Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Łęgnowo na ekologicznej bombie. Kamyczki, które ruszyły pomocową lawinę

Dodano: 23.02.2018 | 15:06
Zachem Łęgnowo Bydgoszcz

Mieszkańcy Plątnowa też żyją na ekologicznej bombie.

Na zdjęciu:

Fot. SG

To, że przed Łęgnowem – Wsią i terenami  pozachemowskimi  pojawiła się szansa ratunku – tak po prawdzie należy zawdzięczać dwóm skromnym kobietom: Dorocie Pierri i Renacie Włazik…

Ta pierwsza swoją pracą doktorską zaalarmowała środowisko naukowe i zwróciła uwagę na katastrofalną skalę skażenia. Ta druga, przyczyniła się do „pospolitego ruszenia” – na skalę lokalną, ale też ogólnopolską.

Renata Włazik – zwyczajna kobieta, dziś samotna matka, z Łęgnowem związana jest od urodzenia. Najpierw mieszkała w Łęgnowie-Górce, później, jako sześciolatka przeniosła się z rodzicami na pobliskie Wyżyny, co nie oznaczało wcale rozstania z Łęgnowem. Tam cały czas mieszkał dziadek, u którego spędzała każdy weekend, każde wakacje. Później Łęgnowo przyciągało z racji wykupionego tam przez rodziców Renaty kawałka ziemi, na której z czasem postawili dom. Dziesięć lat temu przeprowadziła się do niego z radością, że wraca na wieś, że dopiero co narodzone dziecko będzie miało świeże powietrze, warzywa z przydomowego ogródka, będzie mogło zdrowo rozwijać się w pięknych okolicznościach przyrody.

CZYTAJ TAKŻE: BOMBA EKOLOGICZNA PO ZACHEMIE. JAK POWSTAŁA?

Dziś wie, że to był potworny paradoks. Przed dziesięcioma laty, tak jak większość mieszkańców Łęgnowa o jakichkolwiek zagrożeniach wiedziała tyle, że jest to teren zalewowy i jak wały przeciwpowodziowe nie dadzą rady, należy spodziewać się Wisły pod domem. Ale kto by wtedy przejmował się „Zachemem”, zwłaszcza, że części łęgnowian dawał pracę, dawał chleb.

Już na poważnie zaczęła się interesować relacjami „Zachem” – społeczeństwo, gdy syndyk masy upadłościowej „Zachemu” zaprzestał dostarczania bezpłatnie wody mieszkańcom Łęgnowa- Wsi, a szczególnie po przeczytaniu w jednej z bydgoskich gazet artykułu na temat wyników badań skażenia w Łęgnowie, prowadzonych przez AGH.

Fakty tak mną wstrząsnęły, że postanowiłam skontaktować się z wykonawcami badań z AGH. Gdy zadałam Dorocie Pierii pytanie, czy jako matka dałaby swojemu dziecku jabłko z łęgnowskiej  jabłoni, po którym nastąpiło milczenie – postanowiłam pomóc naukowcom, szukającym drogi dotarcia do mieszkańców, by ci zechcieli udostępnić swoje studnie do badań – mówi.

Zaczęła namawiać i mobilizować mieszkańców. Byli nieufni. Bali się nie wiedzieć jakich konsekwencji, opodatkowania, założenia liczników, czy Bóg wie czego. Żeby ułatwić sobie zadanie i nie biegać od chałupy do chałupy z ulotkami, na Facebooku stworzyła grupę pod nazwą: „Zachem, AGH, Łęgnowo Wieś- badanie wód gruntowych”. Udało się przekonać ponad pięćdziesiąt osób.

Grupa na FB stała się nie tylko skrzynką kontaktową dla mieszkańców, bazą ważnych informacji, ale też swego rodzaju kronikarskim zapisem wszelkich działań związanych z próbami ratowania Łęgnowa, w tym  podpisanej przez 906 osób „Petycji  do Premiera RP w sprawie rozbrojenia bomby ekologicznej na terenie „Zachem” w Bydgoszczy”.

Bardzo się cieszę, że udało mi się otworzyć oczy mieszkańców na problem, na sytuację, w jakiej się znajdują, że przekonałam ich do udostępnienia studni, co było niezmiernie ważne dla programu WODA+ prowadzonego przez AGH, ale też pozwoliło działać dalej: poruszyć sumienia  radnych sejmiku wojewódzkiego, jego Komisji Ochrony Środowiska i Poszanowania Energii, co w efekcie skutkowało jednomyślnym przyjęciem Petycji do Premiera RP i utorowaniem drogi do ratowania terenów pozachemowskich przez polski rząd.

Renata Włazik zapytana o to, czy czuje się liderką, bohaterem, postacią medialną – odpowiada skromnie:

W żadnym wypadku biorąc sprawy w swoje ręce nie myślałam o sobie, zaszczytach, swojej przyszłości. Ba, zdaję sobie sprawę, że dla niektórych jestem niewygodna. Ale miałam przede wszystkim na względzie moich współmieszkańców, również moje dziecko. Ja chciałabym mieć zdrowe wnuki, prawnuki i żeby ci, którzy po nas przyjdą byli nam za to wdzięczni.  Jak już się powiedziało „A”, trzeba było pójść dalej. Ta poruszona kula śniegowa, czy kamyczek uruchamiający lawinę już się toczą i byłoby wspaniale, gdyby mój głos, prostej dziewczyny, głos ludu, został usłyszany i wzięty pod uwagę.


Dorota PierriZabrakło skali na stopień skażenia!

Rozmowa z dr inż.  Dorotą  Pierri z Katedry Hydrogeologii i Geologii Inżynierskiej, Wydziału Geologii,  Geofizyki  i  Ochrony Środowiska Akademii  Górniczo-Hutniczej im. St. Staszica w Krakowie.

– O sprawie katastrofalnej sytuacji na terenach pozachemowskich i obecności naukowców AGH w Łęgnowie głośno jest dopiero od niedawna, tymczasem widok na tamtym terenie  osób w żółtych kamizelkach z napisem AGH  jest czymś normalnym od 2010 roku. Skąd się wzięło AGH w Łęgnowie?
– Ja się urodziłam w Bydgoszczy. Z terenami przylegającymi do „Zachemu” wiąże się dzieciństwo mojej mamy oraz matki chrzestnej, która  później pracowała w „Zachemie”. Ich dziecięce zabawy polegały na obserwacji zmieniających się kolorów wody w rowach melioracyjnych. Zależny był od tego, co w danej chwili produkowano w „Zachemie”. Studiowałam na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i wraz z promotorem wypracowaliśmy profil pracy doktorskiej na temat: „Migracja zanieczyszczeń organicznych i nieorganicznych w środowisku wodnym, na przykładzie składowiska odpadów przemysłowych „Zielona”  w Zakładach Chemicznych „Zachem” w Bydgoszczy”. Wtedy wydał się bardzo interesujący naukowo. Nie zdawaliśmy sobie wówczas sprawy, z jak potężnym skażeniem środowiska będziemy mieć do czynienia i jaki wywoła to ciąg przyczynowo-skutkowy. Już pierwsze wyniki moich badań uświadomiły nam, że znane do tej pory historyczne dane z archiwów geologicznych, a zwłaszcza wyniki dawnych badań z monitoringu tego terenu – zupełnie nie zgadzają się z naszymi badaniami i obserwacjami geologicznymi. Standardy dla poszczególnych komponentów środowiska,  w ciągu kilkudziesięciu lat przekroczyły wszelkie normy z jakimi można byłoby je porównać. To spowodowało zmianę kierunku naszych badań. Z początkowego nastawienia się jedynie na aspekt naukowy, ciężar gatunkowy badań przesunęliśmy na czynnik ludzki, na pomoc mieszkańcom terenów wokół „Zachemu”. Nie przypuszczaliśmy, że będziemy tu tak często bywać…

– Ma pani na myśli program naukowo-badawczy „WODA+”?
– Po obronie mojego doktoratu, jako AGH rozpoczęliśmy ścisłą współpracę z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Bydgoszczy. Doprowadziła ona do powstania tzw. Mapy Drogowej ze szczególnym uwzględnieniem najbardziej zagrożonych niebezpieczeństwem mieszkańców Łęgnowa. Wszyscy byliśmy zgodni co do tego, że priorytetem musi być  ochrona ich zdrowia, a może i życia. Oni przez lata żyli w nieświadomości, że jest źle. Myśmy zaczęli im namacalnie pokazywać i uświadamiać, jak bardzo jest źle. To mieszkańcy, udostępniając bezpłatnie ponad pięćdziesiąt swoich studni , a łącznie ponad sto punktów pomiarowych sprawili, że projekt „WODA+” mógł w ogóle ruszyć. Naszymi badaniami objęty został teren od Otorowa do Brdyujścia. Za nami już cztery serie badań, kosztujących AGH dotychczas 600 tysięcy złotych, ale dzięki nim mieszkańcy wiedzą, z jakimi zanieczyszczeniami, o jakich stężeniach i zagrożeniach mają do czynienia w swoich gospodarstwach.  Otrzymali od nas szczegółowe rekomendacje dotyczące przydatności wody.

– Co teraz, co dalej?
– Wyniki badań zaskoczyły  i przeraziły wszystkich związanych z projektem. Znana mi analiza literaturowa nie uwzględniała wielkości stężeń substancji organicznych z jakimi  zetknęłam się w Łęgnowie. Mało tego. Obecne w glebie i  w wodzie substancje chemiczne mieszając się ze sobą doprowadzają do reakcji chemicznych, tworząc kolejne związki chemiczne lub rozpadają się w wyniku czego powstają nowe derywaty. Trzeba uświadomić sobie, że zanieczyszczenia i skażenia wykryte w rejonie domostw znalazły się tam po przemieszczeniu się z terenu dawnego „Zachemu”, migrując poprzez glebę oraz wody podziemne i w tzw. chmurach płyną one dalej w kierunku Wisły. Najważniejszą sprawą dla mieszkańców jest to, że nie zostawimy ich samym sobie z problemami. Będziemy też kontynuować serie pomiarowe. RDOŚ otrzymała dofinansowanie do projektu obejmujący remediację środowiska gruntowo-wodnego związanego ze składowiskiem zanieczyszczeń przy ul. Zielonej. My, jako AGH do tego projektu się włączymy. To priorytetowy projekt, który ma na celu zatrzymanie frontu zanieczyszczeń.