Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Mieszkańcy Białych Błot będą protestować. Nie chcą obwodnicy tuż pod oknami domów

Dodano: 09.01.2018 | 10:47

Budowa obwodnicy na terenie przy torach kolejowych nie podoba się ani mieszkańcom, ani nadleśnictwu.

Na zdjęciu: Jeden z wariantów zakłada powstanie drogi między ul. Ametystową a torami kolejowymi.

Fot. ST

Ulica Szubińska ma zostać odciążona przez obwodnicę. Inwestycja nie doszła jeszcze nawet do etapu projektowania, ale już budzi sprzeciw mieszkańców Białych Błot. Ci zbierają podpisy pod petycją i zapowiadają protest. Jak trzeba będzie – to zablokują ulicę.

Droga wojewódzka nr 223, która obecnie pełni rolę głównego połączenia Bydgoszczy z węzłem S5/S10 w Białych Błotach, jest najbardziej  zatłoczoną trasą w regionie. Dziennie przejeżdżają nią 24 tysiące pojazdów. Aby wyprowadzić ruch z ul. Szubińskiej  ma powstać obwodnica. Pierwsze przymiarki władz gminy dotyczą budowy drogi na terenach leśnych oraz w pobliżu osiedla domków, co nie spodobało się mieszkańcom.

Zjazd na obwodnicę znalazłby się obok mającego powstać jeszcze w tym roku ronda turbinowego, następnie trasa prowadziłaby po terenie nadleśnictwa (m.in. w pobliżu szkółki leśnej  i po ścieżce dydaktycznej) i w pobliżu ulicy Ametystowej (rozbudowuje się tam osiedle domków), a zakończyłaby się przy węźle Bydgoszcz-Błonie, który zostanie w najbliższych latach przebudowany.

W ten sposób droga zostałaby wybudowana na terenach leśnych i gminnych, co znacząco ograniczyłoby koszty i procedury.  Tyle że musiałaby zmieścić się na wąskim, niespełna stumetrowym odcinku między rzadko wykorzystywanymi torami kolejowymi a ul. Ametystową. –  Mówią, że to tylko sześć domków, ale to nieprawda. Budują się kolejne, a w pobliżu planowanej drogi jest całe osiedle – mówi jeden z mieszkańców. Kolejny dodaje: Kiedy w 2008 roku, gdy się budowałem, zapytałem w urzędzie gminy, jakie są plany, to mi nie powiedziano, że tam może być droga.

Wójt Maciej K. twierdził, że taki przebieg trasy to nie jego pomysł, ale mieszkańcy nie dają temu wiary. Teraz boją się, że – choć oficjalnych decyzji jeszcze nie ma – to właśnie taki wariant będzie forsowany. Budowa drogi za torami, wiążąca się z koniecznością dwukrotnego ich przecięcia, będzie bowiem droższa, a rozbudowę Szubińskiej, której zabudowania są co prawda specjalnie odsunięte od drogi, trudno sobie dziś wyobrazić. Jak tłumaczył urząd gminy, kiedyś Zarząd Dróg Wojewódzkich miał taki plan, ale już go porzucił. – Błąd popełniono już przy budowie węzła, z którego zjazd poprowadzono prosto przez środek Białych Błot – słyszymy od mieszkańców.

Wybudowanie drogi w opisywanym wariancie stworzyłoby problem także dla Nadleśnictwa Bydgoszcz. Mieszkańcy już skarżą się na jakość powietrza, a wycięcie kolejnych terenów leśnych tylko pogorszy sytuację. – Nie prowadzono z nami żadnych rozmów. O planach dowiedzieliśmy się pokątnie – przyznaje nadleśniczy Jacek Krzyżanowski. I dodaje, że w przypadku zastosowania specustawy niewiele będzie mógł zrobić.

Nadleśnictwo stara się o pozyskanie środków unijnych, ale jeśli droga powstanie w zaproponowanej lokalizacji, to zamiast je dostać, będzie musiało oddać pieniądze otrzymane już wcześniej. Ze ścieżki dydaktycznej korzysta w ciągu roku ok. 7 tysięcy zarejestrowanych osób, a to tylko mały procent tych, którzy spędzają tam wolny czas.

Podczas spotkania zainteresowanych z zastępcą wójta Janem Czekajewskim padł pomysł, aby spróbować udrożnić ruch na ul. Szubińskiej przez budowę kładek z windami czy przejść podziemnych. Mieszkańcy chcieliby też zaczekać z budową obwodnicy, aby sprawdzić, jak na obłożenie drogi wojewódzkiej nr 223 wpłynie rozbudowa Grunwaldzkiej a następnie Nakielskiej. – Obecnie wcale  nie ma takiej tragedii. Są może dwie godziny, kiedy są korki, ale to jest tak samo jak w Bydgoszczy – mówią.

Sam Czekajewski w czasie spotkania przyznawał, że zaplanowane rondo turbinowe, które ma powstać w tym roku, niewiele zmieni. – Nic nie da. Ruch i tak zablokuje się na światłach – mówił. Potwierdził też, że próba udrożnienia Szubińskiej poprzez bezkolizyjne przejścia może być dobrym pomysłem i takie wnioski miał wysłać do pozostałych samorządów zainteresowanych budową obwodnicy. Dokument miał trafić również do wiadomości mieszkańców, ale  oni nigdy pisma nie zobaczyli. Jeszcze przed świętami spytaliśmy w urzędzie gminy, czy notatka w ogóle powstała. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Na początku grudnia w bydgoskim ratuszu podpisano list intencyjny ws. budowy obwodnicy zakładający opracowanie studium techniczno-ekonomiczno-środowiskowego, którego kosztem (500-600 tysięcy złotych) miały po równo podzielić się gmina Białe Błota jako lider, Powiat Bydgoski, Miasto Bydgoszcz i samorząd województwa. Czekajewski, pełniący wtedy obowiązki aresztowanego Macieja K., był akurat  na zwolnieniu chorobowym. W imieniu gminy przyjechał więc przewodniczący rady Jacek Grzywacz, ale on nie był upoważniony do podpisania listu.

Po powrocie z urlopu, a przed odejściem na emeryturę Czekajewski uzupełnił podpis, ale ostatecznie w budżecie gminy na nowy rok zabrakło środków na dokumentację. Zapytani o to radny Bronisław Balcerowski (przewodniczący Komisji Budżetu i Finansów) oraz  skarbnik Lucyna Krasulak nie potrafili stwierdzić, dlaczego tak się stało. Dopiero Czekajewski przyznał, że na razie nie było konieczności gwarantowania środków, ale jeśli taka potrzeba się pojawi, to wtedy wprowadzona zostanie poprawka.

Po jakiej stronie wypowiedzą się radni? Zbigniew Moroz, przewodniczący Komisji Gospodarki, Bezpieczeństwa, Rolnictwa i Środowiska, stwierdził na ostatniej sesji: – Po obradach byliśmy na terenie, którym może iść obwodnica. Mamy swoje zdanie, ale na razie zachowamy je dla siebie.

Bardziej konkretne i zarazem niepokojące dla protestujących mogą być słowa, które słychać na nagraniu z październikowych obrad  komisji. Tam jeden z radnych stwierdził, że „mieszkańcy prawdopodobnie będą protestować, ale on by się nimi nie przejmował”.

Sesja rady gminy poświęcona obwodnicy odbędzie się w ostatnich dniach stycznia. Mieszkańcy planują przyjść na nią z podpisami pod petycją. Ich zbiórkę rozpoczęli w  ubiegły weekend i na razie mają poparcie ponad stu osób.

Prace nad  STEŚ, jeśli się rozpoczną, potrwają ok. 2 lata. W dokumencie wskazane będą minimum trzy warianty i – jak zapewniał podczas konferencji ws. budżetu prezydent Rafał Bruski – wariant, któremu sprzeciwiają się mieszkańcy „nie będzie forsowany”.

Sebastian Torzewski