Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Monika Matowska: Wiemy, że mieszkańcy mają duże oczekiwania [STUDIO METROPOLIA]

Dodano: 23.11.2018 | 06:04
Monika Matowska

Monika Matowska jest gościem cyklu wywiadów Studio Metropolia.

Na zdjęciu: Monika Matowska została w poniedziałek przewodniczącą rady miasta.

Fot. SG

Monika Matowska będzie kierować pracą rady miasta. Dlaczego w prezydium zabrakło miejsca dla przedstawiciela PiS-u? Czy nowa przewodnicząca myśli, jak poradzić sobie z Bogdanem Dzakanowskim?  I czy zmiana pokoleniowa we władzach Bydgoszczy ma przygotować tych, którzy w przyszłości zastąpią Rafała Bruskiego? Na te i inne pytanie Monika Matowska odpowiada w wywiadzie z cyklu Studio Metropolia.

Sebastian Torzewski: Za panią pierwsza sesja w roli przewodniczącej rady miasta. Jakie wrażenia? Był stres?
Monika Matowska (przewodnicząca Rady Miasta Bydgoszczy): Stres oczywiście był, ale u mnie jest on motywujący i myślę, że wszystko przebiegało sprawnie. Sesji jak na pierwszy raz było dużo, bo w końcu odbyły się aż trzy. Mam nadzieję, że radni byli zadowoleni z przebiegu. Tak jak mówiłam, postaram się swoją pracą potwierdzić, że była to dobra decyzja, a radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy wstrzymali się od głosu, przekonać, że będzie nam się dobrze współpracowało.

– Pani jako przewodnicząca, Ireneusz Nitkiewicz i Szymon Wiłnicki jako wiceprzewodniczący oraz Michał Sztybel jako zastępca prezydenta – można mówić o zmianie pokoleniowej we władzach miasta.
– Tak można to określić, chociaż ja jestem przeciwniczką mówienia o młodych osobach, nawet licealistach, że oni są przyszłością. Uważam, że oni funkcjonują tu i teraz, więc są teraźniejszością. W radzie miasta z kadencji na kadencję jest coraz więcej młodych osób, w związku z tym naturalną rzeczą jest, że w prezydium czy w gronie zastępców prezydenta też się to zmienia.

– Można powiedzieć, że to jest takie wskazanie, przygotowywanie tych, którzy w przyszłości mieliby przejąć schedę po Rafale Bruskim?
– Wydaje mi się, że dla młodych osób praca w samorządzie, poza tym, że jest pracą na rzecz miasta i mieszkańców, jest też zbieraniem doświadczenia. Jak my – mówię tu między innymi o osobach, które pan redaktor wspomniał – to wykorzystamy, dopiero się okaże. Mam nadzieję, że najlepiej jak potrafimy z myślą o mieście.

– Dlaczego w prezydium nie ma miejsca dla przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości?
– Wyborcy zdecydowali, że w radzie miasta większość ma Koalicja Obywatelska i SLD. Dlatego prezydium jest odzwierciedleniem tego, co się dzieje na sali obrad.

– Ale na sali obrad 1/3 to jednak radni PiS.
– No i dlatego mają przewodniczącego komisji i wiceprzewodniczących komisji. Do tej pory też radni Prawa i Sprawiedliwości nie zasiadali w prezydium, a ich głos był słyszalny, potrafili oni zaznaczyć swoją obecność w radzie. Nie jest konieczne, aby byli w prezydium, jeśli mają swój prężnie działający klub.

– Czyli rozumiem, że scenariusza, w którym jednym z wiceprzewodniczących będzie radny PiS, nie rozważaliście. Czy jednak było to dyskutowane? Bo politycy PiS jednak sprawiali wrażenie, że do końca liczyli na to stanowisko.
– Być może liczyli, ale tak jak powiedziałam, wyborcy zdecydowali, że to Koalicja Obywatelska i SLD mają większość i tego odzwierciedleniem jest prezydium.

– Wysokie poparcie dla prezydenta oraz dla radnych Koalicji Obywatelskiej w ostatnich wyborach dało wam duże pole manewru.
– Myślę, że to duży mandat zaufania, którego nie możemy zmarnować. W trakcie kampanii rozmawialiśmy dużo z mieszkańcami. Wiemy, że mają duże oczekiwania. Nie patrzę na to z punktu widzenia politycznego, czyli, że mamy większość i możemy mieć większe pole manewru. Oczywiście tak jest, ale najważniejsze, że mieszkańcy oczekują od nas konkretnych działań. Bardzo bym się cieszyła, gdyby w sytuacjach, które miastu mogą przynieść pozytywny efekt, nie dochodziło do politycznych rozgrywek.

– A patrząc na transparenty Komitetu Obrony Demokracji na poniedziałkowej sesji nie widziała pani upolityczniania? Niektórzy mieli takie spostrzeżenia.
– Moim zdaniem, myśląc czy mówiąc „konstytucja” nie można wspominać o upolitycznianiu. Niestety, polaryzacja w polityce krajowej rzeczywiście jest tak duża, że wpływa na samorządy lokalne, ale jestem ostatnią osobą, która sądzi, że słowo „konstytucja” może służyć upolitycznianiu czegokolwiek.


CZYTAJ WIĘCEJ WYWIADÓW Z CYKLU STUDIO METROPOLIA


– Będzie pani rozmawiała z przedstawicielami PiS, aby odchudzić przepełnione, trzydziestoosobowe komisje?
– Wydaje mi się, że organizacja pracy w komisjach, w których zasiadają wszyscy radni, będzie trudna. Mam nadzieję, że uda nam się dojść do porozumienia i zmienić tę formułę, bo uważam, że aby skutecznie pracować w komisji, potrzeba czasu i zaangażowania. Do tej pory formuła kilku przedstawicieli w komisjach dobrze się sprawdzała. Wiadomo, że część z nas lepiej zna się na kulturze, edukacji, sporcie, a inne osoby na tematach, które są przedmiotem pracy innych komisji. Dotąd ta praca dobrze funkcjonowała, a teraz w przypadku całej rady zasiadającej w komisjach, może być trudno. Dlatego będę rozmawiała z przewodniczącymi klubów, aby znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Oczywiście możemy pracować w taki sposób, że wszystkie komisje będą się zbierać w sali sesyjnej i trwać dłużej niż sesje, ale może być to formuła trudna do przeprowadzenia.

– Paraliżująca pracę?
– Paraliżująca absolutnie nie, ale na pewno kłopotliwa. Jeśli coś dobrze funkcjonuje, a tak było z komisjami w poprzednich kadencjach, to nie ma potrzeby tego zmieniać.

– W poprzedniej kadencji zdarzało nam się czekać dwie godziny na uchwalenie porządku obrad. Jak pani jako przewodnicząca zamierza usprawnić pracę rady?
– Mam nadzieję, że uda mi się dobrze współpracować przede wszystkim z przewodniczącymi klubów. Chciałabym, abyśmy spotykali się raz na jakiś czas i rozmawiali, jak usprawnić pracę. Jeśli nawet będą toczyły się jakieś dyskusje wymagające czasu, to będę apelowała do radnych, aby nie dochodziło do przepychanek słownych, które zabierają czas i narażają radnych na śmieszność.

– Pani poprzednik często narzekał na Bogdana Dzakanowskiego. Pani już jakoś zastanawia się nad współpracą z tym radnym czy może nie zaprząta sobie tym głowy?
– Zaprzątam sobie głowę tym, aby sprawnie i merytorycznie prowadzić obrady rady miasta. Rzeczywiście pan Dzakanowski często powodował, że prace rady miały charakter inny niż merytoryczny, ale nie obawiam się jakichś potyczek słownych lub dyskusji. Praca rady miasta opiera się na statucie, regulaminie, ustawie o samorządzie gminnym. Na tym powinniśmy się skupić i mam nadzieję, że nie tylko Bogdan Dzakanowski, ale też wszyscy inni radni zdają sobie z tego sprawę.

– Pani jako radna pamięta w roli przewodniczących Romana Jasiakiewicza i Zbigniewa Sobocińskiego.
– Tak, będąc radną współpracowałam z Romanem Jasiakiewiczem i Zbigniewem Sobocińskim, ale wcześniej, funkcjonując w przestrzeni publicznej, współpracując z poseł Teresą Piotrowską, także bywałam na sesjach i obserwowałam pracę przewodniczącej Doroty Jakuty i pani Felicji Gwincińskiej.

– I co pani zaobserwowała? Zaczerpnęła pani jakichś wzorców?
– Oczywiście, że tak, bo to cenne doświadczenie patrzeć z perspektywy radnego, jak pracuje przewodniczący. Trudno mi teraz mówić o określonych zachowaniach, które były charakterystyczne dla przewodniczących, ale pamiętam, że pan Roman Jasiakiewicz raczej starał się wchodzić w dyskusję merytorycznie, podobnie jak inni wspomniani przewodniczący. Wszystko oczywiście zależy od składu rady. W kadencji pani przewodniczącej Jakuty sesje przebiegały bardzo szybko i mam nadzieję, że teraz też się tak uda. Oczywiście nie chcę w żaden sposób ograniczać czasu sesji, bo jeśli trzeba będzie, to możemy siedzieć do nocy, tak jak w poprzedniej kadencji, ale chciałabym, aby to był czas dobrze wykorzystany.

– Czego pani spodziewa się po tej nowej radzie miasta? Nie ma w niej już szanowanych osób z zasadzie każdej strony – Zbigniewa Sobocińskiego, Jana Szopińskiego, Stefana Pastuszewskiego. Są za to osoby nowe, szerzej dotąd nieznane.
– Zawsze jest potrzebny czas na oswojenie, ale wiele osób to społecznicy, którzy już funkcjonowali w przestrzeni publicznej. Oczywiście brakuje tych, którzy do tej pory wspierali radę swoim doświadczeniem, ale myślę, że w wielu przypadkach są to osoby, które nadal będą zaangażowane w życie miasta, niezależnie od pełnionej funkcji.

Sebastian Torzewski