Krzysztof Bess: Na Gdańskiej mamy nowe możliwości
Dodano: 31.07.2020 | 09:04Na zdjęciu: Zdaniem prezesa Zawiszy Krzysztofa Bessa powrót na Gdańską da klubowi nowy impuls do rozwoju.
Fot. Szymon Makowski
Przed piłkarzami Zawiszy Bydgoszcz dwa ważne mecze – sobotnie derby z Chemikiem, rozpoczynające zmagania w IV lidze, a także środowy finał Okręgowego Pucharu Polski z Unią Janikowo. Który z tych meczów jest ważniejszy? Co oznacza powrót na ulicę Gdańską? Czy tylko w Zawiszy można budować w naszym regionie wielką piłkę? I jak wyglądają relacje klubu z władzami miasta? Rozmawiamy o tym z prezesem SP Zawisza Bydgoszcz Krzysztofem Bessem.
– Podczas meczu ze Spartą Brodnica – pierwszego na Gdańskiej – miał pan poczucie zakończenia pewnego etapu w odbudowie klubu?
– Odczucia na pewno były niesamowite, bo minęło sześć i pół roku bez kibiców na Gdańskiej. Cieszę się, że sprostaliśmy organizacji w tym trudnym okresie i udało się zaprosić kibiców na mecz i zrobić w końcu to, co zakładaliśmy już wcześniej, czyli wrócić na nasz stadion. Myślę, że rzeczywiście jest to w połączeniu z awansem do IV ligi koniec jakiegoś etapu w odbudowie klubu. Teraz przed nami wyższe cele. Wiadomo, że cały czas chcemy się rozwijać i wrócić na należne nam miejsce. Wymaga to oczywiście dużo pracy. Na pewno plany pokrzyżowała pandemia, bo wypadło nam pół sezonu, ale cieszymy się, że udało nam się to przetrwać.
– Jak klub poradził sobie w tym okresie?
– Kolejny raz trzeba podkreślić, że Zawisza to kibice i bez tej siły na pewno byłoby trudno ten czas przetrwać. Kibice wspomogli nasze akcje i udało się zabezpieczyć byt. Myślę, że to też kwestia tego, że nie zaciągamy zobowiązań na wyrost. Oczywiście, jako jeden z niewielu klubów w regionie mieliśmy podpisane kontrakty z zawodnikami. Z jednej strony to zabezpieczenie dla nich, a z drugiej – problem w przypadku pandemii. Umówiliśmy się z zespołem na jakieś środki i wywiązaliśmy się z tych zobowiązań. Zaczynamy tę rundę na czysto. To był też taki okres hamulcowy jeśli chodzi o drużyny młodzieżowe, bo my na przykład budowaliśmy drużynę juniora, a teraz część chłopaków skończyła już ten wiek i nie zdążyli oni zadebiutować w Zawiszy.
– W obliczu ograniczeń sanitarnych organizacja meczów na Gdańskiej jest opłacalna? Nie organizujecie imprez masowych, tak jak to było planowane wiosną na mecz z Chemikiem.
– Ważniejszy od kosztów jest sam fakt, że mogliśmy wrócić na Gdańską. Dzięki wsparciu finansowemu ze strony miasta i organizacyjnego od ludzi z Bydgoskiego Centrum Sportu wszystko jest tu dobrze przygotowane. Sprawy finansowe są trochę drugorzędne, aczkolwiek w dzisiejszych realiach przeprowadzanie imprez masowych wiąże się z dużymi kosztami. Organizacja meczu przebiega tu inaczej niż na Sielskiej, więc cieszę się, że udało się skupić wokół klubu grupę osób, które też w tym pomagają, jak agencję ochrony, kierownika ds. bezpieczeństwa czy różne osoby prywatne. Myślę, że w miarę możliwości, jak kibice będą chcieli tłumnie przychodzić na stadion, to w ramach przepisów będziemy ten stadion stopniowo otwierać.
– Właśnie odniosłem wrażenie, że relacje Zawiszy z władzami miasta są dużo lepsze niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu.
– Ja staram się nie wracać do tego, co było. Dzisiaj miasto jest sponsorem głównym Zawiszy, bo wspiera klub za pomocą systemu dotacyjnego czy udostępniając obiekty w pełnym zakresie. Cieszę się, że jest ta chęć do współpracy. W końcu miejskie obiekty są dla bydgoszczan, a większość dzieci w Zawiszy pochodzi właśnie z Bydgoszczy i okolic. Bardzo się cieszę, że klub mógł tu wrócić, bo są to nieporównywalnie lepsze warunki niż dotąd mieliśmy. Radziliśmy sobie w trudnych czasach i myślę, że z tą przychylnością będziemy mogli się dalej rozwijać.
– Latem Zawisza był zdecydowanie mniej aktywny na rynku transferowym niż w poprzednich sezonach. Wynikało to z faktu, że już zimą w zespole dokonano zmian i nie było okazji, aby ta drużyna zgrała się, czy też po okresie pandemii klub musiał zacisnąć pasa?
– Nie, zespół był budowany na tę rundę, która się nie odbyła i już wtedy doszło do nas kilku zawodników. Teraz potrzebowaliśmy snajpera i stąd transfer Kamila Żylskiego. Marcin Łukaszewski cały czas pracuje, aby trafiali do nas chłopacy z regionu i jest cały czas do ich dyspozycji. Do tego dochodzi dużo analizy i testów naszych wychowanków, którzy chcą się rozwijać. Już wcześniej debiutował Medard Dahms. Teraz doszli też Maciej Falkowski i Kuba Hoffmann.
– Jak ten ostatni trafił do Zawiszy? Sprowadzenie nastolatka, który grał dotąd na Wyspach Brytyjskich nie jest typowym transferem.
– Jest to chłopak z ciekawym CV. Większą część życia spędził na Wyspach, ale w jakiś sposób był monitorowany. Pochodzi z naszego regionu, z Nakła, więc też wpisuje się w politykę klubu. Widać, że ma potencjał. Wiadomo, że przejście z piłki juniorskiej do seniorskiej nie jest łatwe i potrzebuje trochę czasu, ale myślę, że będą ludzie z tego chłopaka.
– Jakie cele postawiliście przed sztabem szkoleniowym?
– Awans do finału rozgrywek pucharowych już jest sukcesem. Rozmawialiśmy z drużyną. Puchar jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy w środę zawalczyć i podnieść to z murawy. Jeśli chodzi o rozgrywki ligowe, celujemy w górną część tabeli. Nie mówimy o tym głośno, lecz chłopacy wiedzą, że cel zawsze jest taki sam, czyli awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Ale planujemy wszystko krok po kroku, mecz po meczu. Mam nadzieję że ta runda będzie dla nas bardziej udana niż w poprzednim sezonie.
– Który mecz będzie ważniejszy – sobotni z Chemikiem czy środowy z Unią?
– Dla mnie i dla zespołu oba mecze będą ważne. Długo czekaliśmy na powrót na stadion, do tego cały okres epidemii. Liga jest ważna i chcemy ją dobrze rozpocząć. Do tego finał, który jest zwieńczeniem pewnej pracy i stajemy przed szansą na podniesienie trofeum. Bardzo tego życzę chłopakom, wszystkim kibicom, rodzicom i ludziom związanym z Zawiszą, bo byłaby to taka wisienka na torcie w tym całym procesie odbudowy.
– Okoliczności na finał ułożyły się idealnie, bo gracie we Włocławku z Unią Janikowo.
– Rzeczywiście tak wypadło, że mecz jest we Włocławku, gdzie funkcjonuje klub zaprzyjaźniony z naszymi kibicami. Do tego z Unią Janikowo, gdzie też jest jeden z największych fanklubów Zawiszy. Myślę, że mecz rozegra się w miłej atmosferze, choć na pewno będzie to trudne spotkanie, bo mierzymy się z III-ligowcem.
– Czy Bydgoszcz jest jedynym miastem w regionie do budowania dużej piłki?
– Nie będę skromny, ale pracując w tym klubie, patrząc na otoczkę, tradycję, kibiców, to uważam, że Zawisza jest podstawą dla piłki w województwie. To klub z największą marką w regionie. Myślę, że warto wokół Zawiszy budować silną piłkę, ale oczywiście nie można zapominać o klubach skupionych w mieście i regionie. Nawiązujemy współpracę z klubami z regionu i chcemy partnerstwa w zakresie zarówno piłki młodzieżowej, jak i seniorskiej. Jeśli cały region pracuje, to wiadomo, że jest łatwiej, gdy region zasila Zawiszę, a Zawisza pomaga klubom z regionu. I ta współpraca z wieloma klubami z układa się dobrze.
– A z MUKS-em? Pamiętamy, w jakich okolicznościach powstał ten klub, ale też nie można odmówić mu dobrych wyników szkolenia w ostatnich latach.
– W zeszłym roku zaproponowaliśmy pewien mariaż szefom MUKS-u, jeżeli chodzi o połączenie sił. Na chwilę obecną poczyniliśmy jednak ustalenia, że każdy klub dąży swoją drogą. Dobrze wiemy, że wielu adeptów tej szkółki to wychowankowie Zawiszy. Fajnie, gdyby ci chłopacy tutaj wracali, bo droga dla nich jest otwarta. Na obiekcie natomiast wszystko jest zadysponowane tak, że oni trenują do południa, a my po południu.
– Wynika to z faktu, iż szkolenie w MUKS-ie odbywa się z wykorzystaniem klas sportowych, które w Zawiszy nie funkcjonują.
– Nie mamy klas sportowych z racji trudności, jakie mieliśmy w ostatnich latach. Nie wykluczamy w przyszłości takiej możliwości, ale na dzisiaj staramy się, aby pracować jak najlepiej w systemie, który przyjęliśmy. Myślę, że okres pandemii pokazał, że rozwiązanie z klasami sportowymi sprawdza się, gdy wszystko jest dobrze. Wielu rodziców woli, aby ich dzieci szły do szkoły bliżej domu, a po południu realizowały pasję, jaką jest piłka nożna. Myślę, że ten model jest odpowiedni i szkolenie u nas odbywa się na dobrym poziomie.
– Przytoczę pana słowa z naszego wywiadu sprzed dwóch lat. „Na dzisiaj, będąc sternikiem klubu, staram się przełożyć swoją prywatną filozofię na klub. Chcę go budować w oparciu o kibiców i drobnych sponsorów, aby uniknąć błędu, który był i wiemy jak się skończył – dużego partnera, który za miejskie pieniądze pozyskał klub, a potem zostawił go z długami”. Nadal pan tak uważa? Mówiliśmy właśnie, że zakończył się pewien etap odbudowy klubu, a przecież już w III lidze koszty funkcjonowania zespołu będą dużo większe niż obecnie.
– W naszej polityce nic się nie zmieniło. Ostatnie miesiące i cały ten proces odbudowy pokazały, że to właściwa droga. Chodzi o to, żeby budować budżet i strategię w oparciu o realne środki finansowe. Zarząd robi wszystko, aby nie tworzyć kominów płacowych. Oczywiście budżet rozdziela się na drużynę seniorską i drużyny młodzieżowe, bo oba te kierunki są dla nas ważne. Nie zamykamy się na dużych sponsorów, bo mieliśmy na przykład współpracę z PKN Orlen. Ta współpraca została przez pandemię trochę wstrzymana, ale myślę, że wrócimy do niej wraz ze startem rundy. A więc więksi sponsorzy też są i pytają o Zawiszę. To po prostu musi odbywać się na uczciwych zasadach. Teraz, gdy wróciliśmy na Gdańską, także w tym zakresie nasze możliwości zdecydowanie się poprawiły.
- Enea ABRAMCZYK Astoria źle rozpoczęła półfinały - 26 kwietnia 2025
- Zawisza znów może wierzyć. Bardzo ważne zwycięstwo - 26 kwietnia 2025
- Sezon wakacyjny na bydgoskim lotnisku rozpoczęty. Pojawił się nowy przewoźnik - 26 kwietnia 2025