Kolejna rozprawa w sprawie tragicznych otrzęsin na UTP. „Tego typu imprezy były traktowane jako imprezy wewnętrzne”
Dodano: 29.01.2018 | 16:54Zeznania przed bydgoskim sądem złożyło pięciu świadków.
Na zdjęciu: Kolejną rozprawę zaplanowano na wtorek, 30 stycznia.
Fot. Justyna Wróblewska
Za nami kolejna rozprawa w procesie dotyczącym tragedii na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym, do której doszło podczas otrzęsin w październiku 2015 roku. Dzisiaj w bydgoskim sądzie, zeznawało pięciu kolejnych świadków.
Proces w tej sprawie rozpoczął się w lutym ubiegłego roku. Podczas poniedziałkowej rozprawy, swoje zeznania złożyło pięciu świadków – to dwóch biegłych (jeden z policji, drugi ze straży pożarnej), a także trójka pracowników uczelni.
Jako pierwszy zeznawał policjant, biegły w sprawie opinii dotyczących imprez masowych. Przytoczył na początku podstawową zasadę, że każda impreza masowa musi być zgłoszona przez organizatora w terminie 30 dni przed jej rozpoczęciem i trzeba przedstawić szczegółową dokumentację. – Policja musi skontrolować miejsce, w którym ma odbyć się impreza masowa, sporządza szczegółową notatkę, fotografuje takie miejsce i wówczas jest wydawana opinia – mówił. Jak dodawał, policja na wydanie opinii ma czternaście dni. Następnie odpowiadał na pytanie, na co policja zawraca uwagę podczas takich kontroli. – Przede wszystkim na to, gdzie będą ustawione służby ratunkowe. Odbywa się wówczas spotkanie z przedstawicielem do spraw bezpieczeństwa – przytaczał biegły. Przypominał też, że przy pracownikach ochrony, którzy uczestniczą w zabezpieczeniu takiej imprezy, potrzebna jest radiostacja tak, by pracownicy mogli się komunikować w newralgicznych sytuacjach.
Adwokaci oskarżonych próbowali drążyć, czy policja wydawała podobne opinie w przypadku innych imprez. – Przed otrzęsinami, dokonywaliśmy kontroli na juwenaliach – mówił. Przypominał jednak, że juwenalia były organizowane osobno, bowiem nie było woli zorganizowania wspólnej imprezy tak przez UTP, jak i przez drugą bydgoską uczelnię – UKW. Nie przypominał sobie jednak, by osobiście uczestniczył w oględzinach miejsca na terenie uczelni. – Na przykład „blokadę Łużyka” traktowaliśmy jako imprezę masową – podkreślał. Informował także o tym, że po tragedii dochodziło do spotkań z samorządami studenckimi, na których przekonywano o tym, jakie zagrożenia mogą spotkać uczestników imprez masowych.
Innym biegłym, który w poniedziałek składał zeznania był jeden ze strażaków z bydgoskiej jednostki. – Nasza weryfikacja danych miejsc dotyczy na podstawie posiadanej wiedzy, straż jest organem opiniującym w sprawie bezpieczeństwa przeciwpożarowego – przyznał. Jak podkreślał, hol główny w budynku uniwersytetu był poddawany kontroli przeciwpożarowej. – Nie przypominam sobie jednak sytuacji, by do nas wpływały dokumenty dotyczące imprez masowych. Takiego wniosku ze strony UTP również przed tą imprezą nie było – przekonywał strażak.
Przesłuchani zostali również pracownicy Uniwersytetu Technologicznego-Przyrodniczego. Jedną z nich była Brygida K., która na UTP pracuje w dziale informatycznym. – Nie rozumiem, dlaczego zostałam wezwana na tę rozprawę – zaczęła składanie zeznań. Jak podkreśliła, o tragedii na uczelni dowiedziała się z przekazu medialnego. Sędzia Krzysztof Dadełło pytał o działania policji, które polegały między innymi na zabezpieczeniu mailowej korespondencji. – Dostałam wykaz osób, co do których była taka konieczność. Zabezpieczono niecałą korespondencję – tak wskazanych pracowników, jak i studentów – powiedziała K. Prowadzący rozprawę chciał też się dowiedzieć, czy były przeprowadzane jakiekolwiek zmiany w wyglądzie strony internetowej uczelni. – Wygląd strony był zmieniany, bodaj ostatni raz miało to miejsce pod koniec 2016 roku – zaznaczyła, ale przyznała, że działaniami na stronie zajmuje się wydział promocji, a ona sama nie ma do niej dostępu.
Na zakończenie rozprawy zeznawali członkowie specjalnej komisji, która została powołana na UTP, do spraw wyjaśnienia przyczyn tragedii na otrzęsinach. Sąd w pierwszej kolejności przesłuchał prof. Jana Bochata. Jak podkreślił, to od ówczesnego rektora prof. Antoniego B. (zasiada na ławie oskarżonych, dzisiaj jego, jak i innych oskarżonych nie było w sądzie) dowiedział się o powołaniu w trybie nadzwyczajnym specjalnej komisji rektorskiej. – Ustalony został przez nas grafik prac, prosiliśmy również o pomoc świadków tego wydarzenia – przyznał wykładowca akademicki. Jakie działania podjęła komisja? – Między innymi przeglądaliśmy plakat zapraszający na tę imprezę i to, co na nim było dokładnie napisane – dodawał prof. Bochat. Otwarcie przyznał, że z wyjaśnień osób które stawiły się przed tą komisją wyszło, że to rektor wydał zgodę na organizację imprezy w części budynku 3.1. – Od dwóch lat nie mam jednak wglądu do tych dokumentów – powiedział. Jak dodawał, rektor nie wyrażał zgody na to, by impreza odbyła się też w holu 2.1. – To dlatego, że tam było świeżo po zakończeniu prac remontowych – podkreślał przewodniczący komisji rektorskiej. Następnie otwarcie ocenił, że to na firmę ochroniarską powinna spaść odpowiedzialność o przerwaniu imprezy. – Pracowników ochrony na całym obiekcie było tylko dziesięciu, a uczestników ponad tysiąc – zwrócił się do obecnych na sali, przyznając, że komisja nie miała prawa wnikać w treść i zapis umowy, jaka została zawarta z firmą ochroniarską. Obrońcy próbowali za to dociec, czy wyjaśnienia uczestników były w jakikolwiek sposób zapisywane. – Były przeprowadzane nagrania, uprzedzaliśmy uczestników, że będziemy to robić. Chodziło nam o to, by rozwiać następnie wątpliwości, co do interpretacji wyjaśnień innych osób – podkreślał prof. Bochat, ale nie umiał odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w składzie komisji nie było przedstawicieli samorządu studenckiego.
O pracach komisji opowiadał również jej członek, prof. Jan Kempa. – Apelowaliśmy do studentów i świadków, by liczniej zgłaszali się do nas. Wyjaśnienia złożyło około piętnastu studentów – przyznał. Jak dodał, swoje wyjaśnienia składali również przedstawiciele władz UTP, ale także kierownik do spraw studenckich. Przyznał jednocześnie, że ówczesna przewodnicząca samorządu Ewa Ż. przedstawiła na kartce plan rozmieszczenia ochroniarzy. – To był odręczny dokument sporządzony przez panią Ż., którego następnie nie widzieliśmy, poza tym żadne inne dokumenty przez samorząd nie były nam składane – dodawał prof. Kempa, który przyznał że samorząd studencki wnioskował o to, by imprezę ochraniało dziesięciu ochroniarzy. – Potem doszło jeszcze czterech kolejnych, ale ich zadaniem było pilnowanie domu studenta – podkreślił członek komisji. Prof. Kempa zwrócił uwagę na fakt, że Ewie Ż. nie układała się współpraca z firmą. – Przewodnicząca zwracała się z prośbą o otrzymanie krótkofalówki, ale nie otrzymała jej. Prosiła też ochroniarzy o podjęcie innych działań porządkowych, ale nie spotkało się to z żadną reakcją ochroniarzy. Jak nam mówiła, jej współpraca z firmą nie układała się najlepiej – dodawał wykładowca i przyznał, że przedstawiciele firmy mieli skupić się na ochronie mienia, a nie uczestników imprezy. Odpowiadał następnie na pytanie o tok prac komisji powołanej do wyjaśnienia tragedii. – Skupialiśmy się w naszej pracy nad tym, co się stało na tej imprezie, ale też nad działaniami takimi, ażeby w przyszłości do podobnego zdarzenia już nigdy więcej nie doszło – powiedział. Obrońcy oskarżonych dopytywali także o to, czy powstawały jakieś inne wersje raportu końcowego. – Było kilka wersji roboczych, zanim została przez nas wypracowana ostateczna jego treść. Staraliśmy się ważyć słowa – odpowiadał prof. Kempa. Na zakończenie przyznał, że bez zgody władz rektorskich, taka impreza nie mogłaby się odbyć na terenie uczelni. Ale zaznaczył: – Tego typu imprezy były traktowane jak imprezy wewnętrzne. Dopiero po zapoznaniu się z treścią o ustawy o bezpieczeństwie na imprezach masowych, nabrałem większej wiedzy na ten temat.
Jutro zaplanowano kolejne przesłuchania świadków przed bydgoskim sądem.