Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Nie będzie benefitów dla sportowców i olimpijczyków. Waszkiewicz odpowiedziała Jędrzejowi Gralikowi

Dodano: 13.09.2024 | 13:34

Na zdjęciu: Zdaniem Iwony Waszkiewicz, zastępczyni Rafała Bruskiego odpowiadającej za sport, w Bydgoszczy nie ma potrzeba tworzenia kart sportowca i olimpijczyka.

Fot. Szymon Fiałkowski/archiwum

Tuż po igrzyskach w Paryżu radny Jędrzej Gralik zaproponował władzom miasta, by wprowadziły benefity dla bydgoskich olimpijczyków i zawodowych sportowców w postaci kart olimpijczyka i sportowca. Pomysł nie zyskał jednak uznania urzędników.

Jędrzej Gralik – debiutant w radzie miasta – jest nauczycielem wychowania fizycznego, trenerem i aktywnym uczestnikiem imprez biegowych, pływackich czy triathlonowych. Tuż po igrzyskach w Paryżu, w których jedyny medal dla Bydgoszczy (brąz) zdobył Mateusz Biskup z LOTTO-Bydgostii, wpadł on na pomysł, by miasto stało się przyjazne dla sportowców i zaoferowało im Bydgoską Kartę Sportowca i Bydgoską Kartę Olimpijczyka.

– Będą to karty zbliżone do siebie, ale o różnych terminach ważności. Projekt zakłada możliwość darmowego korzystania z obiektów sportowych należących do Bydgoskich Obiektów Sportowych i Bydgoskiego Centrum Sportu oraz innych podmiotów organizujących aktywność sportową chcących dołączyć do akcji – wyjaśniał przedstawiciel klubu Bydgoskiej Prawicy w interpelacji do władz miejskich. Karta sportowca miała być skierowana do zawodników grających w klubach ekstraklasowych i pierwszoligowych. – Jeśli chodzi o dyscypliny indywidualne, obejmowałaby klasę 1, Mistrzowską oraz Mistrzowską Międzynarodową – pisał Gralik. Benefit miałby być ważny przez rok.

CZYTAJ WIĘCEJ O INICJATYWIE RADNEGO JĘDRZEJA GRALIKA

Bydgoska Karta Olimpijczyka – według wizji radnego – byłaby wręczana dożywotnio uczestnikom igrzysk olimpijskich oraz medalistom, którzy są związani z Bydgoszczą. – Stanowiłaby wyraz szacunku i podziękowania dla sportowców, którzy sięgnęli po najwyższe sportowe zaszczyty. Projekt ten nie wymaga od miasta dużego nakładu finansowego (wyrobienie kart) ani strat (jedynie brak wpływów). Oczywiście jest to projekt, nad którym – mam nadzieję – będzie nam dane debatować. Karta da szansę na integrację między naszymi sportowymi bohaterami, a ich kibicami – kreślił wizję Gralik.

Propozycja przedstawiciela Bydgoskiej Prawicy nie zyskała jednak uznania wiceprezydent Iwony Waszkiewicz, odpowiedzialnej m.in. za sport i edukację. – Wszystkie bydgoskie kluby sportowe prowadzące szkolenie sportowe i otrzymujące dotacje przyznane przez miasto Bydgoszcz, chcące skorzystać z obiektów miejskich zarządzanych przez Bydgoskie Centrum Sportu – której celem i zadaniem jest wspieranie sportu w Bydgoszczy – płacą symboliczną opłatę ryczałtową w kwocie 1476 złotych rocznie – zaczęła odpowiedź zastępczyni Rafała Bruskiego. Wyjątkami są kluby ekstraklasowe i pierwszoligowe (jak ABRAMCZYK Polonia, Metalkas Pałac Bydgoszcz, czy Enea ABRAMCZYK Astoria Bydgoszcz), których władze mają zapewnić odpowiednie warunki.

Według Waszkiewicz, klasyfikacja dla dyscyplin indywidualnych zaproponowana przez Gralika „nie jest wykonalna”, ponieważ „nie ma żadnej podstawy prawnej zobowiązującej polskie związki sportowe do określenia klas sportowych i norm ich zdobywania”, ponieważ pozostaje to w gestii danego związku. Poleciła też Gralikowi skontaktować się z Kujawsko-Pomorską Radą Olimpijską w celu omówienia potrzeb olimpijczyków. – W związku z powyższym, miasto nie widzi zasadności ani możliwości wprowadzenia zaproponowanych kart – rozwiewa nadzieje zastępczyni prezydenta.

W podobny sposób urzędnicy odnieśli się do drugiej propozycji Gralika – stworzenia rady społecznej bydgoskich pływalni. – Bydgoskie baseny podlegające BCS nie mogą poszczycić się dobrą passą w ostatnich latach. Wynikiem takiego stanu rzeczy mogą być lata zaniedbań. W związku z tym zachęcam do utworzenia Rady Społecznej Bydgoskich Pływalni angażujących miłośników sportów wodnych – pisał radny.

Odpowiadający na pismo pełniący obowiązki dyrektora BCS Marcin Ossowski stwierdził, że docenia przedstawiciela Bydgoskiej Prawicy „za troskę o transparentność i zaangażowanie społeczne w funkcjonowanie miejskich instytucji”, jednak na ten moment nie ma potrzeby tworzenia rady społecznej.

Obecnie nadzór nad pływalniami sprawuje bezpośrednio wiceprezydent miasta, co zapewnia odpowiedni poziom kontroli oraz nadzoru nad działalnością jednostki – twierdzi Ossowski. Dodaje, że radni, mieszkańcy czy pracownicy basenów mają prawo do zadawania pytań i zgłaszania uwag. – Taka bezpośrednia komunikacja jest skuteczna i sprzyja rozwiązywaniu wszelkich zgłaszanych spraw – dodaje dyrektor BCS.

Zdaniem Ossowskiego, wprowadzenie rady społecznej wiązałoby się z „dodatkowym obciążeniem administracyjnym oraz koniecznością organizacji regularnych spotkań i procedur”, co miałoby utrudniać wprowadzanie zmian. – Jeśli w przyszłości pojawi się potrzeba większego zaangażowania lub zmienią się okoliczności, jesteśmy otwarci na ponowne rozważanie tego typu inicjatyw – uchyla furtkę dyrektor Bydgoskiego Centrum Sportu.