Kilkugodzinna dyskusja o Zachemie i Łęgnowie u wojewody. Dużo słów, mało treści
Dodano: 22.03.2019 | 16:48Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl
Na zdjęciu: Kolejne spotkanie dotyczące terenów pozachemowskich, także w urzędzie wojewódzkim, ma odbyć się w piątek, 5 kwietnia.
Fot. Szymon Fiałkowski
Aż trzy godziny trwało piątkowe spotkanie, podczas którego – na zaproszenie wojewody Mikołaja Bogdanowicza – parlamentarzyści, samorządowcy oraz przedstawiciele instytucji zajmujących się ochroną środowiska dyskutowali o sytuacji na terenach pozachemowskich. Jego przebieg jednak rozczarował. Odpowiedź na najważniejsze pytania – kto, co i ewentualnie kiedy planuje zrobić na potrzeby rekultywacji skażonego obszaru – nie padła.
Zanim poszczególni goście, których pojawiło się ponad dwudziestu, zaczęli prezentować swoje stanowiska, doszło do zgrzytu organizacyjnego. Wojewoda planował bowiem, że spotkanie odbędzie się za zamkniętymi drzwiami, twierdząc, że nie chce „medialnej akcji”. I choć po kilku pierwszych minutach media z sali im. prof. Lecha Kaczyńskiego faktycznie wyproszono, to założenia gospodarza szybko stały się fikcją. Choćby za sprawą transmisji na Facebooku prowadzonej przez posła Michała Stasińskiego z Platformy Obywatelskiej. W jej trakcie głos zabrał inny poseł PO Paweł Olszewski, który zaczął domagać się powrotu dziennikarzy do sali. Bogdanowicz ustąpił dopiero wtedy, gdy parlamentarzyści – wspierani przez wicemarszałka Zbigniewa Ostrowskiego – zapowiedzieli, że również opuszczą spotkanie. Czystość intencji posłów opozycji można było jednak zweryfikować, obserwując ich konta w mediach społecznościowych. Gdy Bogdanowicz ostatecznie przystał na ich warunek, na ich profilach od razu pojawiły się grafiki nawiązujące do cenzorskich zapędów wojewody i gloryfikujących ich nieugiętą postawę. Po kilkuminutowej przerwie dziennikarzy ponownie na salę wpuszczono, choć obiekcje co do tego wyrażał jeszcze minister w kancelarii premiera Łukasz Schreiber. Tłumaczył, że nie jest pewien, czy w sprawie Zachemu można dzielić się z opinią publiczną wszystkimi informacjami (sam zresztą bardzo szybko spotkanie opuścił).
Samo spotkanie, które miało być nowym otwarciem i miało pozwolić na wypracowanie kierunków działań w kwestii terenów dawnego Zachemu, zdominowane zostało przez przypomnienie uwarunkowań historycznych powstania zanieczyszczeń zagrażających w pierwszej kolejności mieszkańcom Łęgnowa. Informacje przekazane przez dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska Marię Dombrowicz oraz Wojewódzką Inspektor Ochrony Środowiska Elwirę Jutrowską, jakkolwiek merytoryczne i pokazujące skalę problemu, były uczestnikom spotkania znane już wcześniej. Nic więc dziwnego, że po kilkudziesięciu minutach część gości zaczęła się niecierpliwić, przeglądając z większym zainteresowaniem nie prezentacje, ale własne smartfony. I nic też dziwnego, że gdy rozpoczęła się dyskusja, prezydent Rafał Bruski podkreślał, że gdyby był mieszkańcem, to stwierdziłby, że zgromadzeni goście „powiedzieli, co robią, ale nie wiemy, co będzie dalej”.
W kwestii odważniejszego spojrzenia w przyszłość z prezydentem zgodził się poseł PiS Piotr Król. Podkreślał on jednak, żeby nie szafować kwotami (największa to roszczenia instytucji ochrony środowiska względem syndyka masy upadłościowej Zachemu – 2,6 miliarda złotych), ale przyjąć taktykę salami, czyli rozwiązywania problemu krok po kroku. Przypomniał, że pierwsze działania remediacyjne są już w toku – za kwotę blisko 100 mln złotych kilkuletnim projektem objęty będzie 27-hektarowy teren na północ od ulicy Toruńskiej, gdzie spływają zanieczyszczenia z terenów pozachemowskich, szczególnie – niebezpiecznego składowiska Zielona. – Dzielmy się wspólnie zadaniami i wspierajmy ludzi, którzy tym się zajmują, bo nie ma jednej instytucji, która temu podoła. Być może będzie to jedna z najważniejszych rzeczy, które zrobimy dla naszych dzieci i wnuków. Nawet, jeśli kiedyś zmieni się układ polityczny – przekonywał Król.
Zobacz również:
Kto zatruwa tereny na Łęgnowie? Zbada to Najwyższa Izba Kontroli
Ważne pytania, które de facto w piątek pozostały bez odpowiedzi, zadał radny wojewódzki Roman Jasiakiewicz. – Trzeba poruszyć trzy kwestie. Kto i co chce zrobić w tym temacie? Jaki jest plan działań? I wreszcie – czy nie należy wrócić do prac komisji? – pytał Jasiakiewicz. Komisja to powołany rok temu przez wojewodę zespół ekspercki, który miał zająć się zbadaniem aktualnej sytuacji na skażonym obszarze dawnego Zachemu. W czwartek, w odpowiedzi na pytanie MetropoliaBydgoska.PL, wojewoda potwierdził, że na wniosek przewodniczącego Dariusza Wrzosa zespół rozwiązał. Co jednak istotne, do dzisiaj nie poznaliśmy żadnego raportu końcowego z działań tego gremium. A to ono, zdaniem prezydenta Bruskiego, mogło dać impuls do dalszych działań.
Działań, które – zdaniem Bruskiego – nie są na razie podejmowane we właściwy sposób. – Uznajemy za sukces, że sąd przychylił się do naszych twierdzeń (chodzi między innymi o zobowiązanie syndyka do zabezpieczenia terenów dawnego Zachemu, w tym uruchomienia instalacji oczyszczania wód podziemnych – red.). Ale to nie rozwiązuje problemu. Daleki jestem od bronienia syndyka, ale zrzucanie winy na niego i firmy-krzak jest nieuzasadnione. Jeżeli doszło do złamania prawa, odpowiednie służby powinny już być u tych ludzi o godzinie szóstej rano w domach – przekonywał.
Z ust kilku uczestników spotkania padły ponownie sformułowania o dostarczeniu bezpłatnej wody dla mieszkańców Łęgnowa. Prezydent Bruski przypomniał, że taka dyskusja już się toczyła, a radni do tego wniosku się nie przychylili. W odpowiedzi na sugestię poseł PiS Ewy Kozaneckiej odparł, że to nie miasto zaciągnęło względem mieszkańców zobowiązanie do dostarczania darmowej wody, ale był to efekt decyzji Wojewódzkiej Rady Narodowej nakładającej taki obowiązek na Zachem. Zaapelował też, aby Kozanecka nie przesądzała kwestii braku odpowiedzialności Nitro-Chemu za skażenie DNT i trotylem ścieków dostarczanych do spółki Chemwik, która zarządza oczyszczalnią nieistniejącej już Spółki Wodnej Kapuściska.
Wojewoda Bogdanowicz na zakończenie długiej dyskusji zaproponował kolejne spotkanie – za dwa tygodnie, w piątek, 5 kwietnia. Prezydent Bruski zapowiedział już jednak, że choć jego służby są do dyspozycji, to on sam kolejny raz w urzędzie wojewódzkim pojawić się nie zamierza. – Nie chcę uczestniczyć w pozorowanym spotkaniu, pozorowanej grze. Siedzimy tutaj trzy godziny i niczego nie ustaliliśmy poza terminem kolejnego spotkania – ocenił. Przewodnicząca rady miasta Monika Matowska raz jeszcze zaprosiła wojewodę bądź jego przedstawiciela na posiedzenie rady. Padła również propozycja, aby kwietniowe spotkanie odbyło się z udziałem syndyka. Sam Bogdanowicz zapowiedział, że zastanowi się nad powołaniem nowego zespołu ekspertów zajmującego się tematyką Zachemu.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022