Marian Grochowski: Pomnik Kazimierza Wielkiego to efekt pracy wielu osób. Szanujmy ten dorobek i ich decyzję
Dodano: 27.07.2018 | 10:36rozmawiał Eryk Dominiczak | napisz do autora: e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl
Na zdjęciu: Marian Grochowski przekonuje, że bydgoskich pomników nie należy przestawiać.
Fot. Stanisław Gazda
Rozmowa z Marianem Grochowskim*, przewodnikiem po Bydgoszczy, członkiem i likwidatorem Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Kazimierza Wielkiego.
– Jak pan odebrał pomysł przeniesienia pomnika Kazimierza Wielkiego na Stary Rynek?
– Odebrałem go negatywnie, bo pomnik króla ma godne i piękne miejsce, został postawiony w sposób zgodny z prawem i dziś prezentuje się niezwykle efektownie. Niebawem, bo 26 października, minie dwanaście lat od ulokowania go w tym miejscu i można powiedzieć, że przyjął się już w świadomości bydgoszczan. Jako przewodnik często korzystam z jego lokalizacji i stamtąd mogę informować o mieście i jego bogatej historii.
– Pomysł zmiany lokalizacji pomnika zaskoczył wiele osób. Pana również?
– Nawet bardzo. Zresztą nie tylko mnie, ale również innych członków komitetu budowy pomnika, który istniał przez dwanaście lat. Wtedy były bardzo bogate dyskusje na temat tego, gdzie go umieścić. Doskonale pamiętam, że wśród propozycji była lokalizacja przy ulicy Mostowej, na Starym Rynku, na Nowym Rynku, na Wełnianym Rynku, gdzie dzisiaj stoi pomnik Leona Barciszewskiego, jak również na placu Weyssenhoffa. Nie ukrywam, że byłem zwolennikiem tej ostatniej. To efektowne miejsce, gdzie trafia wielu turystów, szeroko dostępne, a poza tym znajdujące się w okolicach uczelni nazwanej imieniem Kazimierza Wielkiego. Kiedyś akademii, dziś już uniwersytetu. Ostatecznie po wielu dyskusjach i wypowiedziach, ale i po akceptacji ówczesnego prezydenta Konstantego Dombrowicza poszliśmy na kompromis. Wybrano lokalizację u zbiegu Wałów Jagiellońskich i Trybunalskiej. Uważam, że miejsce na planie murów jest właściwe. Król patrzy na sąd, a przede wszystkim na koniu w okazały sposób broni miasta od strony Szwederowa. I taka koncepcja przyświecała architektom, inżynierom oraz plastykom.
– Prezydenta Dombrowicza nie było jednak łatwo przekonać. Nie chciał się zgodzić chociażby na umiejscowienie króla na placu Teatralnym. Inne lokalizacje też budziły jego sprzeciw.
– I zazwyczaj nie było to niczym podyktowane! Konstanty Dombrowicz był wrogi inicjatywie budowy pomnika Kazimierza Wielkiego i nie chciał nam pomagać.
– Ale później w jednym z artykułów można znaleźć jego wypowiedź, że przeciwko docelowej lokalizacji nic nie ma.
– Szczerze? Posadowienie pomnika w miejscu, gdzie stoi do dziś, to była inicjatywa jego i jego architektów. Po rozmowach wyraziliśmy na to zgodę, nie chcieliśmy w tamtym okresie drzeć kotów z prezydentem, pomnik był odlany, gotowy… Był początek 2006 roku i nie chcieliśmy, aby stanął na jakiejś platformie na Starym Rynku.
– To miała być forma protestu przeciwko brakowi miejsca dla pomnika?
– Tak, w zasadzie to koncepcja formy protestu i sprzeciwu wobec prezydenta. Chcieliśmy, żeby prezydent Dombrowicz szanował inicjatywy obywateli, którzy społecznie pracowali, aby zbudować ten okazały pomnik.
– Pomysł przeniesienia pomnika też odbiera pan jako brak szacunku?
– Jestem po pięćdziesięciu latach pracy, na emeryturze i w związku z tym wiele rzeczy mi wypada, więc wypada mi też powiedzieć prawdę – jestem totalnie zdziwiony i jest mi zwyczajnie przykro, że do dyskusji o lokalizacji pomnika musimy wracać.
– Które gremia pana zdaniem mogą stać za pomysłem przeniesienia pomnika? Zwolennikiem tego rozwiązania jest chociażby profesor Dariusz Markowski z rady ds. estetyki.
– Myślę, że nie ma żadnych gremiów. Zaś profesorowi Markowskiemu proponuję, żeby spojrzał do literatury, artykułów oraz historii miasta i nie mieszał koncepcji zagospodarowania Starego Rynku z propozycją przeniesienia pomnika Kazimierza Wielkiego.
– Pan pamięta zapewne lepiej niż ja, że w 2006 roku kontrowersji wokół pomnika nie brakował. Wtedy też wypowiadali się architekci, środowiska artystyczne…
– Zgadza się, ale kluczem był wówczas kompromis. Dzisiejszą lokalizację wskazano jako najlepsze rozwiążanie, doczekaliśmy się wielu pozytywnych opinii profesorów, architektów. Dlatego pomnik stoi i powinien stać w tym, a nie innym miejscu.
– Na lipcowej sesji rady miasta, gdzie temat pomnika de facto wrócił, pojawiły się argumenty, że król stoi tyłem do miasta, że jest posadowiony w rejonie murów, a Stary Rynek byłby dla niego bardziej godnym miejscem.
– Pamiętam, że podobne dyskusje toczyły się wówczas, ale szukaliśmy – i znaleźliśmy – wówczas porozumienie. Mieliśmy bardzo wielu wrogów, ale też gotowy pomnik. Czas naglił, chcieliśmy nasze społeczne dzieło doprowadzić do końca w dniu urodzin miasta (19 kwietnia – red.), później z kolei w czerwcu. Ostatecznie udało się w październiku.
– A może nie ma co się obrażać na wizję, żeby pomnik stanął bliżej serca miasta?
– Efektem pracy wielu osób oraz konsultacji jest wybór miejsca, które uważam za dobre. Miejsce, które się przyjęło, gdzie obecny prezydent Rafał Bruski spotyka się z mieszkańcami, gdzie spotykają się bydgoszczanie, składane są przy różnych uroczystościach kwiaty. Pojawiają się tam też motocykliści, przewodnicy, a ostatnio – protestujący przed sądem, co też jest symptomatyczne, bo Kazimierz Wielki ma też swoje zasługi dla sprawiedliwości.
– Trzeba też jednak pamiętać, że gdy powstawał pomnik, jego otoczenie wyglądało inaczej. Dzisiaj jego tłem jest parking.
– Ja bym tak tego nie ujął. Tłem jest imitacja bydgoskich murów obronnych, zresztą wykonanych bardzo porządnie. Stanowią one dobrą perspektywę do robienia zdjęć. Z parkingiem nie ma to nic wspólnego i tak należy na to spojrzeć. Na coś, co doskonale wpisało się w krajobraz miasta.
– Czy ma pan wrażenie, że generalnie mamy problem z lokalną polityką historyczną – kilka lat temu przenieśliśmy pomnik Barciszewskiego ze skweru jego imienia na Wełniany Rynek, od dawna dyskutujemy o przeniesieniu Pomnika Walki i Męczeństwa. Czy w ogóle warto przenosić pomniki?
– Z punktu widzenia historycznego nie warto. Pamiętam dyskusję o Barciszewskim i choć uważam, że jego położenie dzisiaj jest dobre, to niełatwo tłumaczyć turystom, że pomnik prezydenta stoi w innym miejscu niż jego skwer. To raczej anomalia. Raz wybrane w danym momencie miejsca nie powinny być zmieniane. Zwłaszcza że nigdy nie jest to decyzja jednego człowieka.
– Czyli Pomnika Walki i Męczeństwa też nie należy ruszać?
– Historia Bydgoszczy jest bogata, choć trudna, ale pomnik powinien stać tam, gdzie go postawiono w latach 60. Dyskusja toczy się też o tym, czy go przesunąć w lewo czy w prawo. Pytam – po co? Ja bym go w ogóle nie ruszał. Inna sprawa, że potrzebny jest nam rynek na jednym poziomie, gdzie nie znajdzie się miejsce dla żadnych cokołów, pomników, które przeszkadzałyby w organizacji wydarzeń na Starym Rynku. Taki zresztą był też argument ponad dekadę temu w przypadku pomnika Kazimierza Wielkiego. Prezydent Dombrowicz mówił też o tym, że na rynku jest za mało miejsca. Przecież pan pamięta, że zlikwidował wtedy nawet kwiaciarnie (budki zostały przeniesione na pobliską ulicę Krętą – przyp. red.). Nie trafia do mnie też argument, że ciekawy byłby widok z ulicy Mostowej. Kiedyś ulica była szersza i perspektywa obserwowania pomnika – ciekawsza.
– Prezydent Bruski też mówił o potrzebie odzyskania przestrzeni na rynku, tak uzasadniał konieczność przesunięcia Pomnika Walki i Męczeństwa, a teraz chce postawić na rynku coś jeszcze. Mało to konsekwentne.
– Dlatego mnie to dziwi. Jedna koncepcja powinna być realizowana do końca – skoro mamy mały rynek, mało miejsca, a chcemy robić uroczystości, spotkania czy wiece, to nie dokładajmy tam niczego.
– Panu projekt zmian na Starym Rynku w ogóle się podoba?
– Szczegółów nie znam, ale na pewno nie widzę tam miejsca dla Kazimierza Wielkiego.
– A gdyby jeszcze raz miał pan decydować o lokalizacji pomnika, to gdzie chciałby pan go oglądać?
– Trudne pytanie. Wiadomo, że obstawałem przy placu Weyssenhoffa. Ale jestem też człowiekiem do zgody i po dwunastu latach dochodzę do wniosku, że miejsce wybrano prawidłowo. I że zostało już przyjęte przez bydgoszczan.
Marian Grochowski – inżynier, absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej, przewodnik i pilot turystyczny, członek oraz likwidator Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Kazimierza Wielkiego, a także członek Stowarzyszenia Króla Kazimierza Wielkiego.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022