Katarzyna Meger: Przemysł w Bydgoszczy jest i ma się dobrze [STUDIO METROPOLIA]
Dodano: 15.03.2019 | 07:00Na zdjęciu: Katarzyna Meger kieruje działalnością Bydgoskiego Klastra Przemysłowego.
Fot. ST
„Kiedyś w Bydgoszczy to był przemysł. Dzisiaj nie ma!” – wspominają często mieszkańcy. Rzeczywiście dziś nie ma ani Zachemu, ani Formetu, ani wielu innych firm. Katarzyna Meger, prezes Bydgoskiego Klastra Przemysłowego, zapewnia jednak, że przemysł w Bydgoszczy jest i ma się dobrze. W ramach rozmowy z cyklu Studia Metropolia tłumaczy, skąd takie przekonanie.
Sebastian Torzewski: Zgaduję, że dla większości czytelników wcale nie jest oczywiste, czym zajmuje się Bydgoski Klaster Przemysłowy. Zacznijmy więc od wyjaśnienia
Katarzyna Meger (prezes Bydgoskiego Klastra Przemysłowego): No tak, bo przemysł to rzeczywiście szerokie pojęcie. Bydgoski Klaster Przemysłowy skupia się na dwóch branżach – przetwórstwa tworzyw sztucznych, czyli na produkcji wszystkiego z tak zwanego plastiku oraz form wstryskowych, czyli tego, na czym się te wszystkie detale wykonuje. Mamy te dwie branże, ale jednocześnie w samym klastrze są też różne firmy, które dostarczają np. materiały.
– Są to jedynie lokalne firmy czy klaster sięga swoim zasięgiem poza województwo?
– Jesteśmy jednym z trzynastu klastrów kluczowych dla gospodarki, więc są to już firmy z całej Polski. Na przykład w zeszłym tygodniu przyjmowaliśmy firmę z Piekar Śląskich. Na początku rzeczywiście skupialiśmy przedsiębiorców z Bydgoszczy i powiatu bydgoskiego, później z całego województwa, a teraz z całej Polski. Część to oczywiście firmy zagraniczne, które mają tutaj oddziały. Jest ich łącznie około 90.
– I na jakie korzyści mogą one liczyć, wstępując do klastra?
– Tych korzyści jest kilka. Poza tym, że każdy członek klastra kluczowego ma dodatkowe punkty w programach unijnych, to mamy kilka takich działań, które robimy wspólnie. Po pierwsze są to wyjazdy targowe. Jest ich bardzo dużo. Albo wyjeżdżamy jako stoisko targowe, albo na misje gospodarcze, czyli na zwiedzanie targów. Do tego są działania związane z edukacją, czyli odwiedzanie szkół i zapraszanie uczniów do nas do firm. To są takie rzeczy, których firmy czasami same nie są w stanie zorganizować, a jako klaster możemy zwrócić się do urzędu miasta i poprosić, aby nam w tym pomógł. W tej chwili rzeczywiście ta pomoc jest bardzo duża. W środę dodatkowo podpisaliśmy porozumienie, które zakłada też współpracę z Powiatem Bydgoskim.
– Co jeszcze wyniknie z sygnowania porozumienia intencyjnego w sprawie Doliny Narzędziowej w Bydgoszczy?
– Po pierwsze to właśnie ten ułatwiony dostęp do osób odpowiedzialnych za szkolnictwo w regionie zarówno na poziomie szkół wyższych, jak i na poziomie studiów. Do tego promocja branży. Chcemy pokazać, że jest tutaj w województwie kujawsko-pomorskim, szczególnie w Bydgoszczy, silna branża, której nie trzeba się wstydzić, bo jest to branża nowoczesna i innowacyjna. Do tej pory przemysł narzędziowy kojarzył się z takim dosyć brudnym zajęciem, a tymczasem – jak widać na targach – to są najnowsze obrabiarki sterowane numerycznie. To są urządzenia, przy których zaangażowanie pracy ludzkiej jest nieduże. Wiadomo, że jest potrzebny serwis, są potrzebni mechanicy, ale dla przeciętnego operatora maszyny to czysta praca i niezbyt ciężka.
Mamy też nadzieję, że dla miasta będzie to taki punkt promocji i obok sportu, muzyki czy rzeki pojawi się też silny przemysł. To on przyciąga inwestorów i dostarcza podatków, czyli tych pieniędzy, które można potem przeznaczać właśnie na kulturę i sport.
WIĘCEJ WYWIADÓW Z CYKLU STUDIO METROPOLIA
– Skoro mówimy, że Bydgoszcz ma być Doliną Narzędziowa, to jak miasto wypada na tle innych ośrodków w kraju i za granicą?
– Tak naprawdę takich ośrodków narzędziowych za wiele nie ma. Jest jeszcze jeden na Śląsku, ale to wynika z tego, że tam generalnie jest silny przemysł. W Europie takich ośrodków narzędziowych brakuje. Silnym jest Portugalia i oczywiście Niemcy, którzy znani są z tego, że w każdej gałęzi przemysłu cięższego się pojawiają. I to tyle. Mamy więc duży potencjał. Na wschodzie ten przemysł jest bardzo słaby. Jesteśmy tam zapraszani, żeby współpracować i uczyć, aby przenieść ten know-how także do nich. W naszym regionie tworzy się silny ośrodek między innymi przez to, że nasz klaster intensywnie działa w tym kierunku i niektóre rzeczy można załatwiać wspólnie.
– Bydgoszczanom przemysł kojarzy się jednak głównie z Zachemem i innymi zakładami, które już upadły. Pani jednak podczas targów przekonuje, że przemysł w Bydgoszczy ma się świetnie. Dlaczego?
– Dlatego, że z tych firm, które poupadały, powstały nowe. One nie muszą zatrudniać po 600-700 osób. W tych starych, dużych zakładach był przerost zatrudnienia i kiepskie zarządzanie, co spowodowało, że one nie przetrwały. Jednym z nich był Formet – duża narzędziownia, znana w całej Europie. Dla całego przemysłu przetwórczego w Europie Bydgoszcz kojarzy się właśnie z Formetem. Tej firmy już nie ma, ale ci ludzie, którzy tam pracowali, często odchodząc z niego, zakładali swoje firmy. Prawie wszystkie te firmy narzędziowe wywodzą się z Formetu. Nie ma więc jednego, bardzo dużego zakładu, który byłby tym sztandarowym, ale jest kilkadziesiąt mniejszych, które produkują więcej niż kiedyś Formet, bardziej innowacyjnie i trafiają do najwyższych marek europejskich.
Części w samochodach praktycznie wszystkich marek są albo tutaj produkowane, albo są tutaj produkowane formy, na których te części są wytwarzane. Tak samo wszelkiego rodzaju opakowania, butelki, pudełka – albo forma powstaje u nas, albo sam wyrób. Tak samo zabawki. Z reguły są to umowy międzynarodowe i nie możemy ich firmować. Zdarza się jednak, że gdzieś tam na dole pojawia się napis Made in Poland i często jest to właśnie Made in Bydgoszcz. Chcemy to pokazać mieszkańcom, bo przemysł jest w Bydgoszczy i ma się naprawdę dobrze.
– Spotkaliśmy się z okazji targów INNOFORM. Trzecia edycja spełniła wasze oczekiwania?
– Trzecia edycja to już taki ostateczny test, czy impreza się utrzyma. Na pierwszej i drugiej firmy jeszcze patrzą, czy warto przyjechać. Skoro trzecie targi są większę niż poprzednie, to zakładamy, że udało się przebić do świadomości przede wszystkim tych firm, które sprzedają maszyny. Jest ich sporo, bo skoro działa tutaj dużo firm narzędziowych i przetwórczych, to zarazem jest dużo potencjalnych klientów. Na północy Polski nie ma drugich takich targów. Przybywa nam wystawców – w tym roku z 269 na 360. Zwiedzających pierwszego dnia było 23% więcej niż rok temu. W kolejnych latach te liczby powinny jeszcze wzrosnąć. Mamy dobrego organizatora, czyli Targi w Krakowie, które wiedzą, jak tą imprezą zarządzać. Nie możemy narzekać.
– Niespełna dwa lata temu przyszłość targów w Bydgoszczy stała jednak pod znakiem zapytania. Czy dzisiaj warunki organizacyjne i finansowe, które macie w Bydgoskim Centrum Targowo-Wystawienniczym, są dla was zadowalające?
– W tej chwili tak. Jeśli chodzi o finanse, to po długiej przeprawie wynegocjowaliśmy umowę na trzy lata. Zmienił się dyrektor BCTW, z którym współpracuje nam się rewelacyjnie. W porównaniu z poprzednią ekipą jest to bardzo duży przeskok. Pan Tomasz Kwasigroch podchodzi do rzeczy bardzo profesjonalnie – jest codziennie na targach i sprawdza, czy czegoś nam nie brakuje. Proces decyzyjny jest bardzo krótki i rzeczowy.
– Często na targach mówi się o poszukiwaniu pracowników. Jednym z założeń wspomnianego porozumienia jest właśnie większa współpraca z instytucjami kształcącymi późniejsze kadry. Co w tej kwestii robiono do tej pory?
– Zaczęliśmy już od przedszkolaków. Jeden z członków zarządu chodził po przedszkolach i pokazywał, jak wygląda proces wtryskiwania. Oczywiście nie na maszynie, ale na piasku kinetycznym. Gimnazjalistów zapraszamy do nas do firm. W tym roku ponad 300 osób było już u nas w firmach lub w nich będzie. Kiedyś podczas takich wycieczek chodziło się po zakładach pracy, a teraz zawsze jest jakiś opiekun, który pokazuje, jak przebiega proces produkcji i zachęca, aby spróbować swoich sił w tym zakresie. Współpracujemy z technikami. Absolwentowi z najwyższym wynikiem przyznajemy voucher, który pozwala mu się dalej rozwijać. Razem z Uniwersytetem Technologiczno-Przyrodniczym uruchomiliśmy kierunek studiów dualnych, czyli takich, gdzie teoria odbywa się na uczelni, a praktyka w firmach i studenci mają za to nawet płacone. W tym roku nabór się jeszcze nie udał, ale myślę, że w przyszłym powinno to ruszyć. Staramy się na każdym polu trafiać do młodych ludzi, a teraz zaczęliśmy też spotkania z doradcami zawodowymi, bo tu też jest dużo do zrobienia.
– Kogo na rynku pracy najtrudniej znaleźć?
– Tak naprawdę każdego, bo brakuje zarówno operatorów maszyn, osób programujących urządzenia, konstruktorów. Obecnie sytuacja wygląda trochę tak, że firmy wyrywają sobie tych pracowników. Poza tym, nasi specjaliści będą przechodzić na emerytury, więc musimy znaleźć ludzi, którzy zdążą jeszcze tę wiedzę od nich wchłonąć.
- Stadion Polonii, komunikacja miejska i port w Emilianowie. PiS z poprawkami do budżetów - 11 grudnia 2024
- Maksymilian Pawełczak i Wiktor Przyjemski nagrodzeni na FIM Awards na Majorce - 10 grudnia 2024
- Aktywnie w Bydgoszczy. Jaka oferta zajęć sportowych dla seniorów? - 27 listopada 2024