Michał Sztybel: Będziemy dzielić sprawiedliwie. Uwzględnimy, kto był dotychczas krzywdzony [WYWIAD]
Dodano: 19.01.2024 | 11:20Na zdjęciu: Michał Sztybel od miesiąca jest Wojewodą Kujawsko - Pomorskim.
Fot. Szymon Fiałkowski
20 grudnia mija dokładnie miesiąc, od kiedy Michał Sztybel został Wojewodą Kujawsko-Pomorskim. O czym rozmawiał z prezydentem Rafałem Bruskim przed objęciem nowej funkcji? Kiedy poznamy nazwisko nowego kuratora oświaty? I czy relacje między Bydgoszczą a Toruniem są najlepsze od momentu powstania województwa? Na te i inne pytania nowy wojewoda odpowiada w rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL. Po raz pierwszy informuje też o niekompletnych wnioskach o ZRID dla budowy trasy S10.
Sebastian Torzewski: Gdy zaproponowano panu objęcie urzędu wojewody, długo się pan zastanawiał czy była to raczej taka propozycja, której się nie odmawia?
Michał Sztybel (Wojewoda Kujawsko – Pomorski): Zastanawiałem się. Nie byłem pewny. Nawet byłem nastawiony sceptycznie. Decydująca była rozmowa z panem prezydentem Rafałem Bruskim, po której podjąłem ostateczną decyzję.
No właśnie – prezydent namawiał do objęcia funkcji czy jednak żałował, że traci wieloletniego współpracownika?
Mocno mnie wsparł i powiedział, że jest to krok w stronę rozwoju, że mogę na niego liczyć i że będziemy dobrze współpracowali. I szczerze powiedziawszy, to mnie przekonało, ponieważ z dosyć pewnego gruntu w mieście, gdzie pewne sprawy miałem już uporządkowane i lubiłem tę pracę, wszedłem na bardzo niepewny grunt. Dlatego bez dobrego słowa prezydenta pewnie bym się na to nie zdecydował.
Kiedy już podjął pan decyzję, a media pisały o nominacji, Donald Tusk jechał do Brukseli i trzeba było czekać na oficjalne ogłoszenie. Pojawiły się wtedy nerwy i obawy, czy w ostatniej chwili nie dojdzie czasem do zmiany?
Nerwy były w momencie, gdy media już pisały, a ja wiedziałem, że brakuje jeszcze ostatniego podpisu i że jeszcze wiele może się wydarzyć. Nie komentowałem, bo nie chciałem, żeby głupio wyszło. Wiem, że nawet jeden z kandydatów na wojewodów zdążył już się pożegnać w swoim mieście, a ostatecznie jednak nie objął urzędu.
Obawiałem się więc takiej trochę wizerunkowej kompromitacji, gdybym opowiadał, że to już pewne. Wiem, że w polityce póki nie ma ostatniego podpisu, to nic jeszcze nie jest przesądzone.
W pierwszych dniach po objęciu urzędu Jacek Glugla z Gazety Wyborczej porównał pana do marszałka Szymona Hołowni. To było po publikacji wideo, na którym prezentuje pan gabinet i mówi, że chce być blisko mieszkańców. Zamierza pan swoje doświadczenie w komunikacji społecznej mocno wykorzystywać w nowej pracy?
Nigdy tego tak nie analizowałem i szczerze mówiąc, kompletnie nie rozumiem porównania do marszałka Hołowni. To, żeby być człowiekiem otwartym i nie bać się kontaktu jest dla mnie naturalne. Tego wymaga współczesna polityka, a czasy takiej polityki gabinetowo-stolikowej już się zakończyły. Myślę, że to kwestia podążania za oczekiwaniami mieszkańców. To ich wybory zadecydowały, że jestem tutaj i zależy mi, aby to im pokazywać, że to był dobry wybór.
Na razie głównie przeprowadzacie porządki w urzędzie. Jakie są pierwsze wrażenie z tego, co pan tu zastał?
Jest zupełnie inaczej niż w samorządzie, natomiast wcześniejsza praca na pewno mi się przydaje. Co prawda wojewoda ma więcej uprawnień kontrolnych, a w samorządzie to ja byłem tym kontrolowanym, ale doświadczenie na pewno procentuje.
W sensie personalnym, czyli osób, które tu spotkałem, to trzeba uwzględnić, że osiem lat to był wystarczająco długi czas, aby pan wojewoda Mikołaj Bogdanowicz dobrał sobie zaufane osoby. Co do tego nie ma jakichś większych pretensji, jeśli jest to najbliższe kierownictwo, ale nie powinno to sięgać za głęboko w urząd. Jest to jedno z kryteriów, które bierzemy pod uwagę, analizując obsadę stanowisk, ale jeszcze ważniejsze są wiedza i podejście merytoryczne.
Ja w rozmowie z dyrektorami wydziałów powiedziałem zupełnie szczerze, że w tym samym składzie już się pewnie nie spotkamy. Ale też nie będzie tak, że z nikim się nie spotkamy, bo nie zamierzam robić samych zmian dla zmian. Zostanie wykonana rzetelna analiza, pewien raport otwarcia i na tej podstawie będę podejmował decyzje. Zakładam też, że zajmując kierownicze stanowisko każdy liczy się z tym, iż po zmianie wojewody, może być inna wizja i inny kierunek. Ja przynajmniej się z tym liczyłem, że gdyby w mieście cokolwiek się zmieniło, to raczej nie byłbym już zastępcą prezydenta
W środę dołączyli do pana wicewojewodowie. Dlaczego akurat Piotr Hemmerling i Michał Koniuch, a nie inne osoby, które także typowano?
Tryb wyboru był taki, że partie koalicyjne wskazywały swojego przedstawiciela. Umówiliśmy się na to, że jeśli byłyby obiekcje w sprawie konkretnego kandydata, to ja miałbym prawo powiedzieć, że nie chcę z tą osobą pracować i wtedy partia koalicyjna wskazywałaby kogoś innego ze swojego grona. Nie zdecydowałem się na ten krok i myślę, że będzie to dobra współpraca.
Kolejna zmiana to stanowisko kuratora oświaty. Jego obowiązki pełni obecnie pani Grażyna Dziedzic. Podczas środowej konferencji prasowej poinformował pan też o odwołaniu wicekuratorek. Jak wygląda harmonogram wyboru nowego kuratora?
W czwartek podpisałem ogłoszenie konkursu na to stanowisko. Powinno się to rozstrzygnąć do końca lutego, maksymalnie na początku marca, aby ktokolwiek zostanie kuratorem – choć ja akurat panią Grażynę Dziedzic zachęcam, aby startowała w konkursie – wiedział, że jest to stabilna pozycja dla osoby, która może planować edukację w województwie kujawsko-pomorskim.
Także w czwartek poinformowaliście o odwołaniu przedstawicieli wojewody w radach społecznych podmiotów wykonujących działalność leczniczą. Jeśli spojrzymy na tę listę, to są tam praktycznie same nazwiska polityków PiS lub osób związanych z tą partią. Może pan zadeklarować, że w gronie pana przedstawicieli nie będzie takiego partyjnego klucza?
Rady społeczne to są ciała doradcze i bez dodatkowego wynagrodzenia. Dlatego nawet mnie to aż tak nie razi, że są to osoby z Prawa i Sprawiedliwości, bo jeżeli ktoś był radnym i pracował w komisji zdrowia, to jakieś doświadczenia ma. Bardziej mnie razi, że przedstawiciele partii, która uważa, że teraz do władzy doszli niemieccy agenci, sami nie zrezygnowali. To mnie dziwi.
Nie mogę zagwarantować, że żaden radny Koalicji Obywatelskiej nie znajdzie się w żadnej radzie społecznej, ale to nie będzie kryterium. Tych rad jest kilkaset, one są społeczne i proszę mi wierzyć, że nawet może być trudno, aby znaleźć ekspertów spoza życia publicznego, którzy chcieliby się zaangażować. Ale jeśli ktoś chce, to zapraszam, bo tych miejsc jest bardzo dużo i bardzo odpowiedzialnych. Myślę, że w tych wiodących radach, w tych o znaczeniu strategicznym pod kątem bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańców, nie będzie osób czynnych politycznie.
Kluczową obecnie inwestycją jest budowa trasy S10. W drugiej połowie ubiegłego roku informowano, że złożono wnioski o ZRID dla trzech odcinków, a dla dwóch wojewoda nawet rozpoczął postępowanie administracyjne w tej sprawie. Jak przebiegają te prace?
W kampanii wyborczej dobrze to wyglądało, gdy urząd wojewódzki poinformował, że złożono wnioski o ZRID, ale rzeczywistość jest bardziej brutalna. Żaden z tych wniosków nie był kompletny. Miały istotne braki i tak naprawdę kompletne wnioski zostały złożone dopiero z końcem roku, zaś obwieszczenia wszczynające całą procedurę angażowania społeczeństwa uzyskania ZRID-u zostały opublikowane w połowie grudnia.
Na potrzeby kampanii wyborczej można mówić o wnioskach, nawet pokazać pierwszą stronę, pokazać segregatory, ale w tych segregatorach było mnóstwo braków, które Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad musiała najpierw uzupełnić, więc realnie mówimy teraz o początku pracy nad pełnymi wnioskami i to nad dwoma, bo trzeci też jest dopiero uzupełniany. W ramach mojego raportu otwarcia opiszę temat S10 – jak jest naprawdę i w jakim jesteśmy miejscu. Uczciwie przedstawię te daty, aby opinia publiczna wiedziała, jak wyglądało składanie na potrzeby kampanii wyborczej wniosków o ZRID, które były kompletne dopiero parę miesięcy później.
Do tej pory najwięcej emocji budził odcinek drugi trasy S10. Ekolodzy przekonują, że powinien być poprowadzony inaczej, ale GDDKiA broni wybranej koncepcji. Prezydent Rafał Bruski wyraził swoją opinię. Na jakim stanowisku stoi wojewoda?
Pełniąc funkcję wojewody muszę patrzeć na kwestie prawne. Pod tym kątem temat jest zamknięty, bo mamy prawomocne decyzje środowiskowe i jesteśmy po odwołaniach. Zmiana przebiegu przez inwestora, czyli przez GDDKiA, wymagałaby uzyskania nowej decyzji środowiskowej i biorąc pod uwagę ewentualne odwołania i rozmaite problemy, to jest to co najmniej 2-3 lata opóźnienia. Mówię “co najmniej”, bo to i tak jest wariant pozytywny.
W związku z tym z przyczyn formalnych nie mam pola do działania. Ta sprawa została zakończona w kwestii ustalenia przebiegu trasy po prawomocnych decyzjach poprzedniej administracji rządowej. Uważam, że nawet gdybym miał ścieżkę prawną, to w tym momencie jest to niezasadne z powodu znaczenia, jakie ma droga S10 dla województwa kujawsko-pomorskiego. Aczkolwiek, gdybym miał czystą kartkę i projektował tę drogę od nowa, to pewnie byłoby to robione mądrzej.
Jakich działań możemy się spodziewać w kwestii terenów pozachemowskich?
Jest to jeden z najważniejszych tematów. Nasz koalicjant, czyli Polska 2050 wziął sobie bardzo odpowiedzialną rolę w ramach Ministerstwa Klimatu i Środowiska, dlatego liczę na współpracę z moim wicewojewodą. Mogę zapewnić, że będę robił wszystko, aby znalazły się na to środki, jednakże wymaga to współpracy wszystkich organów. Jest ustawa, która spowodowała, że dużo obowiązków spadło na samorządy, ale nie zapewniło finansowania. Dlatego podstawowym zadaniem jest znalezienie finansowania na remediację tych terenów, a wcześniej oczywiście prace analityczne, które pokażą, o jakich środkach w ogóle mówimy. Natomiast rzeczywiście jeśli miałbym wskazać TOP3 największych wyzwań, to na pewno Zachem by się tam znalazł. Może i jest to największe wyzwanie na najbliższe lata.
I co jeszcze jest w tym TOP3?
Na pewno wspomniana droga S10. Jestem przedstawicielem rządu w terenie, więc w tym przypadku najbardziej zależy mi na tym, aby maksymalnie przyspieszyć procedury.
Trzecią kwestią są procesy, które dotyczą mieszkańców. Nie ukrywam, że bardzo bliski jest mi temat związany z cudzoziemcami, migrantami, z osobami zza wschodniej granicy. Historie, które tu widzę i słyszę, postępowania związane z pozwoleniami na pobyt, które trwają po półtora roku, są dla mnie zatrważające.
Rozmawialiśmy na ten temat w ministerstwie spraw wewnętrznych podczas ostatniej odprawy wojewodów. Myślę, że tu powinny zajść nawet głębsze zmiany legislacyjne, które przyspieszą proces rozpatrywania dokumentów. Obecnie, gdy osoba, która stara się o pozwolenie na pobyt, złoży wniosek, to legalnie przebywa na terenie Polski. Tylko, że w czasie tej procedury, która trwa nawet rok bądź półtora, ona nie może już opuścić kraju, bo wtedy automatycznie traci legalność pobytu w Polsce. Nie może nawet na chwilę wrócić do rodziny ani nie może w ramach obowiązków zawodowych wyjechać w delegację do innego kraju. Trzeba to zmienić.
W poprzedniej kadencji wiele mówiło się o Rządowym Funduszu Rozwoju Dróg. Sam pan jeszcze jako wiceprezydent zabierał głos, gdy Bydgoszcz nie mogła wnioskować o środki. Jakie są teraz plany a propos tego i podobnych funduszy?
W 2024 roku budżet będzie taki jak pozostawili poprzednicy, oczywiście ze zmianami takimi jak podwyżki dla nauczycieli. Do dyspozycji wojewodów będą takie same środki jak dotychczas. Żeby było zabawniej, poprzednicy już je podzielili. Sposób tego podziału będzie weryfikowany od strony prawnej. Nie ukrywam, że będziemy też sprawdzać możliwości zmiany, bo – powtarzam się, może trochę sarkastycznie – będę się kierował zasadą zrównoważonego rozwoju. Ci, którzy byli w ostatnich latach krzywdzeni, muszą mieć chociaż w części te krzywdy naprawione. Na pewno będę na to zwracał uwagę.
Oczywiście nie istnieje system, w którym każdy dostaje po równo, ale jeśli w danej gminie były odchylenia kilkadziesiąt procent poniżej średniej na głowę mieszkańca, to mógł decydować czynnik polityczny i takie rzeczy będę chciał wyłapywać i naprawiać.
Zobaczymy, czy te programy się zmienią – to już jest decyzja ustawodawcy i rządu. Na dzisiaj one są i będę starał się dzielić sprawiedliwie, stosując algorytmy, ale uwzględniając jednak wskaźnik sprawiedliwości społecznej i to, kto był krzywdzony.
W ostatnich latach obchody Święta Niepodległości nie były atrakcyjne, a ratusz i urząd wojewódzki nie współpracowały w tej kwestii. Teraz można liczyć na poprawę?
Intencje nie były złe i to z dwóch stron, bo pamiętam, gdy doszło do rozdzielenia organizacji. Były wtedy wymieniane pisma między panem prezydentem a wojewodą, które precyzowały, za jakie wydarzenia odpowiada samorząd, a za jakie administracja rządowa. Prezydent Bydgoszczy zobowiązał się wtedy do organizacji takich wydarzeń jak między innymi powrót Bydgoszczy do Macierzy, rocznica wybuchu powstania warszawskiego, rocznica wybuchu II wojny światowej, zakończenie wojny, mord w Dolinie Śmierci, czyli wiele wydarzeń, które są także na granicy wydarzeń państwowych. Administracja rządowa zobowiązała się wtedy do świąt mocno patriotycznych związanych z 3 maja i 11 listopada.
Miasto w dobrej wierze nie angażowało się w te wydarzenia, ale im dalej w las, tym bardziej dostrzegaliśmy, że finalnie kończy się tylko oficjalnymi apelami. Teraz już wiem, bo przeglądałem dokumenty, że często były też oficjalne obiady. Zbyt mało było inicjatyw skierowanych do mieszkańców i rozmawialiśmy już o tym z prezydentem i marszałkiem. Myślę, że będzie spora zmiana i wrócimy do współorganizacji.
Mieszkańcy przecież nie muszą rozróżniać, kto jest organizatorem – ważne, aby odbywały się wydarzenia skierowane do wszystkich. Oczywiście, część oficjalna też musi być, bo przesłanie, kult flagi i hymnu, też są bardzo ważne.
Jak właśnie wyglądały te rozmowy z marszałkiem, bo widzieliśmy w komunikatach prasowych, że takie spotkanie niedawno się odbyło?
Na etapie rozpoczynania swojej działalności mówimy oczywiście o bardzo daleko idącej kurtuazji, ale ona jest ważna, bo są pozytywne deklaracje z dwóch stron. Zwróćmy uwagę, że tak naprawdę, jeśli chodzi o jakiekolwiek napięcia w województwie kujawsko-pomorskim, ostatnie 2-3 lata to jest najlepszy okres od wielu lat, może nawet od utworzenia województwa. Tych pól konfliktów jest bardzo mało i za to dziękuję panu marszałkowi i mam nadzieję, że ta współpraca będzie dobra. Ja ją deklaruję.
Wiem, co to znaczy województwo kujawsko-pomorskie, a nie tylko sama Bydgoszcz. Wiem, że to duże województwo i zamierzam patrzeć całościowo. Oczywiście, nie da się zapomnieć, skąd się jest, ale jestem przekonany, że zdrowy rozsądek i pewne zasady, jakimi się kierujemy, spowodują, że będzie równowaga w województwie.
Jadąc w przyszłości do marszałka, chciałby pan wsiąść tu na rondzie Jagiellonów w tramwaj i wysiąść dopiero w Toruniu? W ostatnich dniach znowu wiele mówi się o tej koncepcji, a bez rządowego wsparcia pewnie się nie uda.
Odpowiadając na poziomie ogólnym, no to oczywiście, że bym chciał, ale potem pojawia się pytanie, mając określoną pulę pieniędzy, na co je przeznaczyć. Więc chcieć – chciałbym, ale niezależnie, czy to będzie tramwaj, czy szybka kolej miejska, to komunikacja między miastami jest priorytetem. Stąd też dążenia do S10.
Wiem, że pytanie o drugi most w Fordonie to bardziej pytanie do ministerstwa infrastruktury i GDDKIA, a poza tym jest to obietnica poprzedniego rządu, ale ten temat także należy poruszyć.
Oczywiście, w końcu jest to konsultowane z wojewodą, który uczestniczy chociażby w wielu rozmowach między parlamentarzystami i rządem. Łączy wiele procesów, choć bezpośrednio nie odpowiada za nie podpisem.
Będziemy o tym pamiętać, ale znowu muszę powiedzieć o kampanii wyborczej. Politycy Prawa i Sprawiedliwości przyjechali, coś powiedzieli, a nie ma żadnego dokumentu, żadnych prac ani zabezpieczonych środków. Dzisiaj jest więc za wcześnie, aby mówić o konkretach, bo w tym pierwszym budżecie, odziedziczonym po poprzednikach, nie ma pieniędzy na to zadanie, ponieważ PiS nie był przygotowany na kontynuację tych zapowiedzi po kampanii wyborczej.
Objęcie urzędu wojewody to wejście do pierwszego szeregu polityków w regionie. Jesteśmy dopiero na początku kadencji, ale nie mogę nie spytać – jakie są Pana dalsze plany? Dla niektórych funkcja wojewody to punkt docelowy w karierze politycznej. A dla pana?
Nie wiem. Szczerze mówię, że nie wiem. W polityce wszystko jest bardzo zmienne. Żyjemy w bardzo niepewnych czasach. Moje zadanie podstawowe jako wojewody to jest bezpieczeństwo i reagowanie w sytuacjach kryzysowych. Oczywiście chciałbym mieć więcej szczęścia niż poprzednik, bo obiektywnie trzeba przyznać, że nie był wojewodą w łatwych czasach. Jestem świadomy, że jedno potknięcie, nawet niezależne ode mnie, może spowodować, że zakończę swoją karierę w polityce. Dlatego nie wybiegam daleko w przyszłość. Najpierw trzeba poradzić sobie na stanowisku, które objąłem. To duża odpowiedzialność i na tym się skupiam.
- Stadion Polonii, komunikacja miejska i port w Emilianowie. PiS z poprawkami do budżetów - 11 grudnia 2024
- Maksymilian Pawełczak i Wiktor Przyjemski nagrodzeni na FIM Awards na Majorce - 10 grudnia 2024
- Aktywnie w Bydgoszczy. Jaka oferta zajęć sportowych dla seniorów? - 27 listopada 2024