącego zajmują radni rządzącej koalicji.

Choć stanowisko przewodniczącego nie wiąże się z żadnymi dodatkowymi profitami i ma raczej charakter porządkowy, ambicje bydgoskich rajców doprowadziły do pata. W odpowiedzi na podział stanowisk przez koalicję radni PiS-u postanowili… zgłosić się w komplecie do wszystkich komisji. Aby nie utracić w nich większości identycznie postąpili członkowie Koalicji Obywatelskiej oraz SLD. Powstały w ten sposób superkomisje, choć przedrostek super- odnosi się tutaj wyłącznie do liczebności, a nie jakości ich prac. Radni tak bardzo zatracili się w tych działaniach, że – choć zabrania tego ustawa – do komisji rewizyjnej wciągnęli nawet przewodniczącą rady Monikę Matowską i jej zastępców (później ten błąd poprawiono).

Ponad 30-osobowe komisje nie mogły, co zrozumiałe, obradować równolegle, jak to było w przeszłości w przypadku mniej licznych komisji. Wszystkie posiedzenia odbywały się, podobnie jak sesje, w sali sesyjnej ratusza, zamieniając się w preludium do samej sesji. Przewodnicząca Matowska w rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL pod koniec listopada przyznawała, że sytuacja jest „kłopotliwa” i będzie dążyła do przywrócenia zazwyczaj kilkuosobowych komisji. – Do tej pory formuła kilku przedstawicieli w komisjach dobrze się sprawdzała – przekonywała w rozmowie z naszym portalem.

I rzeczywiście, kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia, gdy rada zebrała się na sesji budżetowej, zmniejszono skład osobowy komisji, wprowadzając także ograniczenie w liczbie komisji, do których może należeć każdy z radnych (do czterech). Oprotestowali to radni opozycji – powoływali się na wyrok sądu administracyjnego w Olsztynie. W 2017 roku uznał on, że ograniczenie przed radę gminy Lubomino liczby miejsc w komisjach jest niezgodne z prawem. Politycy PiS przekonywali, że postanowienie to można przenieść na grunt bydgoski.

Sprawa trafiła na biurko wojewody. A ten w piątek – za pośrednictwem wicewojewody Józefa Ramlaua – wydał w tej sprawie postanowienie unieważniające uchwałę rady miasta z 19 grudnia. MetropoliaBydgoska.PL dotarła do uzasadnienia tej decyzji. Ramlau wskazuje w niej, że „nie kwestionuje uprawnień rady miasta do powoływania stałych i doraźnych komisji, określania ich składu osobowego oraz przedmiotu działania” (uprawnienia takie zapisane są w ustawie o samorządzie gminnym), a jedynie „wprowadzenie ograniczenia dla radnych w zakresie udziału w pracach komisji”. Wicewojewoda twierdzi też, że wprowadzenie limitu czterech komisji na jednego radnego powinno pojawić bowiem nie w formie uchwały, ale w statucie miasta. Tymczasem przy podejmowaniu decyzji rada miasta powoływała się wyłącznie na zapisy wspomnianej ustawy o samorządzie gminnym.

Ramlau podkreśla, że właśnie statut gminy jest miejscem na jej regulacje wewnętrzne. Powodem jest „bardzo ogólne” potraktowanie struktury organów samorządu w konstytucji oraz fakt, że ustawa o samorządzie gminnym odsyła po zapisy dotyczące organizacji czy trybu pracy organów gminy właśnie do niego. Wicewojewoda powołuje się na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z lutego 2005 roku, w którym wskazano między innymi, że „statut jest wyrazem swego rodzaju autonomii w zakresie regulacji życia wewnętrznego w samorządzie”.

Grudniowa uchwała rady miasta została uchylona w całości. Na decyzję przysługuje jednak skarga do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w ciągu 30 dni od daty doręczenia (co także nastąpiło w piątek).