Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Krzysztof Drozdowski: Bydgoszcz była fenomenem repolonizacji [WYWIAD]

Dodano: 17.01.2020 | 11:30

Na zdjęciu: Krzysztof Drozdowski jest autorem najnowszej książki o powrocie Bydgoszczy do Polski w 1920 roku.

Fot. archiwum prywatne

O powrocie Bydgoszczy do Macierzy, wydarzeniach z 1920 roku, a także pierwszych latach miasta w wolnej Polsce rozmawiamy z historykiem Krzysztofem Drozdowskim, autorem książki „Zrzucić kajdany. Powrót Bydgoszczy do Macierzy w 1920 r.”

Sebastian Torzewski: 21 stycznia ma trafić do sprzedaży nowa książka Pańskiego autorstwa „Zrzucić kajdany. Powrót Bydgoszczy do Macierzy w 1920 r.” Co znajdą w niej czytelnicy?
Krzysztof Drozdowski: Na pewno znajdą zebrane wszystkie informacje na temat powrotu Bydgoszczy do Polski. Zacząłem już od wybuchu I wojny światowej, bo wtedy wzmogły się nasze nadzieje na odzyskanie niepodległości. Niemcy i Austro-Węgry tę wojnę przegrały, a Rosja wycofała się przed jej zakończeniem, ale w zasadzie do momentu podpisania traktatu wersalskiego Niemcy byli przekonani, że Bydgoszcz nie będzie należała do Polski.


WYWIAD POCHODZI ZE SPECJALNEGO WYDANIA CZASOPISMA METROPOLIABYDGOSKA.PL. POBIERZ PDF


– Główną część książki stanowią wydarzenia ze stycznia 1920 roku. Jak przebiegały tamte dni w Bydgoszczy?
– Od początku stycznia w Bydgoszczy nasłuchiwano wieści z Wielkopolski, Francji, Niemiec, a nawet Rosji. Zastanawiano się, kiedy Niemcy ratyfikują ostatnią umowę stanowiącą, jak mają się zachować, oddając ziemie Polsce. 13 stycznia poinformowano, że akcja przekazywania terenów ruszy 17 stycznia. Bydgoszcz została wyznaczona na czwarty dzień, czyli na 20 stycznia. Wtedy można już było spokojnie przygotowywać się do radosnych uroczystości. Strojono miasto w girlandy i kwiaty, choć flagi wywieszono dopiero 20 stycznia, jak nakazała rada ludowa, żeby nie drażnić Niemców.

– Za datę powrotu Bydgoszczy do Polski przyjmuje się 20 stycznia 1920, choć proces rozpoczęto już dzień wcześniej.
– 19 stycznia doszło w ratuszu do symbolicznego przejęcia miasta z rąk niemieckiego burmistrza Hugo Wolffa. W książce zamieszczam dokładny opis tych wydarzeń wraz z wygłoszonymi przez Polaków i Niemców przemówieniami. Doszło wówczas do przekazania klucza, o którym nadal wiadomo niewiele. Jest w muzeum okręgowym, ale nie wiemy, kiedy powstał i czy był wcześniej używany. To taka nasza bydgoska zagadka.
Na następnych stronach książki następuje opis wydarzeń z 20 stycznia. Tutaj udało mi się wyjaśnić, w jakiej kolejności jednostki wchodziły do miasta, kto był ich dowódcą, jakie były ich późniejsze losy. 21 stycznia to był w mieście odpoczynek, a następnego dnia przyjechał były już dowódca powstania wielkopolskiego gen. Józef Dowbor-Muśnicki wraz z Leonem Jantą-Połczyńskim, który ma duże zasługi dla bydgoskiej społeczności. Co ciekawe, on w swoim pamiętniku tych wydarzeń w ogóle nie opisał. Zastanawiałem się, dlaczego i doszedłem do wniosku, że w podobnym celu przyjeżdżał też do setki innych miast i gdyby miał opisywać każde, to zwyczajnie nie starczyłoby mu czasu.

– Jak w tamtych dniach zachowywali się Niemcy?
– Ostatnie oddziały niemieckie opuściły nasze miasto 20 stycznia ok. godz. 9:40 i do końca wołały, aby Polacy nie przyzwyczajali się do Bydgoszczy, bo oni jeszcze wrócą i to miasto będzie niemieckie. Cześć cywili wyjechała, a część została w Bydgoszczy i podporządkowała się polskiej władzy. Zresztą Hugo Wolff apelował o ich dobre traktowanie, a oni byli potrzebni, bo kadra urzędnicza musiała działać, zaś wykształconych Polaków, którzy mogliby od razu zająć ich miejsce, brakowało. To też było powodem problemów prezydenta Jana Maciaszka, bo bydgoszczanom nie podobało się, że utrzymywał Niemców na urzędniczych stanowiskach.

– Maciaszek zresztą za to zapłacił. W 1921 roku został zaatakowany w trakcie manifestacji i zdecydował się zrezygnować ze stanowiska.
– Został przez bydgoszczan bardzo mocny skrzywdzony. Pobito go i okradziono, co mu się zdecydowanie nie należało. Bydgoszczanie byli nerwowi i skumulowali na nim wiele różnych problemów, które nawarstwiały się w społeczeństwie. Polacy byli bezrobotni i nie mogli zrozumieć, dlaczego to Niemcy pracują jako urzędnicy. Maciaszek chciał Polaków w urzędzie, ale nie miał takiej możliwości. Wyprowadzenie z ratusza, pobicie i okradzenie pierwszego polskiego prezydenta miasta to niebywała plama na bydgoskim honorze.

– Jak w kolejnych latach przebiegał proces repolonizacji miasta?
– Repolonizacja odbyła się dość szybko i Bydgoszcz była pod tym względem fenomenem. W 1919 roku Niemcy stanowili 80 procent ludności miasta, a do 1923 roku proporcje całkiem się odwróciły i ponad 65 procent to byli Polacy. Ta repolonizacja była jednak bardziej społeczna niż gospodarcza, bo Niemcy nadal skupiali silny kapitał gospodarczy i to Polacy pracowali u nich, a nie odwrotnie. Niemcy nie zawsze chcieli asymilować się z Polakami i wiele spraw, nawet w urzędzie, trzeba było załatwiać w języku niemieckim.

– Bydgoszcz mimo że należała do największych miast w kraju, nie została miastem wojewódzkim. Mieszkańcy byli tym rozczarowani?
– Byliśmy siódmym miastem w Polsce pod względem liczebności mieszkańców i mieliśmy zrepolonizować region wokół miasta. Czuliśmy się jednak na tyle mocni, że liczyliśmy na utworzenie własnego województwa. Rozpatrywano też możliwość włączenia do województwa pomorskiego, bo bardziej afiszowane były u nas wpływy z Pomorza niż Wielkopolski, a Gdańsk zawsze bardziej do nas przemawiał niż Poznań, z którym kulturowo mieliśmy niewiele wspólnego. Ostatecznie w 1938 roku rzeczywiście zostaliśmy przeniesieni do województwa pomorskiego. To jednak nie potrwało długo, bo rok później wybuchła II wojna światowa.

0 0 votes
Article Rating
Sebastian Torzewski
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments